Winicjatywa zawiera treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich.

Treści na Winicjatywie mają charakter informacji o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz.U. 2012 poz. 1356).

Winicjatywa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, zbierając anonimowe dane dotyczące korzystania z portalu (strona wejścia, czas trwania wizyty, klikane linki, strona wyjścia, itd.) za pomocą usługi Google Analytics lub podobnej. Zbierane dane są anonimowe – w żaden sposób nie pozwalają na identyfikację użytkownika.

Opuść stronę

Zmarł Taras Ochota, klasyk australijskiej rewolucji

Komentarze

Wczoraj doszła do nas smutna wiadomość o śmierci Tarasa Ochoty, człowieka niezwykłej energii i radosnego usposobienia, autora przełomowych win Ochota Barrels. W maju tego roku odszedł takżę niezwykle utalentowany winiarz z Tasmanii – Vaughn Dell z winiarni Sinapius. Taras był właściwie już „klasykiem rewolucji”, Vaughn dopiero zyskiwał należne mu uznanie. Mieli odmienne temperamenty i podejście do pracy, łączyła ich ponadprzeciętna jakość win.

Taras Ochota. © Maciej Świetlik

Taras był tricksterem, nieustannie żartował, badał granicę, naruszał zastany porządek, będąc jednocześnie osobą o wielkiej sympatii dla świata i ludzi. Jego wina podobnie – różniły się od australijskiego idiomu, czasem prowokujące, ale zawsze przyjazne dla podniebienia. Jego i pozostałych „młodych gniewnych” winiarzy z Basket Ranges w Adelaide Hills określono autorami „win niskointerwencyjnych”. Taras wolał mówić o „dobrych winach”, które powstają z dobrego owocu. Nie lubił definicji i haseł. Kiedy spotkałem go po raz pierwszy (odwiedził warszawską degustację win australijskich w 2015, gdy Piotr Wyszomirski rozpoczął import jego win), próbowałem sprowokować go do ideowej deklaracji. Górnolotnie zapytałem: „Jaka jest twoja filozofia tworzenia win?”. Odpowiedział w swoim stylu – „Wiesz, dodaję trochę ecstasy do swoich win, więc ludzie pijąc je dobrze się czują i potem do nich wracają”. Obca mu była ideowa zaciętość, która niektórych apostołów ruchu winiarstwa naturalnego popycha do tworzenia win zgodnych z nową doktryną, nieskalanych techniką, ale niepijalnych, tworzonych dla fanatycznych wyznawców nowej mody. Co ciekawe, jego barwna postać wyniosła go do roli może niepokornego, ale jednak „idola”.

Zanim skończył enologię studiował hospitality, nasz odpowiednik hotelarstwa, szybko jednak zrozumiał, że spełnianie kaprysów innych nie leży w jego charakterze. Azyl znalazł w winnicy, ze słuchawkami na uszach (pewnie słuchał ulubionych Dead Kennedy’s albo Adolscence – tytuły i cytaty z ich piosenek wykorzystywał jako nazwy swych win) odkrył środowisko pracy, w którym jest tylko on i winorośl. Człowiek i natura. Zupełnie jak w surfingu, który był jego kolejną pasją. Jeśli połączysz surf, punk i wino, to musisz trafić do Kalifornii. Taras wyruszył tam ze swoją żoną Amber dla przygody, wiedzy i funu.

Później zakontraktował się jako enolog dla szwedzkiego importera hurtownika w południowych Włoszech. „Zobaczyłem te cysterny wypełnione kilkunastoma tysiącami litrów nero d’avola i pomyślałem że muszę kupić kalkulator, nie miałem pojęcia o robieniu masowych ilości” – wspominał. Dzięki kontraktom mógł wrócić do Australii i zacząć kameralną produkcję w szopie obok domu na Wzgórzach nad Adelajdą. Używał owoców ze starych krzewów i szlifował taniny przy pomocy swoich tytułowych beczek.

