Winicjatywa zawiera treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich.

Treści na Winicjatywie mają charakter informacji o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz.U. 2012 poz. 1356).

Winicjatywa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, zbierając anonimowe dane dotyczące korzystania z portalu (strona wejścia, czas trwania wizyty, klikane linki, strona wyjścia, itd.) za pomocą usługi Google Analytics lub podobnej. Zbierane dane są anonimowe – w żaden sposób nie pozwalają na identyfikację użytkownika.

Opuść stronę

Za takim Winobraniem tęskniliśmy!

Komentarze

Przed długi czas nie było wiadomo, czy tegoroczne Winobranie w Zielonej Górze w ogóle dojdzie do skutku – ze względu na pandemię koronawirusa wszelkie przygotowania zostały zawieszone. Kiedy ostatecznie wydano jednak zgodę na jego przeprowadzenie, to mimo ograniczonego czasu udało się stworzyć najlepszą imprezę w jej dotychczasowej historii. To jedna z największych niespodzianek tegorocznego, wyjątkowego sezonu winiarskiego w Polsce.

To było wyjątkowe Winobranie! © Maciej Nowicki.

Nie będę oczywiście analizował każdego aspektu tego wrześniowego wydarzenia, skupię się na tym, co Czytelników tego portalu interesuje zapewne najbardziej – czyli części winiarskiej. Choć wydawać by się mogło, że na imprezie o takiej, a nie innej nazwie, w dodatku odbywającego się w stolicy jednego z najważniejszych regionów winiarskich w Polsce, to właśnie wino powinno odgrywać kluczową rolę – w przeszłości wcale tak nie było. Winiarze zgromadzeni na Starym Rynku wydawali się coraz bardziej osaczeni przez różnego rodzaju odpustowe rozrywki (część tzw. domków winiarzy zaczęła być zresztą ustawiana na sąsiadujących uliczkach), a największym przekleństwo stanowiła gigantyczna scena i nagłośnienie, którego ryk skutecznie paraliżował jakąkolwiek rozmowę. Próba odwiedzin poszczególnych winiarzy czy nawet swobodnego przemieszczania się w okolicach ratusza była praktycznie niemożliwa, nic więc dziwnego, że z roku na rok ubywało tych, którzy przyjeżdżali do Zielonej Góry dla polskiego wina. I gdy wydawało się, że następne lata upłyną mi na opisywaniu kolejnych kuriozów (jak robiłem choćby w tej i w tej relacji), stało się coś zupełnie niespodziewanego.

Winnica przed zielonogórską Palmiarnią. © Maciej Nowicki.

Dzięki całkowicie oddolnej inicjatywie Fundacji Tłocznia (w jej skład wchodzi archeolog i społecznik walczący o zachowanie winiarskiego dziedzictwa Zielonej Góry, Bartłomiej Gruszka oraz winiarze – Krzysztof Fedorowicz z Winnicy Miłosz i Kinga Kowalewska-Koziarska z Winnicy Kinga) udało się przekonać Urząd Miasta i Zielonogórski Ośrodek Kultury do wsparcia programu kładącego dużo większy nacisk na edukację winiarską i szerszą prezentację lubuskich winiarzy. Trudno uwierzyć, ale nigdy wcześniej w programie Winobrania nie było degustacji poświęconych lokalnym winom. Tym razem były aż cztery – które zapowiadałem w tym tekście – i każda cieszyła się rekordowym zainteresowaniem.

Degustacja rieslingów. © Maciej Nowicki.

Ich program rozpoczął się od przeglądu lubuskich rieslingów pochodzących w większości z aktualnego i udanego rocznika 2019. Oprócz wspominanego niedawno Mr&Mrs 2019 z Winnicy Jakubów (winnica położona jest na granicy województwa dolnośląskiego i lubuskiego, Michał Pajdosz należy także do stowarzyszenia winiarzy w Zielonej Górze) duże wrażenie zrobił Riesling 2019 z Winnicy Marcinowice położonej niedaleko Krosna Odrzańskiego. Prowadzona przez Grzegorza Runowskiego, należy do jednych z najbardziej stromo położonych w Polsce (wkrótce pojawi się mój tekst i relacja z wizyty), a samo wino imponowało jakością owocu, soczystym aromatem cytrusów i jabłek, umiejętnym wykorzystaniem cukru resztkowego, wyraźną mineralnością i świetnym balansem (♥♥♥♡). Znakomity styl prezentuje także Riesling Liryczny 2019 z winnicy Stara Winna Góra Marka Krojciga (przypominam – to był ultra-wczesny debiut, ♥♥♥♡) i słodka Fabella 2019 z winnicy Vae Soli Andrzeja Prusińskiego (♥♥♥+). Z uwagą będę też obserwował rozwój tych win, które teraz są jeszcze młode, ale zapowiadają dobry rozwój i spory potencjał, jak rieslingi z winnic Hiki, Saganum i Żelazny.

