Winicjatywa zawiera treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich.

Treści na Winicjatywie mają charakter informacji o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz.U. 2012 poz. 1356).

Winicjatywa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, zbierając anonimowe dane dotyczące korzystania z portalu (strona wejścia, czas trwania wizyty, klikane linki, strona wyjścia, itd.) za pomocą usługi Google Analytics lub podobnej. Zbierane dane są anonimowe – w żaden sposób nie pozwalają na identyfikację użytkownika.

Opuść stronę

Winogrodnicy górą

Komentarze

Winiarska Szampania znalazła się tego lata na krawędzi wojny domowej. Poszło o tegoroczne limity wydajności, które ustala się zazwyczaj na wiele tygodni przed zbiorami.

© Champagne de Sousa

Tym razem – po raz pierwszy od II wojny światowej – sprawa ważyła się do ostatniej chwili. Związki winogrodników obstawały przy limitach zbliżonych do tych z poprzednich lat, czyli ok. 10 ton z hektara. Związek Domów Szampańskich (Union des Maisons de Champagne UMC) chciał zejść do rekordowo niskiego poziomu 6 ton z hektara, tłumacząc to gwałtownym spadkiem popytu w wyniku pandemii. Prognozowany spadek sprzedaży ma wynieść w tym roku 33 proc. i duzi gracze chcieli, by proporcjonalnie do niego zmniejszyły się kwoty wydajności.

Ostatecznie stanęło na 8 tonach z hektara, co uznaje się za sukces winogrodników. Oznacza to, że z rocznika 2020 wyprodukuje się 230 milionów butelek szampana. Przypomnijmy, że Szampania jest jedyną apelacją, która ustala kwoty wydajności na podstawie prognoz sprzedaży. Jeśli te są marne, winogrodnicy muszą pozostawić część gron na krzewach, ewentualnie zebrać resztę z przeznaczeniem na destylaty. To oczywiście oznacza dla nich straty.

Cały konflikt ma jednak szersze tło. Caroline Henry, dziennikarka zajmująca się Szampanią, zauważa na swoim blogu, że domy szampańskie odpowiadają za 70 proc. sprzedaży regionu, a posiadają jedynie 10 proc. ziemi, co od lat pozwala winogrodnikom twardo walczyć o swoje interesy nawet w obliczu kolejnego roku nadprodukcji i drastycznego spadku popytu. Sprzedaż szampanów nadal nie wróciła do tłustych lat sprzed kryzysu 2008 roku, od tamtej pory kwoty wydajności systematycznie spadają, a liczba niesprzedanych butelek w piwnicach i tak rośnie.

Co ciekawe, wbrew obiegowej opinii proces uniezależniania się winogrodników od wielkich domów wcale nie postępuje. W rzeczywistości liczba sprzedanych przez nich butelek spada od dekady, a wielu wróciło do sprzedaży gron, co okazuje się dzisiaj znacznie łatwiejszym zarobkiem. Wszystko dlatego, że cena kilograma rośnie w wyniku rozpychania się na rynku koncernu LVMH, do którego należą takie marki jak Moët & Chandon, Dom Pérignon, Veuve Clicquot, Krug czy Ruinart.

Komentarze

Musisz być zalogowany by móc opublikować post.