Ostrygi tylko z czerwonym
W filmach Buñuela zawsze można liczyć na dobry gust bohaterów.
Pijają doskonałe riojy, stare porto, szampany, czasem burgundy. Nie chodzi przy tym o kosztowny zbytek, który wzbogaca scenografię i dyskretnie dookreśla postaci. Wino jest u hiszpańskiego reżysera pierwszoplanowym aktorem i prawdziwą obsesją.
Aragończyk z mroków średniowiecza
Luis Buñuel urodził się w 1900 roku w Calandzie, aragońskim miasteczku, w którym „średniowiecze przetrwało aż do I wojny światowej”. Jako dziecko obserwował, jak okoliczni winiarze, pomimo filoksery, uparcie odmawiali nasadzania nowych krzewów na amerykańskich podkładkach. Kiedy jeden z nich wyłamał się z tego oporu, grożono mu śmiercią.
Reżyser miał życie długie i różnorodne – los miotał nim między Hiszpanią, Francją, USA a Meksykiem. W każdym z tych krajów towarzyszyło mu wino, które stawiał ponad inne alkohole, ukochanego ginu nie wyłączając. W swojej autobiografii wymienia hiszpańskie valdepeñas, białe yepes z Toledo (dziś praktycznie zapomniane), kalifornijskie cabernety, wina z Chile, a nawet z Meksyku. Jego siostra pisze o winach z Riojy, które pili razem w czasie kręcenia Viridiany (nic dziwnego, że w filmie – w słynnej scenie żebraczej uczty – pojawia się butelka López de Heredia).
Zaloguj się
Zaprenumeruj już teraz!
i zyskaj dostęp do treści online, zniżki na imprezy oraz szkolenia winiarskie!