Szczęśliwa trzynastka
Liczba trzynaście od wieków uznawana jest za pechową. Odbywający się w czerwcu tego roku XIII Konwent Polskich Winiarzy miał wszelkie szanse by – patrząc z perspektywy dwóch ostatnich odsłon – potwierdzić ten przesąd.
O słabnącej pozycji tej najstarszej i kiedyś najważniejszej imprezy poświęconej polskiemu winiarstwu piszemy od kilku lat. Jednak dwa ostatnie Konwenty – w Tuchowie i w Krakowie – doprowadziły do sytuacji, w której coraz głośniej zadawano sobie pytanie, czy kolejna edycja w ogóle się odbędzie. Niewykluczone, że taki scenariusz mógłby się faktycznie zrealizować, gdyby nie Stowarzyszenie Winnice Dolnośląskie, które nie tylko zgłosiło chęć jego organizacji we Wrocławiu (a dokładniej – w Ponadregionalnym Rolniczym Centrum Kongresowym w Pawłowicach), ale i obiecało wyciągnąć wnioski z krytyki dotyczącej formuły tego wydarzenia i poszczególnych punktów jego programu. Prezentowany w listopadzie entuzjazm winiarzy z Dolnego Śląska mógł być – szczególnie w kontekście doświadczeń z lat ubiegłych – odbierany z pewną rezerwą, okazało się jednak, że nie brakło go aż do samej imprezy.
Winnice Dolnośląskie potwierdziły bowiem, że są w tym momencie jednym z najprężniej działających stowarzyszeń winiarskich w Polsce (pisałem o tym w ostatnim numerze Fermentu). Wspólne stoisko regionu na targach i imprezach winiarskich, współpraca z Uniwersytetem Przyrodniczym, wspólna grupa zakupowa (aktualnie dla butelek i mniejszych akcesoriów, w przyszłości planowany jest jednak zakup wspólnej linii do butelkowania) czy powstający właśnie Dolnośląski Szlak Piwa i Wina, dawały nadzieję, że ta aktywność przełoży się także na organizację samego Konwentu. I faktycznie, przygotowania ruszyły już z początkiem roku, a osobami działającymi na pierwszym froncie robót stali się dwaj winiarze – Nestor Kościański z Winnicy Moderna i Marcin Kucharski z Winnicy Agat (wspierani przez Prezesa stowarzyszenia – Marka Dymkowskiego z Winnicy Niemczańskiej i Martę Czaplicką z Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu, który był też współorganizatorem wydarzenia). Kościański z Kucharskim wykonali kawał naprawdę ciężkiej pracy i zaproponowali program, który właściwie w pełni odpowiadał na stawiane postulaty (chociażby te podane w moim tekście). Do realizacji niektórych z jego punktów ostatecznie jednak nie doszło, a powody tego stanu rzeczy, można by nazwać „znakiem czasów”. Rozdzielenie degustacji pomiędzy amatorów a profesjonalistów nie było konieczne – do degustacji zgłoszono jedynie kilka win z niezarejestrowanych winnic. Zaś pierwotnie planowana część komercyjna, otwarta dla publiczności i z możliwością sprzedaży wina, została odwołana wskutek… braku zgłoszeń samych winiarzy, co można z kolei tłumaczyć wyjątkowym nagromadzeniem imprez związanych z polskim winem – ledwie weekend wcześniej odbywał się warszawski festiwal Białe Czerwone, dwa tygodnie wcześniej – Polskie Wina i Cydry w poznańskim SPOT.
Na pozostały harmonogram dwóch dni Konwentu nie można było narzekać. W czasie zajęć terenowych w winnicy prezentowano m.in. nowinki (zbieranie danych przy użyciu dronów czy pracę autonomicznych maszyn). Pod dachem zaś – w Pawłowicach – omawiano technologie produkcji win musujących (coraz popularniejszą wśród rodzimych producentów, o polskich winach musujących przeczytacie w najbliższym numerze Fermentu), dyskutowano o kondycji i kierunkach rozwoju polskiego winiarstwa oraz przeprowadzono tradycyjną degustację panelową win zgłoszonych do oceny (o której w dalszej części tekstu). Kto wie, czy najważniejszym punktem programu nie był jednak wieczór integracyjny. Zabrakło go w ostatnich dwóch latach, a dla większości winiarzy to jedyny moment, by wymienić się doświadczeniami ze znajomymi „po fachu”, dopytać o szczegóły produkcji, przedpremierowo zaprezentować swoje wina, albo po prostu pogadać. Widać było, że to spotkanie dało wszystkim sporo satysfakcji, a chyba najlepiej ujął to, dawno niewidziany na konwentach Lech Mill z winnicy Dom Bliskowice: „brakowało mi takiego spotkania”.
Powrotów było zresztą więcej. Obecny był Lech Jaworek z Winnicy Jaworek, po latach absencji lub symbolicznej obecności znowu dobrze patrzyło się na szeroką reprezentację Lubuskiego i to na czele z Romanem Gradem (Winnica Julia), któremu z konwentem nie zawsze było po drodze. Przy ponad 200 polskich winnicach sprzedających wino, trudno jednak o dłuższą wyliczankę, kto się pojawił, a kogo zabrakło. KPW Anno Domini 2018 to raczej miks doświadczenia i młodości, winnic od dawna obecnych na polskim rynku (jak wspominany Dom Bliskowice, Jaworek, Rodzina Matłok, Kinga, Julia czy Miłosz), z tymi, które na rynku pojawiły się w ciągu ostatnich lat (Modła, Jakubów, Saint Vincent, Hiki, Ingrid) po debiuty z zeszłego (Moderna, Jadwiga, Anna, Rodzina Żelaznych) i tego roku (Otok, Kindler, Kojder czy Alvarium). By jednak tradycji polskiego piekiełka stało się zadość, dla odmiany zabrakło większości winiarzy z Podkarpacia. Ostatecznie w wydarzeniu wzięło jednak udział prawie 70 winnic i ponad 120 uczestników, co należy uznać za całkiem dobry wynik.
