Winicjatywa zawiera treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich.

Treści na Winicjatywie mają charakter informacji o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz.U. 2012 poz. 1356).

Winicjatywa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, zbierając anonimowe dane dotyczące korzystania z portalu (strona wejścia, czas trwania wizyty, klikane linki, strona wyjścia, itd.) za pomocą usługi Google Analytics lub podobnej. Zbierane dane są anonimowe – w żaden sposób nie pozwalają na identyfikację użytkownika.

Opuść stronę

Dobre chwile w Ignacowie

Komentarze

O ile w żaden sposób nie możemy narzekać na liczbę wydarzeń poświęconych polskim winom, o tyle te poświęcone rodzimym cydrom rzemieślniczym mają raczej incydentalny charakter. W ostatnim czasie większą liczbę cydrowników można było spotkać jedynie w czasie festiwalu Polskie Cydry Online czy jesiennej Konferencji Producentów Cydrów Rzemieślniczych, przy której nadrabiałem zaległości związane z cydrowymi premierami. Indywidualnych inicjatyw jest na szczęście zdecydowanie więcej (by wspomnieć te organizowane przez Kwaśne Jabłko, Cydrownię przy Sadzie czy Piwnicę Lorka), nie mam jednak żadnych wątpliwości, że palmę pierwszeństwa w tej kwestii od kilku lat dzierży znany nam dobrze Cydr Ignaców.

Tomasz Porowski i tegoroczne premiery. © Maciej Nowicki.

Tomaszowi Porowskiemu i Marcinowi Hermanowiczowi pomysłów nie brakowało nigdy (polecam rozmaite mikro-produkcje filmowe, które odnaleźć można na Facebookowym profilu tej cydrowni), a pięć lat temu po raz pierwszy postanowili zorganizować weekendowe (i plenerowe) dni otwarte, zapraszając gości do odwiedzenia Ignacowa. Wydarzenie miało wówczas charakter raczej spontaniczny, do przetwórni i otaczających ją sadów zjechali przede wszystkim najzagorzalsi fani tego producenta, ale z pewnością nie byli rozczarowani. Oprócz ówczesnych nowości zaprezentowano też utajnione skarby z piwnicy, m.in. cydr dojrzewający w tokajskich beczkach, który z uwagi na niewielką liczbę powstałych butelek nigdy nie trafił do oficjalnej sprzedaży. Pomysł „chwycił”, więc rok później wydarzeniu nadano już inną rangę, a jednym z jego elementów – dziś obowiązkowym punktem dorocznego programu – stała się komentowana degustacja, w czasie której Porowski prezentuje… no właśnie, wcale nie własne cydry. Producent od dawna stara się bowiem także edukować w kwestii historii cydru, jego produkcji w najważniejszych regionach Europy, a także rozmaitych stylów – w ten sposób, w ostatnich latach można było spróbować chociażby cydrów angielskich czy normandzkich. Odbywające się zawsze w pierwszy weekend lipca plenerowe spotkanie miało jeszcze jeden plus – na przeszkodzie nie stawały mu pandemiczne obostrzenia (zwykle znoszone właśnie w czasie wakacji), w ten sposób ciągłość imprezy nie została przerwana ani razu od czasu jej narodzin. A gości z roku na rok przybywało.

Optymalne połączenie. © Maciej Nowicki.

Rok temu udoskonalony też został jedyny feler wcześniejszych spotkań – brak gastronomii. Weekendowy pop-up zorganizowała tam warszawska restauracja Źródło i odniosła taki sukces, że oczywistym był jej powrót także w czasie tegorocznej edycji. Tym razem duet Michał Wierzba i Adrian Górniak (przypominam, odpowiadali też za przygotowanie menu w czasie festiwalu Polskie Wina vol.9 w poznańskim SPOT) postawili na „kieł-dogi” czyli autorską interpretacją bułek z kilkoma rodzajami kiełbas (także w wersji wege), udowadniając, że tłustość tego mięsa (i nie-mięsa) idealnie komponuje się z dobrze schłodzonym cydrem. We wspominanym kąciku edukacyjnym Tomasz Porowski opowiadał tym razem – na przykładach praktycznych – o calvadosach, przy okazji prezentując także inny kierunek destylatów pod postacią przedpremierowej (jakże by inaczej) próby nowego rocznika Ćmy, a więc destylatu powstającego z moszczu jabłkowego tej cydrowni. Choć do debiutu oficjalnej wersji jeszcze trochę zostało, zdradzę już teraz, że jest więcej niż obiecująco, a bukiet i koncentracja przebija nawet swojego znakomitego przecież poprzednika (recenzowaliśmy go w jednym z numerów Fermentu, dziś jest już białym krukiem, niedostępnym w sprzedaży). Cydrownicy raz jeszcze udowodnili też, że kreatywność jest ich mocną stroną – kulminacyjnym momentem pierwszego dnia imprezy był bowiem koncert Orkiestry Dętej OSP Błędów (mającej 100-letnią historię), która tak „rozkręciła” obecnych na miejscu, że w finale dyrygował nią zarówno Wierzba jak i Hermanowicz.

Koncert OSP Błędów. © Maciej Nowicki.

Bez względu jednak na mnogość przygotowanych na weekend atrakcji, kluczem była możliwość spróbowania cydrów, które niedawno trafiły do sprzedaży. Od debiutu w 2013 roku liczba dostępnych etykiet istotnie się rozrosła (sygnalizowałem to już trzy lata temu), a w tegorocznej ofercie znajdziemy kolejną premierę.

