Kolektywiści
Winne kooperatywy są niemal niewidzialne i mało się o nich dyskutuje, mimo że odpowiadają za co drugi kieliszek wypijanego w Europie wina.
200 euro za butelkę wina ze spółdzielni? Wielu skłonnych jest tyle zapłacić za kupaż białych odmian Terlaner Primo 2016 z Cantina Terlano (oceniony na 100 punktów przez wpływowy w niemieckojęzycznym świecie magazyn Falstaff). Jeszcze więcej kosztuje – również pochodzące z Górnej Adygi – Epokale 2009 z Cantina Tramin (pierwsza setka Parkera dla białego włoskiego wina). Mimo to stereotyp, zgodnie z którym winne spółdzielnie dostarczają jedynie nudnej masówki na dolne półki supermarketów, wciąż ma się dobrze. Wysokie noty i jeszcze wyższe ceny nie stanowią jednak sedna opowieści o winnych kooperatywach. Produkcja wina jest tu umieszczona w szerszym kontekście.
Danke schön, herr Bismarck
Winiarskie spółdzielnie powstawały z konieczności, żeby nie powiedzieć: z biedy. Mayschoss, najstarsza winna kooperatywa Niemiec, założona została w 1868 roku przez 18 winogrodników stojących w obliczu głębokiego kryzysu. Region Ahr, w którym uprawiali swoje krzewy, cierpiał z powodu pustoszącej winnice plagi filoksery, kolejnych sezonów fatalnej pogody oraz wojowniczej polityki kanclerza Bismarcka – ten bowiem, konfliktując się z sąsiadami, pozbawiał Bogu ducha winnych rolników rynków zbytu. Jak nie urok, to przemarsz wojsk, musieli sobie powtarzać wieśniacy, którzy opierając się przeciwnościom losu, otworzyli nowy rozdział w historii produkcji wina. Po pięciu latach mieli już wspólną piwnicę, a po kolejnych ośmiu ich grono zwiększyło się do 141 członków. Po połączeniu z sąsiednią spółdzielnią nazwa zmieniła się na tyleż długą, co dumnie brzmiącą: Winzergenossenschaft Mayschoss-Altenahr – w jej ramach na 121 ha współpracuje już 320 rolników, tłocząc cenionego spätburgundera.
Zaloguj się
Zaprenumeruj już teraz!
i zyskaj dostęp do treści online, zniżki na imprezy oraz szkolenia winiarskie!