Z nowym rokiem polskim krokiem
Przypadające 6 stycznia Święto Trzech Króli niejako zamyka okres świąteczno-noworoczny. W wielu krajach (choćby we Włoszech) to właśnie tego dnia kończą się trwające jeszcze od 23 grudnia dni wolne od pracy, ale nawet w polskich warunkach nie brakowało tych, którzy dzięki urlopom dopiero w tym tygodniu powrócili do pracy. Dla mnie to zaś dobry moment na krótkie podsumowanie wszystkiego co wydarzyło się w polskim winie w mijającym roku i zapowiedź tego, co wydarzy się w ciągu najbliższych 12 miesięcy. Zaczynamy!
1. Liczby – Stale rosną. Od sezonu 2015/2016 producentów wina uprawnionych do jego legalnej sprzedaży przybywa w tempie kilkudziesięciu rocznie (2015/2016 – 103, 2016/2017 – 151, 2017/2018 – 197) i sezon 2018/2019 ten trend potwierdził. Aktualnie w ewidencji Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa zarejestrowanych jest 230 producentów wina. Liczba winnic niezarejestrowanych (zarówno amatorskich jak i świeżo obsadzonych czy przygotowujących się do uruchomienia sprzedaży) także wzrosła i przekroczyła pół tysiąca. Oczywiście zmieniła się także powierzchnia upraw – aktualnie zadeklarowana powierzchnia upraw (tak to się oficjalnie określa) dla powyższej liczby producentów to 393 hektary (w poprzednim sezonie – 222 hektary). Choć na tle innych krajów winiarskich nadal nie jest to imponujący areał, to jednak biorąc pod uwagę fakt, że współczesna historia polskiego winiarstwa trwa ledwie dekadę, przyrost o ponad 170 hektarów w odstępie jednego sezonu jest istotną wartością. I z pewnością wzrośnie w kolejnym sezonie, bo do debiutu przygotowuje się kilka dużych winnic (m.in. dolnośląska Winnica Silesian o powierzchni ponad 10 hektarów), a swoje uprawy powiększają także producenci już obecni na rynku.
2. Roczniki – Bardziej nie można się różnić. O trudnym roczniku 2017 pisałem wielokrotnie (ostatni raz – tutaj), ale wina, które udało się wyprodukować z przetrzebionych wiosennymi przymrozkami i deszczowym lipcem robiły wrażenie czystością owocu, strukturą i równowagą. Tych z niedojrzałym owocem i słynną, „nordycką” kwasowością było zaskakująco mało, a najlepsze rzetelnie opisywałem na łamach Winicjatywy i Fermentu przez ostatnie pół roku. Rocznik 2018 postanowił winiarzom wynagrodzić wcześniejsze niedogodności i był rekordowy pod każdym względem – temperatur, dojrzałości gron, czasu (winobranie rozpoczęło się trzy tygodnie wcześniej niż zwykle) i wielkości zbiorów. Bardziej umiarkowane warunki panowały właściwie jedynie na Podkarpaciu. Czy będzie to także rocznik rekordowy pod względem jakości? To już w rękach samych winiarzy, ale obserwacje (jak i doświadczenia z „gorących” roczników w innych krajach) pokazują, że wcale nie musi być idealnie. Wysokie temperatury są często złudne, rozleniwiają lub prowokują do dłuższego przetrzymywania gron na krzewie. W efekcie trudno poradzić sobie ze zrównoważeniem cukru resztkowego, poziomu alkoholu i zachowaniu świeżości w winie, co może skończyć się karykaturalnymi winami. Przykładem mogą być te z odmiany solaris o 15% alkoholu i braku jakiekolwiek świeżości. Dla równowagi – winiarze, którzy trzymali rękę na pulsie, mają szanse na najlepsze wina w swojej historii, co pokazały przeglądy młodych win.
3. Odmiany – Względna stabilizacja. Wieczny konflikt (przynajmniej dla niektórych) – odmiany hybrydowe czy szlachetne – traci na znaczeniu. Ostatnie lata pokazały, że miejsce jest dla każdej z nich, a wiele zależy od regionu, z jakim mamy do czynienia. Próbując johannitera z winnicy Dom Bliskowice, muscarisa z Winnicy Moderna czy souvignier gris z Piwnic Półtorak, trudno nawoływać ich autorów do wycięcia tych odmian, podobnie jak przekonywać winiarzy produkujących świetne wina z vitis vinifery (jak choćby Winnica Wieliczka czy Winnice Wzgórz Trzebnickich), że hybrydy byłyby lepszym rozwiązaniem). W polskim krajobrazie rocznika 2019 nie zabraknie rzecz jasna narodowej już odmiany, jaką stał się solaris. Pojawi się też więcej johannitera, rieslinga i chardonnay, a także win ze wspominanej odmiany souvignier gris (do Piwnic Półtorak i Winnic Kojder dołączy kilku innych producentów). Powinien także zadebiutować grüner veltliner z lubuskiej Winnicy Equus. W drugim kierunku podąża kilka czerwonych odmian hybrydowych – już od jakiegoś czasu coraz mniej na rynku leon millot czy marechal foch (a jeśli już to jako mniejszościowe dodatki w kupażach), powoli na znaczeniu traci także rondo, choć wciąż są jeszcze producenci, którzy – dosłownie i w przenośni – są w stanie wycisnąć z niej dużo dobrego (w czołówce Winnica Spotkaniówka, Winnica Moderna, Winnica Jadwiga). Powoli do przeszłości odchodzą też buraczane aromaty w regencie – winiarze wiedzą już, jak obchodzić się z tą wymagającą odmianą, chętniej korzystają z dłuższego starzenia w beczkach dębowych, a efektem jest i będzie sporo dobrych win z tego szczepu (Winnica Spotkaniówka, Winnica Rodzinna Mickiewicz, Dom Bliskowice). No chyba, że ktoś podejdzie do tematu odważnie i stworzy młodziutkiego (wyłącznie maceracja węglowa) i zaskakująco soczystego regenta, jak ten który na rynek wypuszcza w przyszłym tygodniu Winnica Dworu Sanna.
