Winicjatywa zawiera treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich.

Treści na Winicjatywie mają charakter informacji o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz.U. 2012 poz. 1356).

Winicjatywa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, zbierając anonimowe dane dotyczące korzystania z portalu (strona wejścia, czas trwania wizyty, klikane linki, strona wyjścia, itd.) za pomocą usługi Google Analytics lub podobnej. Zbierane dane są anonimowe – w żaden sposób nie pozwalają na identyfikację użytkownika.

Opuść stronę

13 polskich win musujących

Komentarze

Zbliża się ten moment w roku, gdy najczęściej strzelają korki od win musujących. O szampanie i spółce wiecie już wszystko z naszego piątkowego tekstu. Decyzja co do konkretnego wina, którym wzniesiecie toast pozostaje już kwestią indywidualną, ale ja oczywiście zachęcam do polskiego kierunku. Tym bardziej, że wybór jest większy niż przypuszczacie i cały czas rośnie.

Teraz Polska! © Wikimedia.

Jeszcze parę lat temu znalezienie na rynku więcej niż kilku polskich win musujących było nie lada wyzwaniem. Dziś ich dostępność rośnie w równie szybkim tempie, co całe polskie winiarstwo, a najlepiej pokazał to ten rok na Winicjatywie, gdzie opisywałem musiaki m.in. z Winnicy Gostchorze, Miłosz, Pod Lubuskim Słońcem, Dworu Sanna, Jakubów, Domu Bliskowice czy Wzgórz Trzebnickich. Ich fenomen opisywałem też w jesiennym numerze Fermentu. Przysłowiowa kropka nad „i” (czy raczej nad „m”) postawiona została na początku grudnia w Krakowie, gdzie w ramach kolejnej edycji Jesieni Enologicznej, na zaproszenie organizatorów (Stowarzyszenia Kobiety i Wino), wspólnie z red. Mariuszem Kapczyńskim z portalu Vinisfera, poprowadziłem największą w historii degustację polskich win musujących.

Pierwsza taka degustacja. © Kobiety i Wino.

Organizatorom udało się zdobyć wina z 13 (!) polskich winnic, a przedstawicieli mogło być jeszcze więcej, gdyby nie to, że w kilku przypadkach wina sprzedały się praktycznie do ostatniej butelki. Wśród tych obecnych, część już od pewnego czasu znajduje się w regularnej sprzedaży, inne czekają jeszcze na oficjalną premierę, zresztą w przyszłym roku debiutów będzie więcej – pierwsze wino musujące w swojej historii zaprezentuje chociażby Winnica Turnau.

Z mikrofonem Bożena Schabikowska z Winnicy pod Lubuskim Słońcem. © Kobiety i Wino.

To, co cieszy najbardziej, to fakt, że miażdżąca większość próbowanych win zaprezentowała naprawdę wysoki poziom. Zastrzeżenia budziły jedynie propozycje z Winnicy Adoria (Musujące 2015) i Winnicy Hople Poraj Paczków (Mustang 2015), którym ewidentnie „uciekł peleton”. Być może dawniej zrobiłyby lepsze wrażenie, być może ktoś pokusiłby się o stwierdzenie, że „są całkiem dobre jak na polskie wino”, ale dziś nikt poważny nie stosuje już miary „polskości”. Wino po prostu musi być dobrze zrobione, bo w rosnącej konkurencji, tak wśród polskich musiaków jak i win polskich generalnie (przypominam, mamy już 230 winnic sprzedających swoje wina), naturalna selekcja jest czymś oczywistym, a kryjący się za nią finalny klient po słabe wino sięgnie tylko raz – alternatyw mu bowiem nie brakuje.

13 producentów. © Kobiety i Wino.

