Winicjatywa zawiera treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich.

Treści na Winicjatywie mają charakter informacji o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz.U. 2012 poz. 1356).

Winicjatywa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, zbierając anonimowe dane dotyczące korzystania z portalu (strona wejścia, czas trwania wizyty, klikane linki, strona wyjścia, itd.) za pomocą usługi Google Analytics lub podobnej. Zbierane dane są anonimowe – w żaden sposób nie pozwalają na identyfikację użytkownika.

Opuść stronę

Jasło w nowej odsłonie

Komentarze

Jako, że kwestie bilokacji i wydłużenia doby cały czas pozostają w sferze projektów, nieustający brak czasu sprawia, że Jasło udaje mi się odwiedzać zwykle tylko raz w roku – w czasie sierpniowych Dni Wina. Zorganizowanie zeszłorocznej edycji pokrzyżowała jednak pandemia (a właściwie jej skutki), co sprawiło, że przerwa w odwiedzinach tego miasta rozciągnęła się do 24 miesięcy. I bardzo byłem ciekaw, jak ten czas wpłynął na samą imprezę.

Dobrze było wrócić do Jasła. © Maciej Nowicki.

Zacznę jednak od czysto miejskich impresji. Co tu dużo ukrywać, gdy przyjeżdżałem do Jasła jeszcze kilka lat temu, poza terenem festiwalowym nie było, co robić, a moje zdanie podzielała większość odwiedzających. Mam jednak wrażenie, że niejako wraz z nowym otwarciem samej imprezy (które datuję na 2018 rok i które opisywałem tutaj), coś zaczęło się dziać także w jej okolicy, a największym zaskoczeniem jest fakt, że pandemia tych zmian nie zahamowała. Chyba po raz pierwszy w historii w mieście można wymienić kilka gastronomicznych adresów wartych odwiedzenia, a prawdziwą sensacją jest tamtejszy… wine bar – Salon Win – z całkiem sensowną selekcją win i jedzenia, a nawet regularnymi koncertami. Jedyne, nad czym ubolewam, to fakt, że w karcie win jest więcej austriackich niż lokalnych producentów, ale wierzę, że ta proporcja zmieni się jeszcze za mojego życia.

Scena nie była nikomu potrzebna. © Maciej Nowicki.

Już teraz zmienił się za to przebieg samej imprezy, czyli Dni Wina w Jaśle. Podobnie jak w Zielonej Górze, okazało się, że trzeba było pandemii, by z płyty rynku zniknęła monstrualna scena z ryczącymi głośnikami, których przekrzykiwanie było nieodłącznym elementem tego wydarzenia. W nowej odsłonie scenę zastąpiły zadaszone stoliki dla gości, a koncerty – indywidualne impresje poszczególnych muzyków, dużo bardziej pasujące do charakteru samej imprezy. Podobna historia dotyczyła domków winiarzy – w poprzednich latach ustawionych jeden przy drugim, teraz, „pro-zdrowotnie” rozsuniętych na większe odległości, dzięki czemu praktycznie całym festiwalowym obszarem zawładnęli winiarze.

Tradycyjny, uroczysty orszak. © Maciej Nowicki.

Wzorem poprzednich edycji oprócz producentów z Podkarpacia pojawili się też reprezentanci innych regionów kraju (w czasie weekendu swoje wina przedstawiło łącznie 24 winiarzy), co kolejny raz potwierdziło ogólnopolski, a nie wyłącznie lokalny charakter tej imprezy (znajdującą się w oficjalnej nazwie festiwalu „międzynarodowość”, mimo obecności kilku stanowisk importerskich, traktuję jednak z życzliwym przymrużeniem oka). Krajowy zasięg tej imprezy widać było zresztą także po gościach, którzy w ten weekend odwiedzili Jasło – spotkałem turystów nie tylko z relatywnie blisko położonego Rzeszowa czy Krakowa, ale i Wrocławia, Katowic, Warszawy, Poznania czy Szczecina. Część z nich przybyła na jasielski dworzec zorganizowanym po raz kolejny, specjalnym „winnym” pociągiem (jego debiut opisywałem tutaj) –  wypełnionym zresztą do ostatniego miejsca, a podróż z Krakowa umilała im degustacja win nagrodzonych w kolejnej edycji Konkursu Polskich Win w Jaśle (pełne wyniki znaleźć można tutaj). Wszyscy obecni na festiwalu – prócz degustacji na Rynku –  mogli wziąć też udział w komentowanych seminariach, a nawet w… warsztatach malarskich „Barwy wina”.

Warsztaty w teorii i w praktyce. © Maciej Nowicki.

