Winicjatywa zawiera treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich.

Treści na Winicjatywie mają charakter informacji o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz.U. 2012 poz. 1356).

Winicjatywa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, zbierając anonimowe dane dotyczące korzystania z portalu (strona wejścia, czas trwania wizyty, klikane linki, strona wyjścia, itd.) za pomocą usługi Google Analytics lub podobnej. Zbierane dane są anonimowe – w żaden sposób nie pozwalają na identyfikację użytkownika.

Opuść stronę

Nie ma życia bez Romanii

Komentarze

Nie ma życia bez Romanii. Większość zapewne tak nie uważa, ci mniej rozgarnięci powiedzą wręcz, że nie planują wizyty w Bukareszcie, ale w moim przypadku to zdanie całkowicie odpowiada prawdzie. Włoską Romanię i miasto Faenza odwiedzam regularnie od kilku lat w związku z imprezą Vini ad Arte i trudno mi sobie wyobrazić, by ta tradycja miałaby zostać przerwana. W zeszłym roku przyjechałem tam bezpośrednio z Polski, współczując znajomym po fachu, którzy docierali tam wykończeni tygodniowym maratonem po toskańskich Anteprimach. W tym roku sam byłem uczestnikiem toskańskich wydarzeń i docierając do Faenzy sobotnim wieczorem, nie wyglądałem lepiej, ale zmęczenie szybko ustąpiło. Dlaczego?

Faenza – bez zadęcia. © Maciej Nowicki.

Nie jest to trudne do uzasadnienia, a przejazd bezpośrednio z Montalcino (tamtejsza Anteprima – Benvenuto Brunello – kończyła cały cykl w Toskanii) nawet to tłumaczenie ułatwia. Przebywając w Romanii widać jak na dłoni wszystkie przypadłości zdecydowanie sławniejszych regionów, z którymi łączą ją uprawy szczepu sangiovese. Największą z tych przywar jest ślepa wiara w marketing, oceny Parkera i zawartość kieszeni bogatych turystów. Dlatego odwiedzając Montalcino coraz trudniej mówić o autentyczności, a coraz częściej o egoizmie.

Winnice w Predappio. © Maciej Nowicki.

Romania raczej nie planuje obrać podobnego kursu w przyszłości. Choć wciąż mało znana poza granicami Włoch, w ostatnich latach zdecydowanie poszła do przodu. Wysuszone beczką i palącym alkoholem wina czerwone, które jeszcze parę lat temu dominowały w regionie, dziś są w zdecydowanej mniejszości, a gdy próbuje się świetnie zrównoważonych białych win ze szczepu albana, sięgając także po starsze roczniki, naprawdę trudno uwierzyć w to, że dekadę temu znane były tylko prześmiewczo jako pierwsza biała apelacja DOCG we Włoszech.

Podregiony w Romanii. © Maciej Nowicki.

Ogromną zmianę w podejściu do produkcji wina dostrzega się zwłaszcza w kwestii rejonizacji. Wprawdzie zmiany w samej apelacji i wprowadzenie 12 podregionów nastąpiło już 6 lat temu (pisał o tym szerzej Krzysztof Dobryłko), ale tak naprawdę dopiero od 2 lat ma ona praktyczny wymiar. Na etykietach win pojawiły się nazwy poszczególnych podregionów, bo różnice w stylistyce są spore – od strukturalnych, wyraźnie owocowych win powstających na niżej położonych terenach (jak choćby Serra, Bertinoro czy Cesena – wina powstają nawet w okolicach nadmorskiego Rimini) po zwiewniejsze, świeższe, owocowo-kwiatowe ze stref położonych wyżej – jak San Vicino, Meldola czy Predappio.

Francesco Bordini w terenie. © Maciej Nowicki.

O tych różnicach nikt nie opowie Wam lepiej od Francesco Bordiniego, enologa, konsultanta i właściciela winnicy Villa Papiano. Nie ukrywa on (podobnie jak wielu winiarzy), że dywersyfikacja terenu jest ważna dla wewnętrznego, włoskiego rynku, natomiast za granicą sama nazwa Romania kojarzy się bardziej z pewnym krajem na Bałkanach niż regionem Włoch. Różnice są jednak ewidentne, a najciekawsze winiarsko rzeczy dzieją się dziś w obrębie czterech stref: Oriolo, Marzeno, Bertinoro i Predappio.

Bissoni – klasa! © Maciej Nowicki.

