List perski
Przed trzystu niemal laty Monteskiusz w dziełku zatytułowanym Listy perskie włożył w usta swych zapyziałych rodaków słynne pytanie „Comment peut-on être Persan?”. „Jak można być Persem?” Na pytanie to dzieje mniej więcej odpowiedziały, postawię więc dziś pytanie pokrewne, jak można pić Persa?
Otóż, jeśli kto nie wie, normalnie: wlewając do kieliszka wino z butelki. Moją butelkę kupiłem cztery lata temu za 6€ bodajże, we francuskim kurorcie narciarskim drugiej klasy. Nieco o niej zapomniałem, więc teraz w popłochu ją wyciągnąłem, bo wino poza stalą innych dotyków nie zaznało. Domaine de la Méjane, bez rocznika, 12,5%, apelacja Vin de Savoie. No i to jeszcze na etykietce: Persan.
Persan, czyli stara czerwona odmiana sabaudzka, uprawiana w niewielkich ilościach, nawet winiarskimi narciarzom nieznana – w przeciwieństwie do wiodącej regionalny rej mondeuse. Wino nie było nadzwyczajne, przy czym dość typowe dla czerwonych win sabaudzkich, czyli zapach korzenny z niuansem fiołkowym, usta lekkie, w stylu gamay, ale z nieco mocniejszą dozą garbników. Piło się wszak bez problemów.
Ale przyjemność to nie tylko smak, lecz i miła świadomość, że nie pije się ani caberneta, ani pinota, ani syrah, a taki perski dywanik. Na który wzywam innych śmiałków ciekawych odrębności i lokalności daleko od autostrad.
Istnieje zresztą, jak wyczytałem niedawno, Wine Century Club, którego członkiem zostać może ten, kto skosztował w swym życiu win ze stu odmian. Liczy on 1200 członków; najbardziej aktywni mają za sobą ponad 500 odmian. Zgłosić się czy nie? Jak widać, przede wszystkim trzeba umieć liczyć, a to nie jest moja mocna strona. Może inni zechcą.