Winicjatywa zawiera treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich.

Treści na Winicjatywie mają charakter informacji o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz.U. 2012 poz. 1356).

Winicjatywa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, zbierając anonimowe dane dotyczące korzystania z portalu (strona wejścia, czas trwania wizyty, klikane linki, strona wyjścia, itd.) za pomocą usługi Google Analytics lub podobnej. Zbierane dane są anonimowe – w żaden sposób nie pozwalają na identyfikację użytkownika.

Opuść stronę

Pozytywnie Muśnięci

Komentarze

Przełom sierpnia i września po raz kolejny stał się kumulacją wydarzeń poświęconych polskiemu winiarstwu, by wymienić tylko festiwale we Wrocławiu, Jaśle czy w Zielonej Górze. Jednak, zanim opiszę je szerzej, muszę wrócić jeszcze do… końca czerwca. To właśnie wtedy zadebiutowała nowa impreza, która ma szansę na stałe wpisać się w kalendarze jako ta, „która otwiera wakacje”. Tym bardziej, że jej temat dobrze wpisuje się w wakacyjne klimaty.

Pierwsza edycja! © Muśnięci.

Mowa o festiwalu Muśnięci, którego pierwsza edycja odbyła się w ostatni czerwcowy weekend w Krośnie Odrzańskim. To pierwszy z festiwali polskiego wina poświęconych konkretnej kategorii win, ale nie mam żadnych wątpliwości, że w bardzo już bogatym kalendarzu wydarzeń promujących polskie winiarstwo tego rodzaju bardziej „spersonalizowane” imprezy będą pojawiać się coraz częściej. W tym przypadku – jako można się zapewne domyślić po bardzo pomysłowej nazwie – tematem były wina musujące, w dodatku nie wszystkie, a jedynie te produkowane metodą tradycyjną. Ta informacja może rozjaśnić wątpliwości tych, którzy zastanawiali się nad wyborem jego lokalizacji. Aktualnie to właśnie w okolicach Krosna Odrzańskiego znajduje się największa liczba winiarni produkujących te wina, kolejne znaleźć można w całym Lubuskiem co sprawia, że to właśnie ten region lideruje dziś wśród producentów musiaków i to z bezpieczną przewagą nad resztą stawki. Ogromna w tym zasługa Guillaume’a Dubois z Winnicy Gostchorze, który praktycznie samodzielnie spopularyzował w kraju modę na rodzime bąble. Przecierał szlaki w czasach, w których niewiele osób wierzyło, że zagoszczą w kartach restauracji i wine barów oraz na półkach sklepów specjalistycznych, później zaś namówił innych winiarzy do wprowadzenia ich do swojej oferty. To doprowadziło do zawiązania – początkowo nieformalnego, dziś działającego już jako stowarzyszenie – „musującego” Klubu 5  (jego aktualny skład to Winnica Gostchorze, Winnica Aris, Winnica Margaret, Winnica Od Nowa i Winnica Pod Wieżą), a od tego momentu, do pojawienia się pomysłu zorganizowania festiwalu, droga wcale nie była już tak długa.

Centrum festiwalu. © Maciej Nowicki.

W każdym przedsięwzięciu, niezależnie od liczby jego uczestników, zawsze jest ten, na którego barki spada główny ciężar jego organizacji. W przypadku Muśniętych taką osobą stał się Michał Przytuła, właściciel Winnicy Margaret (oraz charakterystycznego kapelusza), który przeprowadził tę imprezę praktycznie od samego początku związanego z ustalaniem daty i nazwy po oficjalne zamknięcie pierwszej edycji. Rzecz jasna wspierany był na poszczególnych etapach realizacji przez sporą grupę życzliwych tej inicjatywie ludzi, także wśród władz miasta, regionu i województwa. Od samego początku założeniem było jednak zaproszenie do udziału winiarzy nie tylko z lubuskiego, ale i z całego kraju i plan ten w większości udało się zrealizować. W Krośnie Odrzańskim pojawiło się łącznie 13 producentów musiaków, a oprócz już wymienionych był to także winiarnie: Equus, Saint Vincent, Kojder, Chodorowa, Jakubów, Dom Jantoń, Kępa Wiślicka i Piwnica Lorka (ci ostatni to pionierzy tej kategorii w Polsce), dosłownie w ostatniej chwili swój przyjazd musiała odwołać Winnica Smolis. Na reprezentację nie można było więc narzekać. Wszystkich w czasie wyjątkowo upalnego weekendu odwiedzić można było w ich domkach winiarskich ustawionych w Parku Tysiąclecia w centrum Krosna Odrzańskiego.

Pastrami z jelenia i musiak od Lorka. © Maciej Nowicki.