Ci, których zabrakło, mogą żałować przeoczenia jednego z najlepszych jakościowo paneli degustacyjnych w historii tej imprezy. Spośród 48 przedstawionych do oceny win, najwięcej było białych (32) i te reprezentowały zdecydowanie najrówniejszy poziom, ewidentnie wadliwe można było policzyć na palcach jednej ręki. Oprócz opisywanych już bieli z Winnic Kojder, Wrestlinga XVI z Winnicy Modła czy Chardonnay 2017 z Winnicy Moderna, warto zapamiętać także Pinot Blanc 2016 z Winnicy Ingrid (♥♥♥+), Cuvee 2017 (solaris i johanniter,) z Winnicy Alvarium (♥♥♥), Solaris 2017 z Winnicy Kindler (♥♥♥+) i Cuvee 2016 z Winnicy Golesz – to ostatnie, kupaż białych odmian tej winnicy, z nutami jabłek, cytrusów i odrobiny ziół oraz wyraźną strukturą, jest kolejnym dobrym winem, które wyszło spod ręki Bartłomieja Myśliwca (♥♥♥+). Czasu na ułożenie potrzebuje bardzo obiecujący, ale wówczas świeżo zabutelkowany i jeszcze trochę rozchwiany Riesling 2017 z Winnicy Żelazny.
Wielka szkoda, że w panelu pojawiły się jedynie trzy wina różowe, do tego reprezentujące wyłącznie Dolny Śląsk, ale każde z nich zasługuje na pochwałę – oprócz także już prezentowanego Cabernet Cortis Rose 2017 z Winnicy Moderna, także bardzo dobre, lekkie i pełne malin, truskawek i rabarbaru Rose 2017 z Winnicy Jadwiga (odmiana rondo, ♥♥♥+), oraz najbardziej zwiewne z całej trójki, z delikatnymi, owocowymi aromatami, Rose 2017 z Winnicy Jaworek (odmiana monarch, ♥♥♥).
Wśród win czerwonych, zdecydowanie wyróżniał się Dornfelder 2016 z Winnicy Jakubów (18 miesięcy starzenia w dębie, soczysty owoc wiśni, lekko dymne, pieprzne, ♥♥♥♡ ), Regent 2016 z Winnicy Korol (jeżyna, śliwka, dobra struktura, z przyjemnym, owocowym posmakiem, ♥♥♥+), Pinot Noir 2016 z Winnicy Adoria (gęsty, pełen intensywnego owocu, z mocną strukturą ♥♥♥♡) oraz Bachusowe Czerwone 2017 z Winnicy Julia (regent, sporo owoców leśnych, odrobina wędzonej śliwki w posmaku, ♥♥♥+).
Najciekawsze wino w kategorii eksperymentów? Z pewnością Saganum 2017 z Winnicy Żagańskiej (jeszcze nie prowadzącej sprzedaży). Późno zebrany solaris (owoce pochodziły z innej czekającej na debiut, także dolnośląskiej winnicy – Rodziny Mazurek), częściowo zbotrytizowane grona, 48 godzin maceracji, co przełożyło się na 142 g cukru resztkowego, 9 g kwasowości i… 15,4% alkoholu, co zbliża je bardziej do kategorii sherry niż tokaju. Ale w szaleństwie jest metoda – oprócz słodkiego owocu, miodu gryczanego i akcentów herbaty mamy tu sporo mineralności i dobrze zaznaczoną kwasowość, a wino naprawdę robi wrażenie, co potwierdzili zresztą winiarze z Tokaju, którym zaprezentowałem je w czasie wakacji. (♥♥♥♡)
Trzynastka dla Konwentu okazała się szczęśliwa, ale – trzymając się różnego rodzaju maksym – „szczęście sprzyja lepszym”. Stowarzyszenie Winnice Dolnośląskie wykorzystało szansę i zorganizowało naprawdę dobrą imprezę (dbałość o szczegóły widać było nawet w rozdawanej wszystkim uczestnikom ankiecie dotyczącej jakości przeprowadzonego konwentu), pozostawiając swoim następcom wysoko zawieszoną poprzeczkę. Czy uda się ją przeskoczyć, a przynajmniej nie strącić? Nie wiadomo – w tym momencie organizator wykonawczy następnego Konwentu Polskich Winiarzy nie jest jeszcze znany. Kto zaś ma ochotę osobiście przekonać się o poziomie imprez Winnic Dolnośląskich i odwiedzić piękny pałac Kornów w Pawłowicach, niedługo będzie miał taką okazję – 23 września odbędzie się tam kolejna edycja organizowanego wspólnie z Uniwersytetem Przyrodniczym Święta Sera i Wina.
W Pawłowicach przebywałem na koszt i zaproszenie organizatorów – Polskiego Instytutu Winorośli i Wina, Stowarzyszenia Winnice Dolnośląskie i Uniwersytetu Przyrodniczego.