Winicjatywa zawiera treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich.

Treści na Winicjatywie mają charakter informacji o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz.U. 2012 poz. 1356).

Winicjatywa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, zbierając anonimowe dane dotyczące korzystania z portalu (strona wejścia, czas trwania wizyty, klikane linki, strona wyjścia, itd.) za pomocą usługi Google Analytics lub podobnej. Zbierane dane są anonimowe – w żaden sposób nie pozwalają na identyfikację użytkownika.

Opuść stronę

Kalifornia na ciepło i na zimno

Komentarze

Postanowiłem wrócić do Kalifornii. Na razie zdalnie, ale i tak zajęło mi to prawie dwa lata. Napisany w 2017 roku, po wizycie na California Wine Festival w Warszawie, tekst wywołał na forum Winicjatywy prawdziwą burzę, a dyskusję z największymi fanami kalifornijskich win na temat zaprezentowanego wówczas przeglądu toczyłem jeszcze w marcu tego roku. Mam wrażenie, że od tamtego czasu sporo się zmieniło.

Powrót do Kalifornii. © Olaf Kuziemka.

Po pierwsze, efektem tamtejszej degustacji stała się obecność na polskim rynku dwóch fantastycznych i opisywanych wówczas winnic – Bonny Doon i Birichino – którym daleko do stereotypowej kalifornijskiej stylistyki (ich wina, które znalazły się w ofercie Gentleman’s Wine Selection, recenzowałem w tym tekście). Po drugie, generalnie wzrosło zainteresowania jakościowymi winami z Kalifornii, czego dowodem chociażby te pochodzące od bohatera okładki jesiennego Fermentu – Paula Lato. Wreszcie sama California Wines Polska na czele z Agnieszką Wojtowicz-Jach kierującą promocyjnymi działaniami w Polsce, zainaugurowała kilka nowych formuł prezentowania tych win w naszym kraju. Odbyły się już dwa „pojedynki sommelierów” dobierających wina kalifornijskie do przygotowanego menu (w pierwszym wzięli udział Monika Włosińska i Adam Pawłowski MS, w drugim Kamila Dzierżawska i Kajetan Zalewski). Przy okazji corocznej konferencji Food Service Summit odbyły się zaś dwie gry w „ciepło-zimno” czyli seminaria w czasie których konfrontowano białe i czerwone wina pochodzące z ciepłych oraz zimnych kalifornijskich apelacji AVA.

Kalifornijskie AVA. © California Wine.

Tym, którzy poczuli się w tym momencie lekko zagubieni, od razu wyjaśniam: AVA to skrót od American Viticultural Area. Jest to daleka kuzynka europejskich apelacji kontrolowanego pochodzenia, której w swoich założeniach najbliżej do francuskiej AOC (szczegółowy opis i dyskusja w tym tekście). Dziś w USA mamy 238 AVA, z czego 138 w samej Kalifornii. Ta dominacja nie może dziwić – w Kalifornii produkuje się 90% wina w USA, znajduję się tam ponad 1200 winnic, co przekłada się na ponad 560 tysięcy akrów upraw winorośli (ponad 226 tys. hektarów). Do najpopularniejszych odmian winorośli należy chardonnay (38 tys. hektarów) i cabernet sauvignon (36 tysięcy hektarów), ale uprawia się tam ponad 100 innych szczepów, wśród których znajdziemy te pochodzące z Francji Włoch, Portugalii, ale też Europy Środkowej.

Agnieszka Wojtowicz-Jach, Adam Pawłowski MS i Tomasz Kolecki. © Olaf Kuziemka.

O tym wszystkim zgromadzonym gościom opowiadali Adam Pawłowski MS i Tomasz Kolecki, którzy 16 win podzielili na dwa oddzielne bloki tematyczne (białe i czerwone). Prezentowano je parach, konfrontując tytułowe ciepłe i zimne AVA, chcąc w ten sposób pokazać różnice w stylistyce poszczególnych win wynikające z odmiennego klimatu, zależnego w dużej mierze od odległości od oceanu. Poza jedną parą „jokerów”, pozostałe prezentowały różne ekspresje tego samego szczepu. Skupię się na części poświęconej winom czerwonym.

Sekcja win czerwonych. © California Wines Polska.