Świadom swoich umiejętności plastycznych skupiłem się jednak na odwiedzinach u poszczególnych winiarzy. Jak to w ostatnich dwóch latach bywa, producenci prezentowali przekrój kilku roczników – od 2020 do 2018, a nawet 2017, w zależności od tempa wprowadzania ich do sprzedaży. Ich poziom także był zróżnicowany – od znakomitych po wręcz kompromitujące, widać jednak, że weryfikacja następuje niejako w naturalny sposób. Podobnie bowiem jak ma to miejsce na zielonogórskim Winobraniu, jak na dłoni było widać, że sami turyści niektóre z winiarskich domów omijali szerokim łukiem lub odchodzili po spróbowaniu pierwszego wina. Poniżej mój subiektywny i alfabetyczny wybór tych producentów, z którymi spędziłem najwięcej czasu. Polecam również opisaną już we wcześniejszej recenzji podkarpacką Winnicę Amelie.

© Maciej Nowicki.

Winnica Alabaster

O tym producencie z okolic Przeworska wspominałem już dwa lata temu (przypominam – to chyba jedyny przypadek w Polsce, gdy trasę między dwiema parcelami pokonać można kolejką wąskotorową) i cieszę się, że ponownie mam ku temu powody. Z zaprezentowanych win zdecydowanie najlepsze wrażenie zrobił Malachit 2020 (100% johanniter) o lekkiej strukturze i odmianowym stylu, z nutami cytrusów, limonki, zielonego jabłka i odrobiną akcentów trawiastych. (♥♥♥♡)

© Maciej Nowicki.

Winnica Bugara

Choć początki tego projektu sięgają 2008 roku, to o leżącej na peryferiach Częstochowy (północny kraniec Jury Krakowsko-Częstochowskiej) Winnicy Bugara głośniej zrobiło się w tym roku. Wśród nasadzeń zarówno odmiany hybrydowe, jak i szlachetne (hibernal, solaris, pinot gris, chardonnay, regent), ale największą uwagę przywiązuje się tam do rieslinga. Wśród kilku zaprezentowanych roczników, najbardziej do gustu przypadł mi Riesling 2019, łączący dobrej jakości owoc i klasyczne aromaty tego szczepu z dobrą kwasowością i orzeźwiającym finiszem. (♥♥♥♡)

© Maciej Nowicki.

Winnica Jaworowo

Wciąż jeszcze mało znany, acz całkiem spory producent z Wielkopolski – jego 3-hektarowa parcela rozciąga się w okolicach Jeziora Powidzkiego, korzystając z tamtejszego, sprzyjającego mikroklimatu. Jej właściciel – Antoni Bilicki – od początku postawił na uprawę ekologiczną, a czasami także naturalną winifikację: wina fermentują i macerują w otwartych kadziach i butelkowane są bez dodatku siarki. Efekty w roczniku 2020 są różne – nie wszyscy zaakceptują lekkie utlenienie Seyval Blanc 2020 (choć mnie osobiście ten styl się podobał, ♥♥♥), mocne, szypułkowe nuty w Solarisie 2020, czynią go trudnym w odbiorze, za to na pewno godny uwagi jest Pinot Noir 2020 – tygodniowa maceracja na skórkach i klasyczne, poziomkowo-truskawkowe aromaty i dość delikatna struktura. (♥♥♥♡)

© Maciej Nowicki.

Winnica Melancholia

Trudno przeoczyć charakterystyczne etykiety producenta, który już kilka razy gościł na łamach Winicjatywy. Położona w podrzeszowskiej Będzienicy winiarnia, na Dniach Wina pokazała wina z rocznika 2019, wśród, których na wyróżnienie na pewno zasługuje biała Mona 2019 (100% muskat odeski), dość aromatyczna, orzeźwiająca, o muszkatowo-cytrusowym charakterze (♥♥♥) oraz Febe 2019 (seyval blanc z domieszką jutrzenki), w której aromaty czarnego bzu i porzeczki generowane przez tę drugą odmianę zgrabnie uzupełniają akcenty melonowo-jabłkowe (♥♥♥). Wśród win czerwonych najciekawszą propozycją był Hannibal 2019, na który wbrew groźnej nazwie składają się dojrzewające wyłącznie w stalowych zbiornikach rondo i regent. Sporo w nim czystego, nieco słodkiego owocu na czele z czerwoną porzeczką i jeżyną, jest też złapana w punkt kwasowość, a całość przywodzi na myśl niezłego zweigelta. (♥♥♥♡)

© Maciej Nowicki.