A skoro już o nich mowa, wśród win dostępnych w sprzedaży, czołówka dobrze znana jest z naszych łamów. GostArt 2016 z Winnicy Gostchorze (w wersji brut, po raz pierwszy opisywany tutaj), to nadal świetna jakość musowania, nuty cytrusów, jabłek i grejpfruta i orzeźwiająca kwasowość, ale całość ma zdecydowanie lepszą strukturę – do sprzedaży trafiają teraz wina z 18-miesięcznym starzeniem na osadzie (49 zł*, ♥♥♥♥). Identyczny czas spędza na osadzie Yacobus Sekt 2015 z Winnicy Jakubów (prezentowany tutaj), pełny soczystego owocu, nut chlebowych i ziołowych akcentów. Kolekcjonerom przypominam, że to jedyny taki rocznik, kolejne oparte będą już wyłącznie na odmianach vitis vinifera (100 zł*, ♥♥♥♥). Johanniter 2016 z Winnicy Dworu Sanna (jego pierwsza partia opisywałem tutaj) spędza na osadzie krótszy czas – 8 miesięcy – co przekłada się na mniej wyraźną strukturę, ale wino „nadrabia” to dobrym musowaniem, jakością owocu (jabłka, mirabelki), ciekawymi akcentami ziołowymi i dużą dawką odświeżenia (100 zł*, ♥♥♥♡). Kto żądny jest nieco innych wrażeń, aromatów, mocniejszej struktury i wina bardziej do jedzenia, zdecydowanie powinien wybrać biodynamiczne wino od Krzysztofa Fedorowicza – Grempler Sekt 2016 (tutaj recenzja), gdzie w aromatach dominują bardziej wędzone śliwki, dojrzałe truskawki i żurawina (120 zł*, ♥♥♥♡). Absolutnie ostatnie butelki wina o chyba najbardziej romantycznej nazwie w Polsce – Pod Lubuskimi Gwiazdami (rocznik 2015, recenzja tutaj) nadal pełne owocu, z dobrym balansem – znajdziecie w Winnicy pod Lubuskim Słońcem (130 zł*, ♥♥♥♡).

Jeden z pionierów polskich musiaków. © Maciej Nowicki.

Po raz pierwszy zaś opisuję dwa wina. Pierwsze z nich pochodzi od jednego z nestorów produkcji win musujących w Polsce (pierwsze wino pokazał jeszcze w 2010 roku na Konwencie Polskich Winiarzy) jest Jacek Chrobak z Winnicy Kępa Wiślicka (Wiślica koło Skoczowa, południowo-zachodnie stoki Pogórza Śląskiego). Historię samej winnicy przedstawiłem szerzej we wspominanym, jesiennym numerze Fermentu, dziś więcej o samym winie. To Cuvée Blanc Extra Brut 2015/2014 (kupaż seyval blanc i hibernala z rocznika 2015 uzupełniono hibernalem z rocznika 2014, leżakującym przez kilka miesięcy w beczce akacjowej). Sporo tu nut owocowych (jabłko, morela, biała brzoskwinia), pestkowych, ziołowych i korzennych, całość dojrzewała na osadzie przez 24 miesiące (60 zł*, ♥♥♥+).

Czysta radość! © Maciej Nowicki.

Musujące Rosé Extra Dry 2016 z małopolskiej Winnicy Chodorowa to chyba najbardziej radosna (ale i odważna!) propozycja w tym zestawieniu. Powstało z odmiany rondo, dojrzewającej 18 miesięcy na osadzie. Zbigniew Krzyżak pozostawił tu sporo cukru resztkowego, ale zadbał też o dobrą równowagę. W efekcie wino prezentuje radosne, lekko słodkawe aromaty truskawek, malin i czerwonej porzeczki, dość mocne musowanie i odrobinę kwasowości w zakończeniu. Całość nieskomplikowana, ale i bez zarzutu, akurat na radosne świętowanie w Sylwestra. Cena za tą zabawę – znakomita! (40 zł*,♥♥♥+ )

Docelowe etykiety będą już inne – zmiany także w WWT! © Maciej Nowicki.

