Instytucja czy Ikona?
Donnafugata wymyka się jednoznacznemu osądowi. Zagorzali fani bez cienia wątpliwości uznają tę sycylijską winiarnię za ikonę, sceptycy – za twór przede wszystkim marketingowy. Prawda leży jak zawsze gdzieś pośrodku. Donnafugata to niewątpliwie instytucja winiarskiej Sycylii. Założona w 1983 roku przez Giacomo i Gabriellę Rallo (Giacomo zmarł w 2016 r.) z pewnością przyczyniła się do renesansu szczepu nero d’avola i słodkich win z wyspy Pantelleria, jako jedna z pierwszych na Sycylii energicznie zainwestowała też w marketing. Jednym z takich zabiegów są zapoczątkowane w 1998 roku nocne zbiory białych winogron (dla zachowania aromatu, który traci się, gdy winobranie przebiega w upale) czy redukcja emisji CO2 – przetwórnia z paneli słonecznych czerpie dziś większość zużywanej przez siebie energii. Dużo tu także baśniowych etykiet i nazw win, a nawet własnych apelacji – jak DOC Contessa Entellina, o ustanowienie Donnafugata lobbowała przez wiele lat, choć działa w niej tylko jeden producent…
Dziś Donnafugata to łącznie 340 hektarów upraw winorośli w trzech lokalizacjach – Marsala (historyczna siedziba), wspominana Contessa Entellina w sycylijskim interiorze (270 ha) oraz Pantellera – wulkaniczna wyspa pomiędzy Sycylią i Tunezją, gdzie uprawia się odmianę zibibbo (muszkat aleksandryjski) przenaczoną na słodkie wina – Moscato di Pantelleria i Passito di Pantelliera.
Jak na dobry marketing przystało, Donnafugata oferuje bogaty program enoturystyczny. Historyczną siedzibę w Marsali można odwiedzać przez cały rok, a winnicę na Pantellerię (tylko 45 minut lotu z Palermo) – przez całe wakacje. Również w Polsce możemy degustować wina tej firmy. Najnowszym importerem jest od zeszłego roku Le Barbatelle (jego portfolio rozrasta się w imponującym tempie, a zaczynał przecież skromnie, od kilku etykiet prosecco), a Miro Pianca zdecydował o wprowadzeniu na nasz rynek aż 11 etykiet.
Sur Sur Grillo 2015 – mimo dwóch lat na karku to 100-procentowe grillo imponuje świeżością, dobrymi nutami grejpfruta, słonawymi niuansami i bardzo dobrą kwasowością. Do owoców morza i ryb jak znalazł (89 zł). ♥♥♥
La Fuga 2015 – nie przepadam za tzw. szczepami międzynarodowymi w miejscach, gdy można skorzystać z rdzennych, ale to chardonnay jest naprawdę dobrze zrobione. Bezbeczkowe, z nieprzerysowanym owocem tropikalnym i szczyptą mineralności – więcej do szczęścia nie potrzeba, może poza niższą ceną (choć być może tyle właśnie kosztują nocne zbiory – 109 zł). ♥♥♥
Vigna di Gabri 2015 – wino z pojedynczej winnicy jest jedyną w swoim rodzaju kompozycją 70% lokalnej odmiany ansonica (inzolia) w towarzystwie m.in. catarratto, chardonnay i sauvignon blanc. Imponuje strukturą, aromatami cytrusów i brzoskwiń, ale przede wszystkim kwiatów i wiosennej łąki. Wedle producenta wino ma potencjał na 10–12 lat dojrzewania i jestem skłonny w to uwierzyć (119 zł). ♥♥♥♡
Sherazade 2015 – czyste nero d’avola starzone wyłącznie w stali nierdzewnej. Soczyste, świeże, pełne wiśni i akcentów balsamicznych, z dobrą kwasowością. Smaczne i bezpretensjonalne (79 zł). ♥♥♥
Sedàra 2015 – to wybór dla tych, którym emocji w poprzednim winie za mało. Tym razem do 50% nero d’avola dodano różne lokalne i międzynarodowe odmiany, a dodatkowo zafundowano 3-miesięczny pobyt w beczce. Efekt? Jeszcze soczystsze, podbite słodszymi nutami i wyraźniejszą taniną. Całość się poleca się do nieskomplikowanych posiłków – ja wybrałbym po prostu pizzę (79 zł). ♥♥♥
Tancredi 2012 – jedna z dwóch słynnych etykiet Donnafugaty. Cabernet sauvignon, nero d’avola i… tannat, 14 miesięcy w beczce i ponad 30 w butelce – 2012 to aktualny rocznik na rynku. Dojrzałe ciemne owoce, wyraźna tanina, nuty lukrecji i tytoniu, ale nad całością czuwa kwasowość – wino jest świetnie zrównoważone, bardzo świeże, z dużym potencjałem. Klasa! (199 zł) ♥♥♥♥
Mille e Una Notte 2012 – nero d’avola, petit verdot i syrah. Nazwa oczywiście nawiązuje do Baśni z tysiąca i jednej nocy – chodzi zapewne o to, by pijący poczuł się baśniowo. Tak się na pewno stanie, jeśli lubicie tzw. „icon wines” – z potężną ekspresją i ekstraktem, wyraźnymi nutami dębiny, dojrzałych wiśni i śliwek oraz akcentów pikantnych. Podobnie jak Tancredi, zachowuje dobry balans, ma naprawdę długi posmak i szansę na istnie bajeczną przyszłość (299 zł). ♥♥♥♥+
Ben Ryé 2014 – na deser wino deserowe ze wspomnianej wyspy Pantelleria. Dawniej uważane za najlepsze słodkie wino włoskie. Nie można mu nic zarzucić – uderza intensywnymi aromatami kandyzowanych owoców, brzoskwini, figi i moreli w towarzystwie skórki cytrynowej i miodu, ma dobry balans pomiędzy słodyczą (199 g cukru) a kwasowością (prawie 8 g) i przyszły mi do głowy dziesiątki połączeń kulinarnych, ale i… czegoś mi zabrakło – emocji? (179 zł) ♥♥♥♡
Importerem win jest Le Barbatelle. Do zakupienia bezpośrednio lub w sklepach współpracujących z importerem.
Degustowałem i przekąszałem na zaproszenie importera.