Pijmy polskie primitivo!
O tym, że polskie winiarstwo rozwija się nader intensywnie nie muszę nikogo przekonywać. Sami winiarze uważnie obserwują trendy na światowych rynkach, czego dowodem jest choćby rosnąca popularność win musujących czy pomarańczowych (w tym roku zadebiutuje rekordowa ich liczba), ale biorą też pod uwagę preferencje wielu polskich konsumentów. O winach z większą lub mniejszą ilością cukru resztkowego pisałem w zimowym numerze Fermentu, ale nawet wtedy nie mogłem przewidzieć informacji, która pojawiła się w zeszłym tygodniu. Będziemy mieć pierwsze polskie primitivo!
Na ten pomysł wpadł Michał Pajdosz z Winnicy Jakubów i nie była to bynajmniej decyzja podjęta pod wpływem impulsu. Jak sam opowiada, o obsadzeniu części swojej winnicy włoską odmianą myślał już od jakiegoś czasu. Panujący na Dolnym Śląsku klimat i sukcesy innych winiarzy z tego regionu w uprawie cabernet sauvignon czy merlota (znajdziemy je m.in. w Winnicach Wzgórz Trzebnickich, Winnicy Celtica czy Wino spod Ślęży), sprawiły, że coraz poważniej myślał o sięgnięciu po odmianę cieszącą się niesłabnącym powodzeniem wśród wielu rodzimych konsumentów. „O ile Polacy chętnie sięgają po rodzime, białe wina, o tyle surowość i wytrawność tych czerwonych, szczególnie ze szczepów hybrydowych, wielu skutecznie odstrasza” – stwierdza. Na potwierdzenie przytacza zasłyszaną anegdotę: oto klient jednej z polskich winnic po otrzymaniu partii regenta, zdecydował się z własnej kieszeni na laboratoryjne badania mające dowieść, że do jego produkcji nie użyto warzyw – tak mocno w jego bukiecie i smaku dominował aromat buraków.
Dzięki współpracy z włoskim enologiem Pajdosz miał możliwość przetestowania kilku różnych klonów primitivo, nim zdecydował się na wybór tego, który jego zdaniem najlepiej zaadaptował się do lokalnych warunków. Na początek obsadził nim nową, półhektarową parcelę, która prowadzona będzie w formie szpalerowej, co ciekawe – bardzo wysokiej (ponad 210 cm). Wraz z pracami na winnicy, trwają także inne przygotowania. Zostały już zakupione nowe beczki, zakontraktowano także dostawcę odpowiednich butelek. Z tymi ostatnimi było zresztą najwięcej problemów, musiały być odpowiednio ciężkie, z bardzo głębokim denkiem – rozmowy z wieloma importerami jasno wskazały, że Polacy gustujący w primitivo, przy jego wyborze kierują się przede wszystkim właśnie wyglądem i wagą butelki (w dalszej kolejności poziomem alkoholu), traktując mocno nieufnie te w „zwykłym”, szklanym opakowaniu. Primitivo z Winnicy Jakubów ma się także wyróżniać odmienną od standardowej oferty etykietą, w której nie zabraknie dużej ilości złotej barwy.
Jedynym czego nie można do końca przewidzieć jest klimat, ale Michał liczy, że kolejne lata będą zbliżone do gorącego rocznika 2018, w którym wiele białych win w Polsce (szczególnie z odmiany solaris) osiągnęło 15-16% alkoholu. „Wiem, czego potrzebują fani primitivo, a taki lub nawet wyższy wynik w przypadku mojego wina byłby idealny” – mówi, dodając ze śmiechem, że ledwie kilka dni po rozpoczęciu nasadzeń, otrzymał telefon od importera zainteresowanego zakupem w ciemno całej partii tego wina. Był bardzo niepocieszony, że nie będzie w stanie sprzedawać go przed tegorocznymi świętami Bożego Narodzenia.