…pinot noir… © Maciej Nowicki.

W podobny sposób akcenty rozkładały się w czasie prowadzonej kolejnego dnia degustacji pinot noir. Mieliśmy wina świetne już teraz – jak Pinot Noir 2018 z Winnicy Ingrid (opisywane w tym tekście, ♥♥♥♡) czy niezwykły Hiqus 2017 z Winnicy Hiki, znakomicie łączący czerwony owoc, wyczuwalny garbnik, sosnowo-ziołowe nuty i umiejętne podbicie beczką (♥♥♥♡), były zaskoczenia – jak niesamowicie zwiewny i zaskakująco delikatny, biorąc pod uwagę upalny rocznik, Pinot Noir 2018 z Winnogóra – Winnica w Ogrodzie (♥♥♥♡), wreszcie wina z rocznika 2019, które cały czas nabierają charakteru i z pewnością doczekają się kolejnego tekstu przed świętami. Myślę tu o reprezentantach winnic Equus i Hiki.

…i win musujących. © Maciej Nowicki.

Degustacja musiaków powstających metodą tradycyjną obejmowała trzy grupy win. W pierwszej z nich znalazły się te z Lubuskiego – m.in. znany już Riesling 2019 z Winnicy Od Nowa, który opisywałem tutaj, premierowy GostArt 2019, o którym kilka słów w dalszej części tekstu oraz arcysmaczny Zweigelt Rose 2017 z Winnicy Miłosz, który podobał mi się już na początku roku, ale dziś mamy do czynienia z partią dojrzewającą 30 miesięcy na osadzie. Druga grupa obejmowała wina z innych rejonów kraju – tutaj zwróciłem uwagę na fenomenalnego, dojrzałego Johannitera 2016 z winnicy Dwór Sanna (♥♥♥♥) oraz nowego Blanc de Noirs z Winnicy Kępa Wiślicka (12 miesięcy na osadzie,  cytrusowo-chlebowe aromaty i solidna budowa). To jedyne wino w Polsce powstające z odmian pinot noir i pinot meunier, więc nie czekałbym z zakupem (♥♥♥♡). W trzeciej znalazły się… niemieckie sekty m.in. opisywany niedawno Sekthaus Krack czy nieco wcześniej – Maximin Grünhaus. Niemieckie wina pojawiły się zresztą także w czasie dwóch wcześniejszych degustacji, a celem był nie tylko kontekst historyczny dawnego Grünbergu, ale i możliwość skonfrontowania doświadczonych, niemieckich producentów z dopiero rozwijającym się winiarstwem w Polsce. Kluczowy wniosek jest jeden – nie musimy się już w żaden sposób wstydzić jakości, a to, czego potrzebujemy najbardziej, to czasu. Główną różnicą były bowiem bardzo młode, polskie nasadzenia (przypominam: statystyczna średnia w Polsce to ok. 5 lat) i tę młodość w konfrontacji  z często 80-letnimi krzewami z niemieckich winnic często wyczuwało się od razu. Za selekcję win niemieckich odpowiadała Anna Gmurczyk z Niemieckiego Instytutu Wina.

Gala Lubuskiego Wina. © Mirosław Krasnowski.

Wydarzeniem spinającym wszystkie te degustacje była pierwsza Gala Lubuskiego Wina odbywająca się w zielonogórskiej Palmiarni. Okazała się rekordowa pod każdym względem – pojawiło się prawie 100 gości i 22 wyselekcjonowane wina z ofert lubuskich producentów. Reprezentowały różne style, pomysły i charakter, o wielu z nich opowiadali sami winiarze, nic dziwnego, że prowadząc tę galę wspólnie z Tomaszem Prange-Barczyńskim, spędziliśmy na scenie prawie 3 godziny. Znudzenia nie dostrzegliśmy i już dziś możemy ogłosić, że w przyszłym roku spotkamy się ponownie!

W zupełnie innym stylu. © Maciej Nowicki.

