Winicjatywa zawiera treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich.

Treści na Winicjatywie mają charakter informacji o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz.U. 2012 poz. 1356).

Winicjatywa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, zbierając anonimowe dane dotyczące korzystania z portalu (strona wejścia, czas trwania wizyty, klikane linki, strona wyjścia, itd.) za pomocą usługi Google Analytics lub podobnej. Zbierane dane są anonimowe – w żaden sposób nie pozwalają na identyfikację użytkownika.

Opuść stronę

Konwent Polskich Winiarzy na ostrym wirażu

Komentarze

XII Konwent Polskich Winiarzy odbył się 17 listopada 2017 roku. Choć mój tekst powstał z opóźnieniem spowodowanym oczekiwaniem na kilka ważnych dla jego pełnego obrazu informacji, to i tak jest… pierwszym podsumowaniem tego wydarzenia w mediach. To chyba najlepszy dowód na to, na jakim zakręcie znalazła się ta najstarsza i kiedyś najważniejsza w kraju impreza poświęcona polskiemu winiarstwu.

Chyba najtrudniejszy czas dla tej imprezy. © Enoexpo.

Fakt, że o kryzysie Konwentu mówimy w czasie, gdy polskie wino – biorąc pod uwagę nowe nasadzenia i winnice, popularność i konsumpcję – rozwija się jak nigdy wcześniej, może zaskakiwać. Problemy pojawiały się jednak już od pewnego czasu, co łatwo prześledzić, sięgając zarówno do naszych relacji z poprzednich edycji, jak i jeszcze wcześniejszych tekstów Naczelnego. Po ich lekturze łatwo zorientować się że kluczową sprawą jest brak zainteresowania uczestnictwem w Konwentach czołowych polskich winnic – tych największych, najbardziej popularnych i zasłużonych. Zaczynaliśmy od wymieniania nieobecnych i akapit im poświęcony z roku na rok się wydłużał. Ostatnio łatwiej było już podawać jedynie tych obecnych i była to dramatycznie krótka wyliczanka. Katalog powodów absencji jest – by ująć to dyplomatycznie – niezwykle rozbudowany. Pomijając mocno subiektywne i chyba niemożliwe do rozwiązania kwestie samych animozji pomiędzy poszczególnymi stowarzyszeniami, można bez trudu wymienić te najważniejsze. Uznanie, że konwentowe spotkania potrzebne są bardziej debiutantom niż tym, którzy mierzą się już z problemami realnego rynku sprzedaży. Niechęć tych ostatnich, by ich wina oceniane były w tym samym panelu degustacyjnym, co te pochodzące od „amatorów” – niezarejestrowanych lub nawet nie planujących rejestracji winnic o często symbolicznej powierzchni. Lawirowanie datami corocznych spotkań – w oderwaniu nie tylko od kalendarza prac na winnicy, ale i kalendarza generalnie.

© Enoexpo.

O ile dwa pierwsze argumenty mają charakter fundamentalny i wymagają zdecydowanie pogłębionej dyskusji nad formułą samego Konwentu (powrócę do nich w dalszej części tekstu), to trudno w jakikolwiek sposób dyskutować z ostatnim z nich. Przez całe lata Konwent odbywał się pod koniec maja lub w czerwcu i dla większości środowiska był to stały moment organizacji tego wydarzenia. Pierwszy wyłom w tej tradycji miał miejsce dwa lata temu – z okazji jubileuszowej, dziesiątej edycji, imprezę przesunięto na koniec sierpnia i połączono z Dniami Wina w Jaśle. Ostatni weekend wakacji dla wielu był już datą trudną do zaakceptowania, jednak zarówno okrągła rocznica  jak i udany przebieg samej imprezy sprawiły, że problem nie wydawał się jeszcze tak doniosły. Wszystko „nadrobiono” rok później, kolejny raz zmieniając termin Konwentu i organizując go… w środku wakacji, w dodatku w miasteczku pozbawionym bazy noclegowej, dzięki czemu impreza przeszła do historii jako jedna z najbardziej kuriozalnych.

Jaka będzie przyszłość? © Enoexpo.

2017 miał być rokiem progresu i wyciągania wniosków. Początek był obiecujący – na miejsce imprezy wybrano Kraków, a współpraca z tamtejszymi targami, zaowocowała otrzymaniem odpowiedniej przestrzeni do spotkań i degustacji, jakże innej od dusznych sal gimnastycznych. Przewidywano także bogaty i wydłużony względem lat ubiegłych program. Szybko okazało się jednak, że pierwotnie zaplanowany termin – środek września, jest dla winiarzy bardzo problematyczny. Wobec upływającego czasu i znikomego zainteresowania, ostatecznie zdecydowano o przeniesieniu Konwentu na listopad i powiązanie go z Międzynarodowymi Targami Wina ENOEXPO. Dwa z trzech dni targowych miały stać się szumnie zapowiadanymi Dniami Polskiego Wina, a całość zwieńczyć miał całodniowy program Konwentu. Targi faktycznie stały pod znakiem polskiego wina – obszernie opisałem to w tym tekście – ale w mojej opinii, samo połączenie bardziej zaszkodziło niż pomogło samej imprezie. Wielu winiarzy, którzy zdecydowali się na wynajęcie stoiska targowego, nie było w stanie opuścić go w czasie piątkowych obrad (targi i piątkowy Konwent odbywały się równolegle), inni po dwudniowej obecności na targach, zdecydowali o powrocie do winnic przed rozpoczęciem obrad, a niektórzy byli wręcz zaskoczeni faktem, że Konwent w ogóle się odbywa – to ostatnie najlepiej chyba świadczy o jego aktualnej pozycji. W efekcie, w czasie degustacji panelowej, eksperci (Wojciech Bosak, Wiktor Bruszewski, Piotr Stopczyński i moja skromna osoba), mieli do oceny zaledwie 40 win pochodzących z 28 winnic – zarówno amatorskich jak i profesjonalnych. To wynik nie tylko najniższy od wielu lat na samych Konwentach, wypadający blado nawet na tle wielu krajowych festiwali polskiego wina, ale przede wszystkim prawdziwy dramat, gdy zestawi się go z liczbą ponad 200 już zarejestrowanych i posiadających zezwolenie na sprzedaż, polskich winnic. W tej sytuacji, wyciąganie jakichkolwiek generalnych wniosków – jak miało to miejsce w tekstach z lat poprzednich – nie ma większego sensu.

