Winicjatywa zawiera treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich.

Treści na Winicjatywie mają charakter informacji o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz.U. 2012 poz. 1356).

Winicjatywa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, zbierając anonimowe dane dotyczące korzystania z portalu (strona wejścia, czas trwania wizyty, klikane linki, strona wyjścia, itd.) za pomocą usługi Google Analytics lub podobnej. Zbierane dane są anonimowe – w żaden sposób nie pozwalają na identyfikację użytkownika.

Opuść stronę

Bor, Mámor, Bénye 2019 – w dobrą stronę

Komentarze

Na niektóre wydarzenia warto spojrzeć z dystansu. Od zakończenia tegorocznej edycji naszego ulubionego tokajskiego festiwalu – Bor, Mámor,Bénye – minął ponad miesiąc, w sam raz tyle, by z odpowiedniej perspektywy pokusić się o podsumowanie.

Bor, Mámor, Bénye 2019. © Maciej Nowicki.

Nie sposób zacząć od innego tematu niż data. Po dwóch lipcowych edycjach (w 2017 i 2018 roku), zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami, festiwal powrócił do swojego oryginalnego, sierpniowego terminu. Dodatkowo, ten wypadł dokładnie w trwający w naszym kraju długi weekend, można więc było się spodziewać, że gości z Polski nie zabraknie. I tak się stało. Pobiliśmy wszelkie frekwencyjne rekordy (zresztą cały festiwal zanotował wzrost gości o około 30% w porównaniu z poprzednią edycją), a wśród odwiedzających pojawili się zarówno stali bywalcy, jak i osoby odwiedzające Tokaj po raz pierwszy. Dominowały głosy zadowolenia – tak z niepowtarzalnej atmosfery w ogrodach poszczególnych winnic, jak i próbowanych win, choć nie zabrakło pojedynczych, krytycznych głosów, dotyczących w głównej mierze organizacji.

30% wzrost frekwencji. © Maciej Nowicki.

Zakładam, że te drugie pochodzić musiały właśnie od festiwalowych debiutantów, którym atmosfera generalnego luzu i pewnego chaosu (godnego najlepszych, włoskich wzorców) mogła zwyczajnie nie przypaść do gustu. Nie dało się bowiem nie zauważyć, że w porównaniu do lat ubiegłych tegoroczna organizacja zanotowała jednak… istotny progres. Przede wszystkim uruchomione zostały bezpłatne busy łączące Erdőbénye z okolicznymi miasteczkami (choćby Sárospatak, Tolcsva, Bodrogkeresztúr, Tarcal czy Mád), w których nocowało wielu gości, przede wszystkim obcokrajowcy. Kursy odbywały się punktualnie (sprawdzałem kilkakrotnie na skórze własnej i znajomych), choć zapewne w przyszłym roku korekty wymagać będą ich poszczególne godziny (w sobotę jedyny kurs powrotny przewidziany był o 1:00 w nocy). Na pojawiające się od razu pytania – czemu po prostu nie uruchomić większej ilości kursów, odpowiedź jest prosta – brakuje na nie pieniędzy. Wszystkie festiwale winiarskie na Węgrzech borykają się aktualnie z tym samym problemem – wsparcie finansowe ze strony państwa, będące od lat istotną częścią każdego z budżetów zostało obcięte, dofinansowanie sponsorów okazuje się niewystarczające, w efekcie dochodzi nawet do konieczności odwoływania festiwali, czego ofiarą stał się w tym roku choćby obiecujący Kerekdomb Fesztivál w Tállya.

Otwierająca festiwal, czwartkowa degustacja. © Maciej Nowicki.

Drugim z istotnych pozytywów była gastronomia. Od zawsze mocny znak firmowy Bor, Mámor, Bénye, rok temu zanotował bolesny spadek formy, stąd znalazł się teraz pod szczególnym nadzorem. Powróciła zróżnicowana kuchnia, większych wpadek nie zanotowano (poza sporym opóźnieniem w czasie czwartkowego rozpoczęcia festiwalu związanym jednak z problemami natury elektrycznej). Po raz pierwszy na stronie internetowej festiwalu można było też znaleźć szczegółowe informacje o gastronomicznej „zawartości” każdego z winiarskich podwórek. Do moich faworytów należały orientalne wariacje w bistro A.Leves z Miszkolca (w ogrodzie winiarni Bardon), Bordos Burger (Sanzon Tokaj) i rzecz jasna Anyukám Mondta (Béres). Na plus zaliczam też istotną poprawę w zakresie komunikacji – z większością młodych ludzi z festiwalowej obsługi można było wreszcie bez problemu porozumieć się w języku angielskim.

