Czas Dobrego Sera… i wina!
Tradycja to tradycja. W weekend następujący po Bożym Ciele, w Sandomierzu odbyła się kolejna, siódma już odsłona festiwalu Czas Dobrego Sera. O tym, jak popularna to impreza, świadczyć może obłożenie obiektów noclegowych. O ile w świąteczny czwartek i piątek pojedyncze miejsca były jeszcze dostępne, o tyle na czas samego festiwalu miejsca skończyły się dwa tygodnie wcześniej i można było liczyć wyłącznie na łut szczęścia.
Taka sytuacja mnie nie dziwi. Przez ostatnich sześć lat zespół kierowany przez Jacka Szklarka, prezesa Slow Food Polska sprawił, że Czas Dobrego Sera stał się jednym z najważniejszych (jeśli nie najważniejszym) wydarzeń tego typu na gastronomicznej mapie Polski, co szczególnie dobitnie widać było w tym roku – zaprezentowano ponad 300 rodzajów sera, m.in. z Polski, Włoch, Francji, Hiszpanii, Anglii, Litwy, Chorwacji, Grecji, Węgier, Holandii, Anglii, Austrii, Szwajcarii i Słowacji. Jak co roku, wybrano także najlepszy polski ser w ramach konkursu Grand Prix 2017. Choć Sylwester Wańczyk (gospodarstwo Wańczykówka) znowu zasłużenie zgarnął najważniejszą nagrodę za absolutnie fenomenalny, długo dojrzewający ser Winowajca, to cieszą nowe nazwiska wśród zwycięzców – pełna lista dostępna jest tutaj.
Swoją renomę mają już też odbywające się w ramach festiwalu Laboratoria Serowe. Prowadzone przez specjalistów komentowane degustacje serów umożliwiają nie tylko praktyczne porównanie poszczególnych gatunków sera, ale i ich połączenia z różnymi alkoholami. Tegoroczne warsztaty miały dla mnie o tyle istotne znaczenie, że po raz pierwszy od dłuższego czasu zaproponowano połączenia wyłącznie z polskimi winami. Na przykład do zdobywających coraz szerszą popularność kozich i krowich serów z Lubelszczyzny od takich producentów jak Sery Janowickie, Zagroda Almatei czy Gospodarstwo Ekologiczne Pod Kasztanem, dobrano wina z prezentowanej przeze mnie niedawno Winnicy Skarpa Dobrska… a także słynny lubelski cebularz (walczący na rynku o pozycję zbliżoną do kultowego, krakowskiego obwarzanka) oraz wyroby ze świni puławskiej.
Do historii przejdzie też kolacja galowa, która w tym roku odbywała się… na statku. A konkretnie na największej śródlądowej jednostce w Polsce – „Syrence” – pod dowództwem kpt. Tadeusza Prokopa. Nie było to zadanie łatwe ani pod kątem gastronomicznym, ani logistycznym, ale przygotowujący ją szefowie kuchni – Przemek Bilski (Pod Nosem, Kraków), Tomasz Dziura (Andromeda – Hotel Galaxy Kraków), Krzysztof Małocha (Sienna 104 – Heron Live Hotel, Gródek nad Dunajcem), Jan Nawrocki (Zielonym do Góry – Apart Hotel, Kraków) stanęli na wysokości zadania. W niezwykle rozbudowanym menu (szczegóły tutaj) największe wrażenie smakowe zrobiła na mnie selekcja ryb autorstwa Krzysztofa Małochy pod postacią okonia na kwaśno z sałatką z pieczonego buraka, pstrąga z Zielenicy z fenkułem i octem z kwiatu czarnego bzu oraz tradycyjnie marynowanego śledzia bałtyckiego – wszystkie podano z owczym bundzem od Wojciecha Komperdy. Całości towarzyszyły polskie cydry, za które dałbym się pokroić – w szczególności za Reserva Kloben 2014 z Kwaśnego Jabłka i Kronselkę 2015 z Cydr Chyliczki.
