Tokaj przy stole
Nowosądecki importer – Rafa Wino, niestrudzenie kontynuuje promocje win tokajskich w Polsce. Tym razem zdecydował się na modną ostatnią formułę łączenia win z potrawami zapraszając na spotkanie w warszawskiej restauracji Sowa i Przyjaciele. Co ciekawe, nie spotkaliśmy się wieczorową porą w środku tygodnia a… w niedzielę o 14:00. Mógł to więc być klasyczny niedzielny obiad, na który zdecydowało się zresztą sporo osób – przy dwóch stołach zasiadło prawie 50 gości. Oprócz samych importerów – Rafała i Pawła Świerczków, oczywiście Roberta Sowy, obecna była także Sarolta Bárdos – wlaścicielka winnicy Tokaj Nobilis (i winiarz roku 2012 w Tokaju, wspominaliśmy o niej wielokrotnie) oraz Eszter Varkoly, dyrektorka działu marketingu winiarni Gróf Degenfeld. O winach zaś opowiadał jak zawsze ciekawie, jak zawsze niezawodny Gabriel Kurczewski, autor bloga Blisko Tokaju.
Choć dla wielu osób było to zaskoczenie, bardzo spodobał mi się pomysł by zaprezentować przede wszystkim tokajskie wina wytrawne – ich znajomość w Polsce jest nadal niewielka, a możliwości „użycia”, zarówno solo jak i w połączeniu z potrawami – całkiem spora. Jedynie do deseru (lub jako deser sam w sobie) podano dwa słodkie wina. Miłym zaskoczeniem był także dobór samych win, o większości z nich (o czym przekonają się Państwo za chwilę) zdążyliśmy już napisać na Winicjatywie i właściwie zawsze polecaliśmy je z czystym sumieniem. Wreszcie, na wysokości zadania stanęła także kuchnia Roberta Sowy, przygotowując smaczne i atrakcyjnie podane potrawy kulinarne. Pozostała jedynie kwestia połączeń…
A te – jak na możliwości, które dają białe wytrawne wina z Tokaju, nie zawsze były idealne. Doskonała w smaku grasica z purée kalafiorowym została niestety podana z sosem Porto, a jeszcze bardziej niestety – jej towarzyszem okazał się Palandor Furmint 2009 (44 zł) od Karádi-Bergera, którego 15% (!) alkoholu skutecznie eliminowała jakiekolwiek inne aromaty gdy sięgało się po kieliszek. A sam furmint, nie tylko z potęgą alkoholu ale i swoimi aromatami pigwy, gruszki i migdałów potrzebował chyba czegoś innego do partnerowania. Podobnie świetnym winem (o czym zapewniał już kiedyś Naczelny) był Tokaj Nobilis Hárslevelű Barakonyi 2012 (54 zł) – nowy rocznik jest nadal aromatyczny, sporo tu egzotycznego owocu, ciut pieprzności w końcówce, ale i hárslevelű nie pasowało mi do zupy z topinamburu.
Na szczęście były też połączenia, którym nie można nic zarzucić. Musujący Degenfeld Pezsgő Furmint 2011 (99 zł), który opisywałem całkiem niedawno, bardzo dobrze dopasował się do foie gras z purée z batatów. Nadal zachwyca mnie kremowość Makovicza Furmint 2011 (59 zł) i ta właśnie kremowość oraz zawarty tam cukier resztkowy znalazł sobie odpowiedniego kompana w polędwicy z halibuta i ravioli z krewetkami. Ale prawdziwie mistrzowskim połączeniem był dla mnie boczek jabłkowy i ozorek cielęcy podany do Szamorodni 2010 (79 zł) od Karádi-Bergera. Piłem to wino kilka dni wcześniej (było zresztą naszym winem dnia) i ciekaw byłem, jak te suszone owoce i nuty orzechowe poradzą sobie z takim daniem. A poradziły sobie idealnie.
Jako deser sam w sobie podano Aszú 6 Puttonyos 2008 z winiarni Gizella Pince (280 zł). 163 gramy cukru resztkowego, ale i 9,3 grama kwasowości – ta wyczuwalna, dobra kwasowość odpowiednio równoważy słodkie nuty miodu, suszonych owoców i rumianku. Ale pamiętajmy, że to tak naprawdę dziecko, to wino ma przed sobą jeszcze długie dekady życia.
Puenta może być tylko jedna – niezależnie od tego czy połączenia kulinarno-winiarskie zaskoczyły nas pozytywnie czy negatywnie, w restauracji czy w domu – nie bójmy się eksperymentować. I eksperymentujmy z tym nowym wytrawnym trendem z Tokaju – warto.
Opisywane wina można kupić sieci sklepów Winestory, oprócz tego w Warszawie w Galerii Freta i Klubokawiarni Solec 44, a także podczas najbliższych targów Hubertus Expo (26-27 kwietnia, Centrum MT Polska); w Krakowie: Stoccaggio, Krako Slow Wine, Klub Trójkąt, sklepie Winoteka Alkohole przy ul. Karmelickiej, a w Katowicach w Wine Me Up.
Degustowałem na zaproszenie importera.