Winicjatywa zawiera treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich.

Treści na Winicjatywie mają charakter informacji o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz.U. 2012 poz. 1356).

Winicjatywa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, zbierając anonimowe dane dotyczące korzystania z portalu (strona wejścia, czas trwania wizyty, klikane linki, strona wyjścia, itd.) za pomocą usługi Google Analytics lub podobnej. Zbierane dane są anonimowe – w żaden sposób nie pozwalają na identyfikację użytkownika.

Opuść stronę

De Sas Milvus 2017

Komentarze

Jeśli dotąd nie słyszeliście o katastrofie ekologicznej w Dolinie Baryczy, było tak zapewne z powodu wyborów, które zdominowały wszystkie kanały informacyjne. Zatrucie rzeki okazało się zabójcze dla ogromnej liczby zwierząt zamieszkujących rzekę, na szczęście udało się uratować Stawy Milickie. Wciąż nie wiadomo dokładnie o pochodzeniu zanieczyszczeń, ale pewne ślady kierują do lokalnej ubojni. Trzymamy kciuki, by skażenie zostało szybko zażegnane. Dolina Baryczy to nie tylko jeden z najpiękniejszych zielonych obszarów południowo-zachodniej Polski, ale także miejsce, gdzie powstają jedne z najbardziej intrygujących polskich win.

Zbiory w Winnicy de Sas. © Winnica de Sas

Mam oczywiście na myśli Winnicę de Sas, o której pisałem już kilkakrotnie na Winicjatywie i w Fermencie. Jest ona wspólnym projektem Anny Zuber i Leszka „Kakuaza” Budzyńskiego. Położona jest we wsi Czeszyce (15 km od Milicza, 70 km od Wrocławia), na terenie Parku Krajobrazowego Doliny Baryczy. Pierwsze nasadzenia pochodzą z 2006 roku, dziś na 3 hektarach uprawia się tu przede wszystkim – co dla wielu może być zaskakujące – gewürztraminera. Obok niego znajdziemy także m.in. rieslinga, solarisa, pinot gris, pinot noir, regenta i dornfeldera.

Powstaje tu wiele rodzajów win – choćby białe, fermentowane na dzikich drożdżach (jedno z nich opisywałem w tym tekście) czy wyjątkowe wina słomkowe (recenzowane tutaj), ale nie da się ukryć, że te najpopularniejsze, z którymi producenta kojarzy zapewne największa ilość osób, to te produkowane metodą kachetyjską. Anna Zuber podkreśla zresztą, że to „najbardziej naturalny sposób wytwarzania wina”. Co ciekawe, używane tu kwewri powstały w Polsce – wykonał je Gruzin, artysta mieszkający we Wrocławiu. I to właśnie dwóm powstającym w ten sposób winom poświęcam większość dzisiejszego tekstu.

Do Milvusa (wszystkie nazwy pochodzą od łacińskich nazw ptaków zamieszkujących okolice pobliskich Stawów Milickich, milvus to kania ruda) mam szczególny sentyment, bo jego pierwszy rocznik (2015) zrobił na mnie (i nie tylko) naprawdę duże wrażenie. Kolejny (2016) był nieco słabszy, ale aktualny, czyli Milvus 2017 to powrót do dawnej, wysokiej formy. Mamy tu czystego gewürztraminera poddanego spontanicznej fermentacji i dojrzewającego przez 8 miesięcy na skórkach w kwewri oraz pół roku w stalowym zbiorniku. Lekko zbudowany (tylko 10% alkoholu) i z delikatnym aromatem – nie będzie to więc wybór dla poszukujących mocnej taniny czy ekstremalnych wrażeń. Docenią go za to wszyscy ceniący elegancję i równowagę. I ci, którzy cenią dobrze zaznaczona kwasowość. Częstuje nutami suszonej brzoskwini, moreli, róży, liczi, skórki pomarańczy, goździków i orientalnych przypraw. Jestem na tak (67 zł). ♥♥♥♡

Oriolus 2017. © Maciej Nowicki.

Dokładnie w ten sam sposób powstał Oriolus 2017, czyli dobrze nam znany solaris. Z maceracją na skórkach tej odmiany bywa różnie i niestety często kończy się to przepełniającymi całe wino, gorzkimi, szypułkowatymi nutami. Tutaj – dzięki także lekkiej budowie i tej samej zawartości alkoholu co poprzednik – udało się tego uniknąć, choć goryczka jest wyraźnie wyczuwalna. Oprócz niej znajdziemy aromaty suszonego jabłka i moreli, wędzoną śliwkę, nuty przyprawowe i tytoniowe. To z pewnością wino wymagające posiłku, a odważne pomysły będą w cenie. Do dziś pamiętam pomysł łódzkiego szefa kuchni, Jakuba Hamankiewicza, który do innego bursztynowego solarisa (Ambre 2016 z Winnicy Turnau) podał langustynki z… wołowiną, które okazało się wybitnym połączeniem. Warto próbować! (67 zł) ♥♥♥

Milvus Pet-Nat 2017. © Maciej Nowicki.

W tym roku producent wypuścił też bardzo krótką (zaledwie 50 butelek) próbną serię pet-nata, także opartego na szczepie gewürztraminer. Milvus Pet-Nat 2017 był winem niesamowicie orzeźwiającym, pełnym nut liczi, róży i muszkatu, z odrobiną kremowych akcentów i solidną, cytrusową kwasowością, nic więc dziwnego, że tak niewielka produkcja rozeszła się błyskawicznie. Mam jednak dobrą wiadomość – dojrzewa już kolejna, zdecydowanie większa partia, warto więc trzymać rękę na pulsie. ♥♥♥♡

Warto też zaznaczyć, że Winnica de Sas to nie tylko wino. Powstaje tu także cydr (o nazwie Japko) oraz naturalne kosmetyki jak choćby mydełko pelling czy masło do ciała – wszystkie z ekstraktu z winogron. Właściciele słyną także z inicjatyw kulturalnych, odbywają się tu regularne koncerty na czele z letnim cyklem De Sas Music Festival, gdzie występowali już tacy artyści jak Wojtek Pilitowski czy Marek Napiórkowski (kolejny koncert odbędzie 25 lipca, informacje znaleźć można na facebookowym profilu producenta). Last but not least – słowo odmieniane w tym sezonie przez wszystkie przypadki czyli „enoturystyka” – na terenie winnicy znajduje się dom gościnny mogący pomieścić 13 osób, gdzie wynająć można pojedynczy pokój lub cały obiekt. Zważywszy na to, że na miejscu wrażenie robi nie tylko otaczający nas krajobraz i pobliska winnica, ale i architektura całej winiarni, jest to pomysł szczególnie godny rozważenia.

Budynek winiarni. © Stegu.pl.

Opisywane wina zakupić można poprzez sklep internetowy (kliknij na link z ceną) lub w czasie bezpośredniej wizyty u producenta. Są także dystrybuowane przez importera Wino.grono, o którego nowo otwartym sklepie stacjonarnym we Wrocławiu napiszemy niedługo.

Źródło win: udostępnione do degustacji przez dystrybutora.

Komentarze

Musisz być zalogowany by móc opublikować post.