Solidny przegląd win z parcely Rány. © Maciej Nowicki.

Bez względu na atmosferę, jedzenie i muzykę, najważniejsze w Erdőbénye jest wino i w tym roku nie można było narzekać na brak atrakcji z nim związanych. Poza tradycyjną już, otwierającą festiwal, czwartkową degustacją, z udziałem wszystkich producentów (najbardziej smakowały mi wytrawna, muszkatowa i świetnie orzeźwiająca  Sárgamuskotály 2018 z winnicy Pro Vinum, ♥♥♥+, oleiste i kwiatowe Tokaji Cuvee 2017 z winnicy Jakab, ♥♥♥♡ i cytrusowa Doxa 2018 – czyli powrót jednego z hitów winnicy Abraham Pince, ♥♥♥♡), mieliśmy w tym roku kilka znakomitych degustacji komentowanych. Warto wyróżnić przegląd win z odmiany hárslevelű. Moi faworyci to: fantastyczne, mineralne Rány 2017 z Sanzon Tokaj (♥♥♥♥+) i wciąż bardzo młode, zadziorne Serédi 2017 z Préselő (♥♥♥♥) potwierdzające, że rocznik 2017 przebija pod każdym względem 2018. Bardzo ciekawa była też degustacja win z jednej z najbardziej uznanych lokalnych winnic – Rány. Tu najlepiej wypadły: kompleksowy, sprężysty Furmint 2017 z Sanzon Tokaj (♥♥♥♥+), krystalicznie czysty, pikantny i mineralny Rany 2017 od Attili Homonny (♥♥♥♥♡) i lekko naftowy, pieprzny, ale wciąż bardzo młody Furmint 2013 z winnicy Jakab (♥♥♥♥+). Prawdziwą perełką była degustacja aszú z lat 2017-1956, prowadzona przez Krisztiána Ungváry, właściciela winnicy Vayi (nawet najstarsze roczniki wciąż w świetnej formie).

Część win z „polskiej” degustacji. © Maciej Nowicki.

Dużym powodzeniem (miejsca skończyły się jeszcze przez rozpoczęciem festiwalu) cieszyła się prowadzona przez moją skromną osobę piątkowa degustacja dla gości z Polski obejmująca wina w większości już niedostępne w sprzedaży, a będąca dobrym wstępem do odwiedzin poszczególnych winnic. Kilka win zapamiętałem szczególnie, na czele z Omlas+ 2016 z Ábrahám Pince (kupaż białych odmian, niesamowita złożoność i elegancja, ♥♥♥♥+), Lepény 2016 od Norberta Csite (furmint i hárslevelű, 30-letnie krzewy, cytrusowe, mineralne i jedyne wino producenta powstające wyłącznie w stalowych zbiornikach, ♥♥♥♥) oraz Aszú 1972 zachowane w piwnicach wspominanego Krisztiána Ungváry, który twierdzi, że był to najlepszy rocznik aż do 2013 roku, ♥♥♥♥♡).

Takie widoki tylko w Pro Vinum. © Maciej Nowicki.

„Polska” degustacja była też okazją do zaprezentowania dwóch nowych producentów w Erdőbénye. Pierwszym z nich jest założone w 2015 roku Pro Vinum (aktualna powierzchnia upraw to 1,5 hektara), który na festiwalu zadebiutował w zeszłym roku. Położona na skraju miasteczka winnica ma prawdopodobnie jeden z najlepszych tarasów „z widokiem” w okolicy, dobrą ofertę enoturystyczną i coraz bardziej zauważalne wina. Oprócz wspomnianego Sárgamuskotály 2018 sporą porcję orzeźwienia dostarczało też wino musujące – bez nazwy, nawet jeszcze bez etykiety, hárslevelű z dodatkiem furminta, którego butelki rozchodziły się jak ciepłe bułeczki (♥♥♥+). W kolejnych latach warto mieć tego producenta na uwadze.

Vinito. © Maciej Nowicki.