Najskromniejsza reprezentacja od lat. © Maciej Nowicki.

Parafrazując wielokrotnie przytaczane przeze mnie przysłowie – nie ma jednak imprezy czy degustacji tak złej, by nie można było na niej znaleźć trochę dobrego. Chylę czoło przed pracą red. Mariusza Kapczyńskiego, który do końca stawał na głowie, by dwunasta edycja w ogóle się odbyła. Jestem pod wrażeniem technicznej i praktycznej wiedzy Piotra Stopczyńskiego, którego wskazówki (ale i bolesne uwagi), winiarze wysłuchiwali w skupieniu, podobnie zresztą jak późniejszego wykładu dotyczącego wad wina. Przede wszystkim jednak wyrażam uznanie dla pracy samych winiarzy. Mimo wspominanej symbolicznej liczby zgłoszonych win, te które miałem okazję spróbować stały na dobrym lub bardzo dobrym poziomie – przypadki niepijalne, z ewidentnymi wadami winifikacyjnymi mógłbym policzyć na palcach jednej ręki. Większość zdążyłem już zresztą pochwalić, to m.in.: Winnica Hiki, Jadwiga, Krokoszówka Górska, Pod Lubuskim Słońcem, Rodziny Steców, Słońce i Wiatr czy Vanellus. Klasę trzyma małopolska Winnica Gaj i ich znak firmowy – naturalne wino musujące Gajus, choć w roczniku 2016 po raz pierwszy jego tradycyjna dzikość została utemperowana na korzyść większej elegancji, dojrzalszego owocu i zaskakującej słodyczy. Winnica Golesz Romana Myśliwca (choć wina robią już jego dzieci) pokazała moim zdaniem najlepsze wino w swojej historii – Cuvee 2016, takie podkarpackie Gemischter Satz (siedem odmian białych hybryd, m.in. jutrzenka), z 14 g cukru, świetnie zrównoważonego kwasowością. Bardzo intrygujący był Seyval Blanc 2016 z winnicy Garlicki Lamus należącej do Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie (24-godzinna maceracja, bardzo ładna, jabłkowa owocowość, trochę ziół, odrobina taniny i bardzo wyraźna struktura). Wreszcie lubuska Winnica Saint Vincent kolejny raz potwierdziła, że zna się na odmianie gewürztraminer – pólwytrawne wydanie z roku 2015 (10 g cukru) ma dojrzały owoc z charakterystycznymi nutami liczi, przyjemną słodycz i odświeżającą kwasowość w zakończeniu.

Na Gajusa można zawsze liczyć. © Maciej Nowicki.

Jaka będzie przyszłość tej imprezy? To chyba najtrudniejsze pytanie, jakie można w tym momencie zadać. Wizji rozwoju jest kilka – o niektórych winiarze mówią już głośno, inne wciąż sondowane są w kuluarach. Słusznym postulatem wydaje się ten, by degustacja panelowa z udziałem ekspertów była przeznaczona przede wszystkim dla młodych winnic – tuż przed debiutem lub w jego pierwszym roczniku – tak by padające uwagi i sugestie miały faktycznie praktyczne przełożenie. Wina od bardziej doświadczonych winnic mogłyby być prezentowane w ramach warsztatów poświęconych konkretnym zagadnieniom. Z pewnością konieczne jest większe otwarcie Konwentu dla publiczności z zewnątrz – spotkaniom przeznaczonym dla samej branży powinien towarzyszyć program warsztatów i degustacji dla miłośników wina. Jedno wiadomo na pewno – w przeciwieństwie do poprzednich lat tym razem chętni do organizacji Konwentu nr 13 zgłosili się szybko. Mowa o prezentującym naprawdę spory zapał i zaangażowanie (i oby go nie brakło!) Stowarzyszeniu Winnice Dolnośląskie (opisywanym przeze mnie tutaj). Powrócono także do „historycznego” miesiąca – w tym roku Konwent Polskich Winiarzy odbędzie się w dniach 28-30 czerwca we Wrocławiu (a dokładniej – w Ponadregionalnym Rolniczym Centrum Kongresowym w Pawłowicach). Oby był to dobry prognostyk.

Pałac Kornów – Ponadregionalne Rolnicze Centrum Kongresowe. © Wikimedia.

W panelu eksperckim zasiadałem na zaproszenie Organizatorów. Do Krakowa podróżowałem na koszt własny.

Komentarze

Musisz być zalogowany by móc opublikować post.

  • (Blogger)

    Zadziwiająca – a może właśnie z racji naszej narodowej cechy nie jest taka zadziwiająca – niechęć rodzimych winiarzy do zjednoczenia w imię swoich własnych interesów