Winicjatywa zawiera treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich.

Treści na Winicjatywie mają charakter informacji o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz.U. 2012 poz. 1356).

Winicjatywa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, zbierając anonimowe dane dotyczące korzystania z portalu (strona wejścia, czas trwania wizyty, klikane linki, strona wyjścia, itd.) za pomocą usługi Google Analytics lub podobnej. Zbierane dane są anonimowe – w żaden sposób nie pozwalają na identyfikację użytkownika.

Opuść stronę

Z nowym rokiem polskim krokiem

Komentarze

Przypadające 6 stycznia Święto Trzech Króli niejako zamyka okres świąteczno-noworoczny. W wielu krajach (choćby we Włoszech) to właśnie tego dnia kończą się trwające jeszcze od 23 grudnia dni wolne od pracy, ale nawet w polskich warunkach nie brakowało tych, którzy dzięki urlopom dopiero w tym tygodniu powrócili do pracy. Dla mnie to zaś dobry moment na krótkie podsumowanie wszystkiego co wydarzyło się w polskim winie w mijającym roku i zapowiedź tego, co wydarzy się w ciągu najbliższych 12 miesięcy. Zaczynamy!

Rosną kolejne, polskie winnice! © Maciej Nowicki.

1. Liczby – Stale rosną. Od sezonu 2015/2016 producentów wina uprawnionych do jego legalnej sprzedaży przybywa w tempie kilkudziesięciu rocznie (2015/2016 – 103, 2016/2017 – 151, 2017/2018 – 197) i sezon 2018/2019 ten trend potwierdził. Aktualnie w ewidencji Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa zarejestrowanych jest 230 producentów wina. Liczba winnic niezarejestrowanych (zarówno amatorskich jak i świeżo obsadzonych czy przygotowujących się do uruchomienia sprzedaży) także wzrosła i przekroczyła pół tysiąca. Oczywiście zmieniła się także powierzchnia upraw – aktualnie zadeklarowana  powierzchnia upraw (tak to się oficjalnie określa) dla powyższej liczby producentów to 393 hektary (w poprzednim sezonie – 222 hektary). Choć na tle innych krajów winiarskich nadal nie jest to imponujący areał, to jednak biorąc pod uwagę fakt, że współczesna historia polskiego winiarstwa trwa ledwie dekadę, przyrost o ponad 170 hektarów w odstępie jednego sezonu jest istotną wartością. I z pewnością wzrośnie w kolejnym sezonie, bo do debiutu przygotowuje się kilka dużych winnic (m.in. dolnośląska Winnica Silesian o powierzchni ponad 10 hektarów), a swoje uprawy powiększają także producenci już obecni na rynku.

Świetną jakość win zaprezentowały Piwnice Półtorak. © Piwnice Półtorak.

2. Roczniki – Bardziej nie można się różnić. O trudnym roczniku 2017 pisałem wielokrotnie (ostatni raz – tutaj), ale wina, które udało się wyprodukować z przetrzebionych wiosennymi przymrozkami i deszczowym lipcem robiły wrażenie czystością owocu, strukturą i równowagą. Tych z niedojrzałym owocem i słynną, „nordycką” kwasowością było zaskakująco mało, a najlepsze rzetelnie opisywałem na łamach Winicjatywy i Fermentu przez ostatnie pół roku. Rocznik 2018 postanowił winiarzom wynagrodzić wcześniejsze niedogodności i był rekordowy pod każdym względem – temperatur, dojrzałości gron, czasu (winobranie rozpoczęło się trzy tygodnie wcześniej niż zwykle) i wielkości zbiorów. Bardziej umiarkowane warunki panowały właściwie jedynie na Podkarpaciu. Czy będzie to także rocznik rekordowy pod względem jakości? To już w rękach samych winiarzy, ale obserwacje (jak i doświadczenia z „gorących” roczników w innych krajach) pokazują, że wcale nie musi być idealnie. Wysokie temperatury są często złudne, rozleniwiają lub prowokują do dłuższego przetrzymywania gron na krzewie. W efekcie trudno poradzić sobie ze zrównoważeniem cukru resztkowego, poziomu alkoholu i zachowaniu świeżości w winie, co może skończyć się karykaturalnymi winami. Przykładem mogą być te  z odmiany solaris o 15% alkoholu i braku jakiekolwiek świeżości. Dla równowagi –  winiarze, którzy trzymali rękę na pulsie, mają szanse na najlepsze wina w swojej historii, co pokazały przeglądy młodych win.

Souvignier Gris. © cestazavinem.cz.

