Wolne Wina Rosé 2020
Po kilku udanych dla polskiego różu sezonach, w zeszłym roku w tej kategorii łatwiej było o rozczarowania niż miłe niespodzianki. Wiele win było boleśnie niedojrzałych, z kiepską jakością owocu, wodnistą strukturą, a czasami wręcz szokującymi błędami winifikacyjnymi, o czym pisałem choćby w tym i w tym tekście. Nic dziwnego, że częściej wyróżnienia zdobywały wina z rocznika 2019, tym bardziej, że przy odmianach hybrydowych (tak pierwszej, jak i drugiej generacji – PIWI), możemy z reguły liczyć na dłużej zachowaną świeżość niż w przypadku odmian winorośli szlachetnej. Tak naprawdę dopiero w ostatnim kwartale pojawiło się kilka godnych zapamiętania win, wśród nich takie, które przyćmiło konkurencję.
Już historia jego twórcy warta jest szerszego opisu. Mateusz Gracz jest właścicielem importu Wolne Wina, zajmującego się winami naturalnymi z Francji. W jego portoflio znajdziemy producentów z wielu większych i mniejszych regionów, by wymienić Alzację (m.in. Julien Albertus czy Jean Marc Dreyer), Dolinę Loary (Sébastien David, Pierre-Olivier Bonhomme, Zoé i Thierry Puzelat) czy Bergerac (Isabelle Carles i Franck Pascal). Jednocześnie od dłuższego czasu myślał o stworzeniu własnego wina, w sposób zgodny z jego filozofią i pomysłem. By uzyskać dostęp do odpowiednich gron oraz przetwórni i niezbędnych narzędzi, zatrudnił się w Winnicach Wzgórz Trzebnickich Rafała Wesołowskiego. Układ był prosty – w zamian za bezpłatną, całoroczną pracę będzie mógł wyprodukować wino „po swojemu”. I tak się stało, a proces winifikacji okazał się faktycznie unikatowy.
Rosé 2020 to kupaż regenta (66%, samoociek) i… gewürztraminera (ten macerował przez dwa tygodnie na skórkach). Fermentacja przebiegła na rdzennych drożdżach, całość leżakowała w używanej beczce burgundzkiej przez 6 miesięcy (na drobnym osadzie), by następnie zostać zabutelkowaną bez klarowania, filtracji i jakiegokolwiek dodatku dwutlenku siarki. Wino ma niecałe 11% alk. i praktycznie brak cukru resztkowego (poniżej 1 g/l). Reprezentuje coraz częściej spotykany już w Europie styl nowoczesnych i pozostających z daleka od banału róży, które zresztą znaleźć możemy w naszym kraju (zwykle u importerów win naturalnych i w takich też wine barach).
W bukiecie dostajemy szczyptę lotnej kwasowości i odrobinę nut muszkatowych, dominuje zaś aromat poziomki, maliny i żurawiny. W smaku świeżego, czerwonego owocu jest jeszcze więcej, pojawia się też trochę akcentów różanych i cytrusowych. Delikatna budowa, świetna, orzeźwiająca kwasowość i dużo radości – uśmiech na twarzy pojawia się automatycznie. Także, gdy spojrzy się na etykietę (ok. 70 zł). ♥♥♥♡+
Warto wspomnieć o jeszcze dwóch ważnych sprawach. 1% ze sprzedaży każdej butelki trafia do Extinction Rebellion (organizacji, która za pomocą pokojowych aktów nieposłuszeństwa obywatelskiego próbuje wpłynąć na rządy, aby przeciwdziałały kryzysowi klimatycznemu i ekologicznemu), produkcja wina została zrekompensowana dzięki Atmosfair, organizacji non-profit, która aktywnie przyczynia się do ograniczenia emisji CO2.
Wino było lub jest dostępne w kilku miejscach w kraju (m.in. warszawskiej Bibendzie czy wrocławskim Powinno), jednak na szersze wody wypływa właśnie teraz jako część trzeciego zestawu Wino.Klub – projektu, którego debiut opisywałem w tym tekście. W najnowszej kompozycji znajdziemy także dwa chenin blanc – Sécateurs Chenin Blanc 2021 od A.A. Badenhorst (RPA, importer: Vive Le Vin) oraz Pierres Rousses Blanc 2018 od Catherine & Pierre Breton (importer: Terroiryści), a także châteauneuf-du-pape z Doliny Rodanu – Le Pigeoulet Rouge 2019 od Vieux Télégraphe Vignobles Brunier (importer: Vininova). Moje serce pozostaje jednak przy Wolnych Winach.
Źródło win: nadesłane do degustacji przez Wino.Klub.