Na pozytywne wrażenia z tegorocznego Winobrania istotny wpływ miało jeszcze jedno wydarzenie – nowy wygląd Starego Rynku. Pandemia sprawiła, że zrezygnowano z dużych, plenerowych koncertów, tym samym zniknęła stamtąd wspomniana koszmarna scena, a całą jego powierzchnię wypełnili winiarze. I nagle okazało się (co było zaskoczeniem głównie dla władz miasta), że jest to strzał w dziesiątkę. Wreszcie na spokojnie można było odwiedzić wszystkie obecne winnice (w tym roku prawie 30), które bez większego problemu udało się zgromadzić na płycie rynku. Skończył się hałas i przepychanie łokciami, pojawiła się zaś atmosfera, która z wielu festiwali znamy od dawna i której bardzo Zielonej Górze brakowało. Niezainteresowani odpustowymi stoiskami ustawionymi w pozostałej części Starego Miasta, nie musieli w ogóle opuszczać okolic Ratusza, z kolei miłośnicy wina w ogóle nie musieli wkraczać w te okolice. Przeprowadziłem mnóstwo rozmów tymi ostatnimi – zarówno turystami z całej Polski, jak i miejscowymi. Nową organizację chwalili wszyscy. Widać było zresztą dużo większe niż w poprzednich latach zainteresowanie winem, wykraczające poza „niech mi Pan coś naleje” i sporo twarzy fanów polskiego winiarstwa, których w Zielonej Górze nie widziałem nigdy wcześniej. Ba! Nawet winorośl na miejskim Ratuszu, zwykle zaniedbana i dotknięta wszelkimi możliwymi chorobami, doczekała się w tym roku zabiegów pielęgnacyjnych i prezentowała się jak nigdy wcześniej. Chyba wszyscy chcieliby oglądać takie obrazki także w przyszłym roku i „na gorąco” miejscy urzędnicy deklarowali utrzymanie takiej formuły. Czy pozostaną w tym konsekwentni – czas pokaże. Ja będę trzymał kciuki.

Zielona Góra w czasie Winobrania. © Maciej Nowicki.

W ciągu kilku spędzonych w Zielonej Górze dni udało mi się spróbować ponad 100 win, więc próba opisania nawet części z nich w jednym tekście jest zwyczajnie niemożliwa. Dlatego do wielu producentów będę systematycznie powracał (innych przedstawiłem już w tekście dotyczącym Konkursu Polskich Win – Grand Prix Winobranie 2020), a dziś czas na te, które zapamiętałem najlepiej.

© Maciej Nowicki.

Winnica Gostchorze GostArt 2019

Tradycyjnie już dla producenta, na rynku jako pierwsza pojawiła się partia najkrócej leżakująca – przez 6 miesięcy. Jednak nawet to super młode wydanie zapowiada jeden z najciekawszych roczników z dotychczas wyprodukowanych. Przede wszystkim Guillaume Dubois zdecydował się na istotną zmianę proporcji w kupażu. Wcześniej dominował riesling (ponad 90%) uzupełniany przez pozostałe szczepy. Tym razem jest go „zaledwie” 65%, a dużo większa rolę odgrywa pinot blanc (35%), któremu towarzyszy 5% dodatek pinot gris. Niezwykle sprężyste, soczyste, z dobrym musowaniem, wapiennymi akcentami w bukiecie i wyraźną, cytrusową kwasowością. Robi wrażenie już teraz, choć z niecierpliwością czekam na kolejne partie – tu największe emocje zaczynają się po roku! ♥♥♥♡

© Maciej Nowicki.

Winnica Jakubów Sur Lie XIX

Trochę niespodziewanie nawet dla zagorzałych fanów tego winiarza, Michał Pajdosz zaprezentował premierowego musiaka. Jak ognia unikał słowa pet-nat, woląc właśnie określenie leżakowania na osadzie, nie zmienia to jednak w niczym ultra-radosnego charakteru tego wina. To 100-procentowa sibera, którą coraz rzadziej spotykamy w polskim krajobrazie winiarskim, tymczasem w tym przypadku sprawdziła się idealnie, dając super świeże aromaty zielonego jabłka i skórki cytryny, wsparte dobrym musowaniem i solidną porcją orzeźwiającej kwasowości. No i ta etykieta! ♥♥♥♡

© Maciej Nowicki.

Winnica Ingrid Pinot Noir Blanc de Noir 2019

Tego producenta chwaliłem już kilkakrotne za powstające tu wina z odmian pinot blanc, gewürztraminer czy pinot noir, ale na winifikacje na biało tego ostatniego szczepu, Jacek Kapała zdecydował się po raz pierwszy. I znowu należą mu się gratulacje. Wino jest bardzo delikatne, wręcz eteryczne, z nutami białych kwiatów, młodych jabłek i poziomek oraz wyraźnie zaznaczoną choć utrzymaną w ryzach kwasowością. Zdecydowanie warte spróbowania. ♥♥♥♡

© Maciej Nowicki.