3. Odmiany – Względna stabilizacja. Wieczny konflikt (przynajmniej dla niektórych) – odmiany hybrydowe czy szlachetne – traci na znaczeniu. Ostatnie lata pokazały, że miejsce jest dla każdej z nich, a wiele zależy od regionu, z jakim mamy do czynienia. Próbując johannitera z winnicy Dom Bliskowice, muscarisa z Winnicy Moderna czy souvignier gris z Piwnic Półtorak, trudno nawoływać ich autorów do wycięcia tych odmian, podobnie jak przekonywać winiarzy produkujących świetne wina z vitis vinifery (jak choćby Winnica Wieliczka czy Winnice Wzgórz Trzebnickich), że hybrydy byłyby lepszym rozwiązaniem). W polskim krajobrazie rocznika 2019 nie zabraknie rzecz jasna narodowej już odmiany, jaką stał się solaris. Pojawi się też więcej johannitera, rieslinga i chardonnay, a także win ze wspominanej odmiany souvignier gris (do Piwnic Półtorak i Winnic Kojder dołączy kilku innych producentów). Powinien także zadebiutować grüner veltliner z lubuskiej Winnicy Equus. W drugim kierunku podąża kilka czerwonych odmian hybrydowych – już od jakiegoś czasu coraz mniej na rynku leon millot czy marechal foch (a jeśli już to jako mniejszościowe dodatki w kupażach), powoli na znaczeniu traci także rondo, choć wciąż są jeszcze producenci, którzy – dosłownie i w przenośni – są w stanie wycisnąć z niej dużo dobrego (w czołówce Winnica Spotkaniówka, Winnica Moderna, Winnica Jadwiga). Powoli do przeszłości odchodzą też buraczane aromaty w regencie – winiarze wiedzą już, jak obchodzić się z tą wymagającą odmianą, chętniej korzystają z dłuższego starzenia w beczkach dębowych, a efektem jest i będzie sporo dobrych win z tego szczepu (Winnica Spotkaniówka, Winnica Rodzinna Mickiewicz, Dom Bliskowice). No chyba, że ktoś podejdzie do tematu odważnie i stworzy młodziutkiego (wyłącznie maceracja węglowa) i zaskakująco soczystego regenta, jak ten który na rynek wypuszcza w przyszłym tygodniu Winnica Dworu Sanna.

Coraz więcej polskich musiaków! © Maciej Nowicki.

4. Trendy – Kontynuacja. W tym przypadku zaskoczeń nie będzie. I bardzo dobrze, bo mówi się o nich od lat, ale efekty zobaczyliśmy tak naprawdę dopiero w zeszłym roku. Po pierwsze – wina musujące, które polskim producentom były wręcz pisane i wreszcie w szerszej grupie pojawiły się na rynku. Ten temat opisywałem szeroko w ostatnim tekście, ale mowa była tam przede wszystkim o tych powstających metodą tradycyjną. Tymczasem w zeszłym roku na rynku pojawiły się też trzy wina powstające tzw. metodą pradawną (méthode ancestrale) czyli popularne pét-naty (opisywane tutaj, tutaj i tutaj) i nie powinno ich braknąć także w roczniku 2018. Po drugie – wina różowe, temat często trudny z punktu widzenia ich sprzedaży w restauracjach, ale zaskakująco chłonny w sprzedaży bezpośredniej – szczególnie w sezonie letnim. Idealne rozwiązanie chroniące winiarza przed wypuszczaniem na rynek win czerwonych z niedojrzałych owoców, choć do tego rozwiązania brać dziennikarska namawiała producentów co najmniej od 2014 roku (Konwent Polskich Winiarzy w Sandomierzu). W roczniku 2018 niedojrzałość nam raczej nie grozi, więc liczę na przynajmniej kilka win godnych polecenia (o Młodym Cfajgelcie z Winnicy Modła już wspominałem). Pewnie pojawi się też trochę koszmarnych, półsłodkich landrynek (piszę o nich w zimowym wydaniu Fermentu), na szczęście większość winiarzy ma inne pomysły, często bardzo oryginalne jak choćby dłużej macerowany różowy pinot noir z Winnicy Hiki – jedno z najciekawszych, różowych win w 2018 roku. A skoro już mowa o odważniejszych decyzjach, trzecim trendem będzie z pewnością dłuższa maceracja win białych. Johanniter Ultra pokazał, jaką jakość mogą pokazać takie wina, i jaką popularnością mogą się cieszyć, szczególnie gdy powstają w krótszych seriach. W efekcie tego rodzaju przykłady zaczęły coraz śmielej pojawiać się na rynku (choćby z Winnica Equus, Turnau czy Półtorak), a rocznik 2018 będzie pod tym względem wyjątkowy. Premier u poszczególnych producentów nie mogę jeszcze zdradzić, ale zapewniam – palców jednej ręki z pewnością nie starczy.

Niezwykły róż z Winnicy Hiki! © Maciej Nowicki.

5. Festiwale – Jeszcze lepiej, jeszcze więcej. Rosnąca popularność polskich win musiała się przełożyć na liczbę poświęconych im festiwali i miniony rok był pod tym względem wyjątkowy – nigdy wcześniej nie odbyła się taka liczba imprez. Mieliśmy udane premiery (Białe Czerwone w Warszawie, Zaułek Małopolskiego Wina w Krakowie), imponujące programy (Polskie Wina i Cydry w SPOT), frekwencyjne sukcesy (Święto Wina w Janowcu), zmiany (Czas Dobrego Sera i Wina w Sandomierzu), „nowe otwarcia” (Dni Wina w Jaśle) czy młode wino i jedzenie (Święto Młodego Wina w Sandomierzu). W roku 2019 kalendarz powinien być jeszcze bardziej atrakcyjny, bo oprócz kontynuacji wydarzeń wspomnianych wyżej, pojawią się nowe – m.in. nowy festiwal polskich win w Łodzi, organizowany przez wine bar Dwa przez cztery, który nie tylko na tę okazję przeprowadza się w przyszłym miesiącu do zdecydowanie większego lokalu. Dokładny grafik festiwalowy doczeka się oddzielnego tekstu jeszcze w tym kwartale, także jeśli chodzi o Szkołę Wina i degustacje organizowane przez Winicjatywę.

Święto Wina w Janowcu 2018. © Maciej Nowicki.

Bez względu na podsumowania i przewidywania, niespodzianek na polskiej scenie winiarskiej w tym sezonie nie powinno brakować. I na to liczę. Niech to będzie dobry rok dla polskiego wina!

Komentarze

Musisz być zalogowany by móc opublikować post.