W trzech pierwszych dominują uznani producenci, których miałem okazję prezentować już kilkakrotnie na naszych łamach i z radością donoszę, że nadal są to pewne adresy. Azienda Agricola Bissoni (Bertinoro – opisywana już tutaj) to idealny przykład wspomnianej zmiany stylistyki – kiedyś tak młode wino jak Romagna Sangiovese DOC Superiore Girapoggio 2015 wypaliłoby Wam przełyk, dziś piękna równowaga sprawia, że pije się je z przyjemnością od razu. A w Vigna Colecchio 2013 zakochałem się bez pamięci. A że jak widać jestem kochliwy, to podobnym uczuciem darzę też wina od Celli –  i to nie tylko białe.

Słodkie centesimino i tiramisù – duet znakomity. © Maciej Nowicki.

Strefa Oriolo od zawsze kojarzy się chyba z producentem Tre Monti (świetna wytrawna Albana, a przede wszystkim zakup obowiązkowy – winifikowana w amforach Vitalba 2016), ale dla mnie to przede wszystkim historia innej winnicy – Podere Morini i jej założyciela Alessandra Moriniego. Choć uprawia oczywiście także sangiovese, właściwie w pojedynkę przywrócił do życia endemicznych, zapomniany szczep romański – centesimino (znany już w XVII wieku i odnaleziony w 1960 roku przez Pietro Pianoriego). Dziś rok do roku jego wina robią coraz większe wrażenie – począwszy od Spumante Brut Rosé Morosé (metoda Charmata), poprzez świeżutkie, pełne czerwonych owoców i pomarańczowo-anyżowych akcentów Savignone 2014, aż po unikalne w swoim stylu passito – Rubacuori, które faktycznie kradnie serca (to właśnie oznacza jego nazwa) smakami kandyzowanych wiśni,  fiołków i czekolady, radząc sobie z każdym deserem, łącznie z tiramisú.

Dajcie mu czas, a… © Maciej Nowicki.

I wreszcie jedno z najstarszych terytoriów – Predappio, gdzie w ostatnim czasie dominuje styl nowoczesny, choć być może to właśnie tu rozpocznie się też nowy trend dla sangiovese di romagna. Czołowym producentem jest tu Drei Donà. Tutejsze Sangiovese Superiore Riserva Pruno 2010 czy Riserva Palazza 2010 to wina trudne do picia za młodu, ale pokazujące wielką klasę po latach. Na niecierpliwych czeka, omijające beczki szerokim łukiem, Notturno 2015, gdzie nic nie zakłóca świeżości czerwonego owocu.

Winnice Cantina Condé. © Maciej Nowicki.

Drogą tego producenta zdaje się podążać młoda Cantina Condé, założona w 2001 roku przez Francesco Condella, który – któż by nie chciał? – postanowił porzucić świat inwestycji finansowych na rzecz świata wina. Do inwestycji dalej ma smykałkę – gigantyczna posiadłość (samych winnic jest 110 hektarów) imponuje rozmachem, ale nie zapomina się tu o starannym podejściu do winobrania i winifikacji. Widać, że producent wciąż poszukuje swojego stylu, w tym momencie najlepszym winem jest Sangiovese Riserva Raggio Brusa 2013 i… fenomenalne Rosato 2015, bodaj najlepsze, jakie piłem w Romanii.

Przyszłość sangiovese? Oby! © Maciej Nowicki.

Ale przyszłość należy do projektu Noelia Ricci. Wina sygnowane tą marką powstają z 9 hektarów najlepszych winnic należących do Azienda Agricola Pandolfa. To także ogromna posiadłość (140 hektarów), która swoją historię zaczyna w 1941 roku, gdy jej właścicielem stał się Giuseppe Ricci. Tu też pojawia się polski akcent – historyczne dziś budynki w czasie wojny okupowali Niemcy, którzy zostali stamtąd wyparci przez… 2 Korpus gen. Andersa. Historia stricte winiarska rozpoczyna się 40 lat później, gdy produkcję wina rozpoczyna Noelia Ricci; dziś jej wnuk Marco czuwa nad tym, by wina wyrażały najpełniej szczep sangiovese przy minimalnej interwencji. Efektem (poza świetnymi etykietami) są ultraczyste wina, starzone wyłącznie w stalowych kadziach, z wyraźną mineralnością i taką lekkością, że przypominają znakomite burgundy. Jak widać zwłaszcza w przypadku czołowego Godenza 2013, radzą sobie doskonale bez beczki i po latach dojrzewania ujmują nutami dojrzałej wiśni, jagody, czarnego pieprzu i tytoniu.

W Romanii jak w całych Włoszech – nie ma wina bez jedzenia. © Maciej Nowicki.

Jeśli przyszłość tego regionu stanowić będą takie wina jak Godenza, jestem pewien, że będę tu przyjeżdżał jeszcze częściej.

Do Romanii podróżowałem na zaproszenie Consorzio Vini di Romagna.

Komentarze

Musisz być zalogowany by móc opublikować post.