 

Zacznę od razu od mocnego uderzenia. Moim zdaniem, „podstawowy” cydr o najbardziej zapewne rozpoznawalnej etykiecie, nazwany po prostu Cydr Ignaców 2021, to najlepszy rocznik od lat, a kto wie, czy nie od momentu jego debiutu. Z jednej strony bardziej aromatyczny, z nutami soczystego jabłka, podbitego odrobiną skórki cytrynowej, z drugiej – z wyższą niż do tej pory kwasowością, co przekłada się na uderzające wręcz orzeźwienie. Mogę o tym zaświadczyć już kilkakrotnie, tym bardziej, że jest to też mój ulubiony rozmiar cydrowej butelki (9 zł/ but 0,333 l). ♥♥♥♡+

W nieco większej butelce dostępny jest inny z cydrów, który w ciągu ostatnich pięciu lat zdążył zdobyć już spore grono fanów. Na Sicero 2021 (krowa na etykiecie zachowała kolor swojego krawatu, tym razem jest on jednak w kropki, a nie w paski) nadal składają się stare odmiany jabłek, m.in. Złota Reneta, Cesarz Wilhelm czy Landsberska, pochodzące z sadu założonego w latach 60-tych XX wieku. Można by powiedzieć, że to najbardziej klasyczny cydr z Ignacowa – o dobrym musowaniu, intensywnej barwie, soczystych nutach jabłka i bardziej zrównoważonej kwasowości. Orzeźwia jednak równie dobrze (14 zł/ but 0,5 l). ♥♥♥♡+

Nowością jest Ulula 2021. Nazwa pochodzi od łacińskiej nazwy sowy jarzębatej (dokładnie: surnia ulula), zamieszkującej w pobliżu cydrowni, a grafika na etykiecie to projekt Pani Jurek – Magdy Jurek, prywatnie żony Marcina Hermanowicza. W składzie odrobina (mniej więcej 1/5) jabłek z nowego, młodego jeszcze sadu cydrowego, zasadzonego przez producentów i opartego na odmianach angielskich. W smaku sporo świeżości – oprócz nut skórki jabłka i młodego jabłka są też akcenty pestkowe i ogryzkowe, daje się też wyczuć trochę nut wapiennych. Bez bardzo mocnej struktury, za to ze świetnymi, orzeźwiającymi właściwościami. Będzie dobrym wyborem nie tylko w wakacyjne miesiące (35 zł/ but. 0,7 l). ♥♥♥♡

 

 

Historia etykiety i nazwy cydru P.O.M. nadawałaby się zapewne do oddzielnej opowieści, postaram się jednak optymalnie ją streścić. Sam traktor to ukłon w stronę fascynacji maszynami rolniczymi wykazywanymi przez syna Magdy Jurek i Marcina Hermanowicza (etykieta to ponownie projekt Pani Jurek), zaś nazwa z jednej strony nawiązuje do dawnego Państwowego Ośrodka Maszynowego, z drugiej – do eksperymentów nieustająco prowadzonych przez Porowskiego, opisanych jako Pomologia – Ontologia – Maszcilos. Wewnątrz butelki kryje się kupaż cydrów z trzech roczników (2018/2019/2020) pochodzących z rzadkich lub wręcz nieznanych odmian z różnych sadów otaczających Ignaców. Efektem wspominanych eksperymentów jest intensywna barwa, mocno taniczny, szorstki smak (bardziej skórka jabłka niż jabłko) i charakterystyczne – choć zaskakujące – słonawe akcenty w zakończeniu. Można solo, choć dla mnie lepszy z jedzeniem, choćby z wytrawną serową tartą. (35 zł/ 0,5 l) ♥♥♥♡+

 

 

Fani cydrów, którzy poszukują mniej oczywistych aromatów, niż jabłko, najbardziej ucieszą się z Brettusa 2020. To cydr, w którego produkcji kluczową rolę odgrywają drożdże brettanomyces, których wizytówką są takie aromaty jak końska derka, sierść czy wiejskie obejście. Oprócz nich pojawia się też dojrzałe jabłko (momentami wręcz pieczone), nuty mięsne i wędzone. Wszystko oparte jest na mocnej strukturze, koncentracji aromatów i bardzo wyraźnej taninie. Jak powiedział jego autor: „to dobrze rozumiana plebejskość” i podpisuję się pod tymi słowami – także należę do fanów. (40 zł/ but. 0,7 l) ♥♥♥♡+

Warto wrócić najdalej za rok! © Maciej Nowicki.

Wszystkim, którzy nie mieli jeszcze okazji odwiedzić cydrowni w Ignacowie, podpowiadam – udział w przyszłorocznych dniach otwartych można zapisać w kalendarzach już teraz. Jak wspomniałem wcześniej, to zawsze pierwszy weekend lipca (1-2.07.2023). Wcześniej – w maju – czyli miesiącu, gdy kwitną jabłonie, także mają się odbyć kameralne degustacje – ich próbkę mieliśmy już w tym roku. Wraz z postępującą budową dróg szybkiego ruchu do Igancowa jest też coraz bliżej – już teraz z Warszawy to niecała godzina, a planowane na przyszły rok ukończenie kolejnych odcinków trasy S7 powinno ten czas jeszcze skrócić (beneficjentami są rzecz jasna także mieszkańcy innych miast w pobliżu których przebiega ta droga).

W podanych cenach, cydry zakupić można bezpośrednio u producenta, w zbliżonych dostępne są także u dystrybutorów, to m.in. Winnacja w Krakowie, El Catador oraz Chleb i Wino w Warszawie, Powinno i sklep Browaru Stu Mostów we Wrocławiu, Centrala Piwna w Poznaniu, a także w rozmaitych restauracjach (m.in. Źródło w Warszawie).

Do Ignacowa podróżowałem na koszt własny, cydrów próbowałem na zaproszenie producenta i re-degustowałem na koszt własny.

Komentarze

Musisz być zalogowany by móc opublikować post.