Już od pewnego czasu oczywistym jest, że program każdego szanującego się festiwalu musi obejmować różnego rodzaju winiarskie aktywności. Tych na szczęście nie zabrakło u Muśniętych. Goście wybierać mogli pomiędzy – uwaga! – „Sparking Yogą” (ćwiczeniom towarzyszył kieliszek wina) czy „Musujacym Brunchem”, nie zabrakło też obowiązkowych już w takich przypadkach rozmów z winiarzami prowadzonymi z festiwalowej sceny. Najważniejszym z tych punktów programu była jednak kolacja degustacyjna odbywająca się w Ośrodku Wypoczynkowym Temar Dąbie (partnerze festiwalu). Jej nazwa – 7 dań, 7 win, 7. niebo – zdradzała założenie: szefowa kuchni Małgorzata Sadowska przygotowała 7-daniowe menu degustacyjne oparte w dużej mierze na lokalnych składnikach, a sam miałem przyjemność dobrać do niego taką samą liczbę musiaków. Wspólnie udowodniliśmy starą prawdę, że są to zapewne najbardziej uniwersalne gastronomicznie wina, a moimi faworytami pozostało pastrami z jelenia z botwiną i kremem jałowcowym, któremu towarzyszyło Wino Musujące 2017/2018 z Piwnicy Lorka (jego recenzja tutaj) oraz sandacz w maśle z koprem i jajkiem przepiórczym, dla którego idealnym partnerem okazało się Traditio Brut 2020 z Winnicy Aris.

Sparkling Joga. © Maciej Nowicki.

Co w czasie pierwszej edycji Muśniętych zrobiło na mnie największe wrażenie? Z pewnością dobra promocja tego wydarzenia, tak jeśli chodzi o samą stronę graficzną, jak i późniejszą komunikację. O tym, na jakie efekty mogą przełożyć się umiejętnie działania na tym polu, wiedzą już choćby w Szczecinie, ale frekwencja przebiła oczekiwania także i w tym przypadku. Przypominam, że Krosno Odrzańskie nie należy do najlepiej skomunikowanych miast w Polsce (tak naprawdę optymalnym rozwiązaniem jest jedynie własny samochód), z raczej ubogą bazą noclegową, a mimo to na imprezę dotarli goście z wielu rejonów kraju (łącznie z Warszawą, Krakowem i Lublinem). Dostrzegam też spory potencjał w pomyśle, by część wydarzeń odbywała się w otaczających to miasto ośrodkach wypoczynkowych (jak Temar Dąbie), zwykle malowniczo położonych nad tamtejszymi jeziorami. Tu potrzeba jednak zdecydowanie bardziej sprawnego transportu pomiędzy tymi lokalizacjami – ten zapowiadany w tym roku okazał się niestety jednym z większych rozczarowań. Dopracowania wymaga też lokalizacja sceny (w tym roku była praktycznie całkowicie niewidoczna dla gości festiwalu), szersza oferta gastronomiczna oraz dostęp do wody pitnej, która przy panujących pod koniec czerwca temperaturach była kluczowym elementem. Mimo to uznaję ten debiut za naprawdę udany.

Jeszcze lepszy! © Maciej Nowicki.

Niezależnie od plusów i minusów, na każdym tego typu festiwalu najważniejsze jest rzecz jasna wino – a w Krośnie Odrzańskim spróbować można było kilkudziesięciu propozycji. O części z nich pisałem już wcześniej – jak wspomniany Lorek, Kępa Wiślicka czy jeszcze lepszy niż w momencie debiutu Johanniter Brut Nature 2018 z Winnic Kojder (♥♥♥♥♡), do innych jeszcze powrócę wraz z nowymi partiami dłużej dojrzewającymi na osadzie. Wśród tych ostatnich, na uwagę z pewnością zasługuje nowość z lubuskiej Winnicy Saint Vincent – 100-procentowy pinot noir i choć krótka seria zaprezentowana na Muśniętych była wręcz w wieku niemowlęcym (3 miesiące dojrzewania na osadzie), to czyste aromaty i dobra jakość owocu zwiastują obiecujące wino w przyszłości (♥♥♥).

Riesling z Winnicy Margaret. © Maciej Nowicki.

Podobały mi się także nowości w Winnicy Margaret. Po zeszłorocznym debiucie w nowym roczniku oferta win Michała Przytuły poszerzyła się. Lust Brut 2021 to chardonnay z 10-procentowym dodatkiem rieslinga. Dostępna aktualnie na rynku partia dojrzewała nad osadem pół roku, ma dobrą budowę, sporo kremowych akcentów i nuty młodych owoców tropikalnych. Wyżej (przynajmniej na razie) stawiam Blask 100 (także z rocznika 2021, ta sama długość dojrzewania na osadzie), czyli 100% rieslinga, z dobrym charakterem odmiany, wyraźnymi nutami drożdżowymi oraz aromatami skórki i soku z cytryny oraz zielonego jabłka. Dobra kwasowość, sporo orzeźwienia, czekam na kolejne odsłony! (♥♥♥♡)

Świetne Rose Brut Nature z Winnica Equus. © Maciej Nowicki.