W grupie polskich musiaków, na których sprzedaż musimy jeszcze chwilę zaczekać, znajdziemy kupaż pinot noir i chardonnay (rocznik 2014) z Winnic Wzgórz Trzebnickich, którego 400 litrów wciąż dojrzewa na osadzie. Znakomitą formę prezentuje jednak już teraz: mamy tu i świetną, kremową strukturę i dojrzałe aromaty malin, rabarbaru, truskawek i odrobinę nut pestkowych i akcenty korzenne (♥♥♥♥). Wielu fanów – ze mną na czele – wyczekuje też na debiut win musujących z Winnicy Lorków (dawna Winnica Smykań), a zaprezentowany rocznik 2015 tylko to wyczekiwanie wzmocnił. To kupaż seyval blanc i johanniter, także wciąż dojrzewający na osadzie o prawdziwej feerii aromatów – od nut drożdżowo-chlebowych, przez aromaty dojrzałych jabłek i brzoskwiń, wosku pszczelego, karmelu po ciekawe akcenty dymne i dobrą, wyraźną kwasowość. Niezwykle złożone, dojrzałe, choć wciąż z dobrym potencjałem starzenia. To może być przebój przyszłego roku, bardziej niecierpliwi mogą odwiedzić Gospodarstwo Agroturystyczne Koziarnia (♥♥♥♥). Zwracam także uwagę na inną małopolską winnicę – Pod Bocianim Gniazdem, gdzie na razie powstają króciutkie serie win, ale C`est la vie 2016 (kupaż seyval blanc i bianca, 6 miesięcy na osadzie), pozwala już zorientować się w obranym przez Roberta Kostucha kierunku. Wino jest bardzo świeże, lekkie, z delikatnymi, drożdżowymi akcentami, nutami jabłek i pigwy, dobrym musowaniem i taką samą kwasowością. To jeden z tych producentów, którego będę uważnie obserwował (♥♥♥).

Pierwszy od lewej – Gajus. © Kobiety i Wino.

Na deser wino w niektórych kręgach już wręcz kultowe, o którym rozgorączkowany Kuba Janicki wspominał jeszcze w 2014 roku. Gajus z Winnicy Gaj był być może pierwszym polskim winem naturalnym – z minimalną interwencją, spontaniczną fermentacją, bez filtracji i bez dodatku siarki. W roczniku 2017 (kupaż bianki i kilkunastu innych odmian) jego producent, Andrzej Barański, zachowuję to bezkompromisowe podejście (choć tym razem z użyciem selekcjonowanych drożdży) i utrzymuje ten styl – spora dawka świeżości, nuty młodych, białych owoców, skórka cytrynowa i wyraźna kwasowość. Z pewnością nikogo nie pozostawi obojętnym, choć, by to sprawdzić, nadal trzeba (warto!) wybrać się na degustację bezpośrednio do winnicy – producent na razie nie planuje jego sprzedaży. Może kiedyś? (♥♥♥+).

Pełny skład! © Kobiety i Wino.

*Podane ceny dotyczą zakupu bezpośrednio w winnicach. O polskie wina musujące najlepiej pytać w sklepach i wine barach posiadających ich szeroką reprezentację m.in. Słoneczny Kredens, StoccaggioLipowa 6F/Krakó Slow Wines w Krakowie, SPOT w Poznaniu, Dwa przez cztery w Łodzi, Zakorkowani w Płocku, Alewino, Chleb i Wino, Wine Corner, WINSKY Wine’n’Whisky Bar i 13win w Warszawie lub zasięgnąć informacji u poszczególnych producentów.

Degustację współprowadziłem na płatne zlecenie Organizatorów.

Komentarze

Musisz być zalogowany by móc opublikować post.

  • (Blogger)

    Czy należy rozumieć, że Gospodarstwo Agroturystyczne Koziarnia bije jakością Ruinarty i Deutze, oferując kilka razy niższą cenę?
    Polska wstaje z kolan!

