Dwa światy Winobrania
Pierwszy tydzień września to czas, kiedy w Zielonej Górze odbywa się tradycyjne Winobranie. O imprezie tej piszę od kilku lat i zawsze jest to relacja z gatunku słodko-gorzkich. Nie inaczej będzie i tym razem.
O tegorocznej edycji zrobiło się głośno jeszcze przed rozpoczęciem, a to za sprawą kontrowersji związanych z oficjalnym plakatem imprezy. W tym roku (w efekcie ogólnopolskiego konkursu) wygrała praca autorstwa Magdy Wosik i… zaczęło się. Prasę, internet i media społecznościowe (w tym nasz profil po publikacji zdjęcia zwycięskiego plakatu) zalała fala krytyki wszelkiej maści. Jak wiadomo, nasz ukochany kraj zamieszkuje nie tylko 38 milionów trenerów reprezentacji, ale i wszelkich specjalistów w innych dziedzinach, także artystów-plastyków. Zwycięską pracę uznano – i to w łagodniejszych opiniach – za okropną. W surowszych zaś oskarżono o zaprzeczenie idei winobrania (sic!), pornografię, deprawowanie dzieci i młodzieży, a nawet skojarzenia z chorobą weneryczną. Ostatecznie presja tak licznej grupy profesjonalistów sprawiła, że plakat zmieniono na inny. Czy lepszy – to już pozostawiam Państwa ocenie. Osobiście nie miałem nic przeciwko oryginałowi, uznając także, że wyboru dokonali mądrzejsi ode mnie w tej dziedzinie. Przede wszystkim mam jednak nieodparte wrażenie, że miasto, tak dumnie reklamujące Winobranie jako „największe święto wina w Polsce”, ma w tej kwestii dużo poważniejsze problemy do rozwiązania niż wygląd plakatu.
O większości z nich pisałem już w zeszłym roku i ze smutkiem donoszę – niewiele się w tej kwestii zmieniło. 90-letnia winorośl oplatająca budynek ratusza jak usychała, tak usycha. Mączniak szerzy się w najlepsze także na innych, równie zaniedbanych winoroślach w centrum miasta. W oficjalnie wydanym programie Winobrania, w całostronicowym wywiadzie, prezydent miasta, Janusz Kubicki, ani słowem nie wspomina o jakichkolwiek działaniach związanych z promocją lokalnego wina czy winiarzy (co ciekawe, prezydent protestował także przeciwko pierwotnie wybranemu plakatowi). Przynajmniej przestała dziwić przaśność samej imprezy, w trakcie której poza Starym Rynkiem prawdziwy winoman nie ma czego szukać. Lekką obawą zaczyna napawać fakt, że choć w ogólnym programie cały czas przybywa wydarzeń (choćby tak intrygujących jak iluminacja świetlna „miasto pingwinów„), to program stricte winiarski od 3 lat pozostaje bez zmian. Ogranicza się do degustacji w winiarskich domkach, winobusów kursujących do winnic i specjalnego menu degustacyjnego przygotowanego w kilku zielonogórskich restauracjach. Jedyną nadzieję przynosi więc sam rozwój polskiego winiarstwa – i to on, a nie miasto odpowiada za największy progres w tegorocznej edycji.
Jego miarą była możliwość spróbowania win pochodzących z 28 lubuskich winnic – rekordowej liczby w historii tej imprezy. Część z nich to już „wyjadacze”, producenci o ugruntowanej pozycji jak Winnica Miłosz, Saint Vincent, Equus czy Jakubów. Inni mieli okazję zaprezentować się po raz pierwszy. Wśród tych drugich, warto zapamiętać Winnicę Trojan. Powstała w 2014 roku, zajmuje 2 hektary w Zaborze, na terenie opisywanej kiedyś przeze mnie Winnicy Samorządowej (będącej częścią Lubuskiego Centrum Winiarstwa). W tym roku zaprezentowała poważnego, strukturalnego Johannitera 2016 (♥♥♥♡), którego nie powstydziłaby się żadna z polskich winnic o dużo dłuższym doświadczeniu. Ten sam szczep w kombinacji z solarisem i dobrze zbalansowanym cukrem resztkowym dał też drugie z win – o soczystych, lekko muszkatowych aromatach (♥♥♥). Pracy wymagają wina czerwone, niemniej trzymam kciuki za dalszy rozwój tej winnicy.
Moje serce zdobył jednak inny debiut – Winnicy Rodzinnej Żelazny. Choć założona została jeszcze w 2008 r. (w miejscowości Maszewo niedaleko Krosna Odrzańskiego), prawdziwego rozpędu nabrała wraz z rozpoczęciem uprawy 3-hektarowej parceli w Zaborze. W czerwcu tego roku miałem okazję odwiedzić tę winnicę, a także przedpremierowo spróbować powstających tu win. Podobał mi się No. 1 (♥♥♥, kupaż solarisa i muscarisa) – o wyraźnej strukturze i przyjemnym akcencie cukru resztkowego, ale wrażenie zrobił przede wszystkim No. 3 (♥♥♥), róż z odmiany monarch (hybryda). Czyste, pełne świeżych malin i poziomek oraz orzeźwiającej kwasowości, potwierdziło swoją klasę we wrześniu, będąc najwyżej ocenionym winem różowym. Zwracam także uwagę, iż dużą wagę przywiązuje się tu do strony graficznej całego przedsięwzięcia.