  • „Wysokie temperatury są często złudne, rozleniwiają lub prowokują do dłuższego przetrzymywania gron na krzewie. W efekcie trudno poradzić sobie ze zrównoważeniem cukru resztkowego, poziomu alkoholu i zachowaniu świeżości w winie, co może skończyć się karykaturalnymi winami. ”

    czytając te dwa zdania przypomniała mi się historia opisana ( o ile dobrze pamiętam przez R.Parkera)
    dotycząca Chateau Beausejour Duffau Lagarosse 1990. Po degustacji pierwszy raz tego wina spytał właściciela jak to się stało, że w tym roczniku wyprodukował tak niewiarygodnie bogate i wspaniałe wino, skoro nigdy wcześniej jego wina nigdy nie zbliżyły się nawet do czegoś tak wielkiego. Właściciel powiedział że podczas zbiorów w 1990 nie było go na terenie posiadłości ( był na jakimś dłuższym wyjeździe) i nikt w jego zastępstwie nie miał odwagi podjąć decyzji o zbieraniu gron, więc sobie tak wisiały kolejne tygodnie pod upalnym słońcem rocznika 1990, aż w końcu właściciel przyjechał i zarządził natychmiastowe winobranie. Myślał że skończy się katastrofą a w efekcie wyprodukował jedno z największych czerwonych win w historii regionu Bordeaux. Zdaniem Parkera Beausejour Duffau Lagarosse 1990 jest winem tego wielkiego rocznika dla tBordeaux, lepszym nawet od kilku innych, które otrzymały perfekyjne 100pkt ( Petrus 1990, Margaux 1990, Montrose 1990) .

    A co do jakiegoś przełomu w polskim winiarstwie to dla mnie takowy będzie jeśli w Polsce ktoś w końcu zrobi nadzwyczajne wino z odmian cabernet sauvignon czy merlot. Na wina z syrah czy grenache nie liczę bo to wymaga kolejnych kilkudziesięciu lat globalnego ocieplenia.

    • (Winicjatywa)

      Marek Hnatyk

      Zbyt wczesne zbiory na pewno były problemem w Bordeaux w latach 70. i 80., niemniej ta anegdota więcej mówi o gustach samego Parkera niż o klimacie w Bordeaux. Po fali przejrzałych Bordeaux (Troplong-Mondot 2009 – 16% alk., notabene RP99) wszyscy zastanawiają się dziś, jak zbierać winogrona wcześniej, zachowując jakość.

      Notabene po tym „wspaniałym sukcesie” jakoś w kolejnych rocznikach o Beausejour Duffau Lagarosse nikt zbyt wiele nie mówi.

      • Wojciech Bońkowski MW

        Nigdy nie czytałem opinii zawodowców kwestionujących jakość tego wina, tak jak to było np. w przypadku Pavie 2003. Fakt tylko od Parkera dostało 100/100 pkt ale inni też oceniali Duffau Lagarosse 1990 jako nadzwyczajne. Zresztą rynek zweryfikował ocenę tego wina, że w przypadku Parkera była jak najbardziej prawidłowa.
        Beausejour Duffau 1990 to był „one hit wonder” pewnie dlatego, że od 1991 dalej prowadzili zbiory w stylu „red. Nowickiego”.
        Dopiero roczniki 2009 i 2010 przyniosły powtórkę jakości z 1990.

        • (Winicjatywa)

          Marek Hnatyk

          Od 2009 to wino robią Thienpont i Derenoncourt, więc trudno się dziwić że jest dobre. A wcześniej raz zrobili wino w stylu porto (zresztą Parker bodaj wprost użył takiego porównania, dokładnie jak przy Pavie 2003) i za to dostali 100 pkt. Nie wątpię, że było to uderzające wino, ale wyciąganie z tego wniosku, że w Polsce powinno się zbierać winogrona później, wydaje mi się doprawdy odważne!

          • Wojciech Bońkowski MW

            No ale właśnie przypadek tego Duffau Lagarosse 1990 daje do myślenia, jeśli chodzi o produkcję nadzwyczajnego wina. Jesli ktoś chce takie zrobić to trzeba wypróbować zupełnie inne metody niż te przy których efekty są „takie sobie”. Jasne że późne zbiory nie załatwiają całej sprawy ale może to być warunek konieczny chociaż niewystarczający. Zresztą nigdy nie słyszałem o nadzwyczajnym czerwonym winie, które powstało z nie w pełni dojrzałych gron.

          • (Winicjatywa)

            Marek Hnatyk

            Château Mouton 1945 ma 10,5%, więc z całą pewnością grona nie były dojrzałe.

            Ponadto wnioskowanie, że w polskich warunkach, w innym klimacie, na innych glebach i z kompletnie innymi szczepami (gdzie na przykład kwasowość spada bardzo szybko po osiagnięciu dojrzałości fenolicznej, odwrotnie niż w Cabernet Sauvignon czy Merlot) należy przyjmować optykę taką jak w Bordeaux jest znów – bardzo odważne i raczej publicystyczne niż merytoryczne.

          • Wojciech Bońkowski MW

            Co do Mouton 1945 to musiałbym wieczorem w domu sprawdzić opisy rocznika przez Parkera ale raczej na pewno pogoda była nadzwyczajna i gorąca. W związku z tym te 10,5% mu wynikać z winifikacji a nie z tego że grona były niedojrzałe.

          • (Winicjatywa)

            Marek Hnatyk

            A w jaki sposób w winifikacji w 1945 roku można było obniżyć alkohol?

