Winicjatywa zawiera treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich.

Treści na Winicjatywie mają charakter informacji o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz.U. 2012 poz. 1356).

Winicjatywa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, zbierając anonimowe dane dotyczące korzystania z portalu (strona wejścia, czas trwania wizyty, klikane linki, strona wyjścia, itd.) za pomocą usługi Google Analytics lub podobnej. Zbierane dane są anonimowe – w żaden sposób nie pozwalają na identyfikację użytkownika.

Opuść stronę

California Wine Festival a stolik nr 3

Komentarze

Mam kierunki winiarskie, które uwielbiam i takie, które kompletnie mnie nie interesują. Jednych degustacji nie mogę się doczekać, wręcz rozkładam wirtualne krzesełko w kolejce zapisów na seminarium, inne (by użyć delikatnego określenia) nie wywołują u mnie przyśpieszonego bicia serca – choć wymagają odwiedzin z dziennikarskiego obowiązku. Od dawna miejsce wśród tych drugich zajmują te poświęcone winom z Kalifornii.

Nie budzi moich emocji. © John Law @ Twitter.

Największą z nich jest odbywający się w regularnych odstępach czasu California Wine Festival w Warszawie. Nie mam najmniejszych zastrzeżeń organizacyjnych, impreza jest zawsze perfekcyjnie przygotowana i podobnie było w tym roku, ale na myśl o rzędach dumnie prężących się butelek beczkowego Chardonnay czy dżemowatego Zinfandela włos jeżył mi się na głowie. A zaczął wypadać (szybciej niż ma to w standardzie), kiedy Krzysztof Dobryłko poinformował mnie przy wejściu, że zajmie się tekstem dotyczącym Pinot Noir. Bo to właśnie ten szczep jest dla mnie jedyną szansą na kontakt ze słowami „balans”, „równowaga”, a nawet – o amerykańska zgrozo – „kwasowość”. Tę szansę wykorzystałem trzy lata temu, teraz pozostało mi obejść się smakiem, podobnie jak z ciekawym seminarium dotyczącym Pinot Noir z doliny Russian River prowadzone przez Master Sommeliera Geoffa Krutha. Tak, o tym wszystkim przeczytacie w innej relacji. Mnie pozostało szukanie innych opcji.

Beczka czeka. © Maciej Nowicki.

Niestety alternatywa to w Kalifornii pojęcie mocno względne. Mimo zapowiadanej od lat (choćby tutaj) ewolucji w stronę lżejszego i świeższego stylu, wina eksportowane do Europy nadal są gęste jak masło orzechowe i słodkie jak waniliowy shake. Zmiany ograniczają się do lokalnego rynku – gdzie nadal sprzedaje się absolutna większość win kalifornijskich. Przykładem jest choćby Sauvignon Blanc. W porównaniu z poprzednią edycją Festiwalu ich liczba na stoiskach producentów zwiększyła się o jakieś 1000%. Nie wiem, czego po Sauvignon Blanc oczekuje konsument amerykański, ale w kilku przypadkach usłyszałem „to Sauvignon przypomina Wasze Chardonnay” (czyli fermentacja jabłkowo-mlekowa i starzenie w beczce).

Najlepsze Sauvignon Blanc – ale i tak za drogie. © Maciej Nowicki.

Sauvignon w Kalifornii lepiej wypada w lżejszym tylu (tak, użyłem tego wyrażenia!), któremu dębiny się oszczędza, choć często są to wina mało wyraziste, wręcz anonimowe. Jedynym winem godnym polecenia w tej kategorii jest Duckhorn Sauvignon Blanc 2015. Tutaj dochodzimy jednak do kolejnej pułapki. Choć producent ma w naszym kraju importera – Wine Express – to właściciel tej firmy, John Borrell uczciwie postawił sprawę: tej etykiety nie importuje i nie ma tego w planie. Czemu? Bo jego cena przewyższyłaby większość bardzo dobrych Sauvignon z Nowej Zelandii…

Wygląda znajomo? © Maciej Nowicki.

