Sukces musiakiem pisany
Korki od win musujących strzelają coraz częściej. I nie potrzeba im wcale specjalnej okazji. Polskie bąbelki prędko dołączają do tuzów gatunku, jak szampan, cava czy prosecco.
Produkcja win musujących była Polsce pisana. W naszym chłodnym klimacie owoce nie zawsze w pełni dojrzewają, mają za to wysoką kwasowość, która jest niezbędna, by nadać bąbelkom pożądaną rześkość. Gdy na przełomie XX i XXI wieku zaczęły się w naszym kraju pojawiać winnice, panowało przekonanie (które najbardziej stanowczo głosił Roman Myśliwiec – prekursor powojennego polskiego winiarstwa, właściciel pierwszej winnicy i szkółki winorośli na Podkarpaciu), że przyszłością naszego kraju są wyłącznie hybrydy – krzyżówki winorośli szlachetnej Vitis vinifera z innymi gatunkami, odporne na mróz i choroby grzybicze. W ten sposób w polskich winnicach pojawiły się takie białe szczepy jak bianca, hibernal czy seyval blanc, a wraz z nimi asumpt do porównań z Anglią. Kilkadziesiąt lat wcześniej, w zbliżonych warunkach klimatycznych, Anglicy zaczynali od podstaw przy użyciu podobnych odmian. Potem jednak przeorientowali się na produkcję win musujących wysokiej jakości, które pozwalają uzyskać nieporównanie wyższą wartość dodaną. Efekty takiego podejścia widać dzisiaj: na Wyspach Brytyjskich jest już 2,5 tys. hektarów winnic, a aż 70 proc. produkowanego tam wina to właśnie musiaki, przy czym odmiany Vitis vinifera, takie jak pinot noir i chardonnay zdecydowanie dominują w nasadzeniach. Polska powoli zmierza w tym samym kierunku. – Mogłem zasadzić tę viniferę od razu – stwierdza dziś Jacek Chrobak, właściciel Winnicy Kępa Wiślicka.
Zaloguj się
Zaprenumeruj już teraz!
i zyskaj dostęp do treści online, zniżki na imprezy oraz szkolenia winiarskie!