To, co zauważyć można było od samego początku, to poziom prezentowanych win – z pewnością nie była to opcja budżetowa. W pierwszej parze, chłodny region (Mendocino County) reprezentował Duckhorn Golden Eye Pinot Noir 2014 (importer: Wine Express), wino w burgundzkim stylu, z nutami dojrzałej wiśni, lekko pikantne, pieprzne, umiejętnie podbite beczką, z dobrą strukturą i elegancją trwającą od początku do końca – nie przeszkodził jej nawet wysoki (14,5%), ale dobrze zintegrowany alkohol (208 zł). ♥♥♥♥♡

Konkurentem z ciepłego regionu (Monterey) była La Crema Pinot Noir 2014 (importer: Wine Center Piotr Kaliński), który zaoferował sporo czerwonego owocu w bukiecie (śliwka, maliny), w smaku wypadł jednak znacznie bladziej, a niższy poziom alkoholu wyczuwalny był tu bardziej niż u poprzednika. Gorący rocznik 2014 dał mu się niestety we znaki. ♥♥♥

Znakomite Birichino! © Olaf Kuziemka.

Drugą parę stanowiły wspominane „jokery”, całkowicie różne w swoim stylu od pozostałych prezentowanych win. Reprezentantem „chłodu” (w tym przypadku Mokelumne River w Lodi) był znany już z łamów Winicjatywy i wspominany na wstępie Birichino Cinsault Bechthold Vineyard Old Vines 2016 (importer: Gentleman’s Wine Selection). To wciąż mój faworyt, młode czerwone owoce malin i wiśni, trochę białego pieprzu, ziół, odrobina akcentów liściastych, mineralność i znakomita kwasowość (127 zł). ♥♥♥♥♥

Ciepły rejon (San Luis Obispo) reprezentował Castel Rock Winery Petite Syrah 2015 (importer: Wine Express). Walczył dzielnie oferując całe spektrum aromatów – od jeżyny, aronii i wędzonej śliwki, przez wyraźne aromaty lukrecji, nuty balsamiczne i wyraźną taninę, choć tracił przez nieco anonimowy, alkoholowy bukiet (63 zł). ♥♥♥♥

Klasa © Ridge Wine.

Jako trzecie zaprezentowały się wina z odmiany zinfandel – i to jakie! Ridge Vineyards Zinfandel Geyserville 2015 (importer: Winkolekcja) z Sonomy powstał z ponad 130-letnich krzewów i pokazał na czym polega kompleksowość wina. Niczego tu nie zabrało – ani znakomitej jakości owocu (wiśnia, czereśnia, jagoda), ani dobrej struktury, ani znakomitego balansu i dobrego, kwasowego zakończenia. ♥♥♥♥♥

Co ciekawe, przeciwnik stanowił cieplejszą interpretację tego samego rejonu – było nim Seghesio Zinfandel Old Vine 2014 (importer: Mielżyński), o intensywniejszej barwie, bardziej soczystym, słodkim i lekko konfiturowym czerwonym owocu, z nutami gorzkiej czekolady i przypraw (210 zł). ♥♥♥♥♡

Na brak zainteresowania nie narzekano. © Olaf Kuziemka.

Pojedynek zakończyła para cabernet sauvignon, pochodzących od tego samego producenta – Louis. M. Martini (importer: CEDC), ale pochodzących z dwóch sąsiednich regionów – Sonomy (chłodniejszej) i Napa (cieplejszej). Zdecydowanie bardziej podobał mi Cabernet Sauvignon Sonoma 2015 – z nutami dojrzałych czerwonych i czarnych owoców, w tym wyraźną, czarną porzeczką, odrobiną słodkiego dębu i dobrą budową (♥♥♥♥+).

Cabernet Sauvignon Napa 2014 był potężniejszy, dominował w nim mocny, czarny owoc, wyraźne nuty dębowe, gorzka czekolada i soczysta tanina. Zrobiony „na bogato”, na szczęście nie przekroczył granicy przerysowania. ♥♥♥♥

Już w najbliższą sobotę! © California Wines Polska.

Z pewnością z uwagą obserwować będę kolejne degustacje organizowane przez California Wines Polska. Kolejna okazja już niedługo – w trakcie odbywających się w najbliższą sobotę, tegorocznych Mistrzostw Polski Sommelierów, odbędzie się degustacja Top Kalifornia, na którą można jeszcze wygrać zaproszenia – szczegóły znajdziecie pod tym linkiem.

