Winicjatywa zawiera treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich.

Treści na Winicjatywie mają charakter informacji o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz.U. 2012 poz. 1356).

Winicjatywa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, zbierając anonimowe dane dotyczące korzystania z portalu (strona wejścia, czas trwania wizyty, klikane linki, strona wyjścia, itd.) za pomocą usługi Google Analytics lub podobnej. Zbierane dane są anonimowe – w żaden sposób nie pozwalają na identyfikację użytkownika.

Opuść stronę

Otwartych Piwnic nigdy za wiele!

Komentarze

Na początku czerwca zapowiadaliśmy tegoroczną edycję Dni Otwartych Piwnic Winiarskich w Zielonej Górze, z najbogatszym jak do tej pory programem, mocno ukierunkowanym na winiarski aspekt tego wydarzenia. W połączeniu z długim, czerwcowym weekendem i dobrą pogodą, była to recepta na sukces. W przypadku każdej, nie tylko winiarskiej imprezy, kluczowe jest jednak potwierdzenie takich zapowiedzi w praktyce.

Na pierwszym planie plakat, na drugim – prasa winiarska. © Maciej Nowicki.

Tym, którzy winiarskimi wydarzeniami winiarskimi w Zielonej Górze nie interesują się na bieżąco, należy się jednak najpierw kilka słów wyjaśnienia. Po bardzo udanej edycji w 2021 roku, liczba wydarzeń opartych na eksploracji historycznych piwnic winiarskich uległa podwojeniu. Lubuski Festiwal Otwartych Piwnic Winiarskich (organizowany przez Urząd Marszałkowski) odbywa się teraz w czasie majówki, a w 2022 roku, w  czasie tzw. długiego weekendu czerwcowego zadebiutowały Dni Otwartych Piwnic Winiarskich organizowane przy wsparciu Urzędu Miasta. Wydaje się, że w drugim roku obowiązywania tej multiplikacji, można już wyciągnąć pewne wnioski. Wydłużony termin majowej imprezy, początkowo wydawał się być sensowny – co podkreślałem zresztą w zeszłorocznej relacji –  jednak wraz z układem kalendarza i rekordowo długą w tym roku majówką, najwyraźniej wymknął się spod kontroli, niestety także pod względem komunikacyjnym. Przez długi czas nie wiadomo było, co dokładnie dziać się będzie pomiędzy 29 kwietnia a 7 maja, a gdy wreszcie się tego dowiedzieliśmy (ostatecznie pierwszych pięć dni odbywało się w piwnicach, kolejne cztery – w otwartych dla publiczności winnicach), śledząc media społecznościowe można było mieć wrażenie, że całość tego wydarzenia opiera się na koncertach i Robercie Makłowiczu – choć gościł tam jedynie przez kilka godzin. W tym przekazie winiarze stanowili jedyne element uzupełniający, którego zdanie podobno nieszczególnie brane było pod uwagę. Zakrawa zresztą na cud, że zdołali oni wytrwać do końca majowego festiwalu. Organizatorzy jakby nie dopuszczali do siebie myśli, że majówka w Polsce może być też zwyczajnie zimna (a jak wiemy – była), ostatecznie więc większość z producentów pięć dni stacjonowania w wyziębionych piwnicach spędziło w zimowych kurtkach, czapkach i rękawiczkach. Opowiadane historie mogłyby być podstawą do napisania przewodnika o sztuce przetrwania.

Zestaw degustacyjny. © Maciej Nowicki.

Trudno mówić jednak o zaskoczeniu. Punktem wyjścia idei tego festiwalu (a teraz festiwali) był bowiem właśnie czerwiec – dużo bezpieczniejszy pogodowo, a w ostatnich latach w Lubuskiem wręcz upalny. Dokładnie tak wyglądało to też w tym roku, kiedy temperatura ani razu nie spadła poniżej 25 stopni. Taki układ, z ochładzaniem się (także organoleptycznym) w piwnicach, po czym powrotem na powierzchnię i do wakacyjnych temperatur wydaje się po prostu naturalny. Inna sprawa, że główny organizator czerwcowej odsłony – Fundacja Tłocznia (przypominam: w jej składzie m.in. Bartosz Gruszka, Krzysztof Fedorowicz i Szymon Płóciennik), odrobiła organizacyjną lekcję. Sprzedaż karnetów rozpoczęła się już 1 lutego (!), a czym bliżej było do jego początku, tym pełniejszy zestaw informacji otrzymywał każdy z zainteresowanych. Co najważniejsze – zapoznając się z programem (opisywałem go szerzej w tym tekście), nie można było mieć wątpliwości, że na pierwszym planie są tu winiarze, wino i rzecz jasna same piwnice winiarskie.

