Reklamacje wina
Wielokrotnie chwaliłem ursynowskiego Leclerca. Uważam że pod względem wyboru niedrogich win jest to jeden z najlepszych sklepów w Polsce. Wczoraj jednak Leclerc mnie mocno rozzłościł. Kupiłem flaszkę portugalskiego Vinho Verde za 19,99 zł. Wino było zepsute. Cierpiało na tzw. wadę korkową (TCA). Nic strasznego. Na wadę korka cierpi według różnych wyliczeń od 2,5 do 5% wszystkich win zamykanych naturalnych korkiem. Zdarza się. Gdyby dotyczyło to Château Margaux 1996, na pewno bym się zdenerwował, a tak po prostu otworzyłem inne wino.
Ponieważ jednak kupiłem produkt z tzw. wadą ukrytą, wybrałem się do sklepu wymienić go na nowy. I tu zaczęły się schody. Pan na stoisku winiarskim nie wiedział co z tym zrobić. Nigdy nie słyszał o trichloroanizolu. Nie dziwię się. Zadzwonił gdzie trzeba, skonsultował. Odparł, że w tej sprawie musi wypowiedzieć się menedżerka działu za napojami. OK. Czekam 10 minut. Po tym czasie pan pojawia się ponownie i mówi, że reklamacja nie zostanie przyjęta. Pani menedżer spróbowała wina i stwierdziła, że wszystko jest OK, tylko wino trzeba włożyć do lodówki i wtedy będzie smaczne.
Fundamentalną zasadą handlu jest, że klient ma zawsze rację. Sytuacja, w której ogromny hipermarket odmawia wymiany flaszki za 20 zł, wdając się w bezsensowane dywagacje, czy jest wadliwa czy nie, to naprawdę dużego kalibru antyreklama. Korkowe flaszki wymieniali mi dotąd absolutnie wszyscy sprzedawcy w Polsce począwszy od specjalistycznego sklepu, a kończąc na Biedronce. (Tam też nie wiedzieli co to TCA, ale menedżerka bez słowa zdjęła kolejną butelkę z półki).
A poza tym, droga Pani kierowniczko, to wino naprawdę miało korek. Lekki bo lekki, ale zdecydowanie powyżej akceptowalnej zawartości 10 ng/l. Sprzedała Pani wadliwy produkt i odmówiła uwzględnienia reklamacji. Jakiś większy pieniacz pozwałby Leclerka do sądu i miałby zagwarantowany zwrot 19,99 zł z odsetkami i kosztami sądowymi.
A Wy często reklamujecie niedrobre butelki?
Źródło wina: własny zakup.