Winicjatywa zawiera treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich.

Treści na Winicjatywie mają charakter informacji o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz.U. 2012 poz. 1356).

Winicjatywa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, zbierając anonimowe dane dotyczące korzystania z portalu (strona wejścia, czas trwania wizyty, klikane linki, strona wyjścia, itd.) za pomocą usługi Google Analytics lub podobnej. Zbierane dane są anonimowe – w żaden sposób nie pozwalają na identyfikację użytkownika.

Opuść stronę

Ponownie Muśnięci!

Komentarze

Są wydarzenia związane z polskim winiarstwem, które na zdobycie ogólnopolskiej rozpoznawalności czekać musiały kilka lat. Tymczasem Muśnięci, czyli festiwal polskich win musujących produkowanych metodą tradycyjną, dorobili się jej praktycznie już po pierwszej edycji. Trudno bowiem zliczyć liczbę pytań o szczegóły tegorocznej odsłony, jakie zaczęły pojawiać się już dobrych kilka miesięcy temu. Nic wszakże dziwnego – pomysł tematycznych festiwali – a więc poświęconych określonemu stylowi win czy odmianie winorośli – wydaje się być przyszłościowym kierunkiem w naszym kraju (szczególnie na tle już bardzo intensywnego kalendarza wydarzeń winiarskich), a trudno chyba o lepsze połączenie niż wina musujące i początek wakacji.

Muśnięci po raz drugi! © Maciej Nowicki.

II edycja Muśniętych w Krośnie Odrzańskim odbywała się tym razem 8 i 9 lipca. Początkowo nie byłem fanem nowego terminu. Wydawało mi się, że ostatni weekend czerwca i literalny początek wakacji (tak odbywała się premierowa edycja) był optymalny, łatwy do zapamiętania i nie groził exodusem gości na zaplanowane już wcześniej urlopy. Okazało się jednak, że dla wielu osób urlopem okazały się właśnie odwiedziny Krosna Odrzańskiego, bowiem już w sobotę frekwencja przebiła tą łączną z zeszłego roku. Niedziela była nieco spokojniejsza, tu jednak główną rolę odegrały godne prawdziwych wakacji temperatury – jeszcze przed południem temperatura przekroczyła 31 stopni w cieniu. Gdyby nie lokalizacja całego wydarzenia w mocno zacienionym Parku Tysiąclecia, warunki byłyby mocno afrykańskie, a i tak pokonały m.in. klimatyzowane w teorii pomieszczenie, w którym odbywały się degustacje komentowane. Inna sprawa, że jestem bardzo ciekaw, czym kierował się wykonawca domków winiarskich, który pokrył ich dachy… blachą. Popołudniem usmażenie na nich jajecznicy nie byłoby większym problemem.

Wina na jednej z degustacji komentowanych. © Maciej Nowicki.

W tych mimo wszystko przyjemnych warunkach spotkać można było łącznie 17 producentów musiaków z całego kraju (o pięciu więcej względem zeszłego roku: Winnica Chodorowa, Jakubów, Dom Jantoń, Kępa Wiślicka, Kojder, Lorka, Saganum, Saint Vincent, Smolis, Turnau, Witaj Słońce i Wzgórz Trzebnickich oraz rzecz jasna pełny skład organizatorów, czyli Stowarzyszenia Klub 5: Winnica Aris, Gostchorze, Margaret, Od Nowa i Pod Wieżą. Taki skład producentów polskich musiaków, w jednym miejscu nie zdarzył się nigdy wcześniej, a możliwość spróbowania ponad 50 win w tej kategorii, z pewnością była dla fanów polskich bąbli nie lada gratką. Nie brakowało zresztą innych, dodatkowych atrakcji. W czasie festiwalu odbyły się dwie komentowane degustacje, rozmowy z winiarzami, ale i autorami niedawno wydanych książek: Katarzyną Korzeń (Polskie Wino. Ludzie, miejsca, historie) i Przemysławem Karwowskim (Vademecum Winiarstwa na Ziemi Lubuskiej), powróciła też ciesząca się dużą popularnością już rok temu, „musująca” jogi.

