Niewidzialni
Szukając w winie rewersu świata zdominowanego przez żądzę zysku, nie wyobrażamy sobie – ani nawet nie chcemy sobie wyobrażać – że mogą za nim stać nierówności społeczne i praca na granicy niewolnictwa.
Sporo się pisze w ostatnich latach o aferach związanych z wyzyskiem pracowników na plantacjach szparagów, palm olejowych, kakaowca czy warzyw. Coraz więcej ludzi zwraca uwagę na certyfikat Fairtrade, który gwarantuje, że rolnicy lub pracownicy najemni zatrudnieni przy uprawie danego produktu rolnego są godziwie wynagradzani. Ale w świecie wina certyfikaty Fairtrade są praktycznie nieznane konsumentom. I wcale nie dlatego, że problem wyzysku omija winiarstwo szerokim łukiem. Jest wręcz przeciwnie: kilka strukturalnych aspektów czyni zeń branżę szczególnie podatną na nadużycia ze strony pracodawców. Należą do nich zwłaszcza sezonowość pracy i duże nierówności dystrybucji zysków pomiędzy poszczególnymi krajami i regionami winiarskimi.
Wyzysk w królestwie primitivo
Jednym z największych winiarskich skandali ostatnich lat była sprawa Valentiny Passalacquy, biodynamicznej producentki z Apulii, której ojciec, potentat uprawy warzyw, został oskarżony o nielegalne zatrudnianie nisko opłacanych imigrantów. Wielu obserwatorów uważało, że jako właścicielka 25 proc. udziałów w firmie ojca musiała wiedzieć o tym procederze, a być może także zatrudniać na czarno pracowników napływowych w swojej winnicy. W dyskusji na temat tej sprawy najwięcej miejsca poświęcono kwestii potencjalnej winy młodej producentki i jej nieprzystawalności do pryncypiów nurtu naturalistycznego, niewiele zaś samym poszkodowanym. To najlepiej pokazuje, jak trudno sprawić, by problemy związane z wykorzystywaniem pracowników w winiarstwie przebiły się do szerszej świadomości.
Zaloguj się
Zaprenumeruj już teraz!
i zyskaj dostęp do treści online, zniżki na imprezy oraz szkolenia winiarskie!