Polskie wina w Madrycie
Gdyby ta historia miała miejsce 1 kwietnia, zapewne ani Czytelnicy ani nawet branża winiarska nie uwierzyliby w autentyczność publikowanych przez nas informacji. Niektórzy powątpiewali w to nawet równo tydzień po Prima Aprilis, 8 kwietnia, kiedy to w słynnym Centro Riojano w Madrycie odbył się pierwszy, historyczny „winny pojedynek” pomiędzy polskimi winami z regionu Lubuskiego a hiszpańskimi winami z regionu Rioja.
Od razu wyjaśniam – sama nazwa jest nieco myląca. Nikt nie walczył tu na śmierć i życie o zwycięstwo, ani nawet nie punktował poszczególnych win. Pojedynki winiarskie – dokładnie tak zresztą nazywane – to bardzo popularna w Hiszpanii forma prezentacji branży winiarskiej, często służy do pokazania potencjału różnych regionów. Dodatkowo ten konkretny pojedynek także osadzony był w pewnym kontekście historycznym – w Centro Riojano takie degustacje z udziałem zaproszonych krajów lub regionów odbywają się od trzech lat, ta z udziałem polskich win była ósmą z kolei. Dlaczego pochodziły wyłącznie z regionu Lubuskiego? To efekt zeszłorocznej misji gospodarczej województwa lubuskiego do Hiszpanii podczas której marszałek województwa, Elżbieta Anna Polak, otrzymała zaproszenie ambasador Polski w Hiszpanii – Marzenny Adamczyk.
Nasza ambasador była zresztą kluczową postacią całego przedsięwzięcia. Kto jakimś cudem jeszcze o niej nie słyszał, niech koniecznie nadrobi zaległości (oglądając ten program lub czytając ten tekst), a potem spróbuje sobie wyobrazić, że na żywo jest to jeszcze bardziej żywiołowa osoba. Swoją energią bez problemu oświetliłaby średniej wielkości miasto. Hiszpańscy goście degustacji z wyrazem autentycznej zazdrości pytali mnie zresztą, czy mamy więcej takich ludzi na placówkach dyplomatycznych. Pani ambasador nie tylko bezpośrednio zaangażowała się w przygotowanie tego wydarzenia, ale i zadbała o nadanie mu wyjątkowej rangi – tego wieczoru towarzyszyli jej ambasadorowie Belgii, Cypru, Czech i Malty, przedstawiciele innych delegacji zagranicznych, Prezes Hiszpańskiego Stowarzyszenia Enoturystycznego (Asociación Española de Enoturismo), Eduardo Fayos-Sola, prezes Centro Riojano, José Antonio Rupérez, a także madryccy sommelierzy oraz biznesmeni z Hiszpanii i Polski.
Lubuskie winiarstwo reprezentowali czterej producenci: Kinga Kowalewska-Koziarska z Winnicy Kinga, Barbara Buczek z Winnicy pod Lipą, Krzysztof Fedorowicz z Winnicy Miłosz i Marek Krojcig z córką Małgorzatą z winnicy Stara Winna Góra. Wybrane przez nich wina podawane były gościom w towarzystwie przystawek, które także dotarły do Madrytu z tego regionu, m.in. marynowanego pstrąga, wędliny dojrzewającej z dziczyzny, pierogów z gęsiną i selekcji lubuskich serów. Zgodnie z przyjętą zasadą, wina lubuskie serwowane były naprzemiennie z tymi z Riojy, pochodzącymi z winnicy Bodegas Carlos Serres.
W czasie każdego z serwisów uważnie obserwowałem reakcję zagranicznych gości na trafiające do ich kieliszków wina. Z pełną odpowiedzialnością stwierdzam, że byli pozytywnie zaskoczeni ich jakością, a ich słowom uznania daleko było do standardowej kurtuazji. W żaden sposób nie powinno nas to dziwić. Stronę hiszpańską reprezentowały wina od producenta z ponad 100-letnią tradycją, powstające od pokoleń w emblematycznym dla regionu Rioja stylu i reprezentujące tradycyjne dlań aromaty. Tak ja, jak i każdy z obecnych, w kieliszkach odnalazł mniej więcej takie aromaty jakich się spodziewał po starzonej kilkanaście miesięcy w beczce białej viurze czy czerwonym tempranillo. Bez wątpienia mieliśmy do czynienia z bardzo dobrymi winami, ale trudno było mówić o jakiejkolwiek aromatycznej niespodziance. Tymczasem naprzeciw stanęły polskie wina reprezentujące kompletnie inną stylistykę, w dodatku umiejętnie dobrane: świeżo debiutujące na rynku wino musujące z rocznika 2017, chłodnego, a przez to idealnego do produkcji bąbli, białe wina spokojne z dojrzałego rocznika 2018, o którym wiele można mówić, ale z pewnością nie to, że brak mu dojrzałości owocu czy materii, oraz trzyletnie wino czerwone, którego spektrum aromatów dla większości obecnych na sali było kompletnym zaskoczeniem.
