Winicjatywa zawiera treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich.

Treści na Winicjatywie mają charakter informacji o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz.U. 2012 poz. 1356).

Winicjatywa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, zbierając anonimowe dane dotyczące korzystania z portalu (strona wejścia, czas trwania wizyty, klikane linki, strona wyjścia, itd.) za pomocą usługi Google Analytics lub podobnej. Zbierane dane są anonimowe – w żaden sposób nie pozwalają na identyfikację użytkownika.

Opuść stronę

Polskie wina w Madrycie

Komentarze

Gdyby ta historia miała miejsce 1 kwietnia, zapewne ani Czytelnicy ani nawet branża winiarska nie uwierzyliby w autentyczność publikowanych przez nas informacji. Niektórzy powątpiewali w to nawet równo tydzień po Prima Aprilis, 8 kwietnia, kiedy to w słynnym Centro Riojano w Madrycie odbył się pierwszy, historyczny „winny pojedynek” pomiędzy polskimi winami z regionu Lubuskiego a hiszpańskimi winami z regionu Rioja.

Winny pojedynek. © Lubuskie.pl.

Od razu wyjaśniam – sama nazwa jest nieco myląca. Nikt nie walczył tu na śmierć i życie o zwycięstwo, ani nawet nie punktował poszczególnych win. Pojedynki winiarskie – dokładnie tak zresztą nazywane – to bardzo popularna w Hiszpanii forma prezentacji branży winiarskiej, często służy do pokazania potencjału różnych regionów. Dodatkowo ten konkretny pojedynek także osadzony był w pewnym kontekście historycznym – w Centro Riojano takie degustacje z udziałem zaproszonych krajów lub regionów odbywają się od trzech lat, ta z udziałem polskich win była ósmą z kolei. Dlaczego pochodziły wyłącznie z regionu Lubuskiego? To efekt zeszłorocznej misji gospodarczej województwa lubuskiego do Hiszpanii podczas której marszałek województwa, Elżbieta Anna Polak, otrzymała zaproszenie ambasador Polski w Hiszpanii – Marzenny Adamczyk.

Ambasador Marzenna Adamczyk. © Lubuskie.pl.

Nasza ambasador była zresztą kluczową postacią całego przedsięwzięcia. Kto jakimś cudem jeszcze o niej nie słyszał, niech koniecznie nadrobi zaległości (oglądając ten program lub czytając ten tekst), a potem spróbuje sobie wyobrazić, że na żywo jest to jeszcze bardziej żywiołowa osoba. Swoją energią bez problemu oświetliłaby średniej wielkości miasto. Hiszpańscy goście degustacji z wyrazem autentycznej zazdrości pytali mnie zresztą, czy mamy więcej takich ludzi na placówkach dyplomatycznych. Pani ambasador nie tylko bezpośrednio zaangażowała się w przygotowanie tego wydarzenia, ale i zadbała o nadanie mu wyjątkowej rangi – tego wieczoru towarzyszyli jej ambasadorowie Belgii, Cypru, Czech i Malty, przedstawiciele innych delegacji zagranicznych, Prezes Hiszpańskiego Stowarzyszenia Enoturystycznego (Asociación Española de Enoturismo), Eduardo Fayos-Sola, prezes Centro Riojano, José Antonio Rupérez, a także madryccy sommelierzy oraz biznesmeni z Hiszpanii i Polski.

Reprezentacja lubuskich winiarzy. © Maciej Nowicki.

Lubuskie winiarstwo reprezentowali czterej producenci: Kinga Kowalewska-Koziarska z Winnicy Kinga, Barbara Buczek z Winnicy pod Lipą, Krzysztof Fedorowicz z Winnicy Miłosz i Marek Krojcig z córką Małgorzatą z winnicy Stara Winna Góra. Wybrane przez nich wina podawane były gościom w towarzystwie przystawek, które także dotarły do Madrytu z tego regionu, m.in. marynowanego pstrąga, wędliny dojrzewającej z dziczyzny, pierogów z gęsiną i selekcji lubuskich serów. Zgodnie z przyjętą zasadą, wina lubuskie serwowane były naprzemiennie z tymi z Riojy, pochodzącymi z winnicy Bodegas Carlos Serres.