Winnica Milsko

Jak na wielkość tego producenta – 10 hektarów położonych w miejscowości zdradzonej już w jego nazwie – debiut (pod koniec zeszłego roku) nie należał do szczególnie głośnych. Inna sprawa, że pandemiczne realia nie bardzo pozwalały na bardziej rozbudowaną formę. Nie mam jednak wątpliwości, że o tym projekcie będzie jeszcze głośno w skali ogólnopolskiej, a spokojnie wprowadzane do sprzedaży wina z czasem pokazały swoją jakość (o wyróżnieniach niektórych z nich wspominałem w czerwcu i w październiku). W Jaśle ponownie z dobrej strony pokazało się soczyste Rose 2019 (100% cabernet cortis, z dominującym owocem czarnej porzeczki, ♥♥♥) oraz kupaż Chardonnay/Pinot Gris 2019 (70% tego pierwszego, 8 miesięcy na osadzie drożdżowym, z dobrej jakości owocem, nutami cytrusów, lekko kremową fakturą i świetną kwasowością, ♥♥♥+) ale najbardziej podobał mi się Riesling 2019, w którym oprócz klasycznych dla tej odmiany, cytrusowo-jabłkowych aromatów pojawiło się też trochę wosku pszczelego i gruszkowych akcentów. (♥♥♥♡)

© Maciej Nowicki.

Winnica Modła

Anna i Tomasz Stola to stali goście festiwalu w Jaśle, a w tym roku na festiwal przyjechali z naprawdę solidną reprezentacją – łącznie można było spróbować 9 win. Część z nowości opisałem już w relacji z tegorocznego Święta Wina w Janowcu, dlatego tym razem zwracam uwagę na kilka innych. Pigrinier 2018 to kupaż pinot gris i gewürztraminera, krótko macerowany, z ciekawym przełamaniem aromatycznym – z jednej strony sporo nut muszkatowych i różanych  bukiecie, z drugiej – sporo żółtych owoców w smaku, wszystko z dobrym balansem, o co nie było łatwo w tym gorącym roczniku (♥♥♥♡). Cały czas rozwija się Chary Bary 2018 (100% chardonnay, dojrzewające w beczce), ze świetnie zaznaczoną odmianowością, odrobiną nut waniliowych i sporą dawką nut tropikalno-cytrusowych (♥♥♥♡). Moje serce skradł jednak pomarańczowy Mariage 2017 – szalony kupaż reslinga, solarisa, chardonnay, gewürztraminera, sauvignon blanc i bouviera. Wino macerowało dwa tygodnie na skórkach, wciąż jest bardzo młode, z prawdziwą feerią aromatów – od skórki cytrynowej, przez grejpfruta i suszoną morelę, po goździki i herbatę. Wszystko jest umiejętnie spięte dobrze zaznaczoną kwasowością. To z pewnością jedno z najciekawszych, dłużej macerowanych polskich win, jakie próbowałem w ostatnim czasie. (♥♥♥♥)

© Maciej Nowicki.

Winnica Płochockich

Prawdziwą przyjemnością były też odwiedziny u Basi i Marcina Płochockich. I tutaj nie zabrakło szerokiej oferty z kilku roczników, łączącej umiejętnie skomponowane białe kupaże (przez wiele lat znak charakterystyczny tej winiarni), z coraz śmielej zaznaczającymi swoją obecność, winami jednoodmianowymi. Wśród tych pierwszych zwróciłem uwagę na Hibię 2020, która na przestrzeni kolejnych roczników zmieniała kompozycję szczepów, a w tym najmłodszym znajdziemy hibernala (najwięcej), johannitera, traminera i …cserszegi fűszeres. Dużo w nim soczystego owocu (brzoskwinia, melon, jabłko, grejpfrut), jest też szczypta słodyczy – tradycyjnie znakomicie poukładane przez Płochockiego proporcje (♥♥♥♡). Wrażenie robi też Inspira Volcano 2018 (w tym roczniku to kupaż hibernala, johannitera i seyval blanc), fermentująca i dojrzewająca na osadzie w beczce z dębu węgierskiego o pojemności 500 litrów. Przywołując raz jeszcze ten najbardziej dojrzały w ostatniej dekadzie polski rocznik, tu mamy do czynienia z winem świetnie poukładanym, wręcz młodym, wypełnionym cytrusami, odrobiną ananasa, brzoskwini i wanilii, ze sporym potencjałem (♥♥♥♥). W tym samym roczniku zapamiętałem Geltusa 2018 (100% zweigelt, 10 miesięcy dojrzewania w beczce), z klasycznymi aromatami wiśni, pestki, czarnego pieprzu i wciąż wyraźną taniną (♥♥♥♥) oraz słodkiego Raisinsa 2018 (kupaż hibernala i solarisa, 85 gramów cukru resztkowego), z nutami słodkiej brzoskwini, gruszki i ananasa, odrobiną czarnego bzu i nut trawiastych. To idealna propozycja do słodkich deserów, nie tylko tych, które znajdziemy  na świątecznych stołach. (♥♥♥♡+)

© Maciej Nowicki.

