13 polskich win musujących
Zbliża się ten moment w roku, gdy najczęściej strzelają korki od win musujących. O szampanie i spółce wiecie już wszystko z naszego piątkowego tekstu. Decyzja co do konkretnego wina, którym wzniesiecie toast pozostaje już kwestią indywidualną, ale ja oczywiście zachęcam do polskiego kierunku. Tym bardziej, że wybór jest większy niż przypuszczacie i cały czas rośnie.
Jeszcze parę lat temu znalezienie na rynku więcej niż kilku polskich win musujących było nie lada wyzwaniem. Dziś ich dostępność rośnie w równie szybkim tempie, co całe polskie winiarstwo, a najlepiej pokazał to ten rok na Winicjatywie, gdzie opisywałem musiaki m.in. z Winnicy Gostchorze, Miłosz, Pod Lubuskim Słońcem, Dworu Sanna, Jakubów, Domu Bliskowice czy Wzgórz Trzebnickich. Ich fenomen opisywałem też w jesiennym numerze Fermentu. Przysłowiowa kropka nad „i” (czy raczej nad „m”) postawiona została na początku grudnia w Krakowie, gdzie w ramach kolejnej edycji Jesieni Enologicznej, na zaproszenie organizatorów (Stowarzyszenia Kobiety i Wino), wspólnie z red. Mariuszem Kapczyńskim z portalu Vinisfera, poprowadziłem największą w historii degustację polskich win musujących.
Organizatorom udało się zdobyć wina z 13 (!) polskich winnic, a przedstawicieli mogło być jeszcze więcej, gdyby nie to, że w kilku przypadkach wina sprzedały się praktycznie do ostatniej butelki. Wśród tych obecnych, część już od pewnego czasu znajduje się w regularnej sprzedaży, inne czekają jeszcze na oficjalną premierę, zresztą w przyszłym roku debiutów będzie więcej – pierwsze wino musujące w swojej historii zaprezentuje chociażby Winnica Turnau.
To, co cieszy najbardziej, to fakt, że miażdżąca większość próbowanych win zaprezentowała naprawdę wysoki poziom. Zastrzeżenia budziły jedynie propozycje z Winnicy Adoria (Musujące 2015) i Winnicy Hople Poraj Paczków (Mustang 2015), którym ewidentnie „uciekł peleton”. Być może dawniej zrobiłyby lepsze wrażenie, być może ktoś pokusiłby się o stwierdzenie, że „są całkiem dobre jak na polskie wino”, ale dziś nikt poważny nie stosuje już miary „polskości”. Wino po prostu musi być dobrze zrobione, bo w rosnącej konkurencji, tak wśród polskich musiaków jak i win polskich generalnie (przypominam, mamy już 230 winnic sprzedających swoje wina), naturalna selekcja jest czymś oczywistym, a kryjący się za nią finalny klient po słabe wino sięgnie tylko raz – alternatyw mu bowiem nie brakuje.
A skoro już o nich mowa, wśród win dostępnych w sprzedaży, czołówka dobrze znana jest z naszych łamów. GostArt 2016 z Winnicy Gostchorze (w wersji brut, po raz pierwszy opisywany tutaj), to nadal świetna jakość musowania, nuty cytrusów, jabłek i grejpfruta i orzeźwiająca kwasowość, ale całość ma zdecydowanie lepszą strukturę – do sprzedaży trafiają teraz wina z 18-miesięcznym starzeniem na osadzie (49 zł*, ♥♥♥♥). Identyczny czas spędza na osadzie Yacobus Sekt 2015 z Winnicy Jakubów (prezentowany tutaj), pełny soczystego owocu, nut chlebowych i ziołowych akcentów. Kolekcjonerom przypominam, że to jedyny taki rocznik, kolejne oparte będą już wyłącznie na odmianach vitis vinifera (100 zł*, ♥♥♥♥). Johanniter 2016 z Winnicy Dworu Sanna (jego pierwsza partia opisywałem tutaj) spędza na osadzie krótszy czas – 8 miesięcy – co przekłada się na mniej wyraźną strukturę, ale wino „nadrabia” to dobrym musowaniem, jakością owocu (jabłka, mirabelki), ciekawymi akcentami ziołowymi i dużą dawką odświeżenia (100 zł*, ♥♥♥♡). Kto żądny jest nieco innych wrażeń, aromatów, mocniejszej struktury i wina bardziej do jedzenia, zdecydowanie powinien wybrać biodynamiczne wino od Krzysztofa Fedorowicza – Grempler Sekt 2016 (tutaj recenzja), gdzie w aromatach dominują bardziej wędzone śliwki, dojrzałe truskawki i żurawina (120 zł*, ♥♥♥♡). Absolutnie ostatnie butelki wina o chyba najbardziej romantycznej nazwie w Polsce – Pod Lubuskimi Gwiazdami (rocznik 2015, recenzja tutaj) nadal pełne owocu, z dobrym balansem – znajdziecie w Winnicy pod Lubuskim Słońcem (130 zł*, ♥♥♥♡).
