Noa noa
Podczas pobytu na Tahiti Paul Gauguin, zachwycony odmiennością polinezyjskiego świata wobec cywilizacji europejskiej, zrobił kilkadziesiąt drzeworytów i szkiców, podejmując próbę zatrzymania w obrazie niezwykłej atmosfery wysp. W dzienniku z podróży malarz opisywał wyjątkowy zapach polinezyjskich kobiet, swoich licznych młodocianych kochanek, o których mieszkańcy mawiają noa noa – „nader wonna”. Zapach ten miał być mieszanką woni dzikiej i zwierzęcej oraz kwiatowej, wydzielanej przez wpięte we włosy storczyki. Gauguin, usiłując namalować wonność Tahitanek, wykonywał różne synestetyczne fikołki, byśmy ostatecznie na jego rycinach mogli poczuć aromat słodki gardenią, ciężki i duszny grubą kreską, dziki zwierzętami u bosych stóp na ziemi.
Odnoszę wrażenie, że w opisie zapachu wina robimy podobne salta, często zresztą skręcając przy tym kark. Tak, wszyscy w jakimś stopniu chcemy być Gauguinami, choćby za cenę przetrąconego kręgosłupa, gdy trafia nam się wino nader wonne.
Zaloguj się
Zaprenumeruj już teraz!
i zyskaj dostęp do treści online, zniżki na imprezy oraz szkolenia winiarskie!