Miłosz Pandemiczna Pomarańcza 2020
Kiedy prawie równy rok temu zapowiadałem premierę pierwszego „pandemicznego” wina z lubuskiej Winnicy Miłosz, zapewne nikt nie przypuszczał, że 12 miesięcy później Krzysztof Fedorowicz rozpoczynać będzie sprzedaż ich kolejnej serii. Trudno się jednak dziwić, skoro te charakterystyczne etykiety, trafnie obrazujące czas, w którym przyszło nam żyć, od samego początku cieszą się wyjątkowym powodzeniem. Dlatego winiarz firmuje dziś nimi praktycznie swoją całą produkcję, począwszy od wakacyjnych propozycji, poprzez wina sprzedawane w czasie zielonogórskiego Winobrania i listopadowe młode wina po grudniowego musiaka.
Teraz do sprzedaży trafiły dwa kolejne, a zważywszy na niesłabnące zainteresowanie, Fedorowicz już teraz zapowiada kolejną serię, która w sprzedaży powinna się pojawić jeszcze przed majówką. Do tego czasu warto przyjrzeć się aktualnym propozycjom. Dodam, że wszystkie pochodzą już z winnicy certyfikowanej ekologicznie („zielony listek”), a kolejnym etapem będzie trwająca już konwersja na uprawę biodynamiczną. Mniej i bardziej spostrzegawczym zwracam też uwagę na kolejne, trafnie komentujące współczesność akcenty na obu etykietach.
Zaczynam od Pandemicznego Różu 2020, na który złożyły się trzy odmiany: zweigelt, cabernet franc i cabernet moravia – wszystkie pochodzące z najstarszej, 17-letniej parceli producenta, rozciągającej się dookoła domu i winiarni w Łazie. Zwykle były one częścią kupażu w czerwonym winie Loos, tym razem – z uwagi na problemy, jakie sprawił kapryśny klimat rocznika 2020 – po raz pierwszy przeznaczone zostały na wino różowe. Inną nowością jest fakt, że po raz pierwszy od niepamiętnych czasów róż z Winnicy Miłosz nie jest winem ultra wytrawnym. Wręcz przeciwnie, mamy tu kilkanaście gramów cukru resztkowego, co przekłada się na nieco kremową fakturę oraz aromaty truskawki w śmietanie, dojrzałej poziomki i jeżyny. Całość nieźle trzyma w ryzach szczypiąca kwasowość. Mimo iż nie wątpię, że ten styl znajdzie swoich fanów, mnie trochę tęskno za wcześniejszymi wcieleniami (49 zł). ♥♥♡+
Wszystkie smutki wynagrodziło mi jednak drugie wino. Poprzedni rocznik Pandemicznej Pomarańczy uznaję za jedno z najlepszych polskich win pomarańczowych w historii. Zapowiedzią aktualnego była zaś jego młoda wersja, która pojawiła się w sprzedaży przy okazji 11 listopada. Zdecydowana większość partii nadal dojrzewała w zbiornikach i dziś możemy wreszcie spróbować jego finalnej wersji. I ponownie jest bardzo dobrze! Kupaż traminera i pinot blanc, który macerował na skórkach przez trzy tygodnie, dał wino pełne aromatów suszonej brzoskwini i jabłka, aromatycznego muszkatu i odrobiny liczi, ale też nut herbacianych i ziołowych oraz akcentów gałki muszkatołowej i skórki pomarańczy. Do tego dochodzi: odrobina lotnej kwasowości, wyczuwalna tanina, świetnie zaznaczona kwasowość i cytrusowo-herbaciane zakończenie. Wciąż młode, ale z dobrym potencjałem. Będzie z pewnością odpowiednim wyborem do wielu dań w czasie zbliżających się świąt (75 zł). ♥♥♥♡+
Oba wina można zakupić bądź zamówić bezpośrednio u producenta – kliknij na link z ceną.
Źródło win: nadesłane do degustacji przez producenta.