Przewietrzanie czerwonego
W ostatnim numerze Revue du Vin de France trafiłem na sprawozdanie z ciekawej degustacji. Otworzono pięć win z rocznika 2008, z porządnych apelacji od porządnych producentów. Degustowano każde trzykrotnie: 1. natychmiast po odkorkowaniu, prosto z butelki; 2. po dwóch godzinach z karafki, 3. po dwóch dniach z butelki. Wszystkie wina smakowały najlepiej po dwóch dniach.
A bardziej szczegółowo:
Saint-Émilion:
butelka 1 – fatalnie
butelka 2 – lepiej
butelka 3 – świetnie
Châteauneuf-du-Pape:
1. całkiem dobrze
2. rozczarowująco
3. wspaniale
Côte-Rôtie:
1. nieciekawie
2. lepiej
3. wielkie wrażenie!
Corbières (czyste carignan):
1. pyszne
2. nieprzekonywujące
3. prawdziwa południowa bomba
Gevrey-Chambertin:
1. nieźle
2. fatalnie
3. warto było czekać.
W przypadku bordeaux widać wyraźnie, że cabernet (tym razem franc) potrzebuje powietrza. Grenache w winie Châteauneuf wbrew ogólnemu poglądowi prosto z butelki było lepsze niż po dwugodzinnym przewietrzeniu. Redukcyjne syrah wyraźnie potrzebuje tlenu, degustacja potwierdza opisy podręcznikowe. Carignan langwedockie – jak wiele win z tego regionu – nie zawodzi prosto po otwarciu. Jak głoszą podręczniki, lepiej pić pinot noir burgundzkie od razu, wszystko się zgadza: karafka może mu zaszkodzić.
Ale żadne podręczniki nie mówią, by odczekać 48 godzin; a po tym czasie wrażenie były najlepsze!
Nie wyciągam wniosków, lecz przypomina mi się 12 saint-emilionów 2008, które podano nam podczas konkursu winiarskiego, o którym pisałem przed paru dniami. Wszystkie nalewano prosto z butelki; 11 przepadło z kretesem.
To bym mój felieton na temat: co myślę o panelach degustacyjnych.