    • Robert Borowski

      Odpowiedz jest przecież w tekście. „Być może dawniej zrobiłyby lepsze wrażenie, być może ktoś pokusiłby się o stwierdzenie, że „są całkiem dobre jak na polskie wino”, ale dziś nikt poważny nie stosuje już miary „polskości”. ” Czyli tak, mają lepsze oceny na W, więc są lepsze. Wystarczy czytać ze zrozumieniem :)

      • (Blogger)

        Hubert Wojtach

        Za to my się nie zrozumieliśmy 😀.

    • (Winicjatywa)

      Robert Borowski

      Byli już doświadczeni blogerzy, którzy dawali wysokie oceny Carlo Rossi, więc nie zdziwiłbym się, gdyby w degustacji w ciemno wyżej postawili Koziarnię od Ruinarta.

      • (Blogger)

        Wojciech Bońkowski MW

        Żadnych Lorków i Gostchorzy nie próbowałem, więc się wypowiem:). Moja wyobraźnia nie umie pobudzić się na tyle, by wykonać działanie Koziarnia > Ruinart.
        Chłodzę szampany.

      • (Blogger)

        Wojciech Bońkowski MW

        Wojtku, to było 80 punktów ;)

        • (Blogger)

          Sebastian Bazylak

          Czy więcej niż 50. Czyli wysoko :)

        • (Winicjatywa)

          Sebastian Bazylak

          Nie ściemniaj, bo to było wino „całkiem spoko, wino w moim stylu”, a nie żadne 80 (granica pijalności).

          • (Blogger)

            Wojciech Bońkowski MW

            To było już sporo czasu temu i może jednak czegoś się nauczyłem, choć wiem, że będzie się to za mną ciągnęło do śmierci.
            Mimo wszystko chętnie przyjmę zaproszenie na degustację w ciemno: szampany kontra polskie wina musujące. To byłoby ciekawe doświadczenie. Możemy się nawet zrzucić :)

  • Niestety coraz częściej te oceny polskich win trzeba traktować w kategori s-f dla tych z niezwykle pobudzoną wyobraźnią. Mamy księcia pinota, mamy jedne z najlepszych bąbelków świata. Takiej prawdziwej, pięknej rzeczywistości życzę nam wszystkim na przyszły rok! Oby Polska winem stała a nam żyło sie dostaniej ;)

    • (Winicjatywa)

      Aleksander Knupp

      Nie rozumiem tego komentarza, kto pisał że mamy jedne z najlepszych bąbelków świata?
      Przy okazji przypominam, że wszystkie wina oceniane są w kontekście swoich kategorii, zatem ta sama ocena znaczy co innego przy szampanie i prosecco, zgodnie z praktyką przyjętą na całym świecie.

      • Wojciech Bońkowski MW

        Mógłby Pan to rozwinąć? (myślę, że to temat na całkiem ciekawy artykuł).
        Czy np. w degustacji win musujących 92 punktowa Cava jest tak samo smaczna jak 92 punktowy Szampan?

        • (Winicjatywa)

          Klf Rrgg

          Rozwijaliśmy to milion razy. Jeśli dokładnie tak samo ceni Pan Cavę i szampana, to owszem, te 92-punktowe wina powinny Panu tak samo smakować. Natomiast nie da się ich porównać według tych samych kryteriów, ponieważ Cava i szampan znacząco się różnią.

          • Wojciech Bońkowski MW

            A w tym milionie jest to rozwinięte w formie dłuższego tekstu (jakiś artykuł)?
            Jeśli dobrze rozumiem, to w ocenianiu wina bardzo istotnym elementem jest „typowość” czyli odzwierciedlenie apelacji, szczepu, itp.
            Jak więc oceniać polskie wina? Bo chyba nie ma czegoś takiego jak typowe polskie wina musujące?

          • (Winicjatywa)

            Klf Rrgg

            Owszem, można ocenić typowość dla użytych szczepów, metody produkcji (metoda szampańska lub Charmata), rocznika, jeśli wino jest rocznikowe, i ogóle dla zimnego klimatu, do którego Polska należy. Do tego standardowe parametry oceny – równowaga, długość, intensywność, złożoność.

          • Wojciech Bońkowski MW

            ok, dziękuję