Marek Krojcig z winnicy Stara Winna Góra. © Lubuskie.

W czasie każdego z serwisów uważnie obserwowałem reakcję zagranicznych gości na trafiające do ich kieliszków wina. Z pełną odpowiedzialnością stwierdzam, że byli pozytywnie zaskoczeni ich jakością, a ich słowom uznania daleko było do standardowej kurtuazji. W żaden sposób nie powinno nas to dziwić. Stronę hiszpańską reprezentowały wina od producenta z ponad 100-letnią tradycją, powstające od pokoleń w emblematycznym dla regionu Rioja stylu i reprezentujące tradycyjne dlań aromaty. Tak ja, jak i każdy z obecnych, w kieliszkach odnalazł mniej więcej takie aromaty jakich się spodziewał po starzonej kilkanaście miesięcy w beczce białej viurze czy czerwonym tempranillo. Bez wątpienia mieliśmy do czynienia z bardzo dobrymi winami, ale trudno było mówić o jakiejkolwiek aromatycznej niespodziance. Tymczasem naprzeciw stanęły polskie wina reprezentujące kompletnie inną stylistykę, w dodatku umiejętnie dobrane: świeżo debiutujące na rynku wino musujące z rocznika 2017, chłodnego, a przez to idealnego do produkcji bąbli, białe wina spokojne z dojrzałego rocznika 2018, o którym wiele można mówić, ale z pewnością nie to, że brak mu dojrzałości owocu czy materii, oraz trzyletnie wino czerwone, którego spektrum aromatów dla większości obecnych na sali było kompletnym zaskoczeniem.

Nowy rocznik Grempler Sekt. © Maciej Nowicki.

Jako aperitif podano musiaka z Winnicy Miłosz. Grempler Sekt 2017 (poprzednie roczniki opisywałem tutaj i tutaj) to tym razem czysty pinot blanc dojrzewający na osadzie 12 miesięcy (pierwsza partia – druga dojrzewa dalej), całkowicie wytrawny (bez dosage, 9 g kwasowości/l). Niesamowita świeżość, jabłko, limonki i cytrusowa kwasowość, z całkiem dobrą strukturą – moim zdaniem to najlepszy rocznik tego wina, jaki wyszedł spod ręki Krzysztofa Fedorowicza. ♥♥♥♥

Nowa nazwa, nowa etykieta, nowe wino. © Maciej Nowicki.

Wśród białych win spokojnych jako pierwsze do kieliszków trafiło Remedium Alba 2018 z Winnicy Kinga. Ta jedna z najstarszych polskich winnic (rok założenia – 1985) zmieniła właśnie nazwy win oraz etykiety – za obie zmiany odpowiada osobiście Kinga Kowalewska-Koziarska, prowadząca winnicę wspólnie z mężem Robertem. Nowością jest jednak także samo wino, kupaż muskata odeskiego i seyval blanc. Jest niezwykle delikatne, aromatyczne, pełne nut kwiatowych (konwalia!) i młodych, białych owoców. Dobrze zrównoważone, świetnie odświeżające. Takie wino mógłbym pić na tarasie każdego ciepłego dnia. ♥♥♥+

Riesling znad Pradoliny trzyma poziom. © Maciej Nowicki.

Winnica Stara Winna Góra także przedstawiła rocznikowy debiut. Riesling Znad Pradoliny 2018 jest zawsze słodszy od swojego brata – Rieslinga Lirycznego (poprzedni rocznik opisywałem tutaj), tradycyjnie jednak słodycz owocu (cytrusy, brzoskwinie, morele) są równoważone wyraźnie zaznaczoną kwasowością. Rieslingi Marka Krojciga to od lat mocny punkt nie tylko w jego ofercie, ale i na rieslingowej mapie Polski – nie inaczej jest w tym przypadku. ♥♥♥♡

Świetny regent. © Maciej Nowicki.

