Niewymawialne
Mimo że o niewymawialnych, nie będzie to tekst o kalesonach (zwanych z francuska ineksprymablami). Będzie za to o paradoksach. O młodych tureckich winach z regionu Anatolia, który jest wina kolebką. O wielkiej ich produkcji w kraju, w którym alkohol jest zakazany przez religię dużej części jego mieszkańców. O winach jak najbardziej pijalnych, mimo że niewymawialnych. Już wiecie, na czym sobie dziś połamiemy język?
Wino w Anatolii stanowiło nieodzowny element świątecznych biesiad już 7 tys. lat temu. To Frygowie pokazali wino Grekom. A o winie z autochtonicznego szczepu ze Smyrny (dzisiejszy Izmir) pisał w Iliadzie Homer (był podobno taniczny, wytrawny, o potężnym ciele i wysokim poziomie alkoholu). Nawet za czasów Imperium Otomańskiego wino produkowano (chrześcijanie) i chętnie spożywano (i chrześcijanie, i muzułmanie!). Gdy wprowadzano zakaz sprzedaży, szybko okazywało się, że podatki od wina stanowią zbyt poważny zastrzyk finansowy dla skarbu państwa, aby prohibicja utrzymywała się zbyt długo.
Turcja eksportowała wielkie ilości wina w momencie, kiedy winorośl europejską toczyła choroba. Nigdy jednak ich produkt nie był ceniony za jakość. Długoletnia tradycja nie przekładała się na wiedzę ani staranność w uprawie i winifikacji. Coś ruszyło się dopiero w latach 80. ubiegłego wieku, ale efekty ówczesnych inwestycji i zmian w podejściu do produkcji wina możemy obserwować dopiero dziś.
Wiele ciekawych, choć nie wybitnych, win tureckich przedstawił na degustacji w Zagrzebiu Taner Öğütoğlu, prezes organizacji Wines of Turkey. A kilka cudownie niewymawialnych nazw szczepów znajdziecie poniżej:
Öküzgözü (dosł. bawole oko) daje dość potężne wina o wysokiej kwasowości, dobrze komponujące się z beczką. Próbowałam Kayra Vintage 2010, który mimo 15 miesięcy kontaktu z drewnem był świeży (miał cudownie kwiatowy nos, pachniał irysami i bzem), bardzo smaczny w swojej korzenności i aż prosił się o dobrego kebaba.
Kalecik Karası to ichniejsze gamay, powstają z niego wina dość jasne, o cukierkowych aromatach, świeże i mało taniczne. Smakował mi kalecik karası od Kavaklıdere – zaskakująco elegancki, korzenny, lekki bardzo.
Narince to „tureckie chardonnay” (często też łączy się je z samym chardonnay). Często beczkowane, daje okrągłe i lekko oleiste wina. Niezły był Kavaklıdere Prestige Narince 2011 Z kolei emir to kapadocki odpowiednik sauvignon blanc. Robi się z niego sympatyczne, lekkie, codzienne wina o wysokiej kwasowości. Nie traktuje się go beczką, ma być żywy i owocowy. Pity przeze mnie Yazgan 2011 niestety był już sflaczały. Emira pije się tylko bardzo, bardzo młodego.
Jeśli na wakacjach z nudów zaczniecie grać w „Państwa, miasta” i zrobicie sobie kategorię „szczepy winorośli”, macie już nazwę na o, n i e. Na k (zamiast kékfrankosa, jak wszyscy) też będziecie mieli co wpisać.