Drugą nową winnicą jest Vinito choć w tym przypadku można mówić bardziej o premierze „marki” i obecności na festiwalu niż debiucie jako takim. Jej właścicielem jest György Tóth (wraz z rodziną i wspólnikiem), który jako enolog pracuje u różnych, tokajskich producentów od kilkunastu lat. Posiada 15 hektarów upraw winorośli w okolicach Erdőbénye, do tej pory dostarczał grona innym producentom, teraz najlepsza część z nich przeznaczona została dla własnej produkcji. Budynek winiarni znajduje się tuż przy wjeździe do miasteczka, trwa jeszcze jego remont, by z czasem służył także jako miejsce dla degustacji i noclegów. Z pewnością zmiany dotyczyć muszą także etykiet, które w tym momencie trudno uznać za przyciągające uwagę. Wkrótce większy porządek powinien zapanować także w samych winach (na razie wiele roczników z różnych lat). Z próbowanych win najciekawszym był late harvest z 2013 roku i… 221 gramami cukru resztkowego. Deklasyfikacja (z tym poziomem cukru wino mogłoby być 6-puttonowym aszú) wynika z użycia w trakcie winifikacji wyłącznie stalowych zbiorników, zamiast dojrzewania w beczce. W efekcie otrzymujemy wino o koncentracji i słodyczy, którą można kroić nożem, ale nieźle zrównoważone, w dodatku w standardowej butelce o pojemności 0,75 litra (♥♥♥♡). Czekam na wina z nowego rocznika.

Ádám Molnar i pionowa degustacja w winnicy Bardon. © Maciej Nowicki.

Zwracam także uwagę na nowe roczniki win z Bardon. Przez długie lata styl tej winiarni zdominowany był przez nadmierną miłość do użycia beczki na każdym etapie produkcji, przez co wina były dla mnie wyraźnie męczące, a owoc – praktycznie niewyczuwalny. Wszystko zmieniło się z przejęciem sterów przez nowego enologa – Ádáma Molnara, który starzenia w dębie nie uznaje w ogóle, wina spędzają za to długi czas na osadzie (ponad 12 miesięcy), zachowują też dobry balans pomiędzy cukrem resztkowym (którego zwykle jest około 5 g) i kwasowością. Szczególnie podobały mi się dwa ostatnie roczniki furminta  z parceli Meszes – szczupły, lekko pikantny 2016 (♥♥♥♡) i zdecydowanie bardziej soczysty, dobrze zbudowany, z delikatnie wyczuwalną taniną, rocznik 2017 (♥♥♥♥). Była to też jedna z najprzyjemniejszych, pionowych degustacji, w których brałem udział w ostatnim czasie – odbyła się wieczorem na murku w ogrodzie winiarni.

To będzie przebój! © Maciej Nowicki.

Wreszcie – last but not least – nie mogę nie wspomnieć o nowych winach z Ábrahám Pince. Część z nich – jak wspominana Doxa czy świetny, owocowy i dojrzalszy a aromatach niż poprzedni rocznik – Diokut 2018 (♥♥♥♥) są już w sprzedaży, ale warto czekać też na wina, które dopiero się w niej pojawią. Z prezentowanych przez Róberta Pétera próbek, największe wrażenie zrobił Kerektölgyes 2018 (czysty furmint, długa fermentacja, bez użycia beczki) z nutami pulpy jabłkowej, pestek i gruszek oraz świetną kwasowością (♥♥♥♥) i Palánkos 2018 (furmint i hárslevelű), fermentowany w beczkach z dębu węgierskiego, pieprzne, pikantne, z ziołowym finiszem (♥♥♥♥+). Patrząc jednak na to, ile pomysłów kłębi się w głowie popularnego „Robiego”, jestem pewien, że tradycyjnie zaskoczy nas czymś jeszcze.

To była dobra edycja. © Maciej Nowicki.

Powrót do sierpniowej daty przyjęli z ulgą chyba wszyscy, może poza Zsoltem Bergerem, poprzednim prezesem festiwalu, który w 2017 roku przeforsował przesunięcie go na lipcowy termin, a po odwołaniu go ze stanowiska, wyrósł na głównego krytyka tej imprezy (w tym roku jego winiarnia Karádi-Berger i otaczający ją lubiany ogród był w czasie festiwalu zamknięty). Jednak teraz nowi organizatorzy będą musieli udowodnić, że są w stanie przywrócić festiwalowi pełnię blasku. Pierwsze kroki zostały zrobione w zeszłym roku, teraz postawiono kilka kolejnych. Nie będzie to proste zadanie, nie tylko z powodu wskazanych wcześniej ograniczeń finansowych, ale i sporej, festiwalowej konkurencji, która ostatnimi laty wyrosła w Tokaju, ale wierzę, że kolejna edycja będzie oznaczać dalszy progres. Termin jest już znany: 13-16 sierpnia 2020.

Przyszłoroczna data festiwalu. © Bor, Mámor, Bénye.

