Zmierzch dyktatorów
Koniec Hitlera, Mussoliniego i Stalina na etykietach. Włoski producent Vini Lunardelli od 1995 roku wzbudzał kontrowersje, sprzedając wina z wizerunkami dyktatorów. W sierpniu właściciele zapowiedzieli wycofanie „historycznej” – jak ją eufemistycznie nazywają – linii ze sprzedaży. Swoją decyzję tłumaczyli tym, że są „zmęczeni tymi wszystkimi kontrowersjami”.
Wielu fanów wina słyszało o winach z Hitlerem, pisaliśmy o nich w 17. numerze Fermentu. Nie każdy wie jednak, że Włosi stworzyli prawdziwą kolekcję kontrowersyjnych etykiet, w której te z portretami Führera stanowią zaledwie część. Obecnie na stronie internetowej producenta znajduje się aż 35 etykiet z linii nazistowskiej, 27 z linii związanej z włoskim faszyzmem i 5 z linii komunistycznej. Na tych pierwszych, oprócz Hitlera, znaleźć można m.in. Himmlera, Rommla czy Rudolfa Hessa. Klienci wybierali dotąd jedno z kilku win z Friuli (m.in. cabernet franc, refosco, chardonnay) i dobierali do niego etykietę. Same wizerunki to nie wszystko. Na niektórych etykietach znalazły się nazistowskie hasła, takie jak „Ein Volk, ein Reich, ein Führer!” czy „Sieg Heil”. Trudno się dziwić, że pozwy przeciwko producentowi spływały od ponad 20 lat. Skargi składali m.in. niemiecki rząd, Centrum Wiesenthala i obywatele amerykańscy.
Na motywację producenta pewne światło rzuca wywiad Andrei Lunardellego dla Vice News. Winiarz powiedział wprawdzie, że jego wina nie są „polityczne” i że „absolutnie nie jest nazistą”, ubolewał też, że „najbardziej pożądaną etykietą jest Hitler – zwłaszcza przez Niemców, ale także przez wielu Brytyjczyków, Skandynawów, Francuzów i Rosjan”. Dodał jednocześnie, że „kto kupuje [nasze] wino, jest kolekcjonerem, pamięta historię lub chce nacjonalizmu przeciwko obecnej polityce międzynarodowych korporacji… nie przeciwko Żydom”.
Trudno o większy bełkot, a jednocześnie lepszy dowód sympatii producenta dla nazizmu.