4. Trendy – Kontynuacja. W tym przypadku zaskoczeń nie będzie. I bardzo dobrze, bo mówi się o nich od lat, ale efekty zobaczyliśmy tak naprawdę dopiero w zeszłym roku. Po pierwsze – wina musujące, które polskim producentom były wręcz pisane i wreszcie w szerszej grupie pojawiły się na rynku. Ten temat opisywałem szeroko w ostatnim tekście, ale mowa była tam przede wszystkim o tych powstających metodą tradycyjną. Tymczasem w zeszłym roku na rynku pojawiły się też trzy wina powstające tzw. metodą pradawną (méthode ancestrale) czyli popularne pét-naty (opisywane tutaj, tutaj i tutaj) i nie powinno ich braknąć także w roczniku 2018. Po drugie – wina różowe, temat często trudny z punktu widzenia ich sprzedaży w restauracjach, ale zaskakująco chłonny w sprzedaży bezpośredniej – szczególnie w sezonie letnim. Idealne rozwiązanie chroniące winiarza przed wypuszczaniem na rynek win czerwonych z niedojrzałych owoców, choć do tego rozwiązania brać dziennikarska namawiała producentów co najmniej od 2014 roku (Konwent Polskich Winiarzy w Sandomierzu). W roczniku 2018 niedojrzałość nam raczej nie grozi, więc liczę na przynajmniej kilka win godnych polecenia (o Młodym Cfajgelcie z Winnicy Modła już wspominałem). Pewnie pojawi się też trochę koszmarnych, półsłodkich landrynek (piszę o nich w zimowym wydaniu Fermentu), na szczęście większość winiarzy ma inne pomysły, często bardzo oryginalne jak choćby dłużej macerowany różowy pinot noir z Winnicy Hiki – jedno z najciekawszych, różowych win w 2018 roku. A skoro już mowa o odważniejszych decyzjach, trzecim trendem będzie z pewnością dłuższa maceracja win białych. Johanniter Ultra pokazał, jaką jakość mogą pokazać takie wina, i jaką popularnością mogą się cieszyć, szczególnie gdy powstają w krótszych seriach. W efekcie tego rodzaju przykłady zaczęły coraz śmielej pojawiać się na rynku (choćby z Winnica Equus, Turnau czy Półtorak), a rocznik 2018 będzie pod tym względem wyjątkowy. Premier u poszczególnych producentów nie mogę jeszcze zdradzić, ale zapewniam – palców jednej ręki z pewnością nie starczy.
5. Festiwale – Jeszcze lepiej, jeszcze więcej. Rosnąca popularność polskich win musiała się przełożyć na liczbę poświęconych im festiwali i miniony rok był pod tym względem wyjątkowy – nigdy wcześniej nie odbyła się taka liczba imprez. Mieliśmy udane premiery (Białe Czerwone w Warszawie, Zaułek Małopolskiego Wina w Krakowie), imponujące programy (Polskie Wina i Cydry w SPOT), frekwencyjne sukcesy (Święto Wina w Janowcu), zmiany (Czas Dobrego Sera i Wina w Sandomierzu), „nowe otwarcia” (Dni Wina w Jaśle) czy młode wino i jedzenie (Święto Młodego Wina w Sandomierzu). W roku 2019 kalendarz powinien być jeszcze bardziej atrakcyjny, bo oprócz kontynuacji wydarzeń wspomnianych wyżej, pojawią się nowe – m.in. nowy festiwal polskich win w Łodzi, organizowany przez wine bar Dwa przez cztery, który nie tylko na tę okazję przeprowadza się w przyszłym miesiącu do zdecydowanie większego lokalu. Dokładny grafik festiwalowy doczeka się oddzielnego tekstu jeszcze w tym kwartale, także jeśli chodzi o Szkołę Wina i degustacje organizowane przez Winicjatywę.
Bez względu na podsumowania i przewidywania, niespodzianek na polskiej scenie winiarskiej w tym sezonie nie powinno brakować. I na to liczę. Niech to będzie dobry rok dla polskiego wina!