            Ma Pan oczywiście absolutną rację, że do produkcji zrównoważonych, długowiecznych win czerwonych i białych potrzebne są „w pełni dojrzałe grona”.
            Tyle że między pełną dojrzałością a Bordeaux w stylu porto (Duffau Lagarosse 1990, Pavie 2003, Troplong Mondot 2010) jest bardzo szerokie pole do decyzji producenckich. To jest przecież najgorętsza i najważniejsza debata w dzisiejszym winiarstwie. Zwolennicy „opcji porto” z Parkerem na czele są praktycznie wszędzie (może poza Napa Valley) w odwrocie. W Australii tego typu wina, szczególnie białe, są w tej chwili sekowane z przesadną nawet gwałtownością. Uwagi Macieja Nowickiego wpisywały się więc w ten współczesny trend.

          • Wojciech Bońkowski MW

            Przecież grona które się zbiera maja cukier a nie alkohol w środku, więc proces polegający na tym że cukier zmienia sie w alkohol można przerwać w pewnym momencie?
            Opcja „porto” jak Pan to określa wynika moim zdaniem raczej z produkcji i założonego stylu w jakim ma być wino a nie z tego że są zbierane super dojrzałe grona. Zresztą moda na styl to jest zawsze od ściany do ściany niezależnie czy dotyczy odzieży, polityki czy stylu wina. Teraz jest moda na co innego niż 10 lat temu a za 10 lat będzie moda na styl zupełnie inny, założę się, że z powrotem bliższy temu co Pan określa „parkerowskim”.
            Dotyczy to oczywiście stylu a nie podstawowych cech jakimi muszą odznaczać się Wielkie Wina bo te cechy są niezmienne w czasie czy od aktualnych mód. Polecam wstęp do Przewodnika po Winach Świata R.Parkera odnośnie tej kwestii.

          • (Winicjatywa)

            Marek Hnatyk

            Co do mody, to pełna zgoda, że teraz jest moda na wina lżejsze, a po niej może nastąpi powrót do win pełniejszych – tyle że cykle są dłuższe, 20–25 lat (tyle trwała „era Parkera”).

            Natomiast co do winifikacji Bordeaux to rozumiem że Pan żartuje? Przerywając fermentację „w pewnym momencie”, otrzymuje się wino słodkie – czy według Pana Mouton 1945 to wino słodkie? Czy w Pavie 2003 jest cukier resztkowy? Co mówi przewodnik Parkera odnośnie tej kwestii?

          • Wojciech Bońkowski MW

            te 20 lat to tyle co ja napisałem ( 10+10).
            Parker nic nie pisze o metodach produkcji ale procesem winifikacji da się sterować o tyle że człowiek ma wpływ na poziom alkoholu w winie które wytwarza.

          • (Winicjatywa)

            Marek Hnatyk

            By nie być oskarżonym o dyletantyzm, niech Pan napisze, w jaki sposób można wpływać (dzisiaj i w 1945 roku) na poziom alkoholu w czerwonym winie wytrawnym z Bordeaux.

          • Wojciech Bońkowski MW

            Panie Wojciechu, niech się Pan nie wygłupia, tutaj Pan znajdzie odpowiedź ( na końcu) w jaki sposób można kontrolować poziom alkoholu w winie w procesie produkcji wina: https://winicjatywa.pl/mniej-alkoholu-w-winie-jak-to-zrobic/
            Usiłuje Pan udowodnić że nad tym człowiek nie na żadnej kontroli? w połowie XX wieku czy dzisiaj?
            Co do Mouton 1945 tego wina nie można było zrobić bez super dojrzałych winogron bo jeśli byłyby nie wystarczająco dojrzałe ( zbyt wcześnie zebrane), to niedojrzałosć taniny dałaby o sobie bardzo szybko znać w tym winie.

          • (Winicjatywa)

            Marek Hnatyk

            Bardzo dobry artykuł Pan zalinkował, tylko proszę to powiązać teraz z Pana teorię, że Mouton 1945 powstało z bardzo dojrzałych gron i wytłumaczyć, jak obniżono w tym winie alkohol z 13,5% (myślę że tak roboczo możemy sobie określić alkohol z bardzo dojrzałych gron Cabernet Sauvignon w Pauillac) do 10,5%.

            1. „usuwanie nadmiaru cukru z moszczu”
            2. „specjalnie selekcjonowane szczepy drożdży”
            3. „modyfikowanie tempa fermentacji i napowietrzanie w jej trakcie” (i proszę napisać o ile to pozwala wg Pana obniżyć alkohol w skończonym produkcie)
            4. „zatrzymanie fermentacji” („wówczas nieprzefermentowany cukier sprawi, że otrzymamy wino słodkie”)
            5. destylacja
            6. odwrócona osmoza
            7. ultrafiltracja

            A jak Pan będzie sprawdzał w przewodniku Parkera opis rocznika 1947 to proszę przy okazji nam zacytować, które z tych technik według Parkera są używane w dzisiejszych Bordeaux. Chętnie dowiem się opinii eksperta w tej ważnej kwestii!

          • Wojciech Bońkowski MW

            Chciał Pan abym podał sposoby na obniżenie poziomu alkoholu w winach z Bordeaux współcześnie i w 1945. Na Pana portalu jest artykuł, który wyjaśnia jak to sie robi współcześnie, pewnie Pan go nie czytał skoro prosi mnie Pan o wyjaśnienie tego jak to się robi.
            Co do wytwarzania wina w 1945r. nigdy mnie to nie interesowało i nie podam tego Panu jak na tacy, niemniej jednak punktem wyjścia byłą Pana teza o tym, że niski poziom alkoholu jest wskazówką tego że grona mogły być nie w pełni dojrzałe. To jest teza niedorzeczna i nie chciałbym aby to zostało zamulone w dygresjach, które główne zagadnienie ( zbiór mocno dojrzałych gron a kwestia jakości wina) sprowadza na manowce.

