#Wywiad: John Borrell
Umknął kuli meksykańskich bandytów, pił z Kapuścińskim w Luandzie. Ćwierć wieku temu pokazał Polakom nowozelandzkie sauvignon. Z twórcą pensjonatu Kania Lodge, firmy importerskiej Wine Express i wódki Vestal, Johnem Borrellem rozmawia Tomasz Prange-Barczyński.
Wyglądasz na szczęśliwego człowieka, ale muszę zapytać, ile razy byłeś gotów wyjechać z Polski?
Na początku mojego pobytu tutaj myślałem o tym bardzo często. Zastaliśmy na Kaszubach lokalny układ, z którym trudno było walczyć, i wiele razy mówiłem do żony: przestańmy marnować czas, zamieszkajmy gdzie indziej. Nie zamierzałem wracać do zawodu korespondenta wojennego – uprawiałem go przez 20 lat, ale pomyślałem, żeby ruszyć do Nowej Zelandii, kupić winnicę albo założyć farmę. W końcu jednak polubiłem walkę z lokalnym układem, stworzyłem własną gazetę Express Kaszubski, nauczyłem dziennikarzy, jak pisać, konstruować historie, tworzyć krótkie, chwytliwe nagłówki. I jak prowadzić śledztwa. Ostatecznie zresztą wygraliśmy – miejscowi bonzowie stracili pracę, zajęła się nimi ABW. Satysfakcja była ogromna. Przez pięć lat sądziłem się z burmistrzem Kartuz. Pozwał mnie, gdy przegrał wybory. Stwierdził wtedy, że to moja wina. I przyznaję mu rację – to była moja wina; nie chciałem, żeby znów wygrał, i pracowałem na to. Ale też miałem do tego pełne prawo. Publikowaliśmy artykuły o skorumpowanych urzędnikach, sitwie otaczającej burmistrza.
Zaloguj się
Zaprenumeruj już teraz!
i zyskaj dostęp do treści online, zniżki na imprezy oraz szkolenia winiarskie!