Podkarpacka Manufaktura Win

Przedsięwzięcie Adama Gałata i Andrzeja Ligązki to także stały uczestnik jasielskich wydarzeń, a szerzej prezentowałem go chociażby w tym tekście. Na ich tegorocznym stoisku spróbować można było win pochodzących z trzech różnych roczników, najlepiej zaprezentowały się biele z rocznika 2019 – Cuprum (100% seyval blanc) będący wręcz wzorem wina na lato, pełnego aromatów zielonego jabłka, limonki i soku z cytryny (♥♥♥) oraz Cobaltum – dość rzadki przykład udanej interpretacji szczepu bianca (z niewielkim dodatkiem muskata), pełne białych kwiatów, polnych ziół i żółtych owoców (♥♥♥+). Wśród win czerwonych nieodmiennie pierwsze skrzypce gra Barollum 2018 (nazwa oddaje dystans właścicieli do wszystkich „polskich Toskanii”) – kupaż rondo i regenta dojrzewający przez 10 miesięcy w beczce z dębu amerykańskiego. Gorący rocznik zrobił swoje – jest dojrzała wiśnia, śliwka, jeżyna oraz trochę wędzonej papryki, choć tym razem zabrakło mi ciut wyższej kwasowości. (♥♥♥)

© Maciej Nowicki.

Winnica Vanellus

Producent wciąż podnosi się po zniszczeniach będących efektem nawałnicy, która przeszła nad Jasłem pod koniec czerwca 2020 roku i nie był w stanie wyprodukować kolejnego rocznika (mocno ucierpiała sama winnica, przypominam tekst, który powstał wówczas w ramach zainaugurowanej przez nas akcji #osuszamy). Trzymając kciuki za szybki powrót, na razie można było cieszyć się jakością win z rocznika 2019, którym upływ czasu zdecydowanie posłużył. Najbardziej – Ortusowi 2019, czyli czystemu seyval blanc, który dwa lata później urzeka aromatem jabłek, pigwy, skórki cytrynowej i odrobiny szarlotki. (♥♥♥♡)

© Maciej Nowicki.

Winnica Zawadka

Tę winiarnię (malowniczo położoną nad Jeziorem Rożnowskim) obserwuję uważnie od kilku lat, a w tym roku miałem wyjątkowe szczęście do regularnych degustacji ich win. Złożyło się idealnie, bo kilka z tych pochodzących z najnowszych roczników zasługuje na szczególną uwagę. Zwiewny (tylko 10% alk.) Hibernus 2020 (jak można się domyślić – czysty hibernal) to jedno z najlepszych win z tej odmiany, jakie piłem w tym roku – niesamowicie ziołowe, z nutką cytryny i super orzeźwiające, liczę na stylistyczną powtórkę w kolejnym roczniku! (♥♥♥♡) Skoro już o orzeźwieniu mowa, dobrze wywiązuje się też z niego Odessa 2019 (muscaris i muskat odesski), a towarzyszą mu nuty pigwy, muszkatu i melona (♥♥♥+). Propozycją wartą uwagi jest też Johann 2019 (100% johanniter), w którym oprócz klasycznych aromatów tej odmiany (jabłka i cytrusy) pojawia się też sporo nut wapiennych i mineralne zakończenie (♥♥♥♡). Wśród kilku win czerwonych dojrzewających w beczkach,  największe wrażenie robi Leon Cuvee 2017 (100% leon millot) dojrzewający przez 34 (!) miesiące w dębie, wręcz likierowy w swojej strukturze, pełny wiśni, śliwki i wanilii, ze świetną kwasowością. (♥♥♥♥)

© Maciej Nowicki.

Na koniec pozostawiłem efekt pracy studentów Podkarpackiej Akademii Wina, którzy pod kierownictwem Romana Myśliwca i z gron szczepu vidal blanc przygotowali dość niezwykłe wino musujące. 11 miesięcy dojrzewania na osadzie, bez degorżowania, całkowicie wytrawne (0 g cukru resztkowego) i super orzeźwiający charakter. To zapewne najlepsza, wytrawna rzecz, jaką kiedykolwiek piłem z tej odmiany (♥♥♥+). Jak podkreślał Myśliwiec – tęcza na etykiecie jest nieprzypadkowa.

Do Jasła podróżowałem na koszt własny, win próbowałem na zaproszenie producentów. Festiwal odbywał się pod Patronatem Województwa Podkarpackiego. Winicjatywa i Ferment były Patronami Medialnymi Dni Wina w Jaśle.

Komentarze

Musisz być zalogowany by móc opublikować post.