Młodzi i nieinterwencyjni. Od lewej: Sholto Broderick z Basket Range Wines, Gareth Belton z Gentle Folks Wine, Taras Ochota z Ochota Barrels, Louis Schofield z Worlds Apart Wines. © Maciej Świetlik

Prawdziwa kariera jego winiarni zaczęła się od niespodziewanego najazdu czarnych limuzyn do położonego w buszu domu. „Myślałem, że to mafia, ale wyszedł Mick Jagger, a za nim reszta zespołu. „Nie chcieliśmy rozgłosu, ale o wizycie Stonesów doniósł lokalny dziennik z Adelajdy”. Wcześniej jego butelki były znane i doceniane głównie wśród wtajemniczonych, po wizycie Stonesów wina od Tarasa kupowało się już tylko na alokację. Ich jakość brała się z dokładnego rozpoznania unikatowych starych winnic – niektórych ponad 150-letnich – oraz z intuicyjnej, ale i podpartej doświadczeniem winifikacji Tarasa.

Lubił eksperymenty: dorzucił nieco przemrożonych skórek po wyciśniętym gewürztraminerze do kadzi z grenache i otrzymał genialne A Sense Of Compression pokazujące nowy horyzont rodańskiej odmiany. Owoce pozyskiwał częściowo z własnych mikro działek, częściowo od zaprzyjaźnionych winogrodników, głównie od pioniera uprawy winorośli na Wzgórzach – Sama Virgary. Taras namówił go, by wyciął chardonnay, którego owoce były sprzedawane do Penfoldsa na jedno z najdroższych białych win Australii – Yattarnę – i zamiast niego wrócił do rosnącego tam wcześniej gamay. Ten gest wiele mówi. Trzeba nie lada odwagi, by zrezygnować z dostarczania winogron dla największego gracza Australii na jego swoiste grand cru, by w zamian otrzymać winogrona na kameralny projekt. Gamay wyszło genialne, po australijsku bardzo aromatyczne i nieco bardziej ekstraktywne, wypełnione pluszowym owocem, ale nie tracące swego subtelnego charakteru. Próbowałem je rok temu tuż przed pożarami (o tej wizycie przeczytacie tu).

Tarasa znalazłem wówczas w dobrym humorze mimo przebytej poważnej choroby, która odcisnęła wyraźne piętno na jego wyglądzie. Jego nowy dom pięknie położony wśród buszu, córki i żona Amber składały się na obraz spełnionego życia. Gdy ktoś zażartował, że jego syrah ma taniny jak Château Latour, odwdzięczył się historyjką, jak to ustawiono go z winami na ekskluzywnym pokazie w Hongkongu obok stoiska sławnego bordoskiego premier grand cru. Świetnie się musiał prezentować ukraińskiego pochodzenia australijski punk z burzą skłębionych dreadów obok poważnych export managerów najsławniejszego wina Francji.

Vaughn Dell. © Radosław Dutkowski

Vaughn z żoną Lindą, podobnie jak Taras i Amber, prowadzili swoją małą winnice (3 hektary) na malowniczych wzgórzach, w tym przypadku w Pipers River w północno wschodniej Tasmanii. Winiarz dobiegał czterdziestki i wydawało się, że jest u progu kariery. Skupił się na chardonnay i pinot noir. Jego metodyczna natura kazała mu eksperymentować na różnych klonach tych odmian i ich reakcji na dwóch typach gleb, jakie miał do dyspozycji – czerwonym bazalcie i brązowej glebie z domieszką kwarcu. Był pasjonatem pracy w winnicy, co kazało mu również eksperymentować z gęstością nasadzeń. Jego fermentowany z całych kiści pinot Enclave 2017 z wulkanicznej gleby o mocnym uścisku tanin był jednym z najlepszych, jakie próbowałem na antypodach. Nie ustępował mu La Clairiére Pinot Noir 2017, eteryczny, ziołowy z kwarcowych gleb o dużej zawartości żelaza. Każde z jego win, w tym gamay nazwane na cześć córki Esmè cechowała podobna precyzja i ambicja, by wycisnąć z owocu maksimum charakteru odmiany i parceli, na której wyrósł. Podobnie jak Taras, używał dzikich drożdży, mało siarkował, a za swoje narzędzie obrał umiejętnie dozowaną beczkę. Każde jego działanie było podparte dogłębnymi studiami, podpatrywał europejskie wzorce, które adaptował do swojego tasmańskiego klimatu. Mimo różnic temperamentu ten olbrzymiej postury były reprezentant Tasmanii w futbolu australijskim dzielił z Tarasem talent, sympatię do ludzi i radość z wykonywanej pracy. Dało się to wyczytać z pełnych szczodrości, a jednocześnie precyzyjnych win, które próbowaliśmy w październikowe popołudnie nad Pipers River.

Komentarze

Musisz być zalogowany by móc opublikować post.