Po raz pierwszy zaś opisuję dwa wina. Pierwsze z nich pochodzi od jednego z nestorów produkcji win musujących w Polsce (pierwsze wino pokazał jeszcze w 2010 roku na Konwencie Polskich Winiarzy) jest Jacek Chrobak z Winnicy Kępa Wiślicka (Wiślica koło Skoczowa, południowo-zachodnie stoki Pogórza Śląskiego). Historię samej winnicy przedstawiłem szerzej we wspominanym, jesiennym numerze Fermentu, dziś więcej o samym winie. To Cuvée Blanc Extra Brut 2015/2014 (kupaż seyval blanc i hibernala z rocznika 2015 uzupełniono hibernalem z rocznika 2014, leżakującym przez kilka miesięcy w beczce akacjowej). Sporo tu nut owocowych (jabłko, morela, biała brzoskwinia), pestkowych, ziołowych i korzennych, całość dojrzewała na osadzie przez 24 miesiące (60 zł*, ♥♥♥+).
Musujące Rosé Extra Dry 2016 z małopolskiej Winnicy Chodorowa to chyba najbardziej radosna (ale i odważna!) propozycja w tym zestawieniu. Powstało z odmiany rondo, dojrzewającej 18 miesięcy na osadzie. Zbigniew Krzyżak pozostawił tu sporo cukru resztkowego, ale zadbał też o dobrą równowagę. W efekcie wino prezentuje radosne, lekko słodkawe aromaty truskawek, malin i czerwonej porzeczki, dość mocne musowanie i odrobinę kwasowości w zakończeniu. Całość nieskomplikowana, ale i bez zarzutu, akurat na radosne świętowanie w Sylwestra. Cena za tą zabawę – znakomita! (40 zł*,♥♥♥+ )
W grupie polskich musiaków, na których sprzedaż musimy jeszcze chwilę zaczekać, znajdziemy kupaż pinot noir i chardonnay (rocznik 2014) z Winnic Wzgórz Trzebnickich, którego 400 litrów wciąż dojrzewa na osadzie. Znakomitą formę prezentuje jednak już teraz: mamy tu i świetną, kremową strukturę i dojrzałe aromaty malin, rabarbaru, truskawek i odrobinę nut pestkowych i akcenty korzenne (♥♥♥♥). Wielu fanów – ze mną na czele – wyczekuje też na debiut win musujących z Winnicy Lorków (dawna Winnica Smykań), a zaprezentowany rocznik 2015 tylko to wyczekiwanie wzmocnił. To kupaż seyval blanc i johanniter, także wciąż dojrzewający na osadzie o prawdziwej feerii aromatów – od nut drożdżowo-chlebowych, przez aromaty dojrzałych jabłek i brzoskwiń, wosku pszczelego, karmelu po ciekawe akcenty dymne i dobrą, wyraźną kwasowość. Niezwykle złożone, dojrzałe, choć wciąż z dobrym potencjałem starzenia. To może być przebój przyszłego roku, bardziej niecierpliwi mogą odwiedzić Gospodarstwo Agroturystyczne Koziarnia (♥♥♥♥). Zwracam także uwagę na inną małopolską winnicę – Pod Bocianim Gniazdem, gdzie na razie powstają króciutkie serie win, ale C`est la vie 2016 (kupaż seyval blanc i bianca, 6 miesięcy na osadzie), pozwala już zorientować się w obranym przez Roberta Kostucha kierunku. Wino jest bardzo świeże, lekkie, z delikatnymi, drożdżowymi akcentami, nutami jabłek i pigwy, dobrym musowaniem i taką samą kwasowością. To jeden z tych producentów, którego będę uważnie obserwował (♥♥♥).
Na deser wino w niektórych kręgach już wręcz kultowe, o którym rozgorączkowany Kuba Janicki wspominał jeszcze w 2014 roku. Gajus z Winnicy Gaj był być może pierwszym polskim winem naturalnym – z minimalną interwencją, spontaniczną fermentacją, bez filtracji i bez dodatku siarki. W roczniku 2017 (kupaż bianki i kilkunastu innych odmian) jego producent, Andrzej Barański, zachowuję to bezkompromisowe podejście (choć tym razem z użyciem selekcjonowanych drożdży) i utrzymuje ten styl – spora dawka świeżości, nuty młodych, białych owoców, skórka cytrynowa i wyraźna kwasowość. Z pewnością nikogo nie pozostawi obojętnym, choć, by to sprawdzić, nadal trzeba (warto!) wybrać się na degustację bezpośrednio do winnicy – producent na razie nie planuje jego sprzedaży. Może kiedyś? (♥♥♥+).
*Podane ceny dotyczą zakupu bezpośrednio w winnicach. O polskie wina musujące najlepiej pytać w sklepach i wine barach posiadających ich szeroką reprezentację m.in. Słoneczny Kredens, Stoccaggio i Lipowa 6F/Krakó Slow Wines w Krakowie, SPOT w Poznaniu, Dwa przez cztery w Łodzi, Zakorkowani w Płocku, Alewino, Chleb i Wino, Wine Corner, WINSKY Wine’n’Whisky Bar i 13win w Warszawie lub zasięgnąć informacji u poszczególnych producentów.
Degustację współprowadziłem na płatne zlecenie Organizatorów.