Krótkie wypracowanie o winach z Lacjum
Wstęp: Pewnego październikowego wieczoru, wspólnie z red. Jagodzińskim stanęliśmy w progach Cafe d’Arte na zorganizowanej przez właścicieli kameralnej degustacji win z Lacjum. O brakach w reprezentacji autochtonicznego dla tego regionu cesanese w Polsce oraz o zaskakującym odkryciu Cafe d’Arte pisał już Wojtek Bońkowski. Niech was nie zmyli Cafe w nazwie – w tym miejscu można nie tylko wybierać spośród różnych cesanese, ale także zjeść bardzo smaczne przekąski, jak choćby bruschetty z oliwą z własnego importu.
Rozwinięcie: Mieliśmy okazję zdegustować trzy białe i cztery czerwone wina. Co ciekawe, wszystkie które wyróżniam poniżej pochodzą od tego samego producenta: Cantina Sociale Cesanese del Piglio. Bardzo dobre wrażenie zrobił musujący Ebbrezza Spumante Brut 2012 (60 zł) – dobra perlistość, świeże, sporo owocu z brzoskwinią na czele. Szczep passerina, z którego jest zrobiony, może konkurować z cesanese w kategorii jego nieznajomości w Polsce – oryginalnie pochodzi z Marchii, na krzaku łatwo go rozpoznać po stosunkowo dużych owocach, a w smaku po dość intensywnej owocowości. Jak wspominana Ebbrezza. Duże wrażenie zrobiło także Villa Santa IGT Passerina del Frusinate 2011 (42 zł). To wino ma spore ciało, dobry owoc i długi finisz.
Z czerwonych win najbardziej podobało mi się to najprostsze – Frusinate Rosso 2012 (36 zł). Świeże, młode czerwone owoce (w nosie przypominało nam trochę polskiego regenta), o dobrej kwasowości. Do picia codziennie i solo, i do jedzenia. Dla mnie ta flaszka była winem wieczoru.
Ciekawym wyborem już raczej w rejestrach słodkawych jest Raica Frusinate Rosso 2010 (60 zł). Produkowane metodą appassimento (w tym przypadku grona suszone są po zbiorach przez 2 miesiące), długa maceracja, daje w konsekwencji wino o likierowych, powidłowych (śliwka), ale i ziołowych aromatach, o dobrej równowadze, które pije się bardzo przyjemnie. Najmniej smakowała mi Giovani Terenzi Quercia Rossa 2012. Ten eksperyment producenta, który robi bardzo smaczne wina, uważam za nieudany – zamiast lokalnego szczepu, mamy tu 100% sangiovese podbitego dodatkowo beczką o zbyt słodkich aromatach wanilii, które daje wino męczące. Oczywiście rocznik 2012 jest dopiero na początku drogi, ale przynajmniej ja na razie z tej drogi mu schodzę.
Zakończenie: Wina z lokalnych szczepów, które mieliśmy okazję próbować robią naprawdę dobre wrażenie. Warto przekonać się samemu wstępując do Cafe d’Arte na warszawskiej Ochocie.
Degustowaliśmy na zaproszenie importera.