Natale Brut Nature 2020
Pierwszy tekst w Nowym Roku zaczynam oczywiście od życzeń dla Szanownych Czytelników: zdrowia, szczęścia i conajmniej odrobiny polskiego wina w 2024 roku! A skoro ledwie kilkadziesiąt godzin minęło od Sylwestra i zapewne hucznych dla wielu obchodów nadejścia tegoż roku, dzisiejszy temat może być tylko jeden.
Przez ostatnich dwanaście miesięcy, o rodzimych winach musujących pisaliśmy regularnie, ich dostępność jest dziś bowiem zupełnie inna niż jeszcze 6–8 lat temu. Wtedy możliwość ich spróbowania graniczyła z cudem, teraz debiuty następują w takim tempie, że nie zawsze zdołamy je wszystkie opisać. Osobiście cieszy mnie jeszcze jedno. Wreszcie zmianie uległa jeszcze jedna proporcja – większość polskich musiaków produkowanych metodą tradycyjną, dojrzewa na osadzie dłużej niż krócej, a zdarzają się rekordziści, u których ten czas to już kilkadziesiąt miesięcy! Coraz mniejsze zdziwienie wywołuje więc fakt, że powstają wręcz „mikroregiony”, gdzie produkcja tej kategorii win cieszy się szczególną popularnością. Ten najbardziej znany to oczywiście okolice Krosna Odrzańskiego, który opisywałem już zarówno w kontekście działającego tam, musującego Klubu 5, jak i dwóch edycji festiwalu Muśnięci (relacje odpowiednio tutaj i tutaj), choć warto zaznaczyć, że musiaki powstają demokratycznie na całym terenie województwa lubuskiego. Nie wszyscy zdają sobie jednak sprawę, że równie ciekawa historia pisana jest w… Łódzkiem. Winiarnie możemy tu wprawdzie policzyć na palcach dwóch rąk, za to w większości z nich znajdziemy wina musujące. Te najbardziej znane pochodzą z Winnicy Smolis i Domu Jantoń, ale powstają także w Winnicy Witaj Słońce (recenzowałem je tutaj) oraz u bohaterów dzisiejszego tekstu.
Położona w Bolimowie Winnica Natale to rodzinne przedsięwzięcie Ewy i Andrzeja Frączyków, o którym miałem już okazję wspominać (choćby tutaj). Choć w ofercie znajdziemy tu także wina spokojne (jakościowo zdecydowanie słabsze), to 1-hektarowe przedsięwzięcie nastawione jest przede wszystkim na produkcję win musujących, a o zainteresowaniu nimi może świadczyć fakt, że dziś wybierać można pomiędzy trzema różnymi winami, różniącymi się między sobą zawartością cukru resztkowego. Na razie powstają wyłącznie z odmiany seyval blanc, w przyszłości dołączy jednak do niej reprezentacja winorośli szlachetnej – winiarze dosadzili rieslinga i chardonnay. Wszystkie musiaki dojrzewają na osadzie minimum 30 miesięcy i jak już kiedyś pisałem, efekty tego procesu to chyba maksimum jaki można „wycisnąć” właśnie z seyvala. Jakiś czas temu do sprzedaży trafił rocznik 2020, a przy okazji jego recenzji chciałbym też pochwalić winiarzy za dobrze przygotowaną stronę internetową.
Zaczynam oczywiście od najwytrawniejszej wersji, czyli Brut Nature 2020. Symboliczne 3 gramy cukru resztkowego są tu niezauważalne, na pierwszym planie mamy nuty zielonego jabłka, skórki jabłka i cytryny oraz wyraźną, orzeźwiającą kwasowość. Surowe, ale fani takiego stylu nie powinni być zawiedzeni – ja nie byłem (130 zł). ♥♥♥♡+
Za burgundową etykietą kryje się Extra Brut 2020 i 6 gramów cukru resztkowego. Także i tutaj pozostajemy po zdecydowanie wytrawnej stronie mocy, niemniej ta odrobina słodyczy dobrze podbija strukturę, dodaje nieco więcej dojrzałego jabłka, pojawia się też trochę morelowych akcentów i przyjemny, cytrusowy finisz (130 zł). ♥♥♥♡
Kiedyś jedyny w zestawieniu, Brut 2020 zyskał obecnie zieloną etykietę i 12 gramów cukru resztkowego. Słodycz (choć bardziej w owocu niż w strukturze) jest tu zdecydowanie wyraźniej obecna, wciąż jednak dobrze zintegrowana z pozostałymi elementami winnej układanki. Niezmiennie dobre musowanie, więcej kremowej tekstury, nut jabłka, białej brzoskwini i moreli, jest też trochę ziołowych akcentów i dość długie, owocowe zakończenie. Przynajmniej w tym momencie wyczuwam tu też największy potencjał (130 zł). ♥♥♥♡
W podanych cenach wina można zakupić bądź zamówić bezpośrednio w winiarni.
Źródło win: próbowane na degustacji zorganizowanej przez producenta.