Degustowałem na zaproszenie organizatorów.

Komentarze

Musisz być zalogowany by móc opublikować post.

  • Panie Macieju, czuję się wywołany ;-) dzięki za króciutkie ale miłe spotkanko na zlocie blogerów Winicjatywy.
    U siebie na blogu w tym miesiącu opisywałem dwa cabernety z Kalifornii, właśnie na zasadzie kontrastu, jeden z dna doliny Napa ( apelacja Rutherford) a drugi z gór St. Cruz, oba z rewelacyjnego 1997r i oba rewelacyjne, jednak Staglin z ciepłego Rutherford był wyraźnie lepszy.
    Jeśli ktoś jest zainteresowany a jeszcze nie czytał to wpisy znajdzie na: http://www.realdealswines.blogspot.com.
    Niestety pomimo wysiłków paru osób, szczególnie p. Agnieszki, to co można w Polsce kupić to poza Monte Bello i może 3-4 winami od Lato tylko namiastka tak zwanego „topu” z Kalifornii.
    Z całym szacunkiem do takich wytwórni jak Birichino czy Duckhorn to są producenci ze średniej półki cenowej i jakościowej w hierarchii kalifornijskiego winiarstwa.
    Sugerowałem Panu Parmie sprowadzenie do Polski prawdziwych kalifornijskich klasyków, które są powiedzmy że „jeszcze umiarkowanie wyceniane” ale jak na razie nie skorzystał. Nie trzeba importować z USA, w Niemczech jest co najmniej kilka firm mających bajeczne kalifornijskie wina w ofercie sprzedaży i pewnie można je sprowadzić do Polski tak samo łatwo jak wina niemieckie z Niemiec. Oczywiście jest kwestia popytu w Polsce na tego typu wina ale jeśli są one nieobecne , to nie ma się co oszukiwać co do „jakości” oferty win kalifornijskich w Polsce.
    Co do Martini Cabernet Sauvignon, to wszystkie znane mi oceny, oceniają wino z Napa wyraźnie wyżej niż z Sonoma ( niezależnie od rocznika). Piłem 2 butelki Martini Cabernet Sauvignon , Napa 2010 i były wyśmienite.
    Ja ostatnio w Polsce kupiłem Buccella Merlot 2012, było w promocji cenowej ( taniej niż gdziekolwiek w Europie) w sklepie wineavenue24, ma doskonałe opinie na cellartracker.com i powinno się obowiązkowo znaleźć na degustacji win kalifornijskich w Polsce.
    W Niemczech można nawet teraz kupić niesamowite wina kalifornijskie z roczników 1994,1997, 2001,2002, 2004 w pełni dojrzałe i u szczytu możliwości.
    PS. niejako w uzupełnieniu dodam , że firma Wine Center miała w ofercie wina od Lokoya ( Mt.Veeder, Spring Mountain, Diamond Mountain, Howell Mountain) Cabernet Sauvignon. Obecnie zostało już tylko w sprzedaży Lokoya Cabernet Sauvignon Howell Mountain 2012. To jest właśnie wino reprezentujące absolutny „top kalifornijski” a nie wina za dwieście złotych. Jeśli ktoś chce na poważnie zrobić degustacje „top Kalifornia obecna w Polsce” to takie wina jak Lokoya, Opus One, Buccella i Monte Bello po prostu muszą być obecne, inaczej to to tylko udawanie i wprowadzanie uczestników w błąd.

    • (Winicjatywa)

      Marek Hnatyk

      Ogólnie zgoda co do dostępności dobrych win kalifornijskich, natomiast dostępność Paula Lato w Winkolekcji znacząco się zmieniła, w tej chwili to już są prawie wszystkie etykiety, również te najbardziej limitowane – Sauvignon Blanc, Syrah i Letters to Europe. Niektóre wina są dostępne również w magnum.

      • Wojciech Bońkowski MW

        Nie jestem na bieżąco z ofertą Winkolekcji na Paula Lato ale tak jak wyżej napisałem to jeden z zaledwie kilku wyjątków dostępnych w Polsce, jeśli chodzi o najbardziej znanych i cenionych producentów kalifornijskich, pozostałe „rodzynki” wymieniłem w poście powyżej.