          • (Winicjatywa)

            Marek Hnatyk

            Niedorzeczna jest chyba jednak Pańska teza, że Mouton 1945 powstał z bardzo dojrzałych gron, ale w jakiś sposób obniżono mu alkohol w czasie winifikacji. Nie była dostępna żadna z technik omówionych przez Chrzczonowicza (połowa z nich zresztą jest w ogóle nielegalna w Bordeaux nawet dzisiaj). Po prostu zebrano częściowo dojrzałe, częściowo niedojrzałe winogrona bez żadnej selekcji – całość zbioru miała potencjalny alkohol 11%, jak to było wówczas na porządku dziennym (dodatkowo niewielka część etanolu odparowała w czasie fermentacji). Tyle że wbrew Pańskiej, opartej na wybiórczej lekturze Parkera, a nie żadnej enologicznej wiedzy, teorii, że „późny zbiór jest warunkiem koniecznym nadzwyczajnego wina”, Mouton 1945 okazał się bardzo długowieczny i do dziś uchodzi za jedno z najlepszych Bordeaux, jakie kiedykolwiek wyprodukowano.

            Nadzwyczajne wina z „nie w pełni dojrzałych” (sam termin jest i tak kontrowersyjny, bo kto decyduje o tym, co uważa się za dojrzałość?) gron produkowano w Bordeaux i wielu innych regionach przez dziesiątki lat przed nastaniem Parkera, po prostu były utrzymane w innym stylu, który – i tu się zgadzamy – moda ostatnich 25 lat uczyniła niezrozumiałym dla pasjonatów takich jak Pan.

          • Wojciech Bońkowski MW

            To może zacytuję, co o dojrzałości gron w Mouton Rothschild 1945 napisano w Decanter: „Heavy frosts on 2 May -€ ‘an unusually late date’€ – severely reduced the crop in the Médoc. Thereafter the climate was superb, with a hot, dry summer that led to an early and uncomplicated harvest. The grapes were super-ripe, with some batches apparently reaching an alcohol level of 15%. Quantities were considerably reduced and this was the smallest vintage since 1915.
            (https://www.decanter.com/learn/wine-legend-chateau-mouton-rothschild-1945-374280/#lrcXrbd4eHl61Y7S.99)
            Wine Searcher podaje dla tego rocznika zawartość alkoholu 12-13%, co wydaje się prawdopodobne. Jeszcze słowo na temat dojrzałości winogron: dojrzałość winogron przerobowych to stan, który winiarz uznaje za optymalny do zbioru. Niektórzy określają to na podstawie koloru i smaku pestek, niektórzy mierzą cukier, a niektórzy mierzą zawartość kwasów (podobno najlepsza metoda). Niedojrzałych winogron nikt nie zbiera, chyba że musi zdążyć przed wyjazdem na wakacje (to w Polskich warunkach) albo mu pleśń tak atakuje grona, że nie ma innego wyjścia. Jeszcze jedno: cechą przerobowych odmian winogron jest równomierne dojrzewanie, wiec teza że zbierano grona dojrzałe razem z niedojrzałymi wydaje się nieprawdopodobna. Polecam wizytę w winnicy w czasie winobrania i zebranie własnoręcznie chociaż kilkuset kilogramów winogron, wiele rzeczy staje się wtedy jaśniejsze.

          • (Winicjatywa)

            Maciej Łukaszewicz

            No to 15% czy 12-13%? A może Wine-searcher niekoniecznie jest dobrym źródłem do czerpania informacji o zawartości alkoholu, skoro nikt tam tego wina nie pił ani nawet nie opisał (podstrony win kompilują boty)?
            Naturalnie nie chciałbym wchodzić w polemikę z osobą tak doświadczoną w uprawie winorośli jak Pan, ale twierdzenie, że „cechą przerobowych odmian jest równomierne dojrzewanie” jest ewidentnie nieścisłe w stosunku do wielu klasycznych odmian winorośli, których problemem jest właśnie nierównomierne dojrzewanie nieraz na tej samej kiści, szczególnie w chłodniejszym klimacie o deszczowej wiośnie (choroba winorośli zwana „millerandage”): Bobal „tends to ripen unevenly”; Chardonnay „propensity to millerandage”, Concord: „in warmer climates, pronte to uneven ripening”; Grignolino „sometimes ripens unevenly”; Zinfandel „characteristic uneven ripening” (to tylko pierwsze z brzegu cytaty z kultowej encyklopedii Wine Grapes). Przecież z tego powodu w poważnym winiarstwie wprowadzono sortowanie gron (w Bordeaux nieraz dwu- lub trzykrotne), w czym zresztą upatruje się bezpośredniej przyczyny skoku zawartości alkoholu o 1–1,5% – to oznacza że wcześniej do kadzi trafiały grona mniej dojrzałe i bogate w cukier.

            To jedno uściślenie, a drugie – „niedojrzałych winogron nikt nie zbiera” – moment zbiorów wybiera się w zależności od prognozy pogodowej i planowanego stylu win; zapewniam że nawet dziś, w warunkach ocieplenia klimatu, wielu winiarzy zbiera kilka dni wcześniej, niż by chcieli, z uwagi na nadciągające deszcze (vide rocznik 2014 praktycznie w całej Europie).

