Zmierzch wanilii
Kanony aromatyczne zmieniają się tak samo jak kanony mody, architektury czy popkultury. Każda epoka ma swoje ulubione zapachy, dzięki którym planeta perfum i planeta wina kręcą się w tę samą stronę.
W 1977 roku ukazały się perfumy Opium Yvesʼa Saint Laurenta, które zelektryzowały publiczność nie tylko za sprawą skandalizującej nazwy i nietypowej premiery na statku dowodzonym przez Trumana Capote, ale przede wszystkim zuchwałego, ciężkiego zapachu. Orientalna i pełna erotyzmu mieszanka m.in. żywicy, przypraw korzennych, cedru, drewna sandałowego, kadzidła i paczuli wyznaczyła trendy na kolejne lata. Według amerykańskiej historyczki Jessiki Murphy Opium było wyrazem ducha lat siedemdziesiątych, z ich dekadencją w stylu disco i nocnymi klubami. Było także rodzajem ucieczki od ówczesnych problemów ekonomicznych: inflacji, bezrobocia i kryzysu naftowego. Dzieckiem tej samej epoki jest pismo The Wine Advocate założone rok później przez młodego, nieznanego jeszcze prawnika z Baltimore.
Od paczuli do karmelu
Sześć lat później ten sam prawnik, Robert Parker, zyskuje rozgłos po tym, jak wbrew wielu uznanym ekspertom, którzy skrytykowali rocznik 1982 w Bordeaux za niską kwasowość i nadmierną dojrzałość, uznaje go za doskonały. Jednocześnie zwraca uwagę świata na powstającą właśnie apelację Ribera del Duero, wysoko oceniając wino Pesquera.
Zaloguj się
Zaprenumeruj już teraz!
i zyskaj dostęp do treści online, zniżki na imprezy oraz szkolenia winiarskie!