Altenburger Jungenberg Blaufränkisch 2019
Mówi się, że przeznaczenia nie da się uniknąć, ale często jest tak, że wcale nie jest to naszym zamiarem. Ewidentnie jedną z przeznaczonych mi odmian winorośli jest blaufränkisch (alternatywnie frankovka lub kékfrankos), który regularnie pojawia się w moim życiu i choć czasami wizyty te są całkowicie niespodziewane, zdecydowanie nie mam nic przeciwko nim. Siłą rzeczy, często przybywa z Austrii (ostatnią z opisywanych wizyt recenzowałem w tym tekście) i właśnie odwiedził mnie po raz kolejny.
Kiedy w 2006 roku Markus Altenburger przejął rodzinną winiarnię (prowadzi ją dziś wspólnie z żoną Bernadette), postanowił dokonać zdecydowanego zwrotu, skupiając się na terroir i odmianach winorośli, które wyrażają je w najlepszy możliwy sposób. Nic jednak dziwnego – mowa o Leithabergu (Góry Litawskie), położonym na zachodnim brzegu Jeziora Nezyderskiego, w regionie Burgenland. Nieco ponad 13 hektarów winnic (rozrzuconych w 30 niewielkich parcelach!) znajduje się w dwóch kluczowych siedliskach apelacji: Gritschenberg i Jungenberg. Pierwsze słynie z gleb wapiennych, drugie bogate jest w łupek i to właśnie ich specyfikę Altenberger w możliwie najlepszy sposób chciał wyrazić w swoich winach. Oczywistym było więc także postawienie na określony sposób pracy w winnicy i w winiarni. Od 2017 roku wszystkie uprawy są certyfikowane ekologicznie, winiarz przeszedł też na biodynamikę i postawił na możliwie najniższą interwencją (spontaniczna fementacja, brak filtracji i klaryfikacji). Wina dojrzewają w betonowych jajach, używanych beczkach lub kombinacji tych dwóch pojemników.
Choć wśród uprawianych odmian winorośli znajdziemy grüner veltlinera, neuburgera, traminera i chardonnay, sam winiarz przyznaje, że posiada je przede wszystkim ze względu na historię regionu i rodzinną tradycję. Altenburger uważa bowiem, że ekspresję wspomnianego terroir najlepiej wyraża właśnie blaufränkisch. Winifikuje go na pięć różnych sposobów (opierając się przed wszystkim na poszczególnych siedliskach), cztery z tych interpretacji znalazły się w ofercie poznańskiego SPOT (który stale rozbudowuje swoje importerskie portfolio), dziś przedstawiam trzy z nich.
Punktem wyjścia (bo słowa „podstawowe” wolałbym uniknąć) jest Leithaberg Blaufränkisch vom Kalk 2021, którego grona pochodzą – jak wskazuje zresztą sama nazwa – z krzewów rosnących na glebach wapiennych. 10 miesięcy dojrzewania w dużych, używanych, dębowych kadziach (o pojemności 2000 litrów, praktycznie bez wpływu na aromat) i 12,5% alk. przekłada się na niezwykle radosne wino, pełne kwiatów, wiśni i jeżyny, w towarzystwie przypraw (przede wszystkim czarnego pieprzu), z dobrze zaznaczoną kwasowością i wiśniowo-pestkowym finiszem. Dobra relacja jakości do ceny (66 zł). ♥♥♥♡+
Równie lekką, choć nieco inną stylistykę prezentuje Leithaberg CRIC Blaufränkisch 2020, którego nazwa nawiązuje do łacińskiego cricetus, czyli chomika „na cześć” jednego z jego gatunków – Gritsch – żyjącego kiedyś na obszarze Gritschenbergu. Samo wino z jednej strony mocniej opowiada się po stronie roślinno-kwiatowych aromatów, mamy tu sporo fiołków, ale są też kwiaty polne, a nawet trochę leśnej ściółki, z drugiej – nieco wyraźniejsze są tu nuty dębowe (14 miesięcy w dużych beczkach) i pieprzne. Wyraźnie mineralny finisz (79 zł). ♥♥♥♡
Na czubku tej piramidy panuje jednak w sposób całkowicie niezagrożony Leithaberg Ried Jungenberg Blaufränkisch 2019. To wino absolutnie wyjątkowe. Niesamowicie czyste, eleganckie, z imponującą jakością owocu, nutami dojrzałych czereśni, wiśni i jagód, wyraźną mineralnością i skalistymi akcentami. Umiejętnie podbite delikatnymi nutami dębowymi (23 miesiące dojrzewania), czym dłużej napowietrzane w kieliszku, tym bardziej złożone. Z czasem do głosu dochodzi też cała feeria przypraw, a wszystko kończy długi, owocowy finisz, w którym pojawia się słonawy niuans. Dziś i za 10 lat (260 zł). ♥♥♥♥♥
W podanych cenach wina zakupić można w sklepie internetowym importera – kliknij na link z ceną.
Źródło win: degustowane na zaproszenie importera.