            Z Pańskiego komentarza osoba niezorientowana mogłaby wywnioskować, że dojrzałość gron to jest jakiś punktowy moment – najpierw jej nie ma, potem się pojawia i wtedy zbieramy. Ośmielę się zasugerować, że to jest trochę bardziej złożona sprawa i do tego subiektywna – parametry, które dla jednego oznaczają „optimum”, dla innego jeszcze tym optimum nie są. Zatem stwierdzenie, że „nikt nie zbiera niedojrzałych gron” też nie wytrzymuje krytyki – jeżeli dla Jacka poziom kwasu 7g/l w Jutrzence jest optymalny i zaczyna zbierać, a dla Placka tym optimum jest 6,8 g/l, to z punktu widzenia Placka Jacek zebrał niedojrzałe jeszcze grona. Który z nich ma rację? Szanowny Pan Marek zapytałby oczywiście Parkera, a Pan kogo zapyta?

          • Wojciech Bońkowski MW

            A ja zapytałem Wikipedii, hasło „Ripeness in viticulture”. Nie żebym ślepo wierzył w Wiki, ale ten artykuł jest napisany bardzo sensownie i w przybliżeniu potwierdza moją tezę, że „dojrzałość winogron przerobowych to stan, który winiarz uznaje za optymalny do zbioru” i w ten sposób rozwiązuje sofizmat Jacka i Placka. Ja bym dodał, że Jackiem i Plackiem może być ta sama osoba: kiedyś (pewnie z kilkanaście lat temu) Filipa Pato opowiadała, że w sierpniu zbiera część gron z winnicy obsadzonej Bagą i robi z tego wino musujące, a dobre kilka tygodni później zbiera pozostałe grona na wino czerwone. W obu przypadkach zbiera dojrzałe winogrona! :)

          • (Winicjatywa)

            Maciej Łukaszewicz

            W porządku, ja się w pełni podpisuję. To jest zbieżne z tym, co pisałem od początku – dojrzałość jest subiektywnym pojęciem, zależnym od wielu zmiennych – zamierzonego stylu win, kontekstu ideowo-kulturowego, widzimisię winiarza. Z tego punktu widzenia nie ma sensu pisać, że „późny zbiór jest warunkiem jakości” ani nawet, jak Pan, że „nikt nie zbiera niedojrzałych winogron” – z własnego punktu widzenia nikt (to tautologia), ale z punktu widzenia innych userów zdarza się to cały czas, bo zawsze znajdzie się ktoś, kto zebrałby później.

          • Wojciech Bońkowski MW

            Co do rocznika 1945 znalazłem tylko taki opis: „po przymrozkach w maju, nadeszło wyjątkowo upalne i suche lato”, winobranie rozpoczęło się 13 września czyli w tak jak w innych upalnych rocznikach jak 1990 czy 1982.
            Nigdzie na natrafiłem na jakikolwiek ślad, który by sugerował że zbierano niedojrzałe grona po grubo ponad 3 miesiącach gorącej i suchej pogody.
            Trudno mi opisywać proces produkcji wina w 1945 ( tak jak można znaleźć szczegółowe opisy dla obecnej produkcji) ale nic nie potwierdza tezy że Mouton 1945 zrobiono z niedojrzałych ( przynajmniej częściowo) gron. Nigdy nei czytałem jakiejkolwiek opinii, osób które piły to wino, która w pitym wine wyczuły jakiekolwiek ślady niedojrzałej taniny, zieloności czy tym podobnych skutków użycia niedojrzałych gron.

            „późny zbiór jest warunkiem koniecznym nadzwyczajnego wina”, pisałem to w kontekście wyników naszych polskich czerwonych win, bo każdy upalny rocznik w Bordeaux daje takie możliwości najlepszym producentom w Bordeaux że nie muszą czekać do samego końca jesieni.

            nie w pełni dojrzałych” (sam termin jest i tak kontrowersyjny, bo kto decyduje o tym, co uważa się za dojrzałość?)
            kwestę dojrzałości gron ładnie opisano tutaj: http://www.naszewinnice.pl/polskie-wino/produkcja-wina/item/894-winogrona-jako-surowiec-winiarski#.XDTpX2ndiUk.

            Jeszcze cytat z „Przewodnika po winach świata” , z którym to cytatem na podstawie własnych obserwacji i doświadczeń zgadzam się w 100%:

            „Wielkie wina pochodzą z dobrze położonych winnic, posiadających mikroklimaty korzystne dla określonego gatunku hodowanych tam winogron.(…) są one produktem konsekwentnej uprawy winorośli kładącej nacisk na niskie zbiory i dojrzałe ( fizjologicznie a nie teoretycznie) owoce. W ciągu dziewiętnastu lat spędzonych na degustacji ponad 200 tys win nie zdarzyło mi się nigdy natrafić na wybitne wino, które byłoby zrobione z niedojrzałych owoców. Czy komukolwiek smakuje niedojrzała pomarańcza, morela lub wiśnia? Niskie zbiory i dojrzałe owoce są konieczne do wyprodukowania ponadprzeciętnego wina i zdumiewające jest, że tak wiele wytwórni win wciąż zdaje się nie rozumieć tej podstawowej zasady”

            ja dodam od siebie że zdumiewające jest że tej zasady nie rozumieją również redaktorzy zajmujący się zawodowo oceną wina.

            Niech ten przydługi cytat będzie moim podsumowaniem do wpisu o perspektywach dla polskich win red. Nowickiego.