Winnogóra – Winnica w Ogrodzie Sauvignon Blanc 2019

Początki przedsięwzięcia Bogdana Macewicza sięgają jeszcze 2004 roku, kiedy pojawiły się pierwsze nasadzenia, ale na oficjalną rejestrację zdecydowano się dopiero 3 lata temu. Dostępne na rynku wina wyróżniają się nie tylko szatą graficzną, ale i niektórymi ze szczepów, jak ten sauvignon blanc. To jeden z dwóch producentów, którzy w tym momencie posiadają takie wina w swojej ofercie (drugim jest także lubuska Winnica Cantina opisywana w tym tekście), choć tutejsze krzewy są starsze (nasadzenia z lat 2004-2007). Wino jest typowe dla odmiany, pełne dojrzałych cytrusów, agrestu, akcentów trawiastych i białych kwiatów. Ma dobrą strukturą i owocowy finisz. To produkcja limitowana, więc zainteresowani nie powinni czekać z zakupem. ♥♥♥♡

© Maciej Nowicki.

Winnica Folwark Pszczew Souvignier Gris 2019

To kolejny dobry przykład ilustrujący rozwój polskiego winiarstwa. Producent (nazwa nawiązuje do historycznego, odrestaurowanego folwarku, który dziś oferuje także bogatą ofertę enoturystyczną), w 2014 roku zaczynał od 25 arowej winnicy, dziś liczy ona łącznie ponad 5,5 hektara powierzchni. W roczniku 2019 zdecydowanie wyróżnia się Souvignier Gris – tak świetną strukturą, jak i aromatami dojrzałych owoców (morela, brzoskwinia, czerwone jabłko). Jest tu także sporo ziół i intrygujące, woskowe niuanse. W całym winie – mimo wciąż młodego charakteru – nie ma praktycznie fałszywej nuty. Duże brawa! ♥♥♥♡

© Maciej Nowicki

Winnica Trojan Johanniter 2019

Od swojego debiutu kilka lat temu Zbigniew Trojan (prowadzący winnicę z synem Pawłem) co roku „dostarcza” na rynek wina godne uwagi. Zastanawiałem się, czy w roczniku 2019 bardziej podobał mi się Red Riesling (u innych producentów występujący jako roter riesling) czy Johanniter i ostatecznie stawiam na tego drugiego – pełnego nut skórki cytrynowej, zielonych jabłek, pigwy, z wyczuwalną mineralnością i skalisto-cytrusowym finiszem. ♥♥♥♡

© Maciej Nowicki.

Winnica Mozów Cuvee 2019

To kolejne, rodzinne przedsięwzięcie w Lubuskim, tym razem Roberta Kucunia i jego synów Bartka i Kondrada. Założona w 2007 roku winnica dziś obejmuje już ponad 4,5 hektara nasadzeń (z czego owocuje 3,5 hektara), a planowane jest powiększenie o kolejny hektar. Spośród próbowanych win najbardziej podobał mi się białe Cuvee 2019, na które składają się muscat, gewürztraminer i pinot gris. Solidna budowa, sporo aromatów różanych i muszkatowych dobrze uzupełnianych przez dojrzałe jabłko i umiejętnie podbitych odrobiną cukru resztkowego. Z potencjałem. ♥♥♥♡

© Maciej Nowicki.

Winnica Łukasz Sadyba Reberger 2019

Podobnie jak wcześniej wspominany Folwark Pszczew, także Winnica Łukasz (nazwana tak na cześć najstarszego, tragicznie zmarłego syna właściciela, Leszka Pietrasika) mieści się w obrębie zabytkowego i pieczołowicie odnawianego folwarku – tym razem w Wityniu. Wśród kilku czerwonych win (wszystkie noszące nazwę Sadyba) największą uwagę zwróciłem na Rebegera 2019. Reberger to krzyżówka regenta z frankovką, a samo wino ma sporo soczystego, czerwonego owocu (malina, wiśnia, jeżyna) i pikantnych akcentów na czele z czarnym pieprzem. Wyraźne nuty dębowe (3 miesiące dojrzewania w beczce z dębu węgierskiego) z czasem powinny się zintegrować, choć nawet teraz dalekie są od przerysowania. ♥♥♥+

© Maciej Nowicki.