Przed rozpoczęciem degustacji nawet w polskiej delegacji słychać było głosy obawy związane z prezentacją czerwonego wina, tym bardziej, że powstało z odmiany regent – w Polsce tyleż popularnej, co trudnej w uprawie i niewybaczającej błędów, szczególnie w winiarni. Ta charakterystyka sprawia, że na naszym rynku regularnie pojawiają się regenty, które nigdy nie powinny się tam znaleźć. Na szczęście nie brakuje też win pozbawionych wad, dopracowanych, trafiających do sprzedaży nieco później (ten szczep zwykle potrzebuje czasu by pokazać pełnię swoich możliwości) i tak właśnie jest w przypadku Regenta 2016 z Winnicy Pod Lipą. Barbara Buczek ani przez chwilę nie zwątpiła w swoje wino i miała racje – było chyba najczęściej komentowane tego wieczoru. Wiśnia, owoce leśne, czerwona papryka, zioła, trochę nut ziemistych i pikantnych, dobra budowa i spinająca całość kwasowość – czego chcieć więcej. Co ciekawe, wino starzone było przez 12 miesięcy w specjalnie wykonanych beczkach z polskiego dębu i choć jego jakość nie zawsze jest zadowalająca, w tym przypadku nie ma żadnych zastrzeżeń. Zwracam także uwagę na etykietę – który to już raz w tym roku – co stanowi kolejne potwierdzenie, że polscy winiarze także ten element wzięli sobie wreszcie do serca. ♥♥♥♡

Hiszpańscy goście chętnie komentowali polskie wina. © Lubuskie.

Sukces tej prezentacji – w madryckiej branży winiarskiej było o niej naprawdę głośno – nie oznacza oczywiście, że polskie wina staną się teraz głównym towarem eksportowanym do Hiszpanii, wierzę jednak, że któreś z nich pojawi się z czasem w karcie win kilku restauracji. Głównym zadaniem było uświadomienie obecnym tego dnia w Centro Riojano, że nie jesteśmy białą plamą na mapie winiarskiej Europy, a nawet – że powstają u nas naprawdę dobre wina, co warto wziąć pod uwagę odwiedzając Polskę. To o tyle ważne, że nasz kraj teraz atrakcyjnym kierunkiem turystycznym dla Hiszpanów. Zapowiedzi wskazują zresztą, że planowana jest także rewizyta w Zielonej Górze, jak powiedziała nasza ambasador: „kto nie pojedzie do Lubuskiego, będzie musiał zmierzyć się ze mną”. Protestów nie odnotowałem.

Ferment w Madrycie! © Maciej Nowicki.

Do Madrytu podróżowałem na zaproszenie Urzędu Marszałkowskiego Województwa Lubuskiego.

Komentarze

Musisz być zalogowany by móc opublikować post.

  • doskonały pomysł z tą degustacją porównawczą, mam nadzieje, że będzie takich więcej. Polscy ambasadorzy w innych krajach europejskich mogliby wziąć przykład i zorganizować podobne imprezy.
    Mam dwie malutkie uwagi:
    – zamiast pisać „wino spokojne” może lepiej „nie musujące” ?
    – etykiety polskich win są po prostu okropne, generalnie to mają gorszy poziom niż same wina, etykieta tego Regenta jest tego przykładem, jest po prostu okropna. Jeśli nikt nie ma pomysłu w polskiej branży winiarskiej na ładne i eleganckie etykiety to może po prostu skopiować pomysły etykiet od znanych producentów z Europy Zachodniej, USA czy Australii?

    • Marek Hnatyk

      1. Sorry, ale nie muszą wsiadać, żeby wziąć
      2. Może pisać po prostu „wino”, a jeśli musuje to „musujące”. Każdy przymiotnik wyróżnia rzeczownik i czasami go wyklucza. Jak zwykł powiadać Tomasz P-B: mniej baroku, więcej nutek mistrzu trąbki i pędzelka.
      3. Etykiety jak wino. Jedni łykają inni nie. Miłośnicy polskiego plakatu międzywojennego są o lata świetlne od fanów złotej nitki co wszak nie znaczy, że nie gustują w podobnych winach – albo i nie. Słowa krytyki kierowane w tę stronę warto ważyć wiedząc, z jakimi problemami formalno-prawnymi zmagają się polscy winiarze. Chodzi o to, co i jak pozwalają zamieszczać urzędnicy (nawet nie prawodawcy- oni zwykle co innego mają na myśli:)) Więc umiaru życzę w tej krytyce, a prywatnie wyrażę amatorską myśl, że rzeczona etykieta jest plastycznie dużo lepsza niż na większości importowanych butelek.
      Nie wiem jak było w tym przypadku, ale lepiej gdy przemawia umysł a nie burza choćby najpiękniej wyżelowanej fryzurki przykrywającej pustać wnętrza.
      Pozdrawiam