Wejście do jednej z piwnic. © Maciej Nowicki.

Takie podejście opłaciło się. Fundacja Tłocznia szacuje, że Dni Otwartych Piwnic Winiarskich odwiedziło grubo ponad 2,5 tysiąca gości, a dowody tego znaleźć można było na każdym kroku – od regularnej kolejki po odbiór pakietów degustacyjnych, przez frekwencje na poszczególnych degustacjach, spotkaniach i koncertach, aż po liczbę gości w samych piwnicach winiarskich. Najlepiej świadczy o tym fakt, że impreza – wzorem innych poza granicami kraju – dorobiła się nawet nieformalnego afterparty, czyli miejsca, gdzie na koniec dnia trafiali najbardziej wytrzymali enoturyści. W Zielonej Górze była to debiutująca na mapie odwiedzin (na co dzień zamknięta) i przygotowywana do odwiedzin praktycznie do ostatniego dnia (czego symbolem był stojący w pobliżu jej wejścia kontener z gruzem), piwnica Johanna Friedricha Seydela przy ul. Jedności 65, wykorzystywana za czasów swojej świetności do leżakowania wina. Gościła w niej Winnica Margaret, ale kluczem do sukcesu były też wieczorne sety DJ-skie, cóż jest bowiem lepszego od tańca przerywanego kieliszkiem musiaka? Wspomnę też o otwarciu Skrzynki Wina – pierwszego w Zielonej Górze wine baru wyłącznie z polskimi winami (nie tylko lubuskimi), który sądząc po trwającej do dnia dzisiejszego frekwencji, okazał się miejscem bardzo wyczekiwanym nie tylko przez odwiedzających to miasto turystów.

I wnętrze innej. © Maciej Nowicki.

Czerwiec ma jeszcze jedną, istotną przewagę nad majem – dostępnych jest znacznie więcej win z nowego rocznika. A 2022 – jak pisałem już wielokrotnie – jest najlepszym od kilku lat, nic więc dziwnego, że możliwość spróbowania premierowych win była prawdziwą frajdą. Nie można mieć zastrzeżeń do jakości owocu, struktury czy soczystości owocu, mam wrażenie, że o wielu winach będziemy mówić dłużej niż tylko w tym sezonie. Niestety, nie zawsze było tak dobrze. Niektórzy winiarze nie zadbali o równowagę. Pojawiły się problemy z nadmierną ekstrakcją, rozbuchaną słodyczą czy landrynkowymi różami. W kilku przypadkach sprawdziła się wręcz stara maksyma – czym trudniej, tym winiarz stara się bardziej, czym łatwiej – stara się mniej, a pokazane wina (przynajmniej na razie) były dużo słabsze od powstałych w trudnych rocznikach poprzednikach. Ostatecznie bilans okazał się jednak pozytywny. Pewnej grupie win – najpóźniej butelkowanych – dam jeszcze szansę i powrócę do nich za jakiś czas, zapewne w czasie wrześniowego Winobrania, o kilku innych zdążyłem już napisać (choćby w relacji z konkursu Polskie Korki). Dziś czas na dziesiątkę, którą w czasie eksplorowania festiwalu zapamiętałem najlepiej.

W Winnicy Łukasz nie zostało już wiele odmian winorośli, których Zuza Pietrasik-Snowball nie poddała saturacji, trudno jednak protestować, gdy robi się to w taki sposób – już jakiś czas temu chwaliłem powstałego w ten sposób regenta, będącego hitem jednego z zielonogórskich Winobrań. Najnowsze rozdanie to Alpaca 2022 – niefiltrowany johanniter z 12 g cukru resztkowego, o znakomitym faktorze atrakcyjności. Soczysty owoc na czele z żółtym jabłkiem i morelą, przyjemna, szczypiąca w język kwasowość i zwierzątko na etykiecie – zakładam, że cała produkcja wyprzeda się błyskawicznie (♥♥♥+).

