Winicjatywa zawiera treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich.

Treści na Winicjatywie mają charakter informacji o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz.U. 2012 poz. 1356).

Winicjatywa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, zbierając anonimowe dane dotyczące korzystania z portalu (strona wejścia, czas trwania wizyty, klikane linki, strona wyjścia, itd.) za pomocą usługi Google Analytics lub podobnej. Zbierane dane są anonimowe – w żaden sposób nie pozwalają na identyfikację użytkownika.

Opuść stronę

O jeden hasztag za daleko

Komentarze

Ostatnio Facebook pokazał mi nowe aktywności portalu o winach do 30 złotych, który wiele lat temu – w szczycie swojej popularności – został sprzedany, a następnie nieco wyhamował. Do Trzech Dych zmartwychwstało i nawet się ucieszyłam, bo pracy u podstaw – także tych cenowych – ciągle w Polsce mało. Byłam ciekawa, kto to prowadzi: metodą klasycznej halsówki z wiatrem mediów społecznościowych dotarłam do osoby, a także odkryłam radosne wpisy z degustacji opatrzone hasztagiem #patosommelierzy. Skojarzenie z paskudnym patostreamingiem – relacjami na żywo z pełnych agresji libacji prowadzonych przez pozbawionych jakichkolwiek zahamowań youtuberów – nasunęło się samo.

 

 

Zarządzaniem treściami we wspomnianym portalu zajął się sommelier, członek prężnie działającego, osiemnastoletniego już Stowarzyszenia Sommelierów Polskich (SSP) – jedynej dziś instytucji, która konsoliduje tę grupę zawodową w kraju, gdzie sommelier nie ma łatwo: w zasadzie bowiem nie istnieje dla niego formalna ścieżka edukacji. Cząstkową wiedzę może zdobyć właśnie w ramach kursów SSP lub szkoleń barmańskich, ewentualnie podczas kilku godzin zajęć w szkołach o profilu gastronomicznym. To część szerszego zjawiska, bo trudno obecnie w specjalistycznych szkołach średnich znaleźć klasę o profilu szewskim, nie ma też techników zegarmistrzowskich – kilka lat temu próbowano utworzyć taką klasę przy jednej ze szkół w Łodzi, ale nie zgłosił się żaden chętny.

Tymczasem zegarki i buty są naprawiane, a wina w restauracjach szczęśliwie ktoś dobiera i serwuje. Jakim cudem? Cudem uporu i pasji, bo nauką rzemiosła w kraju systemowo się brzydzimy. Polscy sommelierzy – zwłaszcza z młodej gwardii – mają specyficzny rys: łączy ich pasja do wina, która napędza do poszukiwania nieformalnych, często długich i żmudnych dróg rozwoju. Znakomita większość tych najlepszych zdobyła wiedzę i doświadczenie za granicą, równocześnie przesiąkając tamtejszą kulturą wina i szczepiąc dojrzalsze podejście na polskim, chłonnym podwórku. Wspólna jest im też swoista misyjność; walczą o to, by wino stanowiło w restauracji istotny punkt oferty, by było ważnym elementem restauracyjnego doświadczenia. To są budowniczy kultury wina w jej aspekcie najbardziej praktycznym, bo można się im przyjrzeć, posłuchać ich, podziwiać na własne oczy i zapragnąć więcej takich przeżyć, serdeczności i gościnności, bez których nie ma frajdy z posiłku.

Środowisko sommelierskie jest nieheterogeniczne, zawód niezdefiniowany, a wizerunek – niestrzeżony; z jednej strony mamy stowarzyszenia i konkursy, międzynarodowe sukcesy, wielkie umiejętności i bezdyskusyjną skuteczność. Z drugiej – fotki sugerujące cool melanż i hasztag #patosommelierzy. Członkowie tego samego stowarzyszenia różnie pojmują etykę zawodu: kiedy jeden zdobywa laury na międzynarodowych zawodach, kosząc konkurencję bez mrugnięcia okiem, drugi promuje super hiper cool opilstwo tanimi winami z dyskontu. Czy przedrostek pato-, zarezerwowany dla stanu choroby, zwyrodnienia i wynaturzenia, który w dzisiejszej popkulturze kojarzony jest z niebezpiecznym i więcej niż kontrowersyjnym, zawsze idiotycznym, a często przestępczym patostreamingiem, należy zestawiać z odpowiedzialną grupą zawodową, która codziennie pracuje nad tym, by rola sommeliera była dostrzegana, pożądana i rozumiana? I czy Stowarzyszenie Sommelierów Polskich, dysponujące Kodeksem Etyki Sommeliera (notabene bardzo dobrze ukrytym na stronie internetowej), nie powinno takich zachowań piętnować w trosce o dobre imię sommeliera per se?

Wielkim wyzwaniem w mówieniu o legalnej używce jest wypośrodkowanie między podkreślaniem frajdy, jaką daje nieskończenie różnorodny smak wina, a szerzeniem świadomości, że każdy produkt alkoholowy jest w jakimś stopniu szkodliwy. Gdyby wskazać obszary dotyczące wina, które są w polskiej branży omijane szerokim łukiem, z pewnością byłyby to odpowiedzialność i umiar. To część kultury i świadomości, której chce większość z nas, czy jesteśmy dziennikarzami, importerami, blogerami, sprzedawcami, sommelierami, czy gospodarzami kameralnej kolacji z wyborem win we własnym domu. Facebooki i Instagramy pozwalają wpływać na ludzi, których gromadzimy wokół siebie. Wino doprawione dowcipem smakuje lepiej i jest łatwiejsze, jednak szerzenie kultury świadomego spożywania wina znacząco się różni od promowania picia z sugestywnym przedrostkiem pato-.

W ostatnim czasie argumenty natury etycznej kazały władzom Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie, którego studentka w nagraniu na swoim prywatnym FB wyzywała Ukrainkę od zwierząt, zawiesić ją w prawach studenta, zanim sprawą zajęła się prokuratura. Podobnie mogłoby reagować Stowarzyszenie Sommelierów Polskich na zachowania urągające postawie opisanej we wspomnianym kodeksie. Skoro nie chcemy wokół siebie patokrawców, patostrażaków, patograbarzy, to dlaczego mamy chcieć patosommelierów?

Komentarze

Musisz być zalogowany by móc opublikować post.