Opuścić Rzym, zobaczyć Lacjum
Nuda – przez dziesiątki lat to właśnie słowo przychodziło do głowy winomanom myślącym o Lacjum. Dziś okalający stolicę Włoch region odkrywa na nowo lokalne odmiany, a ambitni winiarze tłoczą z nich intrygujące i smaczne wina. Warto dla nich porzucić zatłoczone ulice Wiecznego Miasta.
Lacjum to jeden z najbardziej niejednorodnych geograficznie regionów Włoch – wciśnięty między Apeniny na wschodzie i Morze Tyrreńskie na zachodzie, na północy poprzecinany dolinami wulkanicznych badlands, na południu opadający ze wzgórz Castelli Romani ku osuszonym przez Mussoliniego płaskim, nadmorskim Błotom Pontyjskim. A pośrodku – odizolowany asfaltową wstęgą Grande Raccordo Anulare – wielki Rzym.
Przez dekady Lacjum słynęło (i była to zła sława) z cienkich, nużących win ze szczepów malvasia i trebbiano, robionych wokół Frascati i Montefiascone, wypijanych hektolitrami przez nawiedzających Wieczne Miasto turystów, albo z pozbawionego charakteru merlota. Region podzielono aż na 30 apelacji (z których 3 mają nawet status DOCG) i 6 stref IGP. Teoretycznie powinno to odpowiadać wspomnianej różnorodności Lacjum, jednak zdecydowana większość produkowanych tu butelek sygnowana jest po prostu „Lazio”. Mimo to wokół Rzymu winiarsko dzieje się wiele dobrego.
Pierwsza rewolucja
Dla jednych są złem wcielonym, inni widzą w nich zbawców włoskiego winiarstwa. Bracia Riccardo i Renzo Cotarella jako „latający winemakerzy” konsultowali w ostatnich czterech dekadach produkcję w kilkudziesięciu czołowych winiarniach Italii. Mogą podpisać się pod takimi ikonami jak Solaia Antinorich (Renzo) czy Castello di Volpaia i Lamborghini (Riccardo). Porównywani – przez przeciwników i zwolenników – do Michela Rollanda, zdobyli popularność, robiąc wina z wysokim ekstraktem, niską kwasowością, ciemną suknią i dojrzałym owocem.
Zaloguj się
Zaprenumeruj już teraz!
i zyskaj dostęp do treści online, zniżki na imprezy oraz szkolenia winiarskie!