Wędrówka po kolejnych stoiskach mogła utwierdzić w przekonaniu, że nie będzie to dobry dzień. Owszem, zdarzały się dobre wina, a nawet jeden czy drugi nieźle zrównoważony Zinfandel (tu palma pierwszeństwa tradycyjnie należy do Seghesio, importer: Mielżyński). Można też było posmakować ikon – jak choćby chwalonego już kiedyś przez Wojciecha Bońkowskiego Ridge Monte Bello, choć tym razem w mniej emocjonującym roczniku 2013, za to wreszcie z importerem – Winkolekcja – i przerażającą ceną (ok. 800 zł, dostępne wyłącznie dla sektora HoReCa). Częściej jednak trafić można było na różnego rodzaju kurioza, jak zdecydowanie mało zrównoważony, słodki Muscat pod nazwą Antigua (producent to niestety Merryvale, który miewa przecież świetne wina), oferowany w butelkach stylizowanych na znajomą whisky czy zwyczajnie – potwornie niedobre Pinot Gris i Viognier z winnicy Cline, reprezentowanej w Europie przez… czeskiego importera Kalifornskavina.cz.

I gdy zaczęła umierać nadzieja, ponownie Krzysztof Dobryłko niczym prorok wskazał mi stolik z numerem 3. Nagle znalazłem się w zupełnie innym świecie.

Weseli Kalifornijczycy. © Maciej Nowicki.

Stało przede mną dwóch wesołych Kalifornijczyków – Alex Krause i John Locke – oraz zdecydowanie nieoczywiste tego dnia i w tym miejscu wina, pochodzące z dwóch winnic – Bonny Doon (w której Alex odpowiada za eksport) i Birichino (ich wspólny projekt). Bonny Doon to kultowa winiarnia założona przez Randalla Grahma (pierwsze wino powstało w 1986 roku), początkowo miała być małą kalifornijską Burgundią (jakież to amerykańskie…), ale z czasem skupiła się po prostu na francuskich odmianach winorośli. Jej dzieje były burzliwe, dla nas liczą się dwie daty – 2004 kiedy przeszła na uprawę biodynamiczną – i 2010 – kiedy Grahm uznał, że winnica stała się za duża i sprzedał jej większość, tak by móc skupić się na pracy z winoroślą, naturalnymi drożdżami i uprawą biodynamiczną. Próbując powstających tu win, z pewnością można uznać że działania za udane. Wrażenie robiło już podstawowe, grejpfrutowo-cytrusowe Gravitas 2015 (sémillon i sauvignon blanc), ale prawdziwe emocje przyniosło Le Cigare Blanc 2013 (roussanne, grenache blanc i picpoul) – niesamowicie soczyste, owocowo-ziołowe, wręcz anyżowe, oraz Le Cigare Volant 2011 (mourvèdre, syrah, grenache i cinsault) – świetnie ułożone maliny i wiśnie, czekolada i ziemisty posmak; wielka klasa!

Francja w Kalifornii. © Maciej Nowicki.

Klasę pokazały też wina Birichino. Projekt jest znacznie młodszy (rocznik 2008), lecz podobnie jak w Bonny Doon celem jest tu troska o jak najlepszą ekspresję owocu i równowaga win powstających z małych, rodzinnych i jednych z najstarszych w całych Stanach Zjednoczonych winnic. Dowody? Proszę bardzo. Malvasia Bianca (!) 2014 powstaje z 30-letnich krzewów, robi wrażenie nutami żółtych kwiatów, skórki pomarańczowej i gorzkich ziół. Saint Georges Zinfandel Old Vines 2014 to już 92-letnie krzewy i pewnie jedyny taki zin na świecie – niemal lekki, mile kwasowy, przyprawowy. W niczym nie ustępuje mu Grenache Besson Vineyards Old Vines 2015 ze 105-letnich krzewów. Maliny, poziomki – młodziutkie, ale już dziś po prostu pyszne.

Zapewne najlepszy Zinfandel na świecie. © Maciej Nowicki.

I wreszcie crème de la crème – cinsault z najstarszej uprawy tego szczepu na świecie. Mamy rok 1888 – w Brazylii znoszą niewolnictwo, W Anglii szaleje Kuba Rozpruwacz, Karl Benz konstruuje pierwszą skrzynię biegów, w Waszyngtonie zostaje odsłonięty pomnik Waszyngtona, a w Kalifornii ktoś sadzi krzaki tego szczepu. Dziś mając 129 lat na karku nadal rodzą owoce, wykorzystywane do produkcji wina Cinsault Bechthold Old Vines, a to z rocznika 2015 ma w sobie tyle lekkości i elegancji, że próżno analizować tu poszczególny nuty w bukiecie. Obie winnice nie mają jeszcze dystrybutora w Polsce, ale wierzę, że znalezienie ich będzie największym plusem opisywanego wydarzenia.