          • (Winicjatywa)

            Marek Hnatyk

            Miły Panie Marku, Parkera już Pan cytował w tej sprawie i ja nawet się zgodziłem z tym cytatem, delikatnie próbowałem jednak wskazać, że to nie jest prawda objawiona, tylko opinia pewnego krytyka o jasno określonych preferencjach stylistycznych do win bardzo dojrzałych, co uwidoczniło się wielokrotnie w jego ocenach win z Bordeaux, których inni krytycy nie podzielali (Pavie 2003). Więc generalnie się zgadzamy, jednak im bardziej absolutyzuje Pan tę opinię, że „późny zbiór jest warunkiem koniecznym nadzwyczajnego wina”, tym bardziej traci Pan kontakt z dzisiejszą rzeczywistością (nazwijmy ją „modą” za Pana poprzednim komentarzem), która patrzy na to złożone zagadnienie coraz odmienniej niż Parker. Zamiast podobieństwa do porto wielu komentatorów i producentów szuka dziś w Bordeaux podobieństwa do burgundów. Toteż Pańska eskalacja, że polskie winiarstwo czekają klęski, dopóki winiarze będą „zbierać w stylu red. Nowickiego” była nie tylko niepotrzebna, ale też kulturowo rzecz biorąc mało trafna. Rynek dziś bowiem pokazuje, że im częściej polscy winiarze będą „zbierać w stylu red. Nowickiego”, tym czeka ich więcej sukcesów. Mam nadzieję że tym razem udało mi się wyjaśnić moje intencje.

            A na koniec polecam lekturę o Mouton 1945, jeśli oczywiście bierze Pan pod uwagę coś innego niż Parker, to dobre podsumowanie naszej dyskusji: https://www.forbes.pl/life/styl/chateau-mouton-rothschild-1945-cyfra-z-innej-epoki/312l6zf

          • Wojciech Bońkowski MW

            „Toteż Pańska eskalacja, że polskie winiarstwo czekają klęski, dopóki winiarze będą „zbierać w stylu red. Nowickiego” ”

            napisałem jednak inaczej:
            „Jeśli ktoś chce takie zrobić to trzeba wypróbować zupełnie inne metody niż te przy których efekty są „takie sobie”. ”

            a znaczy to tyle, że w odniesieni do win czerwonych bo o tych cały czas pisałem, w Polsce efekty są „takie sobie” i jeśli winiarze czegoś zupełnie nie zmienią to dalej będą „takie sobie”. Nie wierze że powtarzając to samo co roku ( metody produkcji, prowadzenie winnic, wybór odmian itp) można za kilka lat mieć wyraźnie lepsze efekty. Chyba że ktoś coś radykalnie zmieni ( podałem przykład zupełnie przypadkowej sytuacji z Duffau Lagarosse 1990)i wtedy pojawi się wino czerwone które rzeczywiście ( bez polskiego kontekstu ) będzie nadzwyczajne i będzie można ocenić ja na 90+/100pkt.

            A co się tyczy artykułu M.Bieńczyka to zupełnie nic on do dyskusji nie wnosi bo to są źródłowe dane ( i spekulacje samego Bieńczyka) na które się Pan oparł stawiając swoje tezy. Nie uważam poza tym aby w przypadku takich win Bieńczyk miał bardziej wiarygodne dane niż Dekanter czy Parker.

          • (Winicjatywa)

            Marek Hnatyk

            «Efekty są „takie sobie”» – opiera to Pan na degustacji jakichś konkretnych polskich win, czy to ogólna, publicystyczna opinia tak jak „warunek konieczny nadzwyczajnego wina”?

            A jeśli z tekstu Bieńczyka wyniósł Pan tylko źródłowe dane, to faktycznie nie było warto czytać. Mnie chodziło o wyczerpujące wyjaśnienie, dlaczego wina miały kiedyś mniej alkoholu – kwestie techniczne i stylistyczne, które pozwalają zrozumieć, że nie ma czegoś takiego jak obiektywna dojrzałość i nie ma czegoś takiego jak obiektywna jakość.

