Słońce i Wiatr Seyval Blanc 2020
Zwykle, pisząc o najbardziej kompaktowych polskich regionach winiarskich (mając na myśli tak ich rozmiar, jak i walory enoturystyczne w postaci wielu winiarni znajdujących się w bliskiej odległości do siebie), wspominamy o Małopolskim Przełomie Wisły, a szczególnie jego fragmencie na wysokości Kazimierza Dolnego i Janowca. Mocnym konkurentem jest jednak Jura Krakowsko-Częstochowska, z naciskiem na jej małopolską część i okolice Ojcowa czy Skały. Tam bowiem, w odległości – krótszego lub dłuższego – spaceru znajdziemy takie winnice jak Kresy, Amonit, Novi, Pałacu Minoga czy Słońce i Wiatr. Tego ostatniego producenta obserwuję uważnie od lat, a od momentu, gdy w jego ofercie pojawiła się linia win naturalnych, robię to jeszcze intensywniej.
Z małymi wyjątkami (solaris) bardzo podobało mi się już zeszłoroczne zestawienie, ale przeczuwałem, że Katarzyna i Jacek Fluderowie nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa. I tak się stało! W tym roku jedne z najpiękniejszych polskich etykiet trafiły na dwa kolejne wina, a uzupełnił je nieco bardziej klasyczny, za to mocno wpisujący się w wakacyjne potrzeby róż. Zapraszam do recenzji.
Jeszcze sporo miesięcy tego roku przed nami, ale można już wysnuć wniosek, że wśród win dłużej macerowanych na skórkach, może on w dużej mierze należeć do Seyval Blanc 2020. Producentom nie tylko udało się powtórzyć sukces poprzednika, ale i go przebić – wino zdobyło Złoty Korek wśród win specjalnych (a więc kategorii obejmującej dłużej macerowane wina białe) w czasie konkursu Polskie Korki 2022. Aktualne wcielenie (to nadal 4 tygodnie maceracji na skórkach i spontaniczna fermentacja na dzikich drożdżach) ma bowiem jeszcze lepszą strukturę i przepełnione jest aromatami, których oczekujemy po tej kategorii win. Mamy tu suszone owoce i nuty herbaciane, sporo korzennych przypraw, a zarazem nuty pigwy i dojrzewającej cytryny. Dołóżmy do tego dobrą kwasowość i dość długi, owocowy posmak, a otrzymamy wino, którego fani „pomarańczy” (i to nie tylko polskich) zdecydowanie powinni spróbować (65 zł). ♥♥♥♥
Drugim winem w naturalnym zestawieniu jest orientalne z nazwy Maroco 2019. Nie powstało jednak w czasie wycieczki na kontynent afrykański, a jest akronimem powstałym z początkowych liter tworzących go odmian winorośli – marechal foch, rondo i cabernet cortis. O pierwszym z tych szczepów wypowiem się przy kolejnym winie, ważne, że w połączeniu oferują dobrej jakości owoc, z dojrzałością sugerującą nawet wyższy poziom alkoholu, niż ten faktyczny (11,5%). Nuty jeżyny, czarnej jagody, borówki i żurawiny przeplatają się tu z czerwoną papryką i zdecydowaną pikantnością – pierwsze skrzypce gra czarny pieprz. Dobry balans i dobry kandydat choćby do dobrze wysmażonego mięsa z grilla – byle nieoblepionego gotową posypką (65 zł). ♥♥♥♡
Osobiście największym zaskoczeniem było dla mnie Rose 2021. Przede wszystkim z uwagi na odmianę winorośli. Choć niektórzy próbują jej jeszcze bronić, nie ma wątpliwości, ze marechal foch skazany jest na wymarcie, a próby jego użycia bronią się już praktycznie wyłącznie w kupażach – choćby takich jak powyższe Maroco. Jednak tutaj producenci wspięli się na wyżyny umiejętności, przygotowując wino wyłącznie z tego szczepu. I jest czyściutkie, bez hybrydowo-łodygowych naleciałości! Ultrawytrawne, przypomina świeżo wyciśnięty sok z truskawek, z czasem także z dodatkiem kwaśnej śmietany, wspierane przez kwaśną, czerwoną porzeczkę. Leciutkie (nieco ponad 10% alkoholu), z wysoką kwasowością jest winem, o którym myślę w pierwszej kolejności, gdy temperatura przekracza 30 stopni. Ten rok to zdecydowanie powrót do dobrych polskich róży (48 zł). ♥♥♥♡
W podanych cenach wina najlepiej zakupić poprzez sklep internetowy producenta (kliknij na link z ceną) lub odwiedzając winiarnię bezpośrednio, do czego gorąco zachęcam w te wakacje. Dostępne także w sklepach współpracujących z producentem – ich listę znajdziecie tutaj.
Źródło win: nadesłane do degustacji przez producenta.