Pisanie o Marcinie Furtaku z Winnicy Saganum stało się już powtarzalne – chwali się go wciąż za kolejne wina. Na szczęście sam winiarz ma do tego dystans (niedawno wspominaliśmy zresztą wspólnie raczej mało udanego Gewürztraminera 2021), wierząc, że wysoki poziom utrzymywać będzie jak najdłużej. Tym razem zaprezentował – Hibernal Pét-Nat 2022, bąbelki utrzymane w lekkiej stylistyce, wypełnione zielonym jabłkiem, ziołami i wyraźną kwasowością. Zwracam uwagę na etykietę – jak powiedział Marcin: „to proste wino, więc etykieta też jest prosta” (♥♥♥♡).

Pozostaję wiernym fanem naturalnych win wychodzących spod rąk Marka Bandiaka z Winnicy Marcus i cieszę się, że i on wykorzystał w pełni możliwości rocznika 2022. Na razie widać to wśród pét-natów. Powstały łącznie w aż trzech różnych stylistykach: hibernal, hibernal macerowany na skórkach i róż. Rosé 2022 to bardzo orzeźwiająca kombinacja regenta i dornfeldera (w równych proporcjach), z utrzymanym w ryzach musowaniem, nutami malin, wiśni i jeżyn, delikatnie kremową teksturą i owocowym finiszem. Także i tutaj etykiety odgrywają swoją rolę – całą trójkę zdobią grafiki wykonane przez samego winiarza (♥♥♥♡).

Musujące zestawienie kończy wino, o którym głośno już od pewnego czasu. Vincent 2022 (kłaniam się nisko i za nazwę, i za projekt graficzny) to pierwszy, „pełnowymiarowy” pét-nat z Winnicy Saint Vincent i od razu wino, które z pewnością zapamiętam na długo. Jest to bowiem kolejny, mądry pomysł na wykorzystanie odmiany rondo, uzupełnionej 10% dodatkiem rieslinga i kilkuprocentowym „gemischter satz” – wszystkich białych odmian tego producenta. Efekt jest znakomity – sporo czerwonej porzeczki, żurawiny i kwaśnej wiśni, trochę ziół i nut pestkowych, dobre orzeźwienie – rzekłbym wakacyjne, bo to właśnie wakacje są pierwszym skojarzeniem, gdy próbuje się tego wina (♥♥♥♡).

Zestawienie win białych rozpoczynam od prawdziwego hitu. Welschriesling 2022 z Winnicy Mozów (winiarnia stosuje nazwę Riesling Włoski) to pierwsze polskie wino z tej odmiany winorośli, które trafiło do szerszej sprzedaży. Jak na debiut jest naprawdę niezwykłe. Mimo niecałych 10% alk. ma sporo oleistej tekstury oraz kombinację młodych, żółtych owoców, zielonych orzechów i ziołowego finiszu. Z pewnością warty spróbowania, a jako że producent deklaruje, że szczep ów dobrze czuje się w lubuskim klimacie, powinniśmy spodziewać się go regularne w kolejnych latach (♥♥♥♡).

Jednym z tych, którzy wyczekiwali rocznika 2022 była z pewnością Winnogóra – Winnica w Ogrodzie. To jeden z zaledwie kilku producentów w Polsce uprawiających sauvignon blanc na szerszą skalę, dla którego rocznik 2021 był jednak bolesną próbą, a winu ewidentnie brakowało dojrzałości. Sauvignon Blanc 2022 to powrót do formy sprzed dwóch lat, choć w nieco zmienionej stylistyce – mniej tu czarnego bzu i porzeczki, więcej kwiatów, cytrusów i grejpfruta. Sporo materii i obiecujący potencjał (♥♥♥+). Plus data do zapamiętania: 12 sierpnia producent świętować będzie 20-lecie istnienia!

Białe wina z Winnicy Trojan są na razie na różnych etapach rozwoju. Niektóre z nich są wciąż młode (jak Roter Riesling 2022), inne zdążyły zdobyć już wyróżnienia w konkursach winiarskich (Solaris 2022). Mnie osobiście na razie najbardziej podoba się Traminer 2022 – z niezwykłą soczystością owocu, która sprawia, że wino wydaje się znacznie słodsze niż jest w rzeczywistości (ma tylko 3 g cukru resztkowego). Gałka muszkatołowa, trochę liczi, dojrzałe cytrusy i wyraźna pikantność – kawał wina i świetny partner do orientalnego posiłku (♥♥♥♡).