W porównaniu z poprzednią edycją, istotnie poprawiła się też oferta gastronomiczna, na czele z ostrygami i stworzonymi specjalnie pod bąble, zestawami przygotowanymi przez poznańską restaurację Concordia Taste. Skoro już o jedzeniu mowa – pierwszy dzień festiwalu zwieńczyła kolacja degustacyjna w Rezydencji Dychów (jej malownicze położenie zrobiło wrażenie na wszystkich), w czasie której Szef Kuchni tamtejszej restauracji, Dariusz Szlachcic, do sześciu różnych musiaków podał mniej formalne, kulinarne propozycje. Potwierdził w ten sposób znany już fakt, że powstające metodą tradycyjną wina mają niezwykle uniwersalny charakter i nie powinny kojarzyć się z wyśrubowanymi stylistycznie (a często i cenowo) daniami – a ten obraz jest wciąż zaskakująco aktualny. W ten sposób na stołach pojawiły się (kto wie czy nie pierwszy raz w tych murach) m.in. tatar z ryb wędzonych, bułki na parze z sosem grzybowym, warzywa w temperze, ciasto drożdżowe z kwaśnym musem z czerwonych owoców i moje ulubione: fish & chips, które w tym konkretnym przypadku bardzo udanie zagrało z Traditio Brut 2021 (chardonnay, riesling, pinot noir) z Winnicy Aris. Szkoda jedynie, że kolacja na prawie 100 osób (a zainteresowanych było jeszcze więcej) nie doczekała się w Dychowie wzmocnienia serwującego dania zespołu. W efekcie, zamiast sprawnego przebiegu całego wieczoru, wszystko ciągnęło się w nieskończoność, a ostatnie danie podano na kilka minut… przed północą, kiedy część gości – z uwagi na konieczność powrotu taksówkami do miejsc noclegu – nie była już obecna na miejscu.

Kolacja degustacyjna odbyła się w Rezydencji Dychów. © Maciej Nowicki.

Organizatorzy Muśniętych po swoim debiucie w wielu kwestiach wyciągnęli wnioski. Wspomniałem już o zdecydowanie lepszej ofercie gastronomicznej, udało się także zmienić niefortunną lokalizację sceny (i zmniejszyć jej nadęty rozmiar). Kilka bolączek trwa jednak dalej, a komunikacja (a także coś co nazwalibyśmy komunikacją komunikacji) znów kulała. Mimo, że od zeszłorocznej edycji, do Krosna Odrzańskiego zaczęły docierać pociągi (co pozwoliło częściowo rozwiązać problem niewystarczającej liczby noclegów na miejscu – spora liczba osób skorzystała z hoteli w Zielonej Górze), to w żaden sposób nie zadbano o informacje co zrobić, gdy na rzeczony i położony w sporym oddaleniu od centrum miasta dworzec się dotrze. Nie wymagam od razu organizowania wahadłowego transportu, wiem bowiem, że wymaga to też stosownego budżetu (o którym za chwilę), ale choć minimalnego zaangażowania wspierających organizatorów, przedstawicieli władz samorządowych: czy to w koordynację połączeń (zmierzający do centrum autobus PKS Zielona Góra odjechał… 10 minut przed przyjazdem pociągu) czy tak banalnej rzeczy, jak podania telefonów do kilku działających w tym mieście taksówkarzy.

Relaks przed duże R. © Maciej Nowicki.

Tyle wniosków i sugestii, czas na to co najważniejsze, czyli subiektywny wybór win, które z festiwalu zapamiętałem. Część z win doczekała się już recenzji (choćby tutaj), a do innych powrócę w najbliższym czasie. Nie mogło jednak zabraknąć win, które w czasie Muśniętych miały swoje premiery lub przedpremiery.

Kępa Wiślicka Klasyczne Cuvee Brut
© Maciej Nowicki.

Trudno nie zacząć od Winnicy Kępa Wiślicka, której właściciel – Jacek Chrobak – jest chyba pierwszym winiarzem mówiącym tak głośno o tym, że w przypadku metody klasycznej, odmiany hybrydowe nie mają szans z tymi szlachetnymi (podkreślał to zresztą także w rozmowie w szóstym numerze Fermentu). I wie co mówi. Nowa odsłona Klasycznego Cuvée Brut w roczniku 2019 to klasyczny kupaż szampański: pinot noir (50%), pinot meunier (30%) i chardonnay (20%), dojrzewający na osadzie przez 24 miesiące. Nieustająco znakomita jakość owocu, dominujące nuty cytrusów, żółtych owoców i brioszki. Sporo struktury i potencjału (♥♥♥♥).

Winnice Kojder Johanniter Exstra Brut
© Maciej Nowicki.

W czasie jednej z degustacji komentowanych miałem okazję zaprezentować Johannitera Extra Brut 2018 z Winnic Kojder, kto jednak wie czy nie po raz ostatni. Na rynek wkroczył już bowiem w jego następca – Johanniter Extra Brut 2019 i ma wszelkie szanse powtórzyć sukces swojego poprzednika. Spędził na osadzie aż 32 miesiące, kilka gramów cukru resztkowego dobrze podbija kremową teksturę, w aromatach kombinacja dojrzałego jabłka, moreli i nut cytrusów, skórka chleba i odrobina ziół (♥♥♥♥).

Winnica Jakubów Riesling Sekt 2020
© Maciej Nowicki.

W zestawieniu musiała pojawić się Winnica Jakubów, na którego stoisku przedpremierowo (stąd nieco krzywo naklejona etykieta) oczekiwał Riesling Sekt Brut 2020. W tej partii około 24 miesięcy dojrzewania nad osadem (pozostała część produkcji nadal je kontynuuje), bardzo odmianowy charakter, wyraźne, długie musowanie i dojrzałe cytrusy. Świetne już teraz, a to przecież jeszcze nie ostateczna wersja! (♥♥♥♥).