Wszystkie z opisanych wyżej win zdobyły medale w trakcie ósmej już edycji Ogólnopolskiego Konkursu Win o nagrodę Grand Prix – Winobranie, w którego jury zasiadałem wraz z Wojciechem Gogolińskim (Czas Wina), Wojciechem Bosakiem (Winologia), Moniką Bielką-Vescovi (Szkoła Sommelierów) i Łukaszem Gołębiewskim (Aqua-Vitae). Liczba zgłaszanych do konkursu win rośnie z każdą edycją i w tym roku osiągnęła 154. Niełatwe zadanie przygotowania ich do degustacji spadło jak zawsze na spiritus movens całego przedsięwzięcia – Przemysława Karwowskiego z Fundacji na Rzecz Lubuskiego Dziedzictwa „Gloria Monte Verde”. Ale i grono jury nie miało łatwego zadania. Za ilością nie zawsze szła bowiem jakość i, o ile ocena win białych była w zdecydowanej większości przyjemnością, tak konfrontacja z czerwienią przypominała drogę przez mękę. W dalszym ciągu pojawiają się te same problemy – ewidentne wady winifikacyjne, niedojrzałe grona czy próba maskowania niedociągnięć wina przetrzymywaniem go w beczce. Od razu odrzucam wszelkie sugestie w stylu: „cóż, taki mamy klimat”. Nie mają nic wspólnego z rzeczywistością, a najlepiej (oprócz innych win prezentowanych już na naszych łamach) świadczą o tym nagrodzeni w tej kategorii: Geltus XVI z Winnicy Płochockich (♥♥♥♡) – czyściutki i już robiący wrażenie, a jest dopiero na początku swojej drogi, dwa udane i pozbawione buraczanych aromatów Regenty 2016 (identyczna nota!) z Winnicy Saint Vincent (♥♥♥) i Winnicy Cantina (♥♥♥) i kolejny z rzędu rocznik (także 2016) świetnego Regenta (z domieszką zweigelta) z Winnicy nad Jarem (♥♥♥♡). Przede wszystkim klasę pokazali jednak złoci medaliści: dawno nie widziany na konkursach nowy rocznik Pinore 2016 (pinot noir i monarch) z Winnicy Jaworek, oraz wino, które zrobiło największe wrażenie – Cabernetis 2016 z Winnicy Equus (♥♥♥♥). Perfekcyjny kupaż cabernet dorsa, cabernet cortis, cabernet franc i równie perfekcyjne wino częstujące czarną porzeczką, nutami papryki, wyraźną taniną i spinającą całość kwasowość. To wino ma przed sobą wielką przyszłość i niewątpliwą szansę przebicia swojego (także wielokrotnie nagradzanego) poprzednika.
Jak sygnalizowałem wcześniej, wina białe generalnie prezentowały się lepiej, co przełożyło się na aż 14 złotych medali. Cieszy powtórka wysokiej jakości w nowych rocznikach solarisa – mowa o Soley 2016 z Winnicy Słońce i Wiatr (♥♥♥) i Apricus 2016 z Winnicy Modła (♥♥♥). Rękę do odmiany pinot blanc (Pinot Blanc 2016, ♥♥♥) potwierdził Krzysztof Fedorowicz z Winnicy Miłosz, któremu szczerze odradzam przeznaczenie większości tej odmiany na kupaż w musującym Grempler Sekt – solo jest naprawdę pyszne. Winnica Hiki została nagrodzona za dwa roczniki Gewürztraminera (2015 i 2016, ♥♥♥♡) i nie ma tu mowy o żadnym przypadku – to świetne wina z imponującym różano-muszkatowym aromatem. Zwracam także uwagę na znakomity balans pomiędzy owocem, cukrem i kwasowością w półwytrawnym hibernalu z Winnicy Sztukówka (Fidel 2016, ♥♥♥).
Ale absolutnym zwycięzcą, zdobywcą Grand Prix i twórcą dwóch najwyżej nagrodzonych win w całym konkursie był po raz kolejny Michał Pajdosz z Winnicy Jakubów. Nie od dziś jestem wielkim fanem talentu Michała (przypomnijmy, absolutnego samouka!), a jego nieustający progres imponuje chyba każdemu. Najlepiej świadczą zresztą o tym kolejne roczniki – 2016 był bez dwóch zdań najlepszym w historii tej winnicy. Do konkursu zgłoszone zostały jedynie dostępne wina (wszystkie inne wyprzedały się na przysłowiowym „pniu”) – najwyższe noty zdobyły te z wyraźnym cukrem resztkowym. Pyszna i świetnie zrównoważona Sibera/Solaris 2016 (♥♥♥♥), a przede wszystkim słodki Solaris 2016 (♥♥♥♥+), aromatycznie i strukturalnie na pograniczu tokajskiego Late Harvest i Szamorodni. Bez dwóch zdań najlepsze (obok wina lodowego z Winnicy Turnau), słodkie, polskie wino. Wkrótce napiszę o nim więcej, a przy okazji przypominam o niedawnych odwiedzinach Sławka Sochaja w tej winnicy.
Pełne wyniki konkursu i listę nagrodzonych win można znaleźć tutaj. W przyszłym roku planowane są zmiany – konkurs ma zostać zawężony wyłącznie dla win pochodzących z zarejestrowanych i prowadzących sprzedaż winnic, a jego termin przeniesiony na koniec sierpnia – tak by producenci mogli prezentować nagrodzone wina już od samego początku Winobrania. Być może w ten sposób to nim, a nie dywagacjom na temat plakatu, media poświęcą więcej czasu.
Do Zielonej Góry podróżowałem na zaproszenie organizatorów: Urzędu Miasta Zielona Góra oraz Fundacji na rzecz Lubuskiego Dziedzictwa „Gloria Monte Verde”.