Chyba najbardziej charakterystycznym winem całego, długiego weekendu w Zielonej Górze było Wino Żółte 2022 z Winnicy Miłosz. Jego nazwa zapewne większości z Państwa kojarzy się z francuskimi vin jaune, jednak w tym przypadku historia jest zupełnie inna. Krzysztof Fedorowicz odnalazł w zachowanych dokumentach z czasów winiarskiej świetności ówczesnego Grünberga informację, że winami żółtymi (niem. gelber wein) nazywano wówczas dłużej macerowane wina. I to właśnie do tej historii nawiązuje ten kupaż pinot blanc i traminera, macerowany na skórkach przez 6 tygodni i dojrzewający później w stalowym zbiorniku. Wino jest więcej niż dobre – z jednej strony sporo świeżości, z drugiej aromaty pigwy, jabłka i suszonych owoców, nuty wosku pszczelego, herbaty i ziół, całość spięta dobrze zaznaczoną kwasowością. Jeden z najciekawszych „maceratów”, jakie wyszły spod ręki tego winiarza (♥♥♥♡).

Prowadząca Winnicę pod Lipą Barbara Buczek, produkuje nie tylko wina, ale i autorską biżuterię wykorzystującą elementy winorośli (m.in. łozy). O tej drugiej pasji napiszę kiedyś więcej, dziś zaś uważniej przyglądam się Pinot Noir 2020. To zapewne jedyny pinot w naszym kraju, dojrzewający przez rok w beczkach z polskiego dębu (producent wykorzystuje tylko takie, chwaliłem już kiedyś inne jego wino). Na razie nuty dębiny są dość wyraźne, na początku wino zdominowane jest przez karmel i wanilię, jednak z czasem nabiera równowagi i ogłady, a do głosu dochodzi owoc wiśni, jeżyny i sporo ziemistych akcentów. Czas jest tu kluczowy – po dłuższym napowietrzaniu wino robiło naprawdę duże wrażenie, pojawiły się nuty lukrecji i korzennych przypraw.  By tego doświadczyć, trzeba się jednak pospieszyć – powstało jedynie 350 butelek (♥♥♥♡).

Na koniec wino, którego po prostu nie mogło tu zabraknąć. 20 września zeszłego roku niespodziewanie i zdecydowanie za wcześnie zmarł Władysław Hiki, winiarz i współwłaściciel Winnicy Hiki. Dziś winiarnię prowadzi żona – Katarzyna wspólnie z dziećmi, a do sprzedaży trafił niedawno Pinot Noir 2020, nad którego produkcją czuwał jeszcze sam Władysław. Wino jest wciąż bardzo młode, jak zawsze jednak jest też bardzo odmianowe i charakterne – pełne czerwonego owocu (wiśnia, truskawka), umiejętnie podbitego nutami dębowymi i ziemistymi, z wiśniowo-pestkowym finiszem. Wyjątkowości etykiety tłumaczyć nie muszę (♥♥♥♡+).

Plakat na rok 2024 też jest już gotowy! © Fundacja Tłocznia.

Po zakończeniu tegorocznego święta, Fundacja Tłocznia raz jeszcze pokazała, że wsłuchiwanie się w potrzeby winiarzy nie jest specjalnie trudnym zadaniem. Na ich prośbę, w przyszłym roku, impreza potrwa trzy zamiast czterech dni – tak by niedziela była już dla producentów dniem odpoczynku. Termin oczywiście jest już znany – Dni Otwartych Piwnic Winiarskich 2024 potrwają od 30 maja do 1 czerwca 2024 roku, a sprzedaż karnetów ruszy ponownie już 1 lutego przyszłego roku.

Do Zielonej Góry podróżowałem na koszt własny, w wydarzeniu uczestniczyłem na zaproszenie Organizatorów, poszczególne degustacje poprowadziłem na płatne zlecenie ich Organizatorów. Ferment i Winicjatywa byli patronami medialnymi Dni Otwartych Piwnic Winiarskich.

Komentarze

Musisz być zalogowany by móc opublikować post.