Winicjatywa zawiera treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich.

Treści na Winicjatywie mają charakter informacji o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz.U. 2012 poz. 1356).

Winicjatywa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, zbierając anonimowe dane dotyczące korzystania z portalu (strona wejścia, czas trwania wizyty, klikane linki, strona wyjścia, itd.) za pomocą usługi Google Analytics lub podobnej. Zbierane dane są anonimowe – w żaden sposób nie pozwalają na identyfikację użytkownika.

Opuść stronę

Festiwal w rytmie slow

Komentarze

Tokaj mógłbym odwiedzać przynajmniej raz w miesiącu, bez obawy o znużenie czy wyczerpanie win wartych spróbowania. Choć realizację tego planu wciąż krzyżuje napięty kalendarz, to są wydarzenia, na których obecność uznaję za obowiązkową. To moja Wielka Trójka – Aukcja Tokajska i dwa festiwale: Bor, Mámor, Bénye w Erdőbénye oraz Mindszent Havi Mulatság w Bodrogkeresztúr. Choć na ten ostatni po raz pierwszy dotarłem ledwie dwa lata temu, dziś nie mogę sobie wyobrazić tokajskiego krajobrazu bez niego. Co potwierdziła ostatnia edycja.

Dobrze się wraca. © Maciej Nowicki.

Mindszent Havi Mulatság za każdym razem uwodzi unikalną atmosferą. Na tej krótkiej, praktycznie jednodniowej imprezie, nie spotka się tłumów na ulicach czy podwórkach winiarni, brak tu większych koncertów czy rozbudowanych programów artystycznych. To raczej życie w rytmie slow, gdzie nikt nie patrzy na zegarek i nie umawia spotkań na określoną godzinę bo wie, że bez problemu uda mu się odwiedzić wszystkie założone punkty programu, z których najważniejszymi są oczywiście producenci – w tegorocznej edycji udział wzięło 9 winnic. Podobnie jak w Erdőbénye, większość z nich położona jest obok siebie, w zasięgu kilkunastominutowego spaceru, do tych najbardziej oddalonych (Patricius) można się dostać bezpłatnymi busami, z możliwością ich telefonicznego zamówienia.

Po raz dziewiąty. © Maciej Nowicki.

Klamrą spinającą festiwal są dwa wydarzenia. W piątkowy wieczór inauguruje go organizowana w Tokaj Nobilis kolacja degustacyjna, za którą w tym roku odpowiadał jeden z najlepszych węgierskich kucharzy – Péter Pataky. W opartym na lokalnych produktach menu, największe wrażenie zrobiła pierś z gęsi oraz towarzyszące mu wino – znakomity Furmint 2015 z winnicy Füleky o imponującej strukturze i aromatach dojrzałej gruszki i brzoskwini (♥♥♥♥). Podsumowanie stanowi zaś sobotnio-wieczorna integracja (to chyba najlepsze słowo) gości festiwalu i samych winiarzy, która stanowi połączenie koncertu, lokalnych tańców i rzecz jasna wina, choć w tym roku mocny – i to dosłownie – punkt stanowiły także wytwarzane lokalnie pálinki.

Gastronomia nie zawiodła… © Maciej Nowicki.

Wśród odwiedzających Mindszent Havi Mulatság przeważają Węgrzy, których największa część przybywa z Budapesztu – forma i czas festiwalu są idealnymi pretekstami do opuszczenie stolicy na weekend. Z roku na rok przybywa jednak turystów z zagranicy – Słowaków, Rumunów czy Niemców, mnie zaś cieszy coraz większa liczba rodaków, szczególnie zauważalna w tej edycji. Być może za rok do Bodrogkeresztúr przyjedzie ich jeszcze więcej – na jubileuszową, dziesiątą edycję, Organizatorzy przewidują sporą niespodziankę, ale oficjalnie zostanie ona ujawniona dopiero w przyszłym roku. Warto jednak trzymać rękę na pulsie!

…podobnie jak pogoda. © Maciej Nowicki.

Na deser pozostawiam to, co najlepsze – wina. Nie ma już najmniejszych wątpliwości, że rocznik 2017 w Tokaju można zaliczyć do wybitnych – tak w przypadku win słodkich, jak i wytrawnych. O ile na oficjalne debiuty tych pierwszych musimy jeszcze poczekać (próbki Aszú robią jednak wrażenie już teraz), to wina wytrawne znajdują się już w sprzedaży i zdecydowanie są warte wydania każdego forinta czy złotówki. Królową zaprezentowanych w czasie Mindszent Havi Mulatság jest Judit Bodó  (Bott Pince, szerszy tekst wkrótce) – wrażenie robi każde z sześciu (!) win z tego rocznika, a największe: Kulcsár Hárslevelű 2017, (cytrusowo-mineralne, ze słonawymi akcentami, ♥♥♥♥), Előhegy Furmint 2017 (50-letnie krzewy, cytrusy, brzoskwinie i spora struktura, ♥♥♥♥) oraz Teleki Furmint 2017 (70-letnie krzewy, skórka jabłka, pikantność i niezwykła mineralność, ♥♥♥♥). Co ciekawe, inne z win – Palánkos Furmint 2017 (skaliste, kwiatowe, z delikatnymi akcentami białych owoców, ♥♥♥♡) powstało u Judit Bodó  po raz ostatni – parcelę Palánkos wydzierżawiła Erika Rácz z Sanzon Tokaj i to ona w roczniku 2019 przedstawi furminta powstałego z tych owoców.