Do Erdőbénye podróżowałem na koszt własny, w festiwalu i poszczególnych punktach jego programu uczestniczyłem na zaproszenie Organizatorów. Winicjatywa i Ferment były patronami medialnymi festiwalu Bor, Mámor, Bénye.

Komentarze

Musisz być zalogowany by móc opublikować post.

  • Maćku, masz rację na pewne rzeczy warto spojrzeć z dystansu. ;-)

    Od weekendu w Erdőbénye minęło już nieco czasu, wiele wydarzeń okrywa mgła niepamięci (tym bardziej, że w międzyczasie odbył się inny świetny tokajski festiwal ;-)), ale degustacja historycznych roczników Aszú na zawsze wyryła się w mojej pamięci.

    Degustacja win z takich roczników jak: 1956, 1968, 1972, 1988 i kilku młodszych, zrobiła na mnie takie wrażenie, że pierwszy raz w życiu (i póki co ostatni ;-)) wyszedłem z niej na miękkich kolanach :-), a to wszystko za symboliczną opłatą 6000 HUF. ;-)

    Rozmawiałem o tej degustacji kilka dni temu z Péterem Molnárem (Patricius Tokaj) i nie był w stanie uwierzyć, że taką imprezę można było zorganizować po takich kosztach. ;-)

    A co organizacji? No cóż… nie jest to tylko przypadłość tokajczyków, ale wszystkich Węgrów. ;-) Moja rada dla wszystkich bardzo niezadowolonych: kochaj albo rzuć. :-)

    Tak, to był fantastyczny weekend, do zobaczenia za rok w Erdőbénye.

  • Na degustacji otwarcia wszystkie wina bez wyjątku były słabej a czasem wręcz katastrofalnej jakości. Spróbowaliśmy wszystkich. Nad organizacją nie ma się już co wyzłośliwiać ale skoro pobierają opłaty za „degustację karteczkową” i bardzo ściśle, wręcz humorystycznie, jej przestrzegają to może mogliby zaprezentować nieco profesjonalizmu i kilka dobrych win? Mad piękna miejscowość, Erdobeye też, białe wytrawne wina w tych okolicach – bez sensu, niech pozostaną przy słodkich Tokajach których jakimś cudem (nie do wiary) nie było na degustacji otwarcia.

    • (Winicjatywa)

      Tomasz Lenarczuk

      Wiem, że jest Pan wyjątkowo rozczarowany tym festiwalem, bo podobnie brzmiące komentarze wstawił Pan już w każdym możliwym miejscu dotyczącym tegorocznej edycji (także w języku angielskim), podobnie jak dawał Pan upust opinii dotyczących jakości (czy raczej wg Pana – jej braku) win wytrawnych. Ponieważ w obu kwestiach pozostaje Pan raczej odosobniony, jedyne co mogę zasugerować to omijać wina wytrawne z Tokaju i odbywające się tu festiwale, z nieodłącznymi degustacjami karteczkowymi ( charakterystycznymi nie tylko dla BMB).

      • Maciej Nowicki

        Winicjatywa w Polsce była twarzą tego festiwalu i zachęcony Państwa rekomendacjami tam się wybrałem ( dosyć liczne grono innych osób z Polski również ). Zauważył Pan wpisy ponieważ było ich mało zarówno pozytywnych jak i negatywnych. Pozostaniemy przy swoich opiniach.

  • Panie Macku

    Bylem pierwszy raz z zona mieszkalismy w Sárospatak. Podrozowalismy busami faktycznie punktualnosc bardzo dobra. Pierwszy dzień otwarcia organizacyjnie bardzo slabo. Jedzenie no coz jedno stoisko z gigantyczna kolejka i o dziwo makaronami – zaskoczenie. Wina było pare ciekawych pozycji ale raczej poziom przecietny. Atmosfera pierwszego dnia słaba. Rozczarowanie. W sobotę po wizycie w Tokaju urokliwe miejsce ciekawe piwnice i wina oraz dobry langosz wróciliśmy i zrobiliśmy spacer po ogrodach. Muzyka, mila atmosfera i niezłe wino. Jeżeli ktoś mnie zapyta czy zarekomenduje ten festiwal odpowiem. Jeden raz wystarczy. Co ciekawe byliśmy w miłej knajpce w Sarospatak i wina oraz jedzenie były na wysokim poziomie. Węgry to piękny i mily kraj ze świetnym winem. Odkryłem region wytrawnego wina na nowo! Czy festiwal w Erdobnye jest brama do jego odkrywania? Niekoniecznie.