Winnica Miłosz Pinot Noir 2019

Po sukcesie wcześniejszych edycji nie dziwi, że także nowy pinot noir Krzysztofa Fedorowicza opatrzony jest „pandemiczną” etykietą, która dziś znów jest bardzo aktualna. Wino pochodzi z częściowo 7-letnich, a częściowo 16-letnich krzewów, fermentowało w stalowym zbiorniku i dojrzewało 3 miesiące w używanej beczce dębowej. Młoda truskawka, wiśnia, szypułka, solidna budowa i dużo więcej świeżości niż w poprzednim, gorącym roczniku obiecują jeszcze większe wrażenia w przyszłości. ♥♥♥♡

© Maciej Nowicki.

Winnica Vae Soli Regia 2017

Jednym z większych, pozytywnych zaskoczeń był dla mnie regent z winnicy Andrzeja Prusińskiego – Vae Soli (położonej w obrębie Winnicy Samorządowej). Regia 2017 – zaopatrzona w nową, okolicznościową etykietę – to czerwień, po jaką mógłbym sięgać regularnie. Leciutka, z nutami młodej wiśni, czerwonej porzeczki, pestek i wyraźną kwasowością. Lekko schłodzona, jest idealnym wyborem do pizzy czy burgera. Sprawdziłem i nie zawiodłem się! ♥♥♥♡

© Maciej Nowicki.

Winnica Marcus Dore na szypułkach 2017

Na deser pozostawiam wino, które zapamiętałem najlepiej. Można powiedzieć,, że Marek Bandiak stawiał na produkcję win bez kompromisów, zanim to było modne. Dzikie drożdże i minimalną interwencję stosuje od 6 lat. Dore to właśnie kupaż dornfeldera i regenta macerowany z szypułkami przez 3 tygodnie. Smakuje tak, jakby upływ czasu w ogóle nie zrobił na nim żadnego wrażenia. Soczysta wiśnia, pestka, lekkie utlenienie, dobra budowa, długi, owocowy finisz i niezwykła elegancja – to jedno z takich win, które bez problemu mogą stanąć w szranki z naturalną konkurencją z innych krajów i to nie tylko naszych najbliższych sąsiadów. Duże brawa! ♥♥♥♥

W tym roku faktycznie! © Maciej Nowicki.

Degustowałem na zaproszenie winiarzy. Do Zielonej Góry podróżowałem na koszt własny, seminaria prowadziłem na płatne zlecenie Organizatorów.

Komentarze

Musisz być zalogowany by móc opublikować post.

  • Dziękuję Autorowi za bardzo ciekawą relację. W tym roku również odwiedziłem Zieloną Górę, nie chcąc ryzykować podróży zagranicznej, a jednocześnie pragnąc spędzić urlop w jakimś rejonie winiarskim. Przyznam, że moje odczucia sa ambiwalentne. Z jednej strony fajnie że miasto i region odwołują się do tradycji winiarskich i chcą je kontynuować. Z drugiej odnoszę wrażenie że sztandarowe inwestycje (piwniczka winiarska, lubuskie centrum winiarstwa) cierpią na syndrom budżetówki i służą głównie ludziom tam zatrudnionym, a nie amatorom wina (i turystom). Zastanawia mnie również skąd taka popularność cukru resztkowego w lubuskim winie, czy miejscowi winiarze zamierzają konkurować z bułgarskimi lub mołdawski wynalazkami? Każde wino wytrawne, którego kosztowalem, było lepsze niż przesłodzone produkty. Wreszcie Zielona Góra zawsze stała na musiakach – czy naprawdę musi przyjechać Francuz z szampańskim know-how, aby miejscowi winogrodnicy zobaczyli że można? Nie jest to przejaw nacjonalizmu z mojej strony, Gostart to cudowne wino, ale czy naprawdę trzeba wywarzać drzwi otwarte wiele lat temu?

    • (Blogger)

      Mateuszek Winoman

      Pewnie trzeba te drzwi wyważać, bo ciągłość know-how została przerwana. A z moich rozmów z winiarzami wynika, że to nie tak hop-siup zrobić musiaka. To podobno bardzo trudna metoda, wymagająca dużo uwagi już na etapie zbiorów.

    • (Blogger)

      Mateuszek Winoman

      Akurat Krzysiek Fedorowicz musiaki robił już dawna, nim pojawił się GostArt. Największy dynamizm zielonogórskiego winiarstwa to tak naprawdę ostatnie też 3-4 lata, więc też dajmy winiarzom czas :) A jeśli chodzi o infrastrukturę winiarską, to może faktycznie nie jest super, ale jako osoba pochodząca z Zielonej Góry, to naprawdę przeskok jest olbrzymi między tym, co mamy teraz, z tym, co było jeszcze 5 lat temu. Może mnie jako (byłemu co prawda) miejscowemu trochę mniej przeszkadza, w więcej cieszy :)