Jako aperitif podano musiaka z Winnicy Miłosz. Grempler Sekt 2017 (poprzednie roczniki opisywałem tutaj i tutaj) to tym razem czysty pinot blanc dojrzewający na osadzie 12 miesięcy (pierwsza partia – druga dojrzewa dalej), całkowicie wytrawny (bez dosage, 9 g kwasowości/l). Niesamowita świeżość, jabłko, limonki i cytrusowa kwasowość, z całkiem dobrą strukturą – moim zdaniem to najlepszy rocznik tego wina, jaki wyszedł spod ręki Krzysztofa Fedorowicza. ♥♥♥♥
Wśród białych win spokojnych jako pierwsze do kieliszków trafiło Remedium Alba 2018 z Winnicy Kinga. Ta jedna z najstarszych polskich winnic (rok założenia – 1985) zmieniła właśnie nazwy win oraz etykiety – za obie zmiany odpowiada osobiście Kinga Kowalewska-Koziarska, prowadząca winnicę wspólnie z mężem Robertem. Nowością jest jednak także samo wino, kupaż muskata odeskiego i seyval blanc. Jest niezwykle delikatne, aromatyczne, pełne nut kwiatowych (konwalia!) i młodych, białych owoców. Dobrze zrównoważone, świetnie odświeżające. Takie wino mógłbym pić na tarasie każdego ciepłego dnia. ♥♥♥+
Winnica Stara Winna Góra także przedstawiła rocznikowy debiut. Riesling Znad Pradoliny 2018 jest zawsze słodszy od swojego brata – Rieslinga Lirycznego (poprzedni rocznik opisywałem tutaj), tradycyjnie jednak słodycz owocu (cytrusy, brzoskwinie, morele) są równoważone wyraźnie zaznaczoną kwasowością. Rieslingi Marka Krojciga to od lat mocny punkt nie tylko w jego ofercie, ale i na rieslingowej mapie Polski – nie inaczej jest w tym przypadku. ♥♥♥♡
Przed rozpoczęciem degustacji nawet w polskiej delegacji słychać było głosy obawy związane z prezentacją czerwonego wina, tym bardziej, że powstało z odmiany regent – w Polsce tyleż popularnej, co trudnej w uprawie i niewybaczającej błędów, szczególnie w winiarni. Ta charakterystyka sprawia, że na naszym rynku regularnie pojawiają się regenty, które nigdy nie powinny się tam znaleźć. Na szczęście nie brakuje też win pozbawionych wad, dopracowanych, trafiających do sprzedaży nieco później (ten szczep zwykle potrzebuje czasu by pokazać pełnię swoich możliwości) i tak właśnie jest w przypadku Regenta 2016 z Winnicy Pod Lipą. Barbara Buczek ani przez chwilę nie zwątpiła w swoje wino i miała racje – było chyba najczęściej komentowane tego wieczoru. Wiśnia, owoce leśne, czerwona papryka, zioła, trochę nut ziemistych i pikantnych, dobra budowa i spinająca całość kwasowość – czego chcieć więcej. Co ciekawe, wino starzone było przez 12 miesięcy w specjalnie wykonanych beczkach z polskiego dębu i choć jego jakość nie zawsze jest zadowalająca, w tym przypadku nie ma żadnych zastrzeżeń. Zwracam także uwagę na etykietę – który to już raz w tym roku – co stanowi kolejne potwierdzenie, że polscy winiarze także ten element wzięli sobie wreszcie do serca. ♥♥♥♡
Sukces tej prezentacji – w madryckiej branży winiarskiej było o niej naprawdę głośno – nie oznacza oczywiście, że polskie wina staną się teraz głównym towarem eksportowanym do Hiszpanii, wierzę jednak, że któreś z nich pojawi się z czasem w karcie win kilku restauracji. Głównym zadaniem było uświadomienie obecnym tego dnia w Centro Riojano, że nie jesteśmy białą plamą na mapie winiarskiej Europy, a nawet – że powstają u nas naprawdę dobre wina, co warto wziąć pod uwagę odwiedzając Polskę. To o tyle ważne, że nasz kraj teraz atrakcyjnym kierunkiem turystycznym dla Hiszpanów. Zapowiedzi wskazują zresztą, że planowana jest także rewizyta w Zielonej Górze, jak powiedziała nasza ambasador: „kto nie pojedzie do Lubuskiego, będzie musiał zmierzyć się ze mną”. Protestów nie odnotowałem.
Do Madrytu podróżowałem na zaproszenie Urzędu Marszałkowskiego Województwa Lubuskiego.