    • Pawel Adamski

      Panie Pawle, co prawda nie pytany ale pozwolę sobie skomentować. Zdaję sobie sprawę, że region tokajski jest dosyć specyficznym miejscem niezbyt przychylnym dla osób które odwiedzają go po raz pierwszy. Jego prawdziwe skarby są raczej schowane poza wzrokiem przypadkowego przechodnia i trzeba pewnego wysiłku aby je odkryć. Moja rada dla każdego odwiedzającego go (każdego innego regionu winiarskiego również) jest aby dobrze się do tej wizyty przygotować. Jakie wina nas interesują, jacy winiarze, miejsca itd. Dzisiaj w epoce internetu nie jest to szczególnie trudne. Również pierwszy raz byłem na Bor Mamor Benye i muszę powiedzieć, że piłem wiele świetnych win jak i miałem kilka fascynujących spotkań. Czy mogę zarekomendować ten festiwal innym? Zdecydowanie, ale z dwoma zastrzeżeniami. Jezeli jesteś miłośnikiem perfekcyjnej organizacji i liczysz, że ktoś poprowadzi cię od początku do końca za rękę to… chyba nie jest to miejsce dla ciebie.

      Ps. Z ciekawości spytam jakie ciekawe piwnice odwiedził Pan w mieście Tokaj (bo chyba o tym Pan wspominał?) i o jaką knajpkę w Sárospatak chodzi?

      • Grzegorz Capała

        Panie Grzegorzu

        Tokaj to trzy piwniczki dwie z urokliwym kamiennym zejściem i fajnym klimatem w środku. Zapadła mi jednak w pamięci wizyta w winnicy Hímesudvar piliśmy swietne wytrawne Sargamuskotaly. Miła Pani zaprosiła nas do piwnic i powiedziała trochę o historii tego miejsca i pokazała miejsca przechowywania i wyrobu wina. Wino degustowalismy w ogrodzie było przepiękne słońce i miła atmosfera bardzo mi smakowało. A co do Sarospatak to The Boros Wine Bar przytulnie, dobra obsługa niezłe jedzenie i swietne wina. Szczególnie pamietam bodajże furmint wytrwawny z ich selekcji za śmieszne 1500 forintów, ale jakość. Żółta mocna barwa odrobina wosku i miodu dobrze zbudowane dla mnie swietne. Aż żałuje ze nie zrobiłem zapasu ale wrócę po nie z pewnością. Kostowalismy jeszcze w Sarospatak Portiusa Tokaj Furmint Selection tez swietne podobny styl. Te dwa wina plus jeszcze z festiwalu Csite Furmint 2016 zapadły mi głęboko w pamięć. Na Węgry i po wino wrócę z pewnością niekoniecznie na festiwal.

      • Grzegorz Capała

        Panie Grzegorzu

        Tokaj to trzy piwniczki dwie z urokliwym kamiennym zejściem i fajnym klimatem w środku. Zapadła mi jednak w pamięci wizyta w winnicy Hímesudvar piliśmy swietne wytrawne Sargamuskotaly. Miła Pani zaprosiła nas do piwnic i powiedziała trochę o historii tego miejsca i pokazała miejsca przechowywania i wyrobu wina. Wino degustowalismy w ogrodzie było przepiękne słońce i miła atmosfera bardzo mi smakowało. A co do Sarospatak to The Boros Wine Bar przytulnie, dobra obsługa niezłe jedzenie i swietne wina. Szczególnie pamietam bodajże furmint wytrwawny z ich selekcji za śmieszne 1500 forintów, ale jakość. Żółta mocna barwa odrobina wosku i miodu dobrze zbudowane dla mnie swietne. Aż żałuje ze nie zrobiłem zapasu ale wrócę po nie z pewnością. Kosztowalismy jeszcze w Sarospatak Portiusa Tokaj Furmint Selection tez swietne podobny styl. Te dwa wina plus jeszcze z festiwalu Csite Furmint 2016 zapadły mi głęboko w pamięć. Na Węgry i po wino wrócę z pewnością niekoniecznie na festiwal.

        • Pawel Adamski

          Panie Pawle, rzeczywiście winiarnia Hímesfudvar to jedno z najpewniejszych miejsc w mieście Tokaj, natomiast A Boros Borbár w Sárospatak to zdecydowanie jedno z najlepszych miejsc w całym regionie, ze szczególnie świetną selekcją win z wydaje się bardziej zapomnianej północno – wschodniej części Tokaju.