      • lech mill

        1. Rzeczywiście „wziąć” , już poprawiłem.
        2. Rozumiem dlaczego red. Nowicki użył przymiotnika, chcąc podkreślić , że przechodzi do opisu win z innej kategorii.
        Dobrze zrobił tylko bardziej po polsku wygląda „nie musujące” niż „spokojne wina”
        3. Zupełnie bez znaczenia jest skąd się czerpie inspiracje, czy z plakatu przedwojennego czy z Australii, ta etykieta jest po prostu okropna i dla mnie sprawia wrażenie, że to jakieś „tanie winko” . Nawet sam papier z którego zrobiono tą etykietę nie sprawia wrażenia dobrej jakości co od razu nastawia potencjalnego konsumenta do danego wina, to jest powszechny „grzech” polskich win.

        • Marek Hnatyk

          Nie rozumiem pańskich zastrzeżeń do określenia „spokojne”. Jest to już dość szeroko stosowane sformułowanie, celnie opisujące meritum W mojej subiektywnej ocenie bardziej eleganckie niż cokolwiek niezręczne „nie musujące”.

    • Marek Hnatyk

      Z całym szacunkiem, ale określenie ‚wino spokojne’ to po prostu fachowy termin, który stosuje się w przypadku win, które nie są winami musującymi. Przynajmniej mnie tego uczono, także zmiana tego określenia na inne nie ma tutaj uzasadnienia. Natomiast jeśli chodzi o etykiety polskich win to pełna zgoda. Tu jest dramat.

  • Hmmm… obawiam się że po uwzględnieniu stosunku jakości do ceny, nawet w przypadku ceniących się apelacji, nasze wypadną blado. Nie zmienia to faktu że jest już nieźle i coraz lepiej jeśli chodzi o jakość.

    • Grzegorz Żak

      W Polsce ceny są dawno oderwane od rzeczywistej wartości. Jak polskie i da sie pić to sie sprzedaje niezależnie od ceny. W firmie Mielzyński Riesling Liryczny 2018 już sie skończył, a kosztował 80zł, a za tyle to już można kupić w Niemczech rieslinga grosse gewaechs…

      • Konstanty Jaxa-Rożen

        Znam ten ból. Za cenę ryzlinga od Pajdosza można nabyć solidną Mozelę. Kupuję nasze, ale z sympatii i traktując to przyszłościowo bardziej niż z racjonalności.

    • Grzegorz Żak

      Naprawdę są wśród miłośników wina (nie mówię tu o przypadkowych winopijcach) osoby które w swych decyzjach zakupowych kierują się tylko i wyłącznie prostym (prostackim?) współczynnikiem cena/jakość?

      • Grzegorz Capała

        Z całej sterty sarkastycznych odpowiedzi, jaki przeszły przez pustkę za memi oczyma żadna nie dotrwała publikacji. Ograniczę się do krótkiego: nie wiem.

        • Grzegorz Żak

          Też nie wiem, ale mam nadzieję, że jednak nie. ;-)

          Dla mnie wino to coś więcej niż jakość + cena.

          To ludzie, miejsca, emocje (kolejność dowolna ;-)). Tego nie da się przeliczyć na pieniądze. Ja w każdym bądź razie nie potrafię. ;-)

          • Grzegorz Capała

            Ładne słowa wiele nie zmienią. To tak jak z winami naturalnymi, biodynamicznymi etc. Wino ma się obronić samo, a nie etykietką, czy historią. Faktem jest że za polskie wina często już trzeba płacić pieniądze odpowiadające winom klasy grand cru. Czy któreś osiąga taka jakość? Nie wiem ale szczerze wątpię na podstawie ograniczonego doświadczenia.

          • Grzegorz Capała

            Aha, a jeśli chodzi o miejsce i ludzi ważniejsze jest dla mnie z kim i gdzie spożywam niż gdzie i kto zrobił.