Absolut. © Maciej Nowicki.

Degustowałem na zaproszenie California Wines Polska. Winicjatywa była partnerem medialnym California Wine Festival 2017.

Komentarze

Musisz być zalogowany by móc opublikować post.

  • „i takie, które kompletnie mnie nie interesują.”
    święta racja red. Nowicki, święta racja.
    Ten cytat nadaje się idealnie na posumowanie całej tej recenzji…
    PS ” Bonny Doon to kultowa winiarnia” o ile znam się na kultowych producentach z Kalifornii to Bonny Doon nigdy do nich nie należał i raczej nigdy nie będzie bowiem prawie wszyscy kultowi uzyskali ten status w złotych latach 90-tych.

    • (Winicjatywa)

      Marek Hnatyk

      To zależy w jakich kręgach, wśród antyparkerowców i dżemonielubów to w tej chwili i od dekady producent nr 1. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.

      • Wojciech Bońkowski MW

        O tym czy producent jest kultowy czy nie to nie decydują antyparkerowcy tylko gigantyczny popyt w stosunku do produkcji danego wina czy też ogólnie producenta, windujący ceny do stratosfery.
        Tak wiec status kultowy to jest dość obiektywna kwestia ( popyt,ceny i w dalszej kolejności punktacja) a nie ustalana w jakiś marginalnych gremiach.

        • (Winicjatywa)

          Marek Hnatyk

          No to mamy inną definicję kultu, bo według PWN kult to „3. «szacunek i uwielbienie okazywane komuś lub czemuś»” a nie żaden obiektywny popyt. Jeśli wokół jakiejś winiarni takiej jak Bonny Doon zbierze się grupa kultystów, to jej wina stają się kultowe. Oczywiście czasem trudno pogodzić się z tym, że ktoś czci rzeczy dla nas niezrozumiałe.

          • Wojciech Bońkowski MW

            Panie Wojciechu, kalifornijskie wina kultowe opierają się o te kryteria co napisałem a nie o słownik PWN, bez sensu Pan brnie w obronę swojego kolegii

          • (Winicjatywa)

            Marek Hnatyk

            Rzeczywistość w Kalifornii generalnie opiera się na Pańskich kryteriach, o czym od dawna wiedzą Czytelnicy Winicjatywy…

          • Wojciech Bońkowski MW

            Cóż, ja przynajmniej nie uprawiam dezinformacji jak to jest w przypadku red. Nowickiego ;-)
            A wysłanie go na tą degustację to nie był najlepszy Pański pomysł chyba się z tym zgodzi każdy kto przeczyta ten tekst. No chyba że wysłał go Pan za karę bo czymś Panu podpadł ;-)

  • Ale czy oprócz Monte Bello jakieś cabernety albo merloty były warte uwagi?

    • Piotr K

      Wychodzi na to że zdaniem red. Nowickiego: NIE, bo chyba by coś wspomniał, prawda? ;-)
      Z tych dostępnych w Polsce a obecnych na degustacji to wiem że Buccella ma doskonałe notowania ( zarówno Cab jak i Merlot) wśród „parkerowców”, a zatem gorąco polecam, wineavenue24.pl ma tego producenta w ofercie. Ja go nie próbowałem, chociaż mam Buccella Cabernet 2010 ale poczeka jeszcze parę lat na otwarcie.

  • Panie Marku
    Od razu rozpoznałem w Panu wybitnego znawcę kultowych producentów wina z Kalifornii. Ale podobnie jak większość miłośników walk psów, definicje stosuje Pan jednowymiarowe i uproszczone. Muszę Pana zmartwić: kultowość to zdecydowanie więcej niż oszałamiająca relacja finansowa.
    Czy nie lepiej jest po prostu nie zgodzić się z czyimś zdaniem i nie szukać w tym spisku i hucpy? Stać przecież Pana na subtelniejsze pokazanie, że świetnie zna Pan relacje personalne w Winicjatywie oraz ma w głębokim poważaniu powszechnie uznaną definicję kultowości.
    Pozdrawiam serdecznie i życzę Panu dużej frajdy z Buccelli Cab 2010.

