Tecławska Góra Rondo 2018
Miniony rok z wiadomych powodów był dla większości z nas zupełnie inny, niż zakładaliśmy. Okazał się także wyjątkowy dla polskiego winiarstwa. Z jednej strony byliśmy świadkami rekordowych debiutów (przypominam, przybyło aż 64 nowych producentów), z drugiej był to czas odnajdywania się w nowej rzeczywistości, otwierania nowych kanałów sprzedaży i szybkiej edukacji w dziedzinie enoturystyki. Jestem niezmiernie ciekawy tego, co przyniesie nowy rok, na razie jednak – czas przedstawić jednego z debiutantów poprzedniego.
Winnica Tecławska Góra, rodzinne przedsięwzięcie Tomasza Głowackiego, została założona jeszcze w 2012 roku, w miejscu które zdradza już sama nazwa – u stóp Góry Tecława na Pojezierzu Szczecińskim (dokładniej – w miejscowości Okonek, 20 km od Szczecinka). Na powierzchni 1 hektara zasadzono dziewięć odmian winorośli: seyval blanc, solarisa, muscarisa, johannitera, hibernala i rieslinga wśród szczepów białych oraz rondo, regenta, cabernet cortis i léon millot wśród czerwonych. Jak na razie powstają z nich przede wszystkim wina jednoszczepowe, stojące raczej po wytrawnej stronie mocy. W tym roku mają się też pojawić pierwsze musiaki.
To, co przyciąga uwagę już na pierwszy rzut oka, to etykiety. Już od jakiegoś czasu piszę o tym, że jest to element, którego nie wolno zaniedbywać i cieszę się, że moje zdanie podzielił także ten producent. Spójnie zaprojektowana etykieta (białe tło dla win białych i różowych, czarne dla czerwonych) jest uzupełniona przez logo samej winnicy – motyw miecza nawiązuje do XVI wiecznej legendy o rycerzu-rozbójniku Tecławie, który miał zamieszkiwać właśnie okolice winnicy. Za etykietami kryją się wina z rocznika 2018 – jak wiemy ekstremalnie dojrzałego, będącego wyzwaniem dla wielu polskich producentów. Nie inaczej było w tym przypadku. Wina białe, mimo utrzymanego w ryzach alkoholu, mają zdecydowanie mocną budowę i nieco cierpią z braku wyższej kwasowości, w winach czerwonych nie można zaś narzekać na soczystość i dojrzałość owocu, zachowują także niezły potencjał. Przy okazji dodam, że producent, podobnie jak 11 pozostałych zachodniopomorskich winnic, należy do utworzonego w sierpniu tego roku Stowarzyszenia Winnic Pomorza Zachodniego. W tym roku pierwsze plany festiwalowe pokrzyżowała pandemia, ale jeśli nie wydarzy się nic nieprzewidzianego, wydarzenia z pewnością powrócą w przyszłym roku. Czas na recenzje!
Biorąc pod uwagę wszystkie wspomniane elementy, najlżejszym winem w zestawieniu jest Seyval Blanc 2018. Nie jest bardzo aromatyczny, dominują w nim polne kwiaty, dojrzała pigwa, morela i jabłko. Oparty jest na dobrej strukturze i niezbyt wysokiej, ale wystarczającej dla zachowania balansu kwasowości. To tarty ze szpinakiem był wyborem w sam raz (55 zł). ♥♥♥
Gorący rocznik dał o sobie znać w Solarisie 2018. Sporo tu nut suszonej brzoskwini, grejpfruta i moreli, do tego dochodzą akcenty miodowe i pestkowe, z czasem pojawiają się także pikantne przyprawy. Zabrakło nieco wyższej kwasowości, która zapewniłaby winu większą dawkę świeżości. Także w tym przypadku, zdecydowanie rekomenduje towarzystwo posiłku, wino poradzi sobie nawet z białym mięsem (55 zł). ♥♥♡
W przypadku Regenta 2018 mniej tu często spotykanych przy tej odmianie nut pieprznych, więcej zaś czerwonych owoców (porzeczka, czereśnia, wiśnia), z odrobiną ziemistych akcentów. Niezła kwasowość i trochę słodkich akcentów (lukrecja) w zakończeniu. Jeśli ktoś preferuje bigos ze śliwką, to wino będzie dobrym wyborem (65 zł). ♥♥♥
Nie mam natomiast żadnych wątpliwości, że najlepszym winem w całym zestawieniu jest Rondo 2018. Ta często pogardzana odmiana, w dobrych rękach daje równie dobre rezultaty i tak właśnie jest w tym przypadku. Soczysty bukiet pełny dojrzałej jeżyny, wiśni i borówki, w smaku nieco delikatniejsze, z akcentami czerwonej papryki i czarnego pieprzu. Elegancki, dobrze zrównoważony styl i dość długi, owocowy finisz. Do mięsnego gulaszu! (65 zł) ♥♥♥+
Wszystkie wina można zamówić bądź zakupić bezpośrednio w winnicy.
Źródło win: nadesłane do degustacji przez producenta.