Jaworek Musecco Rosé 2021
O polskich winach musujących mówi się w tym roku jeszcze więcej, niż w poprzednim. Nie powinno to jednak dziwić – wiele się dzieje praktycznie na każdym odcinku tego frontu. Kategoria pét-natów okrzepła i wreszcie nie jest zdominowana przez pogoń za trendami przy częstym braku umiejętności, ani próby ratowania niedojrzałego wina, tylko świadome wybory winiarzy. Można było przekonać się o tym choćby w czasie degustacji konkursowych win (wkrótce napiszę o kilku kolejnych, dobrych przykładach). Wina musujące produkowane metodą tradycyjną zwiększyły swoją obecność na rynku kilkakrotnie, a świetnym przykładem ich rozwoju był choćby czerwcowy festiwal Muśnięci w Krośnie Odrzańskim. Przybywa też win saturowanych (czyli produkowanych przez dodanie dwutlenku węgla) – ogólnopolski szlak przecierało tu Perlé z Winnicy Turnau, ale dziś ma już znacznie więcej „kolegów z podwórka”, prym w ich produkcji biją winiarze z Lubuskiego. W powyższym zestawieniu brakuje jednak win produkowanych jeszcze jedną metodą, mającą przecież wierne grono odbiorców w naszym kraju.
Chodzi rzecz jasna o metodę Charmata / Martinottiego, wykorzystywaną przy produkcji prosecco. Wydawać by się mogło, że w naturalny sposób polscy winiarze mogliby „podłączyć się” pod ten trend, próbując uszczknąć przynajmniej fragment Charmatowego tortu. Sprawa wbrew pozorom nie jest jednak łatwa, a kluczowym problemem jest sama… metoda produkcji – w dużych ciśnieniowych kadziach, które wraz z towarzyszącą im instalacją, nie są ani prostą, ani tanią inwestycją. Nic więc dziwnego, że winiarzy, którzy zdecydowali się na wytwarzanie wina tą metodą, można policzyć na palcach jednej ręki, w dodatku niektóre z takich pomysłów mają zupełnie inny cel (jak choćby Pinot Noir / Chardonnay 2014 od Rafała Wesołowskiego z Winnic Wzgórz Trzebnickich dojrzewające w małych kegach, a strukturą przywodzące na myśl długo dojrzewającą na osadzie metodę tradycyjną). Był jednak producent, który do tego debiutu przygotowywał się starannie, a jego ciśnieniowe zbiorniki miałem już okazję oglądać w czasie wizyty w lutym 2021 roku.
Mowa o dolnośląskich Winnicach Jaworek. W ostatnich latach miałem już okazję opisywać inne z ich musiaków, zarówno te powstające metodą tradycyjną (choć bez degorżowania), jak i „klasyczne” pét-naty. Tym razem światło dzienne ujrzało Musecco Rosé 2021. To dojrzewający w ciśnieniowych kadziach pinot noir stylistycznie nawiązujący do najpopularniejszej kategorii prosecco, czyli extra-dry. Mamy tu 12 g cukru resztkowego i prawie 7 g kwasowości – ta proporcja sprawia, że kremowa tekstura i delikatna słodycz owocu przewija się przez to wino od samego początku. W bukiecie dominują poziomki i truskawka w śmietanie, w smaku do tych owoców dołącza też czereśnia i jogurtowa wiśnia. Wszystkiemu towarzyszy przyjemne musowanie i niezła, choć niespecjalnie się wybijająca kwasowość. Nie mam wątpliwości, że takie proporcje mają w naszym kraju wielu fanów i choć sam wolałbym kwasowość nieco wyższą, to doceniam zarówno sam debiut, jak i jego gastronomiczne możliwości – będzie świetnym towarzyszem sałatek z serami i owocowymi akcentami czy też lekkich deserów (88 zł). ♥♥♥
W podanej cenie wino można zamówić bądź zakupić bezpośrednio w winiarni, dostępne jest także w sklepach i restauracjach współpracujących z producentem.
Źródło win: nadesłane do degustacji przez producenta.