  • Po przeczytaniu … „Monte Bello, choć tym razem w mniej emocjonującym roczniku 2013” nie mam wątpliwości co do wcześniejszej deklaracji autora artykułu, iż kalifornijską produkcją się nie pasjonuje (w czym nie ma oczywiście niczego złego) … natomiast dla tych którzy w tych winach znajdują przyjemność sprostuję jedynie, iż 2013 to bez wątpienia najlepszy rocznik kalifornijski w obecnym stuleciu (i to niezależnie czy oceniają go „palety” europejskie czy jankeskie)

    • (Winicjatywa)

      jacek sztejnert

      2013 ogólnie w Kalifornii tak, ale akurat parę innych mediów wyrażało wątpliwości co do Monte Bello 2013. U Parkera i Galloniego wina ma bardzo wysokie oceny, ale np. Wine Spectator dał mu tylko 91/100 (2012 – 94, 2011 – 96).
      „Well-constructed, with firm tannins and acidity framed by a tight core of dusty blackberry and wild berry, showing cedary oak and woody touches” – w porównaniu do znacznie bardziej entuzjastycznego opisu 2012, który był „beautifully structured”.

      • Wojciech Bońkowski MW

        …miałem okazję wielokrotnie czytać Pana noty degustacyjne i jest przekonany iż znacznie wyżej oceniłby Pan Monte Bello ‘13 niż ’12… oczywiście będzie to możliwe nie wcześniej niż za 5-7 lat gdyż różnica między tymi rocznikami, w największym uproszczeniu, jest jak pomiędzy Bordeaux 2009 i 2010

        • (Winicjatywa)

          jacek sztejnert

          Jeśli 2013 w Kalifornii jest odpowiednikiem 2009 w Bordeaux, a 2012 – 2010 w Bordeaux, to sugestia że ocenię wyżej rocznik 2013 jest niedorzeczna.

          • Wojciech Bońkowski MW

            hm …zmartwił mnie Pan i zdumiał jednocześnie… byłem przekonany iz korespondencji z Panem byłoby niedorzecznością prządkować moją wypowiedź dodając który rocznik uważam za odpowiednik którego

      • Wojciech Bońkowski MW

        Z ciekawości poszperałem w internecie żeby zobaczyć jakie to parę innych mediów pisały o wątpliwościach o Montebello 2013 (mnie ten producent nie pasuje) i znalazłem tylko J. Laube z WS, którego nawet sami Amerykanie nie biorą poważnie bo tyle razy się wygłupił ocenami, którym głównym celem jest bycie w kontrze do ocen Wine Advocate nie rzeczywista ocena jakości. Trochę mi ten Laube polski grajdoł przypomina 😎
        PS oczywiście Pan wie że ocenę Montebello ’13 dokonał Dunnuck a nie Parker?

  • W pełni zgadzam się z Maćkiem, Bonny Doon i Birichino są świetne. Niestety, dotarłem na końcówkę degustacji i Cinsault już nie było, ale były jeszcze dwa pinoty, które tworzyły zupełnie inną jakość wobec większość wystawianych, upodabnianych na siłę do merlota przy pomocy waniliowej beczki. Natomiast te były naprawdę soczyste, zwiewne, z czystym, lekkim owocem (w jednym) i ciekawymi nutami ściółkowymi, ziemistymi (w drugim). Grenache było na tyle nieprzesadzone (z alkoholem, ekstraktem) jakby robiono go w Burgundii (gdyby robiono), a nie w Rodanie, a już tym bardziej w nowym świecie. Ceny ex cellar podobne do stylu win – umiarkowane. Zabrałem panów na kolację w Tamka 43 i potwierdzam, to przesympatyczni ludzie, a przy tym bardzo samoświadomi winiarze. Importerzy, mail do nich to alex@birichino.com – ten, kto to sprowadzi będzie pionierem jeśli chodzi o dostępność innej, nieciosanej siekierą Kalifornii. Ja to na pewno będę zamawiał do karty :)