    • Marek Hnatyk

      Panie Marku, oczywiście pamiętam o Pana sugestiach, robię przymiarki, by na jesieni wprowadzić wina odpowiadające klasą mojemu Bordeaux. Opóźnienia wynikają między innymi z diagnoz potrzeb rynkowych. Ostatnio po tekstem Zdegustowanego wyraził Pan opinię, że nie zamawia Pan prawie w ogóle wina w restauracji, by nie zostać „orżniętym”. No więc wyobraźmy sobie konsumenta, który jednak chce wydać w restauracji 1000 pln na wino i ma do wyboru: solidne Grand Cru Classe z lat 90′ lub Kalifornię (nawet i topową) w tej samej cenie. Co wybierze?
      Kolejne pytanie: po co ktoś ma kupować Howell Mountain z moją marżą a nie bezpośrednio ze sklepu internetowego w Niemczech (poza tym, że to nielegalne, choć raczej niewykrywalne)? Dlatego, mimo niesamowitej upierdliwości procesu importerskiego bezpośrednio z USA, wolę sprowadzać wina, które (raczej) w Europie są niedostępne.

      • Paweł Parma

        Panie Pawle, napisał Pan kilka zdań a poruszył Pan kilka bardzo ale to bardzo obszernych tematów, żeby się do nich odnieść musiałbym pisać przez 40 minut wpis na tysiące znaków ;-)
        Co do importu win kalifornijskich z USA czy z Niemczech, dla mnie jako konsumenta jest wszystko jedno skąd importer sprzedający mi jako konsumentowi sprowadził te wina, chodzi o to żeby były rewelacyjne jakościowo i rewelacyjne cenowo ;-)
        Wydaje mi sie, że łatwiej wino sprowadzić z Niemiec niż z USA ale jeśli ktoś woli z USA to prosze bardzo.
        Poza tym nie wiem czy ma Pan na myśli ogólnie import do sprzedaży detalicznej czy import w konkretnym Pana przypadku do restauracji.
        Jeśli cena detaliczna tego samego wina będzie drożej powiedzmy o około 10% od ceny detalicznej w Niemczech to jest to różnica jeszcze do przyjęcia, a mam na myśli wina powiedzmy od 50 euro w górę. W ramach wspierania branży mogę sie dołożyć trochę do wyższej ceny i po to właśnie bym kupił to samo ale trochę droższe wino w Polsce a nie w Niemczech.
        Chyba że różnica jest znacząca wtedy kupuję za granicą. Inna sprawa to przebogata oferta win kalifornijskich w sklepach zagranicznych , szczególnie w Niemczech.
        Co do cen w restauracji to , jest tak jak napisałem i jak napisał zdegustowany, jak wino w detalu kosztujące 40zł jest sprzedawane w restauracji za 100zł to dziękuje za taki interes, nawet gdyby kosztowało 70zł to i tak byłoby za dużo dla mnie.
        Inna sprawa jest z winami prestiżowymi, wydaje mi się że jak wino w Niemczech kosztuje 100 czy 150 euro ( cena detaliczna) za butelkę u niemieckiego importera to w Polsce w restauracji chyba nie powinno być 100 czy 120% procentowego narzutu jak z winami za kilkadziesiąt złotych?
        Jeśli wino Dunn Cabernet Sauvignon Howell Mountain kosztuje 110 Euro, to gdyby w polskiej restauracji kosztowało przykładowe 699zł to absolutnie nie czuł bym się orżnięty na kasie ;-).
        Co do top Bordeaux z lat 90tych i top Kalifornii z lat 90tych, no właśnie chodzi o to, że moje doświadczenie jest takie, że Kalifornia może za ten sam poziom jakości zaoferować taniej ( chociaż i tak będzie bardzo drogo). Właśnie dlatego coraz więcej kupuję win kalifornijskich bo są one relatywnie coraz tańsze w stosunku do szybciej drożejących win GCC z Bordeaux,
        To bardzo długi temat ( import, ceny detaliczne Polska vs Niemcy, ceny restauracyjne, opłacalność topowej Kalifornii w Polsce etc etc) nie na wymianę wpisów, tylko co najmniej na cały wieczór spędzony nad dobrymi butelkami starych Bordeaux i kalifornijskich cabernetów ;-)