Winnica Aris Riesling Brut 2021
© Maciej Nowicki.

Pozostając przy tym szczepie, Riesling Brut 2021 to moje ulubione wino w imponującej (11 pozycji na liście!) ofercie musiaków z Winnicy Aris. Krótsze dojrzewanie na osadzie (12 miesięcy) jest tu dla mnie zaletą (podobnie zresztą jak w niedawno recenzowanym Blasku z Winnicy Margaret), nadaje bowiem całemu winu zwiewności i orzeźwiającego charakteru. Nie brak tu skórki cytrynowej, zielonego jabłka, odrobiny akcentów drożdżowych i mineralnych (♥♥♥♡+).

Winnica Saganum Biały Karmazyn Brut
© Maciej Nowicki.

Tauberschwarz (znany m.in. w Polsce jako karmazyn) przez setki lat stanowił o sile winnic znajdujących się na terenie dzisiejszego województwa lubuskiego, później jednak praktycznie wyginął. Jego ponowne odtwarzanie rozpoczęło się w latach sześćdziesiątych XX wieku w Niemczech, dziś trwają też prace przy próbie odtworzenia oryginalnego, lubuskiego klonu (przy udziale m.in. Fundacji Tłocznia). Na bazie niemieckich sadzonek historię przywracają na razie m.in. Winnica Equus i Saganum. Ten ostatni producent (chwalony ostatnio m.in. tutaj), podjął się jednak wyjątkowego zadania i przygotował musującą wersję blanc de noirs. Biały Karmazyn 2020 dojrzewał nad osadem przez 28 miesięcy i mimo niskiej zawartości alkoholu (tylko 10,5%), imponuje oleistą fakturą i bogactwem aromatów, wśród których pojawiają się m.in. dojrzałe cytryny, rumianek, wosk pszczeli i miód gryczany. Taki debiut zdarza się tylko raz, a Marcin Furtak ewidentnie ma chrapkę na sukcesy w kolejnej kategorii (♥♥♥♥).

Winnica Saint Vincent Pinot Noir Blanc de Noirs
© Maciej Nowicki.

Dużo dzieje się w innej z lubuskich winiarni – Saint Vincent. Niedawno zmienił się tu właściciel, a nowy ma bardzo ambitne plany dotyczące zarówno nasadzeń (już istniejących 10 hektarów ma być wkrótce uzupełnionych o kolejne 4), jak i stylistyki powstających tu win (mocniej zaakcentowany ma zostać kierunek niskointerwencyjny oraz wina musujące, zmienią się także etykiety). Zwiastunem tych zmian był bardzo udany pet-nat Vincent (recenzowałem go w tym tekście), na Muśniętych mogliśmy zobaczyć kolejne. Riesling 2022 (na razie kwartał na osadzie) jest jeszcze młodzieniaszkiem i zaprezentowany został jedynie w ramach ciekawostki), jednak Pinot Noir 2021 (15 miesięcy na osadzie) to już zdecydowania poważniejsza historia, z nutami cytrusów i odrobiny truskawek. Zwracam też uwagę na znakomitą etykietę (dzieło niedawno nagrodzonego w konkursie Oko na Wino zielonogórskiego chilistudio), wraz z pomysłową grą słów „polski szam an”. Jak deklaruje przedstawiciel producenta, Michał Popiołek, w przypadku metody tradycyjnej ostatecznym celem będą jednak zawsze 24 miesiące dojrzewania przed rozpoczęciem sprzedaży (♥♥♥♡+).

© Maciej Nowicki.

Zestawienie kończy wino imponujące. Pinot Noir / Chardonnay 2014 z Winnic Wzgórz Trzebnickich to nie wino z archiwum producenta, a rocznik w aktualnej sprzedaży. Zgodnie z deklaracjami Rafała Wesołowskiego, ta odsłona dojrzewała nad osadem przez aż 70 miesięcy! Jak można łatwo się domyślić, reprezentuje też zupełnie inną stylistykę od wszystkich wcześniej opisanych win. Oparte na dużej elegancji, z nutami żółtych śliwek, suszonych jabłek, daktyli i orzechów, solidnej strukturze, wciąż wyraźnej kwasowości i długim, chlebowo-orzechowym finiszu. Klasa! (♥♥♥♥♡).

Trudno o lepsze podsumowanie. © Maciej Nowicki.

Do Krosna Odrzańskiego podróżowałem na koszt własny, degustacje komentowane poprowadziłem na płatne zlecenie Organizatorów, win próbowałem na zaproszenie producentów. Ferment i Winicjatywa byli partnerami medialnymi festiwalu Muśnięci.

Komentarze

Musisz być zalogowany by móc opublikować post.