          • Marek Hnatyk

            Szanowny Panie Marku
            doceniając pańską teoretyczną wiedzę a troszkę mniej gusta i listę autorytetów na których się Pan powołuje, pozwolę sobie na nieco mocniejsze podanie tego, co subtelny i delikatny w dyskusji gospodarz tego portalu był uprzejmy już uczynić. Proszę się nie obrażać, że zrobię to bardziej topornie. I tak:
            1. dojrzałość jest określeniem umownym i nie zależy wyłącznie od długości zawisu na krzewie
            2. sytuacja, w której prowadzimy późny zbiór po ciepłym, słonecznym lecie i mamy do czynienia z cukrem o potencjale ca 10% alkoholu, jest wynikiem:
            a) choroby – w tej części wegetacji zwykle inwazji chorób grzybowych – uniemożliwiającej dalszą produkcję cukru
            b) celowego zabiegu plantatora ( nie hodowcy!) zatrzymującego odkładanie cukru np. eliminacją/redukcją liści. Czasami się to robi, tyle tylko, że trudno wówczas mówić o dojrzewaniu w kategoriach, które Pan ma na myśli
            c) cechy odmianowej uprawianej winorośli, ale nie w omawianym tu przypadku
            d) kataklizmu pogodowego
            W takich razach trzymanie owoców na krzewach zwiększy procentowy udział cukru w moszczu tylko wtedy, gdy warunki pogodowe spowodują odparowanie wody. Ale dobrze wiedzieć, że takie suszenie nie zawsze dobrze robi i może mieć duży wpływ na pozostałe istotne parametry owoców – np. kwas relatywnie „podskoczy” – a tym samym na wino.
            3. dojrzałe owoce rocznika 45 najprawdopodobniej wisiały na krzewie nie dłużej niż zwykle, po prostu wegetacja ruszyła później, po okresie potrzebnym do pozbycia się przez krzewy stresu wywołanego przymrozkami. Czyli z dołu ubyło a górkę dodał panicz jadąc na wakacje, co akurat wyszło na dobre. Inni zbierali przecież w/g kalendarza, bo tak zbierali zawsze, nie za bardzo mierząc i ważąc. A już na pewno nie czytali poradników RM, z których my, polscy winiarze, prawie wszyscy ;)
            4. dobrze jest wiedzieć, że zmiana parametrów owoców w trakcie sezonu wegetacyjnego nie przebiega liniowo i w sprzężeniu z sobą. Nie ma żadnej funkcji pomiędzy wzrostem poziomu cukru czy spadku kwasu a dojrzałością tanin, te procesy subtelnie cyrkulują wokół siebie i cudownie uniemożliwiają sformułowanie jednej i obowiązującej definicji dla opisania „dojrzałych winogron”. Szukamy oczywiście kompromisowego optimum wszystkich składników dojrzałości, ale nie zawsze oznacza to optimum dla każdego z nich osobno.
            Jeszcze, za pozwoleniem, dwie uwagi:
            1. Rok 2018 w Polsce, uważany nie tylko przez dyletantów, ale również przez osoby z tzw. branży za znakomity pod względem potencjału w dojrzewaniu, wcale takim nie był. Nie tylko w winogrodnictwie. Większość owoców sadowniczych, szczególnie zbieranych na przełomie lata i jesieni – śliwki, jabłka, gruszki – miały niski poziom cukru. Powód? Temperatura odczuwalna na poziomie powyżej +25 stopni, a taka panowała latem na południowych stokach polskich winnic kilka godzin po wschodzie aż do prawie zachodu słońca, uniemożliwiała fotosyntezę. Czyli godzin ze słońcem – koniecznym do fotosyntezy – i temperaturą umożliwiającą proces odkładanie cukru, nie było zbyt wiele. A kwasy i owszem, spadały, bo w tej akurat akcji nie jest potrzebne słońce a odpowiednio wysoka temperatura. Więc jakie były te owoce w październiku”18 na polskich winnicach? Dojrzałe bo z niskim kwasem i dobrym garbnikiem, czy niedojrzałe bo z relatywnie niskim jak na oczekiwania wierzących w sprawczość upalnego lata, cukrem?
            2. Nie ma technologicznej możliwości (mam tu na myśli klasycznie rozumiany proces winifikacji, nawet z użyciem wysublimowanych metod i urządzeń) „zgubienia” cukru. Ani teraz ani tym bardziej w 1945 roku. Krótko: albo cukier albo alkohol. Są różne sposoby przerwania tej cudownej przemiany wody w wino, zamaskowania cukru resztkowego, ukrycia alkoholu, ale bez sięgania do narzędzi z arsenału szalbierza i szalonego chemika nie jest możliwa ucieczka od cukru. Rozumiem, że nie będziemy tu się skupiali na metodach z Syberii rodem: jak za mało cukru to dodamy…cukru lub wręcz spirytusu a jak za dużo to dolejemy… co tam dolać nada.
            Ogólnie polecam wizytę w winnicy, niekoniecznie polskiej, w okresie okołozbiorowym. Takie doświadczenie naprawdę wiele prawd parkerowych okroi do półprawd a czasem ćwierci tego, co z wypiekami na twarzy czytamy jako rzecz objawioną i niezmienną.
            I jeszcze jedno. Rośliny, w tym winorośl, UPRAWIAMY. Hodujemy np. winniczki. Niby blisko, ale daleko.

            Pozdrawiam

          • lech mill

            Dzięki za uwagi.
            Chciałbym tylko wyjaśnić kwestie tej „hodowli”. Ja dosłownie zacytowałem fragment książki więc proszę nie mieć do mnie pretensji za użycie słowa „hodowla” , bo tego słowa użył tłumacz a potem jeszcze przepuściała to korekta wydawnictwa.

          • Marek Hnatyk

            Tak myślałem. Przy okazji sorki za krztynę niepotrzebnej impertynencji w pierwszym zdaniu. Pozdrawiam serdecznie.

          • lech mill

            Panie Lechu,
            Jest Pan w wielkim błędzie z tym hodowaniem roślin. Oczywiscie rosliny mozna hodować i również winorośl. Polecam poczytac ;)

          • Grzegorz Runowski

            Wiem,że jestem w błędzie sądząc, że nie da się uprawiać trzody chlewnej i hodować sex. Ale jak to zaśpiewać nie myląc nutek?

          • Lech Mill

            Hodowla o jest planowa opieka nad wzrostem i rozwojem zwierząt lub roślin, czy to się komuś podoba czy nie. W ogóle te dyskusje na WI są zabawne, zaczyna się od tego że jakiś laik niedoinformowany teoretyk poucza gości którzy są specjalistami w temacie, następnie do dyskusji podłącza się kolejny mędrzec i sygnalizuje brak przecinka. Taki karykaturalny turniej garbusów. Jedna korzyść jest taka że można się przy okazji dowiedzieć czegoś ciekawego od Pana Wojciecha (podziwiam za cierpliwość).

          • Krystian Ianowski

            Pan po Uniwersytecie Wikipedyjskim?

          • lech mill

            Zdaje się że Pan ma problem nie tylko ze zrozumieniem znaczeń słów. Dalej Pan twierdzi że nie można hodować roślin?

          • Krystian Ianowski

            Z czysto rolniczego punktu widzenia hodowla zwierząt i roślin to zabiegi zmierzające do poprawy cech użytkowych (krzyżowanie, selekcja itp), natomiast w zwykłej produkcji żywności używa się pojęć chów zwierząt i uprawa roślin.

          • Krystian Ianowski

            Jak każdy, mam, ale nie twierdzę. To, że Pan i kilku rolników hoduje rośliny, nie znaczy, że mieliśmy tak samo dobrych polonistów w szkole. Tyle. Pozdrawiam.