Bott – tu nie ma słabych punktów. © Maciej Nowicki.

Świetne wina w roczniku 2017 przedstawiła także wspominana winnica Füleky, gdzie szczególną uwagę warto zwrócić na wina z pojedynczych parcel – Mestervölgy, Uragya i Király. O ile ta pierwsza jest już znana z łamów Winicjatywy, a powstający z niej furmint ponownie zwiastuje ogromny potencjał (♥♥♥♥), to wina z dwóch pozostałych powstały po raz pierwszy w historii i to w dość skromnych ilościach.  Uragya Hárslevelű 2017 (808 butelek) – to charakterystyczne nuty białych kwiatów i spora struktura (♥♥♥♡), Király Furmint 2017 (350 butelek) to dojrzałe jabłko, biała brzoskwinia, ciekawe akcenty liczi i znakomita kwasowość. ♥♥♥♥

Mocny punkt w roczniku 2017. © Maciej Nowicki.

Wśród pozostałych festiwalowych producentów zwracam uwagę na fantastyczne furminty z Bodrog Borműhely (do naszych Czytelników, biorących udział we wspólnym zakupie beczek w czasie Aukcji Tokajskiej niedawno dotarł wylicytowany Furmint Lapis Selection 2017), na dobrego, podstawowego Furminta 2017 z winnicy Tokaj Nobilis (♥♥♥, pozostałe będę dopiero degustował) oraz tradycyjnie równą selekcję win z winnicy Patricius, choć ponownie pojawiło się w niej wyjątkowe wino. Po jednoparcelowym Teleki 2016, tym razem postawiono na selekcję owocu, której efektem jest Furmint Selection 2017 – jeszcze bardzo młode, ale jakość owocu, struktura i równowaga sprawiają, że wróże temu winu świetlaną przyszłość. (♥♥♥♡)

Będzie się działo! © Maciej Nowicki.

Poza Judit Bodó, której wcześniej zaplanowana podróż pokrzyżowała plany, wszystkich pozostałych producentów i wielu innych – łącznie ponad trzydziestu! – będzie można dziś spotkać na największej w historii degustacji win z Tokaju w Polsce. Wszystkich którym nie uda się dziś dotrzeć, zapraszam zaś do Bodrogkeresztúr – by poczuć festiwalową atmosferę w przyszłym roku.

Tradycyjny mapping na budynku winiarni Füleky. © Maciej Nowicki.

W degustacjach i kolacji brałem udział na zaproszenie producentów. Do Tokaju podróżowałem na koszt własny.

Komentarze

Musisz być zalogowany by móc opublikować post.

  • Brawo. W końcu zmowa milczenia w polskim internecie na temat Bott została przerwana. ;-)

    Od czasu pierwszego (i jedynego) artykułu Wojciecha Bosaka na Vinisferze z 2013 ( http://www.vinisfera.pl/wina,1452,149,0,0,F,news.html ) minęło już kupę lat. ;-)

    A tu… wczoraj Michał Kiss (http://www.niewinnepodroze.pl/tokajskie-babie-lato-czesc-ii-bott-pince/) dzisiaj Maciej Nowicki. Brawo, brawo, brawo!!! czekam na więcej.

    Przez długi czas byłem przekonany, że wina Judit są w Polsce niedostępne, aż tu… zupełnie przypadkiem odkryłem, że w Wine & People w Warszawie, przy ulicy Bielańskiej 6 można kupić dwie (lub trzy ) jej etkiety.

    Spieszcie się, bo nawet na Węgrzech nie jest to proste.

    • Grzegorz Capała

      Jak nie, jak tak..? ;-)

      radovin.hu i cztery sklepy w Budapeszcie… Wielu małych producentów, bott, dorka homoky, carpinus, ale i najmniejszy z Somlo tj. Peter Gero… Jak dla mnie fajniejsze sklepy niż Bortarsasag…

      • Konstanty Jaxa-Rożen

        Pisałem o Węgrzech, a nie o Budapeszcie. ;-)

        To zupełnie dwa różne światy. ;-)

        A poważnie mówiąc nie miałem pojęcia, że Radovin sprzedaje wina Bott?

        Ja do tej pory robiłem zakupy w Győr, Szentes i Debreczynie. :-)

      • (Blogger)

        Konstanty Jaxa-Rożen

        Nawet w Radovinie często można nie dostać tych flaszek. One znikają w błyskawicznym tempie, co w sumie nie jest dziwną sprawą, bo pewnie całe zamówienie Radovina to pewnie kilkaset butelek…