Obecność polskiego wina na Czasie Dobrego Sera stale się umacnia (w tym roku udział wzięło już 12 winnic) – kto wie, czy za jakiś czas tytuł tego tekstu nie stanie się oficjalną nazwą festiwalu. W tym roku szczególnie dobrze wypadły wina czerwone. Dawniej bywało odwrotnie, o niesławnych nutach „buraczanych” w różnych rondach czy regentach sam napisałem niejeden tekst. Wielu winiarzy znalazło wreszcie receptę na sukces: jest nią odpowiednia proporcja beczki i czasu. Okres leżakowania w dębie sięga od 4 do 12 miesięcy, ale sprawia, że szczególnie regenty nabierają krągłości, struktury i równowagi, nie tracąc wszak atrakcyjnych nut owocowych. Do moich faworytów należą zwłaszcza soczyste i dobrze zrównoważone Sir Flamen XV z Winnicy Nobilis i Re XV z Winnicy Carolus oraz rok młodszy, ale bardzo obiecujący Titanium 16 z Podkarpackiej Manufaktury Win (znana kiedyś pod nazwą Winnica Mieszko).
Regent z dodatkiem zweigelta to z kolei od lat znak firmowy Winnicy nad Jarem i śpieszę donieść że w roczniku 2016, firmowe wino Sylwii i Mateusza Paciurów – Regelt XVI – znowu imponuje świetną jakością owocu i fajnymi pikantno-wędzonymi niuansami.
Skoro już o zweigelcie mowa – w 100% zawiera go Adonis 2016 ze wspominanej Winnicy Skarpa Dobrska i choć dziś wino jest jeszcze bardzo młode, to za parę miesięcy z pewnością mocno namiesza na polskiej scenie winiarskiej.
Oddzielny akapit muszę poświęcić Lechowi Szczęchowi z Winnicy Sztukówka. Akurat on ma od zawsze rękę do produkcji zdecydowanie zwiewniejszych regentów, o czystym owocu i dobrej kwasowości (jak Harmonia Polska 2016). W tym roczniku Lech zdecydował się także na eksperyment – wino z tej samej odmiany, powstałe wyłącznie z owoców rosnących na 100 krzewach w 37. rzędzie winnicy. Moszcz wyciskany wyłącznie nogami (bose stopy bez względu na warunki atmosferyczne to od lat znak firmowy tego winiarza), fermentacja razem z szypułkami. To niezwykłe, jak limitowana wersja Harmonii Polskiej (z czarną etykietą) różni się od tej „podstawowej”: więcej tu ciemnej wiśni, nut wędzonych i struktury – komu się uda, niech kupuje w ciemno!
Rozczarowało natomiast wiele win białych – przede wszystkim populistyczną półsłodkością. Czym innym jest dobrze zrównoważone wino słodkie (jak choćby Ambrozja z Winnicy Solaris, o której wspominałem w relacji ze Święta Wina w Janowcu), a czym innym zwyczajna chęć przypodobania się klientowi, bez zbalansowania zawartej w winie słodyczy. Na szczęście nie zabrakło także dobrej wytrawności, Tutaj na pierwszym miejscu stawiam białe owoce i nuty ziołowe w Daromi Blanc XVI z Winnicy Płochockich, a także świeżutkie Złóbcoki 2016 (solaris) z Winnicy Sztukówka i soczyste Griseo XVI (pinot gris) z Winnicy Modła – które ma też największy potencjał.
Na koniec nagroda specjalna. Od zawsze trzymałem kciuki za tę winnicę, chwaliłem już na zeszłorocznym Konwencie Polskich Winiarzy i z niecierpliwością czekałem na rynkowy debiut. Dziś mogę z radością donieść, że wina z podkarpackiej Winnicy Vanellus to naprawdę pierwsza klasa! Znakomity jest zwłaszcza poziom win białych: Vesperum 2016 (solaris z muscarisem), Merdium 2016 (doskonały, odświeżający johanniter), a przede wszystkim Mane 2016, gdzie Barbara Czajka zdecydowała się zachować całkowicie wytrawny charakter muskata, co sprawia, że jest to najlepsze wino z tej odmiany, które w tym momencie powstaje w Polsce. Brawa!
Do Sandomierza podróżowałem na koszt własny, w wydarzeniu uczestniczyłem na zaproszenie Organizatorów.