Oprócz, nie zamiast
Śmieszy was wino bezalkoholowe? Uważacie, że to w ogóle nie jest wino i nie powinno mieć prawa do tej nazwy? Wnerwia was, że przeciw alkoholowi urządza się krucjatę, a pośrednim efektem jest ten bezwartościowy bękart? Cóż, wino bezalkoholowe istnieje i ma się coraz lepiej. Oto dlaczego.
Po pierwsze, jakość. Pamiętacie, jak dostępna była tylko jedna marka bezalkoholowego piwa – na Ż – smakująca jak niekocie siuśki? „Prawdziwi piwosze” mieli używanie. Potem pojawiły się nowe marki, do przodu poszły techniki dealkoholizacji – odwrócona osmoza, odparowywanie alkoholu pod obniżonym ciśnieniem. Ani się obejrzeliśmy, a piwo bez procentów zaczęło całkiem przypominać to z procentami. Dziś mamy trzeci etap – piwa bezalkoholowe komponowane przez piwowarów inaczej niż „normalne”, tak aby ekstremalnie niski alkohol lub jego brak w tej kompozycji nie przeszkadzał, szukające sobie właściwego balansu, jak niesłychane Zero to Hero z Innych Beczek (0,5%), które dzięki dodatkowi morskiej soli stało się orzeźwiającym napojem izotonicznym. I wciąż smakuje jak piwo.
Zaloguj się
Zaprenumeruj już teraz!
i zyskaj dostęp do treści online, zniżki na imprezy oraz szkolenia winiarskie!