Czekam także na to, ile czas da propozycjom z Winnicy Equus. Po bardzo udanym debiucie ich pierwszego rocznika musiaków Jowita Banek i Łukasz Chrostowski poszli za ciosem i tym razem pokazali aż cztery różne wina: Rieslinga 2021, Brut 2021 (60% pinot noir, 40% chardonnay) oraz dwie odsłony różu – te ostatnie podobają mi się najbardziej. Rose Brut Nature 2021 to kompozycja pinot noir (50%), zweigelta (45%) i – uwaga! – tauberschwarza (znanego w Polsce jako karmazyn) będąca ukłonem w stronę odmiany winorośli historycznie uprawianej na Ziemi Lubuskiej. Mamy tu nuty rabarbaru, czerwonej porzeczki i truskawki, wyraźną kwasowość i świetny gastronomiczny potencjał (♥♥♥♡+). Rose Brut 2021 to ten sam kupaż, ale z 7 g cukru, który sprawia, że owoc jest tu bardziej soczysty (pojawia się też akcent maliny), a struktura jest nieco wyraźniejsza, niemniej dobrze zaznaczona kwasowość sprawia, że wino jest zdecydowanie po wytrawnej stronie mocy (♥♥♥♡).

Robi wrażenie! © Maciej Nowicki.

Nowy „udziałowiec” Klubu 5, czyli Winnica Pod Wieżą, pokazała Classico 2021 Brut, będący kupażem chardonnay i rieslinga (po 50%). Jest tu dość mocna budowa, są nuty żółtego jabłka i odrobiny pigwy oraz niezła kwasowość, ale całość wydała mi się rozchwiana, powrócę do tego wina za jakiś czas (♥♥♡+). Sporo nowości pojawiło się w ofercie Winnicy Aris, m.in. świetny Riesling Brut Nature 2021 (aktualna partia: 6 miesięcy na osadzie) z wyraźnie cytrusowym owocem i intrygującym, słonawym finiszem (♥♥♥♡+, wkrótce opiszę też pozostałe wina), ale największe wrażenie zrobiła na mnie nowa partia Traditio Brut 2020 z 18-miesięcznym dojrzewaniem na osadzie. W tej odsłonie kupaż rieslinga i pinot noir pokazał, ile daje cierpliwość. Dojrzały, cytrusowy owoc, sporo kremowych akcentów, świetne musowanie i długi finisz – dla fanów rodzimych musiaków, to z pewnością zakup obowiązkowy. (♥♥♥♥+)

Zbigniew Krzyżak z Winnicy Chodorowa. © Maciej Nowicki.

W ostatnich dwóch latach przez wszystkie przypadki odmieniamy wina powstające z odmian winorośli szlachetnych, tymczasem wciąż wykorzystuje się szczep, któremu kiedyś wieszczono największy potencjał dla tej kategorii w Polsce – czyli seyval blanc. Dziś sprawdza się przede wszystkim tam, gdzie nie radzi sobie vitis vinifera, i gdzie winiarz ma na niego dobry pomysł. Doświadczenia ani pomysłów nie brakuje Zbigniewowi Krzyżakowi z małopolskiej Winnicy Chodorowa, czego dowodem Chodorowa Brut 2019 (z dodatkiem muskata), który na osadzie spędził 19 miesięcy. Od razu przekłada się to na robiącą wrażenie strukturę, choć same aromaty są delikatniejsze i oparte głównie na nutach jabłka, z odrobiną moreli i gałki muszkatołowej (♥♥♥+). W inną stronę poszła natomiast propozycja Domu Jantoń. Seyval Blanc Demi-Sec 2020 (tym razem z odrobiną vidal blanc) dojrzewał na osadzie 11 miesięcy i jest zapewne najsłodszym z polskich musiaków – ma prawie 40 g cukru resztkowego, wyraźnie kremową fakturę i feerię nut żółtych owoców. To zdecydowanie gastronomiczna propozycja, dobrze łącząca się z lżejszymi deserami. (♥♥♥+).

Winiarze i organizatorzy na wspólnym zdjęciu. © Maciej Nowicki.

Organizatorzy już dziś zapraszają na przyszłoroczną edycję Muśniętych, która odbędzie się w dniach 24-25 czerwca 2023, zapowiadając jeszcze bogatszy program wydarzeń. Zapiszcie tę datę w swoich kalendarzach!

Do Krosna Odrzańskiego podróżowałem na koszt własny, seminaria w czasie festiwalu prowadziłem na płatne zlecenie Organizatora, wina degustowałem na zaproszenie winiarzy. Ferment i Winicjatywa byli patronami medialnymi festiwalu Muśnięci.

Komentarze

Musisz być zalogowany by móc opublikować post.