Dar Dionizosa (z pojedynczej parceli)
Wszyscy jesteśmy mitomanami własnego życia i własnej osoby. Raz całkiem dla otoczenia znośnymi, raz zupełnie nie. Na terenie wina przejawia się to w różnych naszych niechęciach i miłościach.
Proces mitologizacji czy umitycznienia wina nigdy się nie kończy. Skarbiec mitu jest wciąż otwarty; gdzieś w głębi spoczywają romantyczne klechdy o winie jako krwi ziemi, renesansowe, rabelaisowskie hymny do wina jako mędrca, który odpowiada na pytanie „jak żyć?”, barokowe podskoki i kuplety, opiewające wino jako boski napój, który na chwilę zrównuje nas z bogami i zapewnia choć prowizoryczną transcendencję, pierwsze nowoczesne, pod piórem Baudelaire’a, próby społecznego umitycznienia wina jako napoju i wręcz pokarmu biedaków i tak dalej, i tym podobnie, nie zapominając oczywiście o starożytnych bachanaliach. No i, przy zachowaniu wszelkich proporcji i odpowiedniej dozy skromności przełamanej przez kokieterię, po własne pisanie, szerzące mityczną wiarę w wino jako miejsce promiennego spotkania ludzi braci. Czyli IX Symfonii Beethovena w kieliszku.
Zaloguj się
Zaprenumeruj już teraz!
i zyskaj dostęp do treści online, zniżki na imprezy oraz szkolenia winiarskie!