Restrykcje uderzają w winiarzy z RPA
W RPA zniesiono niedawno trzeci w ciągu ostatnich 12 miesięcy zakaz sprzedaży i transportu alkoholu. Miał pomóc w walce z COVID-19, zmniejszając obłożenie szpitali, ale – podobnie jak poprzednie – okazał się dużym ciosem dla winiarzy i ich pracowników.
Południowoafrykańskie winiarstwo od lat boryka się z problemami. Wysoki poziom win nie przekłada się na mocną pozycję RPA na światowym rynku. – Powstają tu najtańsze wina na świecie – w roku 2018 średnia (nie minimalna) cena wina przeznaczonego na eksport wyniosła 1,40 dolara za litr! To taniej niż w Mołdawii i Rumunii, taniej niż w uzależnionych od eksportu i najniższych price pointów Chile i Australii, to ledwie o parę groszy więcej niż w szorującej od lat brzuchem po dnie Hiszpanii – tak pisał w Fermencie Wojciech Bońkowski.
Seria zakazów sprzedaży sprawiła, że nastroje wśród winiarzy tylko się pogorszyły. Ten ostatni obowiązywał od końca grudnia do końca stycznia i spotkał się ze szczególnie mocnym sprzeciwem ze strony konsumentów i branży winiarskiej. Według nowych zarządzeń sklepy mogą teraz sprzedawać alkohol od 10:00 do 18:00 od poniedziałku do czwartku.
Wśród południowoafrykańskich polityków popularne jest przekonanie o negatywnym wpływie alkoholu na społeczeństwo. Wielu z nich jego dostępność uważa za relikt kolonializmu. Przeciwnicy tego podejścia argumentują, że to ubóstwo prowadzi do nadużywania alkoholu, a nie jego dostępność. Tymczasem brak pracy i środków do życia pracowników winiarni sprawia, że dla tysięcy z nich ubóstwo staje się realną perpektywą. Co gorsza, w przeciwieństwie do Europy rząd RPA nie przewidział środków pomocowych dla branż dotkniętych przez lockdown.
Zapytaliśmy południowoafrykańskich winiarzy, jak obostrzenia odbiły się na ich działalności.
– Pierwszy zakaz obejmował eksport wina, teraz mogliśmy przynajmniej je eksportować – mówi Gerard Holden, współwłaściciel Holden Manz Wine Estate. – Dużym problemem było zbliżające się winobranie i związana z nim potrzeba zwolnienia miejsce na wino z nowego rocznika. Południowoafrykański przemysł winiarski będzie potrzebował kilku lat, by zniwelować skutki zakazu sprzedaży, a niektórzy producenci najprawdopodobniej nie przetrwają. To katastrofa dla naszej gospodarki opartej na rolnictwie.
Nondumiso Pikashe z Ses’fikile zauważa, że zakaz dotknął głównie małych producentów: – COVID-19 pogorszył kondycję i tak już znajdującego się w trudnej sytuacji biznesu winiarskiego w RPA. Dystrybutorzy niechętnie pracują z małymi rodzinnymi firmami, przez co umacnia się monopol dużych marek. Nasze wina nie są dostępne w mainstreamowych kanałach dystrybucji i jesteśmy zdani na innowacyjne sposoby sprzedaży i marketingu, do tego nie możemy liczyć na programy pomocowe.
– Zakaz po raz kolejny zahamował sprzedaż wina – powiedziała Jeanette Clark z Ernst Gouws & Co. – W tych trudnych czasach, kiedy świat próbuje zrównoważyć problemy zdrowotne i wsparcie dla ekonomii, jesteśmy wdzięczni za wsparcie z zagranicy. Nasi importerzy i zagraniczne rynki zbytu okazały się kołem ratunkowym dla branży. Koronawirus pokazał znaczenie długofalowych relacji w handlu i pomógł nam utrzymać naszą działalność.
O komentarz poprosiłem też Rudy’ego Seriese, mieszkającego w Polsce Południowoafrykańczyka, właściciela firmy importerskiej Wine Spot. – Pierwszy zakaz sprawił, że aż 100 tys. osób straciło pracę. Nie każdy wie, że wiele południowoafrykańskich winiarni ma trzy źródła dochodu: sprzedaż wina w detalu, dystrybucję w restauracjach i enoturystykę. Jednym posunięciem zamrożono im wszystkie trzy. W przypadku pierwszego zakazu my, importerzy, byliśmy dotknięci ogromnymi opóźnieniami, ponieważ zatrzymano eksport. W przypadku ostatniego zakazu także mieliśmy duże opóźnienia, bo, choć producenci mogli eksportować, pojawiły się przeszkody biurokratyczne w zakresie dokumentacji eksportowej. Czasami odprawa win zalegających w magazynach trwała aż miesiąc.
Żeby ułatwić winiarzom pozyskanie nowych rynków zbytu Wesgro, agencja wspierająca południowoafrykańskie produkty i turystykę, stworzyła specjalną platformę eksportową Cape Export Network, która ułatwia importerom dostęp do producentów.
Z inicjatywą wspierającą południowoafrykańskie winiarstwo wyszedł też Richard Bampfield, brytyjski master of wine, który dwukrotnie gościł w Polsce na nasze zaproszenie. Richard zachęca do kupowania południowoafrykańskich win i zamieszczania w mediach społecznościowych swoich ulubionych butelek z RPA wraz z hasztagiem #MyFavouriteSouthAfricanWines.
Zachęcamy do dołączenia do akcji, tym bardziej, że dobrych, bardzo dobrych i wybitnych win z RPA w Polsce nie brakuje.